Prawda jest taka, że sporo osób z bezsennością ma mega depresje, tylko wiele sobie z tego nie zdaje sprawy. U mnie świadomość tego jest spora, ale trwało to parę ładnych lat, zanim się zorientowałem w temacie. I ta świadomość wcale nic nie zmienia, biorę leki pod kątem bezsenności, z lekarzem mówię tylko o braku snu, słabym śnie. Bo wiem, gdzie jest powód, że to jest samotność, brak bliskiej osoby. To jak z łabędziami, z ludźmi jest podobnie, nie są stworzeni do samodzielnej egzystencji. I w końcu umierają. I tak coraz częściej sobie rozmyślam, jak bardzo chciałbym umrzeć. Ot co. Także te miksy różnych wynalazków, owszem, może jak kobiety mają jakieś wahania hormonalne, to tak. Ale te bezsenności w większości to depresje, czym większy i dłuższy brak snu, tym cięższa depresja. A lekarze , hehe, są takimi fachowcami, że szkoda gadać. Na żadnej rozmowie żaden o nic nie spytał. W sumie dwóch psychiatrów + parę internistów na przestrzeni paru lat. Jak komuś zależy na wyleczeniu i jednocześnie widzi szansę na zmianę swojego życia, czy to posiadania partnera, czy dobrą pracę, cokolwiek jest istotne dla kogoś, to badajcie się w kierunku depresji, najlepiej, gdy pod tym kątem może wybadać dobry lekarz. A jak szans na zmianę brak, to faszerowanie się lekami uważam za bezsensowne.