Witam. Zmagam się z fobią i nerwicą od ponad 20 lat. Jem leki na uspokojenie jak cukierki, ale każdy lekarz mówi mi, że jedyne, co może mi pomóc to terapia. Przez lęki nie mogę pracować, musiałam przerwać naukę, nie jestem w stanie wejść w związek, nawet wyjechać. Rujnuje mi to całe życie, nie mam znajomych, w wieku 30 lat utrzymują mnie rodzice. Chciałabym z tego wyjść, ale nie umiem.
Przeszłam 6 cyklów terapii. 3 nie przyniosły efektu, jedna zakończyła się zaostrzeniem objawów a w dwóch terapeuta sam zrezygnował. One w skrócie wyglądały tak - "przełam się, idź tam, chcę ci pokazać, że przedmiot twojej fobii nc ci nie zrobi", "ale ja wiem, że mi nic nie zrobi", "to dlaczego się boisz?" "Nie wiem, po prostu się boję", "Pójdziesz", "nie, bo się boję", "ale, zobacz, to ci nic nie zrobi", "no wiem, co by mi miało zrobić?" "No to po co się bać?" "Nie wiem, ja się boję", "czego?" "Nie wiem, tak po prostu" "Jak się nie przełamiesz to tak zawsze będzie", "ale co mi to da, wczoraj się przełamałam i potem miałam zmarnowany cały dzień na atak lęku, pogarsza mi się od tego", "nie może się pogorszyć, powinnaś zobaczyć, że nc się nie dzieje", "ale dzieje się, bo się boję i potem jest mi gorzej", "to ja już nie umiem ci pomóc".
Ostatnia terapeuta zasugerowała, że może terapia poznawczo-behawioralna nie jest dla mnie i powinnam spróbować psychodynamicznej. Ale ja już nie wiem, czy znowu nie zmarnuję pieniędzy. Takie życie jakie prowadzę jest prawie jak wegetacja ja już mam po prostu dosyć. Jest jakaś szansa, że to zadziała, iść w to?