-
Postów
59 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Ostatnie wizyty
1 377 wyświetleń profilu
Osiągnięcia Happyandsad
-
Niestety w mojej okolicy nie ma zbyt wielu ofert pracy, a jeśli już to wymagają doświadczenia lub konkretnych umiejętności. Nie poradzę sobie w pracy z klientami, np. na kasie w sklepie. W jakimś budowniczym była oferta, ale nie znam się na tych rzeczach, a szukają kogoś kto może doradzić innym. Czasem myślę, że to sytuacja bez wyjścia. Nie ze względu na brak ewentualnych miejsc pracy, ale ze względu na moją psychikę. Nie potrafię zrobić tego kroku do przodu. Zawsze są tylko lęki, stres i świadomość, że sobie nie poradzę. Owszem, to ostatnie jest pewnie w 80% słuszne. Nigdy nie zacząłem normalnego życia. Jego połowę spędziłem i wciąż spędzam w domu. Im dłużej tym gorzej. Kiedyś myślałem, że leki mi pomogą więc zacząłem je brać, ale nie przyniosły one efektu. Może zbyt małe dawki to były. Nie wiem. Dobra, nie chcę już zmieniać tematu, bo nazwa wątku to pytanie "Z czego się utrzymujecie?". Szkoda, że mało osób wypowiedziało się tutaj tak dosłownie na ten temat. Chyba, że naprawdę nie ma ich wielu i ludzie tacy jak ja to tragiczny wyjątek...
-
Obecnie utrzymuję się można powiedzieć 50/50. Jeśli chodzi o moje potrzeby to wydaję swoje oszczędności, a że mieszkam z rodzicami, to też koszty domowe idą na nich. Czasem im pomogę, dołożę do czegoś, ale nie regularnie przez co czuję się głupio i jest mi wstyd. Nie pracuję obecnie. Pieniądze mam takie które pozostały mi z wyjazdu za granicę na dwa miesiące i coś tam wcześniej też zarobiłem w podobny sposób. Niedawno kupiłem tani samochód licząc na to że szybko pójdę do pracy gdzieś niedaleko. I co? Nic. Nigdzie się nie nadaję do pracy. Nie mam wykształcenia i doświadczenia. Na niczym się nie znam i jestem bardzo słaby w kontaktach z ludźmi. Mam lęki i każda próba znalezienia pracy łączy się z reakcją mojego mózgu w postaci chęci ucieczki od takiej dawki stresu i lęku... Przeraża mnie to coraz bardziej. Nie mam pojęcia gdzie ja znajdę pracę skoro jestem taki fatalny we wszystkim? Nie mam już 18 lat żeby mówić - dopiero skończyłem szkołę, więc chcę zbierać doświadczenie! Szybko się nauczę wszystkiego!!! Niestety. Brak pewności siebie i niska samoocena również nie pozwala znaleźć coś odpowiedniego. Ostatnio mogłem iść na taki magazyn, trochę daleko i trzy zmiany, ale odmówiłem. Lęk z powodu świadomości tego, że będzie tam bardzo dużo innych pracowników, presja żeby wyrobić normę, itd. wygrał. I tak mi mija dzień za dniem, a jest coraz gorzej z psychiką. W tej chwili stać mnie na to żeby utrzymać się, mieć na swoje sprawy, ubrania, itd. ale poczucie winy gniecie mnie w środku coraz bardziej. Nie chcę żeby to rodzice płacili za większość spraw. To ja powinienem teraz im pomagać. Nie odwrotnie. Powoli już nie daję rady. Mógłbym wrócić do brania Paroksetyny, ale ona tylko uspokoi dobijające myśli, ale w kwestii pracy nie pomoże ani trochę ;/ I w sumie to też nie znam nikogo w sytuacji podobnej do mojej. Wszyscy pracują. Najwyraźniej nie nadaję się do tego świata. Szkoda, że nie można wymazać się z niego jak i ze świadomości innych ludzi...
-
Skoro nagle z 300mg spadłeś do 0mg (na przyszłość lepiej unikaj sytuacji w której zabraknie Ci leku), to zapewne większość z tego jak się czujesz to skutek braku Pregabaliny. Problemy ze snem, irytacja, stany depresyjne i lękowe, nawet zwiększone bóle różnych części ciała i u mnie występowały po odstawieniu. Najgorzej było przez 2/3 dni, a potem się stopniowo poprawiało. Wiadomo, że różnie to może wyglądać u każdego z nas. Obserwuj czy z biegiem czasu jest to mniej dokuczliwe i tyle. A jeśli nie będzie, to zawsze możesz odezwać się do lekarza.
-
Chyba nigdy tak nie miałem. Może za duża dawka? Albo jakiś efekt placebo związany z oczekiwaniem jak lek zacznie działać na Ciebie? To zależy jaką dawkę bierzesz. Czasem ludzie po 75mg potrafią czuć się lekko pijani, a inni wezmą 300mg i nic. Dla mnie dawniej 75mg poprawiało nastrój, a dawka 150mg pomagała w trudniejszych, bardziej stresujących momentach. Niekoniecznie przynosząc efekt upojenia alkoholowego (to i tak najczęściej efekt uboczny trwający parę dni). Obecnie biorę już ją tak długo, że efekty 75mg są prawie nie odczuwalne, a 150mg też nie jest takie jak dawniej. Jednak nie bardzo mam ochotę zwiększać te dawki. Chociaż wiem, że powinienem skoro 2x75mg pozwala jedynie zachować równowagę w samopoczuciu i tak naprawdę biorę żeby nie poczuć tego zjazdu odstawiennego przez parę dni. To ja też mam pytanie na koniec. Czy ktoś z was po czasie zauważył problemy z żołądkiem? Jakiś czas temu chciałem zrobić przerwę od pregi i pojawiła się silna zgaga. Kupiłem coś na nią i raz było lepiej, raz gorzej, ale cały czas mi to dolegało. Po jakichś 3 tygodniach wróciłem do Pregabaliny, a zgaga przestała się pojawiać. Nie wiem czy to przypadek czy serio istnieje powiązanie między tym lekiem, a zgagą.
-
@zarr A starasz się ją brać regularnie o konkretnej godzinie? I czy po paru godzinach czujesz, że prega przestaje działać? Zwykle wtedy mam dylemat czy brać drugie 75 czy już odpuścić. Zwykle odpuszczam, a więc też nie ma ciągłości substancji w organizmie. No ale żeby była to wypadałoby ją przyjmować pewnie minimum 3 razy dziennie.
-
@zarr Dawniej brałem właściwie doraźnie, a od jakichś 2 miesięcy 75mg dziennie. Czasem udaje mi się odpuścić jeden dzień, czasem nawet i dwa. Teraz czeka mnie wyjazd do pracy, więc zdecydowanie będę brał regularnie. Nie wiem tylko czy 75 wystarczy. Ewentualnie będzie to 2x75 albo raz 150. Zobaczę jeszcze. Też nie chciałbym wchodzić więcej niż na 150mg. A przyjmujesz jeszcze inne leki? Ja wróciłem niedawno do Paro, a więc będę łączył z Pregą. Mimo wszystko to pokrzepiające, że jest szansa aby pregabalina działała tak długo (z małymi przerwami). Dla mnie to naprawdę bardzo dobry i niesamowicie pomocny lek.
-
Hej, od tygodnia biorę Paro 10mg. Zwykle pomagało na lekkie objawy nerwicy. Jednak za tydzień wyjeżdżam do pracy na miesiąc. Zastanawiam się nad zwiększeniem dawki chociażby do 20mg tak aby moje lęki i stres związany z tym wszystkim został być może ograniczony w jakimś stopniu. Jednak tak siedzę i myślę czy jest w ogóle sens? Przecież paro będzie ładować się najpewniej minimum 3-4 tygodnie (moje drugie podejście do paro), a więc być może zacznie działać kiedy przyjdzie mi kończyć pracę... Nie wiem już sam co zrobić. Jak na razie ten ciągły niepokój i lęki zwalczam Pregabaliną i mam zamiar również brać ją przez najbliższe tygodnie będąc w pracy. Inaczej nie wyobrażam sobie tego wszystkiego. To mój jak na razie jedyny ratunek. Bez niej jestem wystraszonym, małym dzieckiem... Co uważacie? Jest sens pakować się teraz w 20mg? Oczywiście szansa, że po tym wyjeździe znów wyjadę istnieje, więc może chociażby z tego powodu warto. ;c
-
Ze wszystkich leków jakie brałem Pregabalina okazała się najbardziej pomocna. Doraźnie pomaga na nastrój, chęci do działania, gadatliwość aczkolwiek nie działa na mnie zawsze tak dobrze. Nie wiem dlaczego. Od prawie 2 miesięcy biorę ją praktycznie codziennie. Małe dawki, bo czasem to 75mg a czasem 75mg x2. Czuć, że nie jest to takie samo działanie jak dawniej, ale bez niej mi naprawdę ciężko. Życie nie ma sensu, nie ma ochoty na nic i tylko złe myśli krążą po głowie. Czy to uzależnienie? Nie. Mógłbym ją odstawić, ale po co? Prega sprawia, że bezwartościowe życie jakie mam jest łatwiejsze od zniesienia. Zajmuję się jakimiś głupimi sprawami, coś poczytam, coś pogram, obejrzę, popiszę, itd. i nie myślę, że te czynności są stratą czasu jak to bywa normalnie. Staram się nie wchodzić na wyższe dawki. Pracując brałem ją dwa razy po 150mg dziennie. To chyba max jaki chciałbym zachować. Teraz planuję też wrócić do brania antydepresanta, Paro najpewniej. A piszę tutaj ten post, bo uważam, że jeśli ktoś się zastanawia to warto spróbować Pregabaliny. Nawet w tych małych dawkach, bo może pomóc. Trzeba też mieć wobec niej ograniczone oczekiwania. Dawniej chciałem zbyt wiele od tego leku, ale teraz po tych 2 czy 3 latach korzystania z niego sporadycznie bądź regularniej wiem już jak na mnie wpływa, itd. Szkoda, że tolerancja rośnie i po czasie trzeba albo odstawić na x dni/tygodni albo zwiększać dawkę czego nie polecam robić. Ustalić sobie limit i się tego trzymać.
-
A co jeśli kogoś nie stać na terapię? Czy psycholog na NFZ komuś pomógł? Też mam 30 lat i tak naprawdę zero życia. Skończyłem szkołę w wieku prawie 19 lat i od tej pory nic się nie zmieniło. Chyba jedynie na gorsze pod względem psychiki. Powoli dochodzę do wniosku, że to ostatni moment na to aby odbić się i chociaż spróbować coś zmienić, ale nie potrafię. Człowiek mieszka z rodzicami, nie ma pracy, nie ma perspektyw, umiejętności ani niczego. Tylko obawy, lęki i zerowa samoocena. Mogę brać antydepresanty, ale one pomagają jedynie z dobijającymi myślami, ale nie pomagają ruszyć z miejsca. Może to już taka stagnacja, rezygnacja i uznanie, że skoro całe życie było takie jak teraz, to nie dam rady tego zmienić? Może też tak macie, nie wiem. Parę lat temu było więcej chęci aby spróbować działać, ale i tak nigdy się nie udało. Brakuje mi chyba kogoś obok, kto mógłby przypilnować, zmusić, powiedzieć, że dam radę. Brzmi to trochę jakby chodziło o opiekę nad dzieckiem i jest to w pewien sposób prawda. Jestem dzieckiem, bo nigdy nie dane było mi żyć jak dorosły człowiek. Wiem, że najlepiej byłoby zmusić się, nie patrzeć na te wszystkie obawy i lęki. Tylko jak to zrobić? Myślę, że kiedy ktoś jest młodszy to może mieć łatwiej. Od kogoś kto ma już swoje lata ludzie oczekują innych rzeczy. A ja tak naprawdę zatrzymałem się w rozwoju i wciąż jestem jak dziecko. Wydaje mi się, że terapia by pomogła, ale nie ma szans abym był w stanie opłacać regularnie te 2-3 wizyty miesięcznie. Z pracą samemu nad sobą sobie nie radzę. Za mało cierpliwości i zbyt wysokie wymagania. Chciałbym aby było inaczej, chociaż trochę. Wiem, że wielu ludziom udaje się z tego wyrwać i żyć lepiej. Tak samo jak i wielu pozostaje w takim złym stanie już do końca swych dni. Nie wiem co zrobić aby znaleźć się w tej pierwszej grupie ;/ A może jest tutaj ktoś w podobnej sytuacji i chciałby się jakoś wzajemnie motywować? Chociaż pojęcia nie mam czy bym potrafił. Nie tyle co motywować co nie zawieść tej osoby brakiem realizacji celów, które moglibyśmy sobie narzucać. Ech, sam nie wiem co pozostało mi zrobić. Boję się, że tak jak jest teraz zostanie już na zawsze, a nawet będzie gorzej... ;/
-
@Szczebiotka U mnie jakoś od 1.5 miesiąca z tego co wiem. Bez znaczenia czy to Parogen, Paroxinor czy jeszcze inny zamiennik - w hurtowniach brak. Dla mnie to nie jest dramat, bo po prostu chciałem sobie pomóc i zmniejszyć objawy tej nerwicy biorąc znów paro. Jednak współczuję komuś kto ten lek musi brać cały czas na silne problemy psychiczne, a nagle okazuje się, że nie może go kupić. ;/
-
Ech, tak też myślałem, że najpewniej to nie jest działanie przeciwalergiczne, a najzwyczajniej zwalczanie objawów nerwicy. Może nie są to ciągłe lęki i niepokoje, ale jednak w środku siedzi, a Paroksetyna czy też każdy inny lek antydepresyjny potrafi to blokować. Czyli wychodzi na to, że jednak muszę dalej coś brać jeśli nie chcę użerać się z dusznościami.