
marta_anna
Użytkownik-
Postów
244 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez marta_anna
-
Ja się do psychoterapii zaraziłam i koniec. Chodzilam całymi latami, przez pół życia chyba i nic. A kiedy o tym mówię, to mam komentarze, że pewnie nie chciałam nad sobą pracować, albo za mało się starałam, albo wybierałam sobie złych psychoterapeutów, albo szłam na łatwiznę, albo miałam za duże oczekiwania. Generalnie to JA byłam wszystkiemu winna, a psychoterapia - która mi nigdy nie pomogła - była zawsze z założenia czymś dobrym. Kiedy po tych wielu latach mam już dosyć i koncentruję się już tylko na zażywaniu leków, to zwolennicy psychoterapii oskarżają mnie o lenistwo, chęć pójscia na łatwiznę. Miesiąc temu raz jeszcze postanowiłam podjąć próbę i po wstępnej rozmowie pani psychoterapeutka mnie mocno ostudziła. Powiedziała, że nie może mi zagwarantować, że leczenie przyniesie poprawę w interesujących mnie aspektach, natomiast może zmienić coś w tych kwestiach które w ogóle mnie nie interesują i na których mi nie zależy. Albo też może nic nie zmienić. A już na pewno będzie trwała kolejne dłuuuugie lata. Bez żadnej gwarancji na zmianę. Łapy mi opadły i dałam sobie spokój Od zwolenników psychoterapii usłyszałam niebawem że jestem leń śmierdzący i że rezygnuję z terapii bo terapia jest nieprzyjemna a ja nie mam odwagi się z tym zmierzyć. Nie pomogły wyjaśnienia, że czuję się sfrustrowana i mam dosyć tracenia czasu na neutralne w działaniu pogaduszki z panią psycholog. Tak więc całe moje doświadczenie mówi mi, że od psychoterapii mam trzymać się z daleka. Basta! Już nigdy więcej. Pomagają leki i trening mentalny, pomaga biofeedback, który jest najzwyklejszym treningiem mózgu (analogicznym do treningu mieśni). Przy tym zostanę i nikt juz nie namówi mnie na psychoterapię
-
Dlaczego zaraz błędne? Po prostu - jedni lepiej się czują po psychoterapii a inni chodzą i nic. I to nie ich wina. Ja też jestem przykładem osoby która przez pół życia chodziła na psychoterapie - i nic nie pomogło. Dopiero leki i trening mentalny ukierowany na poprawę koncentracji przy uprawianiu sportu. Tyle zwojowałam, że w czasie treningu się mniej spinam bo pomogły konkretne techniki trenera mentalnego (biofeedback) plus leki SNRI. Psychoterapia to był ślepy zaułek, mimo że bardzo się starałam i sumiennie chodziłam. Zgadzam się z klex że psychoterapia - jeśli działa - to nie jest dla każdego. I lepiej niech każdy idzie swoją drogą.
-
Dzięki Wychowałam się w rodzinie lekarskiej i straszyli mnie chorobami jak mnie chcieli spacyfikować. Od tego czasu boje się wszelkich diagnoz. Na samą myśl że miałabym konfrontować się z wynikami badań (nie z lekarzami) dostaję napadów lękowych Pewnie jak mnie życie zmusi to coś z tym zrobię. Kiedyś będę musiała: jatrofobia jest niebezpieczna, bo w razie kiedy potrzebna jest pomoc lekarska takiej osobie pomóc się nie da
-
Myślę, że dlatego waśnie podnosi Ci dawkę o 15 mg a nie o 30 mg (to znaczy każe stosować naprzemiennie 30 i 60 co drugi dzień). Zwykle od razu podnosi się z 30 na 60. Rozumiem, że lekarka testuje jak zareagujesz i czy Twój organizm to zaakceptuje. Robi to wolniej niż u innych pacjentów. Jeśli nie spróbujecie to nie będziecie wiedzieli - ani Ty ani ona.
-
Paweł, rozumiem Twój problem. Skoro jest ok na 30 mg to po co zwiększać i ryzykować. Z tego co czytałam tu i tam, dawką zalecaną jest 60mg więc Twoja lekarka postępuje wg wskazań ogólnych. Wiedząc jakie masz problemy podnosi Ci dawkę stopniowo. W tej sytuacji chyba masz dwa wyjścia: 1. zaufać lekarce a nie internetowi (czyli nam ;) ) i postępować tak jak ona sugeruje. Chyba możesz zaryzykować, bo łagodne podnoszenie dawki powinno być dobrze przyjęte przez Twój organizm a korzyści z wyższej dawki mogą być większe niż z 30mg. Jeśli eksperyment okaże się nieudany to możesz zawsze wrócić do 30mg - oczywiście pod okiem lekarki. Po krótkim czasie stosowania wyzszej dawki nie powinno być efektów odstawiennych więc sprawa jest odwracalna 2. zadzwonić do lekarki i przedstawić jej problem. Bo istotnie, lekarze czasem działają rutynowo a każdy człowiek jest inny. Może uzna, że w Twoim przypadku zwiększanie dawki nie ma sensu. Choć pewnie, dopóki nie spróbuje to nie będzie wiedziała jaką podjąć decyzję
-
Dzięki za wyjaśnienia. Byłam ciekawa, bo myślałam, że skoro w jakimś kraju lek niedostępny to pewnie boją się że spowoduje śmierć w konwulsjach ;) A pewnie za tym stoi kasa, refundacja, kwestie koncernów itp. Odnosnie leków podnoszących ciśnienie i tętno - niby duloksetyna ma takie częste działania uboczne. A u mnie ciśnienie 115/70 i tętno poniżej 60. Chyba nawet od czasu jak biorę duloksetynę to mi te parametry spadły w stosunku do tego co było przed. A tak się bałam!
-
piszesz, że Tobie najbardziej pomagały leki gdzie przeważało działanie noradrenergiczne. Mam pytanie - może znasz odpowiedź? Dlaczego SNRI które mocniej hamują wychwyt zwrotny noradrenaliny niż serotoniny (np. milnacipran) nie zostały dopuszczone w Europie (tylko w USA)? Chodzi o kasę czy są niebezpieczne?
-
Chyba rozumiem problem - mimo, że stan ten jest przyjemny to jego następstwa są kiepskie i mogą prowadzić do depresji. To coś takiego jakbyś np po pijoku narobił różnych rzeczy (oczywiście z ogromną przyjemnością) ale po wytrzeźwieniu, kiedy już wróci właściwy osąd, musiałbyś skonfrontować się z konsekwencjami. Wtedy jest wstyd, liczenie strat i w konsekwencji załamka. I lęk.
-
hm... to dla mnie nowość. Ja brałam zawsze tylko jeden lek. Zawsze TYLKO zoloft a potem krótko, przez 3 tyg TYLKO paroksetynę. Teraz biorę samo SNRI. Osoby które znam biorą też zazwyczaj tylko jakiś SSRI. Myślałam że tak ma większosć i że leki SSRI są generalnie dobrze tolerowane i nie wymagają dodatkowej "osłony". Ale może się mylę?
-
Na ulotce piszą wszystko co ktokolwiek na całym świecie miał po leku albo co komukolwiek przyśniło się że miał po leku ;) JEśli coś takiego się zdarza to jest tak rzadkie że nie ma to znaczenia. A pewnie też jeśli już to muszą być dodatkowe uwarunkowania, To tak jak z astrazeneką i zakrzepicą. 30 osób na kilkanaście milionów :D U nas w pracy wszyscy się tym zaszczpili i żyją. A jest nas na Uniwersytecie Śląśkim ponad 2000 nauczycieli.
-
Marek, ale skoro tak jest, że lek po jakimś czasie się "wyczerpuje" to jakie są szanse na w miarę komfortowe życie? Bo leków o określonym działaniu jest ograniczona ilość i w końcu możliwości się skończą. A łączenie i dokładanie coraz bardziej skomplikowanych kombinacji to już straszne zatruwanie organizmu chemią. Jak to w praktyce wygląda? Potem jak Petek bierze się całymi garściami różne rodzaje leków? Tak z ciekawości pytam.
-
Jaki podeszly wiek? No coś Ty! 80 plus to może by i nie strawił zoloftu, ale nie Ty... Zoloft na początku jest nieprzyjemny ale można to przeżyć. Pogadaj z lekarzem żeby Ci zafundował w miarę łagodne wchodzenie na ten lek. Trzeba się niestety uzbroić w cierpliwość bo efekty uboczne są dość długo, ale potem powinno być spoko. Trzymam kciuki
-
U mnie pierwsze subtelne efekty przeciwlękowe wystąpiły po 3 tygodniach z lekkim okładem. Co do potliwości - nie miałam. Ale lekarz mówił że coś takiego może wystąpić i że to przemija. Ja też mam pytanie do innych - jeśli na duloksetynie 60mg spadnie kondycja i zwiększy się męczliwośći to po jakim czasie i czy to mija? Mam wrażenie że jest już nieco lepiej ale nie mam pojęcia czy wróci normalna siła i wytrzymałosć przy ćwiczeniach fizycznych