
carlos
Użytkownik-
Postów
568 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez carlos
-
Jej chodzi o to, jak pogodzić wzięcie leku przeciwbiegunkowego z alkoholem. Nie wiem, czy leki tego typu współdziałają z alkoholem, bo się na tym nie znam. Może przeczytaj ulotkę? Poza tym można się dobrze bawić bez alkoholu!
-
Ja wam powiem. Że chyba ta cała wiedza nie daje mi spokoju... Mam natręctwa i natłoki myśli cały czas, a to budzi lęk. Lęk już nawet budzi we mnie sam fakt, że żyje i myślę. Ciągle chodzę i myślę w głowie " Jestem chory na schizę, to koniec". Nie mogę przestać... Wszystko co widzę jest takie inne i obce, ale tak na serio. Takie dziwne... nierzeczywiste.. Nie umiem ogólnie tego opisać... Obawiam się, że to po prostu już mnie przerasta, ale czasem jak jestem w towarzystwie i uda mi się oderwać myśli od tego, to czuje się chociaż normalnie. Chociaż przyznam, że boje się wychodzic gdziekolwiek bo wiem, że i tam mogą dopaść mnie te paskudne natręctwa i to cholerne poczucie dziwności siebie i świata, na tyle mocne, że czuje jakbym serio wariował... Najgorsze, że wtedy ciężko jest skupić na czymś uwagę. Szczerze to zaczynam wątpić w to, że nerwica może powodować tego typu "PSYCHODELICZNE" objawy. Staram się jednak być tej myśli, że to ja sam sobie "wkręcam". Ale uwaga. To właśnie mnie najbardziej przeraża. Że stworzyłem sobie świat, którego nie umiem się pozbyć. Że to jest moje urojenie, którego nie umiem przegnać. Że to już tak zostanie. Ojj oby nie. Jednak dalej jakoś z tym żyję, i ciesze się, że czasami udaje mi się odeprzeć chociaż ten lęk, bo stanie na przykład w markecie na samym środku i rozglądanie się po sklepie i myślenie " Jaki on dziwny, jaki ja dziwny, gdzie ja patrze i czym ja patrze", zaczyna mnie dołować i poczynam myśleć, że szaleję!! Wy też tak macie ? Te natłoki i uczucia na tyle mocne, że naprawdę się je czuje i nie da się ich opisać ?!?!?!
-
Dla mnie szkoła w nerwicy (klasa maturalna), była ratunkiem od błędnych myśli. Byłem zdrowy na czas szkoły. Jednak ostatnio po silnych ataku "odrealnienia", mam chyba fobię szkolną. Natłoki myśli i dd mnie niszczą, i boje się, że przez to nie dostąpie do matury.
-
Mamy tu nawet u góry taki temat "Strach przed schizofrenią". Nie polecam Ci go jednak czytać, bo w tym temacie w większości się totalnie nakręcamy, i jesteśmy pewni , że mamy schizę, a prawde mówiąc sami dobijami się jeszcze w naszej nerwicy. Jesteś więc 100000000 osobą , bojącą się schizy, ale jej nie masz. Pozdrawiam.
-
Czy miał ktos taki problem? Panika w nocy...
carlos odpowiedział(a) na NutShell temat w Nerwica lękowa
Ja miałem z początku tak, że przebudzałem się w ciągu jednej nocy po kilka razy z uczuciem silnego lęku chwilowego, rzadziej paniki. Oprócz nocy to jeszcze zawsze rano do południa przebudzałem się po kilka razy i za każdym razem śniło mi się coś innego. Miałem zazwyczaj po 5 różnych snów po 1 nocy a dokładniej to po 1 ranku . Ale przeszło. Teraz śpie jak zabity. Tobie też przejdzie. A powiedz. Czy bierzesz jakieś leki od psychiatry na noc? Mi to chyba one wlaśnie pomogły, albo po prostu te okresy dziwnych snów i przebudzeń same przeszły. -
No fakt. Jednak ja teraz odczuwam to mocno. Zbyt mocno. Nie umiem już ogarnąć swojego życia i świata. Ciągle bijące ze strachu serce jest nieprzyjemne, a afobam pomaga tylko na 2 godziny. Mój lekarz mówi, że lepiej dla mnie będzie iść na obserwację do szpitala, co mam zamiar zrobić po "zdaniu" matury i testu zawodowego.
-
Ja też mam taką dd że czuje się wyobcowany, wtopiony w tajemniczy, magiczny i kosmiczny świat. Budzi to nieustanne uczucie zagrożenia rzecz jasna... Jednak w schizie są urojenia i omamy, więc nie wiem czy chory znajduje tam czas na to aby głównie przejmować się tak jak my derealką.
-
Afobam brałem dość długo. Aż 8 miesięcy. Niestety tylko i wyłącznie w małych dawkach ( nie przekroczyłem 0,5 mg na dobę ). Lekarz powiedział mi prosto, że mam nie brać większych, abym się nie uzależnił przy tym tak, aby mieć problemy z wyjściem. No fakt fakt z tą nerwicą. Już ten dramat co opisuje przechodziłem, tylko chyba mocniej nad nim ubolewałem. Teraz to trwa dłużej i jest chyba mocniejsze niż na początku. Biorę oprócz afobamu 2 inne leki ( lerivon i chlorprotixen ). Najbardziej przeraża mnie ta perspektywa świata. Taki dziwny i ja [rzy ty, czuje tak mocny szereg barw emocjonalnych, że w takim momencie tracę nad tym totalnie panowanie. Dochodzi do tego natłok natrętnych myśli typu "że jestem chory , że już tak będzie, itd..", lub też chorych i absurdalnych. W takich momentach nawet skupić się nie mogę na rozmowie z kimś. Ktoś coś do mnie mówi a ja zadaje głupie pytania i głupio przytakuje, kręce się w miejscu jakbym miał owsiki, i zaczynam pomału czuć strach, a w końcu tracić nad nim kontrolę. Najgorszy cyrk jednak to chyba jest z tą szkołą... Zakończenie mam 23 kwietnia na całe szczęście i matura, ale skoro pojawiam się tam nawet na chwilę aby poprawić 1 sprawdzian i wpadam w panikę, to nie jest cudownie. Od prawie tygodnia znów biorę afobam ( 0,5 mg), ale jeszcze nie widzę efektów z jego spożywania. Mam nadzieje, że pozwoli mi on wrócić szybko do siebie, abym mógł funkcjonować. Próbuje się w miarę przełamywać wychodząc z domu, ale to i tak nie do końca pomaga. Ps. Właśnie po napisaniu pierwszego posta, gdy wyłączałem komputer i się położylem, to to ugniatanie było tak mocne, że oczywiście wpadłem w panikę... Teraz jest w miare spokojnie. Aaa i nie chodzę na terapię, ale po maturze odrazu lecę do poradni w związku z tą sprawą. Chce w końcu rozpocząć terapię.
-
Nie umiem tego sprecyzować. Jest to chyba strach przed całym światem. Ale tak dosłownie. Wychodzę z domu. Moje uściski w głowie są tak mocne, że głowa jakby była w imadle, lub jakby cała ziemia i jej ciśnienie gniotły mi móżg. Zachowuje się normalnie, ale czuje się jakbym był umysłowo chory. Nie umiem tego wytłumaczyć. Po prostu jak wychodzę z domu, patrzę na ten cały świat to jest on bynajmniej dziwny. Przy tym dostaje tak silnego uczucia dziwnej perspektywy, że rodzi to bardzo silny lęk ( niekiedy wywołujący atak paniki, lub utrzymujący się całymi dniami). Lęk, ale nie na zasadzie ograniczenia przed jakąś czynnością, tylko taki realny strach. Prędzej padne chba na serce bo mi ciągle bije szybko ze strachu... Puls to mi chyba rośnie wtedy do granic. I to uczucie w głowie. Ono chyba najbardziej przeraża. Neurolog twierdzi, że to objaw czynnościowy. Cokolwiek to znaczy, nie jest to miłe gdy narasta. Moje "napady lęku" najczęściej trafiąją się gdy po prostu jestem i egzystuje w rzeczywistości, czyli jak siedzę w domu, to czuje ciągły strach. Wówczas uciekam w świat telewizora na którym i tak nie moge się skupić, bo ciągle prześladuje mnie fakt, że taki problem istnieje i że to na pewno objaw choroby. Najgorzej jest jak wyjdę z domu i jestem gdzieś daleko od niego. Wtedy mam świadomość, że nic i nikt nie jest mi totalnie w stanie pomóc ani nie ma telewizora... Nie ma uciec dokąd i przed czym. Zaczynam się zastanawiać, czy to nie początek jakiejś poważnej choroby. Rozważałem też nad tym, że to może być wina odstawionego afobamu. Jakiś miesiąc temu jak nie lepiej, odstawiłem afobam. Skutki odstawienne miałbym chyba wcześniej, niż po miesiącu lub później. Być może stosowałem preparat zbyt krótko i teraz mam nawroty tych "jazd" w głowie. Natłok myśli, ciągłe uczucie zagrożenia. To wykańcza i boli psychicznie. Jutro idę do lekarza na wizytę ale na samą myśl, że będę musiał wyjść z domu do tego "kosmicznego" świata i czuć lęk, napawa mnie przerażeniem... Teraz kończę szkołę i mam maturę ale nawet przebywanie w szkole, które wcześniej mi pomagało i pozwalało o wszystkim zapomnieć, teraz jest dla mnie nierealne,bo dostaje tam nieogarniętego lęku i odrazu chcę uciekać do domu, bo się boje szaleństwa... Dodam jeszcze, że zaczęło się to wszystko gdy szedłem do szkoły tydzień temu, i dostałem nagłego poczucia dziwnej "zmiany" rzeczywistości.. no i silnej paniki, której lęk napawa mnie do dziś. Może ktoś zasugeruje co to może się dziać?
-
Dokładnie wiola spokojnie. Ja jak patrzałem na tapety w mieszkaniu to też widziałem twarze. I jeszcze ze wzorków z pościeli. Tak to nawet miałem przed nerwicą i zbytnio się tym nie przejmowałem. To chyba najlepsze wyjście, bo to nic złego mieć skojarzenia.
-
Hehehe to dokładnie tak jak ja. Cały miesiąc w ogóle przesiedziałem z rodzicami na działce ze strachu. W sumie teraz znów przechodzę taki lękowy okres, ale nie jestem pewien chociaż podejrzewam, iż może to być wina odstawionego przeze mnie ( najprawdopodobniej zbyt wcześnie ) afobamu. Teraz biore go znów ale tak odrazu to on chyba działać nie zacznie. Ach te "jazdy". Najgorzej jest, gdy się człowiek w to wgłębi i zacznie myśleć, że jest w psychicznej sytułacji bez wyjścia. Wtedy odrazu panika i strach i nawet zebrać myśli do kupy się nie da. Chociażby się wysłowić to jest problem. Tak przynajmniej mam ja. Ale liczę, że raz odeszło to odejdzie i teraz. Z dwojga złego wolę dd z maluteńkim lękiem niż dd z silnym strachem. Leki obniżają lęk. Bez nich nie podejrzewam, byśmy mieli jakieś psychotyczne jazdy, tylko byśmy byli bardziej podatni na ten głupi strach.
-
Wiesz madaada. Obraz schizofrenii jest bardzo skomplikowany do wytłumaczenia. Ale to prawda, że w ostrych objawach tej choroby , chory nie jest w stanie odróżnić objawów od świata normalnego. Schizy to Ty nie masz tylko jak każdy z nas tak myślisz, bo derealka czy depersonalka do objaw klasy psychicznej ( aka "matrix" ). Nie to co objawy somatyczne bez przyczyny, tylko jest odrealnienie, obcość , poczucie się całkiem innym, i lęk... Do tego jeszcze objawy depresyjne, i ma się totalny misz masz, co stawia nas w błędnej samodiagnozie, która z czasem staje się prawie przekonianem, a to z reguły budzi potworny lęk.
-
Niby to dd to reakcja obronna organizmu na lęk. Taka bariera psychiki, która się boi świata. Nic dziwnego, bo strach i lęk to najczęstsze objawy nerwicy lękowej. Stąd pewnie to dd u wielu z nas. A jak sobie z tym radzić? Nie bać się tego, i uświadomić sobie, że od tego się nie umiera i nie szaleje. Mi się to w sumie udało, ale ostatnio po ataku paniki wróciłem do punktu wyjścia, niestety. Jutro boje się, że w szkole znów mnie to trafi :/, bo od 3 dni chodzę nakręcony i przestraszony. Ciągle się trzęsę i boję byle czego.
-
A no fakt. W sumie domysłów można snuć wiele , ale mi się wysuwa pewna hipoteza. Może my po prostu już sami sobie wywołujemy D/d strachem, i siłą podświadomości? Może tego d/d nie ma, a my zapomnieliśmy, że podobnie wyglądało do tej pory nasze normalne życie, a my się go nie baliśmy? Naprawdę można wymieniać wiele, wiele i jeszcze więcej. To jest już skandal, żeby od naczytania się o chorobach, szaleństwach, derealizacjach i innych , wywołać u siebie tak absurdalne poczucie własnego "Ja". Doprowadzić się do takiego stanu, który przypomina namiastkę szaleństwa, a na samą myśl o tym słowie, rodzi się nam tak silny strach, przypominający atak paniki. Wówczas dochodzą te wątpliwości typu" Czy ja już oszalałem"? Wystarczy jedno głupie , absurdalne pytanie, które napawać nas będzie choć odrobiną wątpliwości, a już czujemy totalny strach + objawy depresyjne ( tak jest w moim przypadku). Bzdurą też jest, że nam jak dzieciakom można tłumaczyć , że od tego się nie zwariuje, nie oszaleje i nie ma nawet takiej opcji technicznej, by tak się stało, a my i tak tego nie rozumiemy. Ja myślę, że ta masywna ilość przeżywanych przez nas negatywnych objawów i emocji, nie pozwala nam uwierzyć w to, co nam się mówi. I tu chyba właśnie leży problem. Bo my nie wierzymy, że to jest coś , co nie jest prawdziwym schorzeniem. Przeżywamy coś, przez co myśli, że jesteśmy na skraju męczennictwa ludzkiego. Ja nigdy nie pomyślałby, że będę takie męki cierpiał, rozglądając się po mieszkaniu lub myśląc po prostu. Wiem jednak, że człowiek jest w stanie znieść znacznie gorsze cierpienie, a ja zachowuje się jak histeryk. Gdybym chociaż nie czuł tego strachu.. Umiał zanegować te wszystkie myśli, absurdalne czy też nie , których się boje. Poczuć ten smak życia , jaki czułem wtedy. Zapomnieć o tym wszystkim, co utworzyłem w mojej głowie. Utworzyłem sobie mega cierpienie, albo po prostu je mam. Już sam nie wiem. Jednak zawsze uważałem, że byłem na tyle bystry, aby sobie z czymś takim poradzić. Ubolewam jednak nad tym, że to mnie przerasta. Czuje się jak szaleniec,boje się wszystkiego , a mimo to zachowuje się normalnie. Nie rozumiem za bardzo tego stanu.
-
Tak ale najgorsze w tym wszystkim jest, że po tej wczorajszej "akcji", mam tak silny strach, że trzyma mnie się jeszcze do dziś. Dziś się boje, że w ogóle taki problem wystąpił, że nie zniknie, że to objaw szaleństwa, i boje się iść do szkoły że to się znów tam powtórzy. Teraz to nawet boje się usiąść i rozglądać po ścianach i myśleć bo czuje wtedy strach. Wrrr......... Powrót do afobamu;/ Dziś zjadłem połówkę tabletki 0,25 mg. Zresztą musze się przemóc. Dziś wyjdę gdzieś do sklepu na siłę, żeby sobie udowodnić że nic mi się nie stanie na zewnątrz, bo tego się boje. Tak cz inaczej to boje się nawet siedzieć w domu ale kit.
-
Dokładnie tak jak mówisz. Tylko ja po prostu nie potrafiłem się opanować. Można powiedzieć, że mój atak paniki dziś trwał pół godziny, a później strach trwał cały dzień. Okropne przeżycie. I ta derealka... Jezu drogi? Czemu ja takie coś muszę przeżywać?
-
U mnie dziś to całe d/d przeszło samo siebie. W drodze do szkoły nagle poczułem się tak odrealniony i obcy samemu sobie, że wywołało to u mnie atak paniki trwający aż do teraz. Normalnie czułem , jakbym uchodził ze swojego ciała,i droga się odemnie oddalała. W ogóle ,to nie jestem pewien czy ten opis oddaje chociaż trochę z tego co wtedy przeżywałem. Martwie się najbardziej, że to nie jest żadne dd tylko najzwyklejsza wkręta mojego mózgu, prowadząca mnie pomału do szaleństwa:( Tego się właśnie boję.
-
Wiesz Gandalf. Schizofrenia to całkiem inny obraz choroby niż taki, jaki sobie w głowie utworzyłeś. Schizofrenik nie patrzy na kwiatka z myśla " Czy on na mnie patrzy". Schizofrenicy nie patrzą na kwiatki, tylko widzą lub słyszą realne jak ja czy Ty postacie. To nie jest jakiś wyimaginowany lęk, tylko prawdziwy obraz. Tej choroby nie dostaniesz tak ot. Jest bardzo rzadka. Ty napisałeś, że dużo przeczytałeś artykułów, rozmawiałeś z chorym na gg itd. Robiłeś to pewnie po to, aby się za wszelką cenę przekonać, że nie jesteś na to chory. Uświadamiam Cię jednak, że zrobiłeś to też na swoją niekorzyść bo się w ten sposób zwyczajnie nakręciłeś. Teraz musisz koniecznie sobie postanowić : " Nie będę czytał o schizofrenii !". Pierwsze dni będą ciężkie. Nie jestem w stanie powiedzieć ile czasu potrzeba twojej psychice, abyś zapomniał o tych wszystkich szczegółach których się naczytałeś. Jedno jest pewne. Poczujesz się o wiele lepiej... Poza tym też pewnie źle zinterpretowałeś nieco obraz tej choroby, jak każdy z nas. Żaden zdrowy człowiek nie jest w stanie wyobrazić sobie objawów tej choroby. Możesz jedynie się dowiedzieć co taka osoba przeżywa ( jakie objawy ), ale nie będziesz wiedział jakie temu towarzyszą emocje. Nie zawsze obraz tej choroby polega na człowieku, którzy jest "szaleńcem", widzi i słyszy głosy , których się boi. To jest jednak najczęstszy chyba stereotyp tej choroby. Człowiek zawsze utożsamia sobie co najgorsze i się boi tego. Też w takim wypadku złym wyjściem jest dla Ciebie ciągłe siedzenie i myślenie. W ten sposób będziesz krążył wokół jednego, ale skoro już krążysz , to może spróbuj sobie wmówić, że nie będziesz miał tej choroby i nie bój się jej. Polecam jakieś zajęcie lub znalezienie sobie pracy. Wpływ bodźcców z zewnątrz pozwala zapomnieć i "czuć się zdrowym".
-
U mnie to jest tak, że ciągle jestem w napięciu. Często nawet śmiech może wywołać taki lęk, lub po prostu tak ni z gruchy ni z pietruchy, czuje strach. Dochodzi mi jednak do tego lęk przed zwariowaniem i wzmożona obcość otoczenia, oraz wrażenie, że zaraz coś mi się stanie.
-
Ja chyba też to mam, albo nawet i na pewno to mam. Założyłem nawet temat pt. Lęk przed wymiotowaniem. Pojawia się ten lęk u mnie zazwyczaj gdy coś jem w szkole. Rzadziej się pojawia bez jedzenia.. Niby taki prosty lęk, ale jest strasznie dobijający. Szczególnie gdy chcę zjeść obiad na stołówce szkolnej... Po ostatnim kęsie zawsze szybko wybiegam ze stołówki bo się boję, że tam zwymiotuje. Każdy obiad w szkole to walka z tym lękiem.. To jest okropne. Jeszcze dochodzi ten lęk przed kompromitacją, jakie może wywołać to niechciane zdarzenie... Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w moim przypadku naprawdę robi mi się wtedy niedobrze. Boje się, że czystym lękiem wywołam wymioty, chociaż wiem, że to głupie i dosyć nierealne. Jak tu poradzić to nie wiem. Ja zauważyłem, że czasem ( nawet podczas tego okropnego wyzwania jakim jest posiłek) gdy uda mi się odwrócić uwagę, to zapominam o tym lęku na chwilę. Ale tylko na chwilę niestety. Jak jednak go pokonać? Też chciałbym znać na to odpowiedź. Jeszcze tego orzecha nie rozgryzłem sam. Pozdrawiam.
-
No cóż Wiola. Pociesze cię tym, że sam mam podobnie. Moje absurdalne myśli nagromadzone w mocnym natłoku budzą lęk i panikę. Też ostatnio zapatrzam się w jakieś rzeczy, przez co zauważam, że albo sie poruszają albo dzieje się z nimi coś innego. Co do tych duchów i opętań, to jest to pewnie efekt nakręcenia się, lub twój czysty lęk przed tym. Ty się tego boisz, ale wiesz że tego nie ma. Nie widzisz tego, nie rozmawiasz z tym, nie czujesz tego i nie masz szans aby wejść z tym w jakieś interakcje. To jest zasadnicza różnica :)
-
Ale niestety ta choroba kojarzy się z typowym szaleństwem. Tak jest ale gdy choroba jest mocno zaostrzona, a chory nie zdaje już sobie wówczas z niej sprawy. Jednak aby zmienić stereotyp schizofrenii trzeba byłoby poznać te osoby , które z nią normalnie żyją. Ale po co ? Lepiej starać o niej zapomnieć!
-
Wiemy że to jest wyczerpujące... Skoro jednak nie radzisz sobie sama to pozwól sobie pomóc.Może przyjaciółka, rodzina, psycholog/psychoterapeuta? Czas się owtorzyć i zebrać w sobie siłę do walki. Evelina musisz sobie poradzić i dasz sobie z tym radę!
-
No domyślam się, że te myśli są straszne. W moim przypadku przynajmniej tak było. To było czyste piekło, ale przeszło. Tobie też przejdzie tylko musisz sobie i lekowi czas. Pamiętaj. Musisz to przeczekać.
-
W sumie ja też miałem myśli natrętne samobójcze przez długi czas. Tu jednak pomógł mi chyba lerivon, który Ty też zaczynasz stosować. Musisz przeczekać to najgorsze. Wiem, że to trudne, ale musisz. Musisz przede wszystkim uwierzyć. Łatwo mówić wiem, ale trzeba w to uwierzyć. To jest jeden z kluczy do zdrowia. Co do diagnozy to chyba lekarz jednak wie najlepiej. Jeżeli jednak mu nie ufasz, możesz iść do innego. Nie ma jednak sensu odwiedzania tysiąca lekarzy aż w końcu 1 wyda inną diagnozę, sprzecznej innym będących za jednym zaburzeniem. Co do twojej opini na temat tego czy powinniśmy tu wchodzić czy nie, to nie zupełnie się z Tobą zgodzę. Faktem jest, że są tu pewne tematy, przez które się nakręcamy itd. Jednak ktoś kiedyś mądrze napisał, że trzeba umieć korzystać z tego forum, a nie na nim tracić. No i po co były 3 te same tematy z rzędu... ? Wystarczył JEDEN. Dobranoc.