
carlos
Użytkownik-
Postów
568 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez carlos
-
Noo tylko problem jest z tym, że ja centralnie mam już tego dość. Siedzę w domu i albo oglądam TV, albo siedzę na kompie. To są jedyne dwie rzeczy, które czasami mogą odwrócić moje myśli od lęku i tych wszystkich objawów. A tak jak odejde od kompa czy TV to serce przyśpiesza i bije 2 razy szybciej.. Ciśnie mnie żeby iść do WC ze strachu. Jeszcze kijowo jest, jak chodzę po mieście czy też oglądam TV i zastanawiam się głębiej nad tym co w TV mówią... Zaczynam to przeglądać z różnych perspektyw i dochodzę do wniosku, że te normalne zachowania są dla mnie dziwne, i się tego boję
-
Jak tak miałem jak na lekcjach W-f graliśmy w piłkę albo się "mocniej" rozgrzewaliśmy. Miałem takie uczucie zaburzeń równowagi i zadyszkę, lęki i ogólnie lipę!
-
No mi właśnie te myśli a szczególnie obrazy w głowie. Wyobrażam sobie różne sceny, których się boję, i za chwile myślę, że to głupie bać się takich normalnych rzeczy, i sam fakt, że takowych się boję napawa mnie jeszcze większym lękiem i przekonaniem, że coś ze mną nie tak.
-
No tak biorę leki od jakichś 10 miesięcy ale niezawsze mi pomagają... Chyba będę musiał przycisnąć psychiatrę aby mi je zmienił. Od paru dni mam właśnie tak "niewytrzymalnie". Do tego ciągle dochodzą mi myśli o ludziach, świecie i generalnie jakieś egzystencjonalne rozkminy, których się boję . Nawet myślenie o różnych rzeczach może mnie wyprowadzić z równowagi. Boje się , że wkrótce serio zwariuje... Bo rzeczy których się boje są najzwyczajniej normalne. Ja boje się myślenia o życiu, o wychodzeniu, o ludziach, o czynach. Zupełnie wszystkiego się bać to tak trochę nieciekawie ;/.
-
Powiedzcie mi o co chodzi w tym wszystkim. Ja się boję wszystkiego na co patrzę, ale tak dosłownie. Np. jak rozglądam się po ścianach, to się boję. Jak w myślach widzę swoimi oczami np. Że jestem w szkole, to też czuję strach. Dziś czułem tak silny strach patrząc na ściany i dom od środka, że wywijało mnie w łóżku i wykręcało. Czasem taki strach przeradza się w panikę. Dodam, że to występuje wszędzie i może trwać całymi dniami. Takie patrzenie i myślenie dopaść mnie może wszędzie. W domu jeszcze kit tam bać się mogę, ale jest ciężko. Gorzej gdzieś na ulicy czy poza domem, bo wtedy nie wiem co mam robić. Odwracanie od tego myśli czasami działa, ale jak tylko sobie przypomnę,że mam jakiś problem "wizualny", to powraca strach.
-
Wiesz kozlatko mi sie wydaje, że w twoim wypadku mogła rozwinąć się również depresja, lub stany depresyjne. Wtedy jest właśnie takie uczucie pustki itd. Może tak być ponieważ skoro ciągle się zadręczałeś wątpliwościami co do schizy, nabijałeś się smutkiem, strachem, brakiem motywacji i niechęcią ,lękiem itd. To wszystko to ogromny stres, a depresyjne stany mogą być reakcją na niego.
-
No to może Ciebie pocieszę ale ja właśnie też od kilku dni przechodzi przeze mnie straszne uczucie pustki. Dodatkowo do tej pustki dochodzi takie uczucie cierpienia i strasznie silny lęk wolnopłynący. Dziś cały dzień bym przesiedział ze strachu w toalecie. Nawet telewizora nie mogę oglądać bo skupić się na nim nie mogę. Ciągle myślę o tym dziwnym uczuciu i napawa mnie to obawami przed chorobą. Wiem jednak, że są to tylko obawy i skoro ostatnio było całkiem znośnie to niedługo znów tak może być. Możliwe, że to też wpływ zmiany pogody jest taki "masakryczny"... Ostatnio było ciepło itd a teraz jest pochmurno i deszczowo, może dlatego, kto wie. Jestem jednak dobrej myśli. Kit, że ciągle wkręcają mi się jakieś bzdury w głowie ale staram się tłumaczyć sobie, że to absurdy i będzie lepiej. Najgorszy jest ten ciągły strach i lęk :/ Jednak trzeba z tym żyć...
-
Ja nie wiem jak to w moim przypadku wygląda. Ja w sumie chce iść do pracy, brnąć do przodu jak każdy normalny człowiek, ale w sumie to może odczuwam do tego lęk, lub takie "zniesmaczenie" na myśl o tym. Życia to się boję, ale dosłownie egzystencji - Bytu.
-
Jest dokładnie kozlatko tak jak mówisz, ale musisz wierzyć, że to "coś" co dzieje się w naszej psychice to tylko nerwica, i że kiedyś minie;) Musisz to sobie wmawiać na siłę! Nawet gdy już tej siły nie masz! Powinno Ci być łatwiej, bo nawet lekarze Ci powtarzają, że to nerwica. Mówie Ci, że lepiej jest wierzyć, że ma się tylko nerwicę, niż bać się tego, że możemy mieć schizę. To jest o wiele lepsze wyjście i poprawia samopoczucie. Znika na jakiś czas ten chory lęk i jest dobrze! Również tak samo trzeba z derealką. Trzeba sobie wmówić, że mimo wszystko ona nic nie jest w stanie nam zrobić. Przez ostatnie kilka dni żyłem właśnie z takim nastawieniem, i powiem wam, że nawet było znośnie :) A taki stan w moim obecnym jest dla mnie na wagę złota! I ja również życzę Tobie kozlatko, oraz wszystkim innym cierpiącym na te cholerstwo, abyście mogli zaznać tego stanu tylko nie na kilka dni, ale do końca życia! :)
-
Ja się Ciebie nie czepiam, tylko staram Ci się w jak najłagodniejszy z możliwych sposobów wytłumaczyć, że zaczynasz przesadzać. Latasz po kilku lekarzach i i tak wiesz lepiej swoje. W takim razie po co do nich chodzisz? Po co bierzesz Xanax? By the way - nie stawiam Ci żadnej diagnozy. Robią to za mnie lekarze - jak widać - niepotrzebnie, bo wiesz lepiej swoje. Natomiast mnie to nie bawi, tylko zaczyna wzbudzać we mnie współczucie co do Ciebie. Tak czy siak okej, nie będę już Tobie nic tłumaczyć. Masz tak jak chcesz mieć i tak miał będziesz. Ty wiesz lepiej, wiesz swoje, przeżywasz swoje i masz swoje! Nie moja sprawa, nie kłóćmy się!
-
Ja teraz zauważyłem ironię w tym swoim lęku przed wymiotowaniem ( głównie przed kompromitacją jaka się z tym wiąże). Ja biorę chlorprotixen, który działa dodatkowo przeciwwymiotnie, ale mimo to byłem tego nieświadom wtedy, i na tamtej stołówce szkolnej zawsze czułem, że za moment puszczę pawia. Jak lęk może stworzyć "realne" pozory.. Ostatnio kupiłem sobie hamburgera na mieście. Oczywiśćie zanim postanowiłem go kupić, to minęło pół godziny, bo miałem dylemat czy go zjem, czy nie. Gdy już dostałem tego hamburgera do ręki, to przeszył mnie tak silny strach, że aż uciekłem do domu. Oczywiście hamburger zmarnowany.. a "atak paniki" gwarantowany! Mnie już pomału nudzi ta cała nerwica, te wszystkie fobie, derealizacje, lekarstwa i cały ten temat. To nie powinno trwać tak długo bo to momentami podchodzi pod kalectwo i bardziej wygląda jak klątwa, namiastka obłędu za grzechy, niż jakaś choroba czy tam zaburzenie.
-
Sam sobie odpowiedziałeś - Powiedziało Ci że masz nerwicę aż 3 różnych lekarzy psychiatrów, którzy widzieli więcej psychoz na oczy, niż możesz sobie to wyobrazić. Dalej zbyt mało? Może sam Jezus Chrystus powinien zejść z nieba Ci to powiedzieć? Gdyby lekarze nie trafiali z diagnozami w nasze zaburzenia czy choroby, to byłoby pewnie o tym bardzo głośno. Gdybyś Ty wiedział jakie ja mam "jazdy w bani"... Ciekawe co w mojej sytuacji byś zrobił. Ja się wkręciłem nawet w lęk przed patrzeniem a czasem mam tak silne uczucie, którego nie umiem nazwać, które goni mnie aby skakać ze strachu przez okno.. I takie coś utrzymuje się długo. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale zawsze jest ten sam dyskomfort i objawy nie wegetatywne, ale czysto psychiczne... Tym bardziej ja biorę chloprotixen o lekkim działaniu przeciwwytwórczym, i chyba mi to pomaga, jakby zwalczało mi coś ala "psychozę" ( choć nie zawsze). Jednak jak już mówiłem wmawiam sobie dobro i dobro chce mieć. Cokolwiek bym nie miał jak chce się wyleczyć i wiem, że może mnie to kosztować jeszcze dużo cierpienia, ale to jest warte zdrowia... Poza tym Ty nie czepiaj się jedynie deralki i lęku przed schizofrenią. Pewnie masz jeszcze jakieś inne objawy nerwicowe ( no chyba, że nie masz). Ja mam kilka fobii i uściski w głowie, i wiem, że w schizofrenii raczej tego nie ma. Troche naprawdę zaczałeś mnie irytować kozlatko bo tyle wiesz na temat schizofrenii i nerwicy, a zachowujesz się jak dziecko bojące się luda spod łóżka. Czepiasz się byle szczegółu. Normalnie mam wrażenie, że gdyby gdzieś w tych artykułach, które przeczytałeś, było napisane, że schizofrenicy mają biały kolor skóry, to przyczepiłbyś się do swojej karnacji uznając ją za objaw. Chciałbyś znać odpowiedź na każde "ale". Zrozum, że na każde pytanie nie da się odpowiedzieć, a nerwica ze schizofrenią to są przeciwne do siebie choroby i każdy lekarz będzie w stanie je rozróżnić. Jeśli jednak Ty dalej nie wierzysz ( a tak pewnie rzecz jasna jest ), to zrób sobie listę swoich "ale" i przeleć wszystkich psychiatrów w swoim mieście, łącznie ze szpitalami i popytaj o ich opinię. Jeśli Ci odpowiedzą tak jak odpowiadali Ci do tej pory,a Ty dalej będziesz uważał swoje, to dziękuje za rozmowę i życzę powodzenia w dalszej walce z wiatrakami.
-
Według twojego przytoczonego fragmentu, to wielu z nerwicą posiadajacych taka depersonalizacje maja schizofrenie. Jak ci można wytłumaczyć, że to jest objaw i nerwicowy i schizofreniczny... Wygląda na to, że napisałem się na darmo. No to w takim razie kozlatko dalej! Szukaj artykułów i objawów schizy u siebie. Kto wie ? Może znajdziesz ich więcej! Szukaj, szukaj! no comment.
-
Dlatego jednym z najlepszych sposobów jest szukanie sobie zajęć umysłowych i psychicznych... Towarzystwa czy czegokolwiek, co będzie w stanie odwracać myśli od tego... No i rzecz jasna jak najmniej o tym mówić. Czasem można się wygadać , ale nie w kółko bo to właśnie nakręca. Jest chwila zrozumienia i przyjemności, a potem "wieczność" błądzenia w horrendalnych myślach.
-
Co z tego, że któryś z kolei lekarz Ci powiedział, że masz nerwicę, skoro i tak niedługo będziesz szukał u siebie objawów schizofrenii... Ty musisz uwierzyć że to nerwica. Ja napisałem, że pisanie postów na forum itd nakręca, bo wiem ze swojego doświadczenia! Na początku swojej "nerwicy" całymi dniami gadałem z matką o tym i tak w kółko bez końca. To tak jak pisanie o schizie.. Uspokaja na moment, a później przez tydzień lub miesiąc ciągle myśli o chorobie u szukamy u siebie jej objawów... To nas właśnie wykańcza. W czasie rozmowy byłem spokojny i było wszystko fajnie, super, ale gdy rozmowa się kończyła mnie to kopało coraz mocniej i nie mogłem przestać o tym myśleć... Nie wiem czy powrót na to forum, czy spotkanie kolegi ze schizką mnie nakręcił... Właśnie siedziałem z kolegami i było super fajnie, dopóki nie dostałem takiego "uderzenia w jaźn"... Po prostu kolega powiedział coś, ja się nad tym zastanowiłem ( wyobraziłem to sobie ) i uznałem, że to jest dziwne... Obleciał mnie nagły strach. Od tamtej pory się boje i nawet jak chodziłem z psem po podwórku, no i oczywiście o wróciła analiza każdego spojrzenia... Wiem jednak, że to tylko nerwica i wytwór mojej przestraszonej wyobraźni. Było całkiem znośnie ostatnio i nie pozwolę sobie popsuć tego stanu.
-
Wiesz co kozlatko? Twój poprzedni post w formie "wyznania" jeszcze bardziej Cię nakręcił. Ty uważasz, że każdy z nas z D/D żyje i pcha się do przodu tylko dlatego, ze nam na to pozwala nerwica? Ja cały rok szkolny i maturę przeleciałem na nerwicy. Całymi dniami czuje 24/h derealke i wszystkie te odczucia, które opisałeś w mniejszym lub większym stopniu. Ale dlaczego ja z tym żyję i brnę do przodu? Bo chcę z tego wyjść i wmawiam sobie, że mi to przejdzie. Nie siedze całymi dniami na forum pisząc w kółko te same posty, które opowiadają o moich objawach, bo już z początku nauczyłem się, że mnie to nakręca. Jedynie staram się tu szukać pomocy, gdy sobie nie radzę, ale potem wracam na prostą i brnę dalej. Każdy z nas czuje się tak jak Ty, tylko Ty chyba nie starasz się z tym walczyć tak jak my. Nie wiem czy Ty pracujesz, uczysz się itd. Powinieneś znaleźć jakieś zajęcie a nie w koło o tym pisać i myśleć. Sam się boję , że mi coś jest, że się nie ciesze itd. ale walcze z tym i choćby miało mnie nic nie cieszyć do końca to będę się zmuszał do normalnego życia. Mnie dopadła nerwica jak zaczałem jarać zioło i gdy z buntownika stałem się otwarty na świat. Piszesz, że byłeś duszą towarzystwa itd, ale w domu było ciężko. Mówisz sam, że ojciec był alkoholik i dużo stresu. Masz więc może odpowiedź skąd to się wzięło. Myślisz, że lekarzom zależy na tym by Cię okłamywać i nie mówić Ci prawdy? Myślisz, że oni Cię okłamują z tą nerwicą? Powiedz po co...? Trochę zaufania. Jakbyś miał schizofrenię to mieliby podejrzenia, albo postawiliby Ci taką diagnozę. Póki co to diagnoze sobie sam stawiasz, i sam za nią płacisz cierpieniem. Jeśli jednak naprawdę nie da się Tobie wytłumaczyć w żadnym ludzkim języku, że nie masz schizofrenii, to idź do szpitala i poproś aby Ci podawali neuroleptyki.. Może wtedy się wyleczysz z tego urojenia o tej chorobie... Każdy z nas się boi, ale musisz nauczyć się wmawiać sobie dobro nawet w najtrudniejszych momentach. I nie pisz mi tu kolejnego posta o swoich objawach, bo się znów nakręcisz! No chyba, że właśnie tego chcesz.
-
Cholera koźlątko masz dd, tylko jak będziesz siedział całymi dniami i myślał o schizofrenii, czy też derealizacji, to gwarantuje Ci jedno - Nigdy Ci to nie przejdzie. Weź naucz się to olewać i z tym żyć, a zniknie nim się obejrzysz, bo póki co to się karmi twoją dezorientacją i strachem, czyli siedzisz w mechaniźmie błędnego koła, które powinieneś już znać na wylot. To już przechodzi ludzkie pojęcie... Nawet na forum o schizofrenii Cię już widziałem. Takie zachowania to już lekka przesada. Jest to strach ale podchodzi też pod chęć bycia chorym... Ja od jakiegoś czasu przestałem wchodzić na forum. Przyjechał mój kolega i zacząłem wychodzić z domu i nawet wiary nie dałem w to jaki byłem wyluzowany i trzeźwy umysłowo w towarzystwie. Wątpie abym był w takim stanie chory, a jestem pewien, że ten ciągły strach i dd to w większości moja wina, bo niepotrzebnie się wkręcałem o tym ciągle gadająć, pisząc i czytając. Może też pora w końcu troche się ograniczyć? Poza tym tyle wiesz o tych schizofreniach i derealizacjach. Zdążyłeś już przelecieć masę artykułów. Nie trafiłeś jeszcze na takie stwierdzenie, w którym mówi się, że aby pokonać DD należy zacząć ją olewać/akceptować? Nie chodzi tu o to, że dzień, dwa czy tydzień, ale jakiś dłuższy czas. Od tego nie zwariujesz , bo to reakcja obronna. Jak miałbyś zwariować to już dawno by to się stało, a jesteś przy zdrowych zmysłach tyle czasu. Ile powiedz facet Tobie można to tłumaczyć. Ze wszystkich osób, które boją się schizofrenii, to Ty zachowujesz się najgorzej jak dziecko. Ja sam przyznam, że się boje i nakręcam, ale staram się z tym żyć i jakoś mi się udaje, a komfortu nie dodaje ciągłe nawijanie o tym i rozpłakiwanie się nad sobą. Już raz to mówiłem i napiszę to jeszcze raz. TROCHĘ SZACUNKU DO SAMEGO SIEBIE!!
-
Trochę czasu omijam to forum, i powiem wam, że nawet wychodzą powoli na prostą. Wy jak widzę jeszcze nieco stoicie w miejscu... Ciągle opisujecie to samo, czyli jak przeżywacie DD, świadomie się nakręcając... Mówie wam, że jak się ogranicza gadanie i myślenie o tym, to człowiek czuje się o wiele lepiej.
-
W sumie ten lęk jest chyba najgorszy z możliwych, bo 24/h człowiek się utożsamia z tą chorobą, odbierając cały otaczający nas świat za objaw choroby. Myśli ciągle o niej, i zaczyna powątpiewać w swoje zdrowie. Trzeba jednak zrozumieć, że schizofrenia to inna od nerwicy choroba i nie czytać, nie gadać, nie pisać o niej... Starać się to skrajnie ograniczać!
-
Dokładnie, ja też tak mam.
-
U mnei tak samo... CZasami telewizor/internet = spokój. Odejście od tych przedmiotów = nawrót wszystkiego . A czasem jak mam coś ala napad paniki, to się skupić na telewizorze nie mogę.
-
Jeżeli twoje "szklane widzenie" podchodzi pod coś takiego jak widzenie przez szybę, to poczytaj sobie o derealizacji. 1 z objawów nerwicowych.
-
A ja wam powiem, że przy validolu jest napisana taka fajna informacja. "Stosowany pomocniczo w nerwicach czynnościowych". I powiem wam, że mi pomagał, ale teraz też coraz rzadziej zauważam jego fajne działanie. Obecnie to jestem w takim stanie, że afobam, lerivon i chlorprotixen nie są w stanie mnie uspokoić.
-
Już dawno zaczęło mnie to irytować, że jestem sam w stanie zaprowadzić się na granicę obłędu... Teraz mnie to denerwuje, bo nawet jak patrzę na telewizor i odwracam wzrok aby spojrzeć na swoje np. nogi, to boje się tego spojrzenia. Jest inne, obce i jakieś dziwne. Analizuje je aż zaczynam się bać.. Tak samo głosy, dźwięki i inne niezbędne w życiu elementy. Nie mam pojęcia kiedy to się skończy. Musi tu gdzieś być jakaś szczelina, jakieś coś, co pozwoli to zrozumieć i przestaniemy tego się bać.
-
Ja też wczoraj oczywiście wkręciłem się w schizę.. Szczególnie jak zacząłem się "lękowo" czuć w domu, to postanowiłem wyjść. Chyba z pół godziny stałem w 1 miejscu i kręciłem się w kółko myśląc czy kupić sobie hamburgera, czy nie. Gdy postanowiłem go kupić to się zaczęło... Jak już mi go pani wręczałą, to czułem tak silny lęk, że mi apetyt odebrało Hamburger się zmarnował, a ja po drodze do domu czułem tak silny lęk, że myślałem iż oszalałem. Te dziwne uczucie patrzenia.. Strach przed światem zewnętrznym... Boże, kiedy to się skończy?! I tu racja Victorek.. Ja też zauważyłem, że jak staram się racjonalnie odpierać te myśli ,to coraz więcej mój przestraszony umysł specjalnie je tworzy.. I wtedy zaczyna to trwać coraz dłużej, mocniej, i tak rodzi się panika. Dziś na miasto a na samą myśl robi mi się źle...