Głupio mi o tym pisać bo są tu pewnie też osoby nie wierzące ale chce napisać coś od siebie na ten temat.
Jestem wierzącą osobą. W listopadzie zmarł mój tata i wróciła mi depresja. Okropnie się czułam myśli samobójcze, pustka, rozpacz. Najgorzej było tydzien temu w środę, a w czwartek poszłam do spowiedzi poczułam się lepiej, natomiast wszelkie myśli samobójcze mi przeszły po sobotniej mszy świętej ( nie biorę od dwóch miesięcy leku na depresję)
Nie wiem tylko jak psychiatra na to zareaguje ze naprawdę przeszła mi chyba depresja ! Co mam jej powiedzieć??? Gorzej jak sobie w komputerze zanotuje ze sobie uroiłam to.
Dziwna sytuacja ale taka jest prawda. Od soboty a właściwie od czwartkowej spowiedzi czuje się bardzo dobrze. Żadnych depresyjnych objawow.
Czuje się jakby mi ktoś ściągnął okropny ciężar z klatki piersiowej