Hej, ja w sumie też miałem kiedyś nerwicę i depresję, natręctwa,, brałem leki, 10 lat spokoju. Ostatnie lata niestety powrociła najpierw w postaci Hipohondrii ( babcia zmarła na lata żoładka, od tamtego czasu przez 2 lata miałem wielkie problemy). Od lipca znowu się leczę, na wiosnę dopadły mnie napady lękowe, trzesło mnie w środku, miałem natretne mysli, bezsenność. Dostałem lamegom i do listopada jakby nerwicy nie było. Niestety w raz z jesie nią cholera wróciła, ost męczą nie wysokie pulsy, czuje się słabo jakbym miał zemdleć, kręci mi się w głowie, robi mi sie zimno w ręce i stopy. Ostatnie 2 miesiące to ciągła zmiana leków. Pierwszy atak ( omdlenie) miałem na otwarciu lidla, ale postanowiłem przezwycieżyć lęk i pozedłe, tam nastepnego dnia i było ok. Ost czułem się już lepiej , ale odczuwam nadal lęk przed podróżą do innego miasta, jazdą komunikacją miejską. Boję się , że znowu zrobi mi sie słabo. Ost byłem u rodziny 50 km od miasta, po drodze męczył mnie lęk, ból brzucha, zawroty głowy wysoki puls, ale dałem radę. Jutro jadę do innego miasta w sprawach urzędowych, i dziś już czuje się poddenerwowany, ściska mnie w klatce i czuje się taki "odizolowany". Ostatnio moje życie to masakra, mam nadzieję, że z czasem te lęki mi miną. Narazie staram sobie radzić z tym wystawiając się na lęk. Dostałem doraźny lek na obniżenie pulsu, piję łyk neuspasminy, staram sie pracować oddechem, zająć mysli czymś przyjemnym i powtarzać sobie, ze to tylko nerwy, nic wiecej się nie dzieje. Realizuje swoje pasje i staram sie na nich skupić. Kiedy w technikum miałem silną depresję nerwicę, na przekór poszedłem na prawko i tak sie na tym skupiłem, że wyszedłem z tego.Planuje zacząć psychoterapię, bo czuje ,że muszę przepracować sporo kwestii w swoim życiu. Od 2 tyg Biorę mirtor i powiem wam, ze o ile senność minęła, to chwilami łapię doły, mam ochotę wtedy płakać. Staram sie właśnie z tym wszystkim walczyć, a nie uciekać. Mam nadzieję, że na wiosnę troche mi ulży, bo neichce mieć tak słabego lata jak w zeszłym roku.