Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jastara

Użytkownik
  • Postów

    767
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Jastara

  1. 12 minut temu, AlicjaKa napisał(a):

    Tak, też to mam, bóle kości ogonowej, kręgosłupa, pieczenia, mrowienia, drętwienia itp. straszne to wszystko... a lekarze to już wszyscy tradycyjnie mówią, że to tylko  jest w naszej głowie . My to wiemy, że to wszystko objawy od benzo. Ale wiele osób nie ma pojęcia , że to po odstawce benzo , chodzi wiele lat po lekarzach i nie wie co się dzieje. Pamiętam takiego chłopaka, który pisał, że już nie bierze benzo pół roku  i że nie było tak źle z odstawianiem , a na innym forum później bodajże dotyczącym nerwic wypytywał się ludzi czy mają takie  symptomy jak on bo ma duszności, bóle brzucha i inne dolegliwości i podejrzewa nerwicę lub inne choroby. Że chodzi po lekarzach i nie mogą nic zdiagnozować a on już nie wie co się z nim dzieje i nie może się wyleczyć. Więc podejrzewam, że mnóstwo ludzi ma różne objawy odstawienne i nie kojarzy ich z odstawieniem benzo. 

    Barbara to tylko raz miałaś takie duszności? bo ja mam takie jak opisujesz dzień w dzień rano od roku. Tak samo parkinsona, czyli trzęsące ręce, nogi, głowa, szyja nie mówię już o wnętrznościach bo to mam non stop.

    A bóle brzucha miałyście? Takie ostre jakby ktoś Was dźgał nożem, a jak śpicie , dobrze już?

    Czy miałyście tak samo, że rano jest okropnie a wieczorem lepiej ciut?

    Swora, a lekarz Ci powiedział na jak długo idziesz do tego szpitala? 

    Ja też miałam iść ale jak poczytałam jak odstawiają benzo to się wystraszyłam. Bodajże Przemek44 swego czasu był na tym forum i opisywał , że  był chyba ze 3 razy i nie dał rady.

     Ale on brał benzo kilkanaście lat i to w dużych dawkach to może gorzej się odstawia.

    Co za mordęga...

    Rano zawsze jest tragedia, wieczorem troszkę lepiej.Ja mam coś takiego, że w nocy budzi mnie takie uczucie jakbym miała zemdlec, strasznie nieprzyjemne.Od razu mierze ciśnienie i jest z reguły dobre.Wtedy zwijam się w kłębek, przykrywam dodatkowym kocem i za jakiś czas zaczynam mną telepac, potem się poce i zasypiam.Takie ataki mam czasem i bardzo się ich boję.Pozdrawiam Was dziewczyny, dobrze że jesteście, dziękuję🌹

  2. 3 minuty temu, Swora napisał(a):

    Ma Pani nadzieję i proszę tak nie pisać, zawsze jest nadzieja, ona umiera ostatnia jak to się kolokwialnie mówi. Ale wierzę, że Pani to przejdzie. Tak jak wierzę, że mi i innym ludziom, którzy się z tym zmagają. Pani również walczy codziennie z tym i się jednak nie poddaje. Te objawy są straszne, uniemożliwiają normalne funkcjonowanie w życiu codziennym ale na to się nie umiera. Dają w kość. Mnie np złapało dzisiaj w nocy tak, ze myślałam, że umrę. Ale się nie poddałam. To zawsze wszystko mija. Dobrze, że jest takie forum I że możemy się na nim wymieniać doświadczeniami oraz wspierać. Rozumiemy się doskonale, bo przechodzimy to samo. Damy radę i pokonamy to świństwo 😉😊😚

    Dzięki za słowa otuchy.Dotychczas nikt / oprócz Ryfki/ nie wierzył że te objawy są takie przerażające i dokuczliwe.Dużo ludzi, łącznie z lekarzami mówiło mi, że to niemożliwe, to nerwica i wszystko jest w mojej głowie.A ja od początku czułam, że mam uszkodzony oun , nie wiem czy bezpowrotnie, czy może sie to zregeneruje.Na dzień dzisiejszy jest zle niestety.

  3. 22 minuty temu, Swora napisał(a):

    Również mam ból kości ogonowej, sztywność kręgosłupa. Cieszę się, że mogę podzielić się swoją historią. Bo ciężko bardzo to tłumić w sobie.

    Teraz przynajmniej wiesz że to wszystko są skutki zażywania i odstawienia benzo.Jest nas więcej z takimi dolegliwościami.Podobno mija to po czasie, może Ty będziesz miała to szczęście że szybko się wyleczysz.Życzę Ci tego, ja już dla siebie nie mam nadziei😭

  4. 12 minut temu, Barbara 33 napisał(a):

    Pani Alicjo tak mialam takie objawy duszności i pamietam jak raz mnie to zlapslo a moja mama niewiedziala jak ma mi pomóc więc dała mi Bisocard 5mg który sama brala na serce i dopiero wtedy zaczela sie jazda bo od tego Bisocardu zrobilo mi sie jeszczebardziej duszno i myślslam że to już koniec ze mną ! No ale w koncu jakoś sie uspokoilam i mi to przeszło.Mialam tez objawy Parkinsona itskie wewnetrze drgawkiże czułam jak mi się watroba trzesie

    Dziewczyny a macie takie straszne bóle kości ogonowej?Ja dziś mam tak, że nie mogę chodzić, czuję jakby coś mnie tam trzy mało i od tego idzie sztywność aż do głowy i potężne zawroty głowy.Jak idę, to całe ciało sie napina i jakby mnie coś popychalo do przodu i na boki.Mam tak co parę dni😭

  5. 24 minuty temu, AlicjaKa napisał(a):

    Jastara, siedzę , czytam i po prostu ryczę , że życie Twoje, moje i innych może tak wyglądać. Przecież to wszystko nie ma sensu. Chociaż tyle, że możesz cokolwiek zrobić w domu bo ja nawet tego nie mogę przez tą trzęsiawkę rąk, nóg, głowy , bólów brzucha i duszności a tak tęsknię, żeby chociaż obrać ziemniaki i pomóc w czymkolwiek. Ale po 5 latach od odstawienia to naprawdę można się załamać. W końcu ile można znieść.  Wcale się nie dziwię, że tak myślisz o powrocie do benzo, żeby to wszystko zmienić i naprawić i żeby było tak jak dawniej. Tak chciałabym Ci pomóc...  Cały czas nie mogę w to uwierzyć, że te leki mogą tak zniszczyć zdrowie i życie. Ja też mam ogródek i też czasami wychodzę . Idzie wiosna i tyle chciałabym zrobić a nie mogę. Jak na to wszystko patrzę to zaraz łzy mi lecą. Ponad rok temu byłam zdrowa a teraz prawie nie pamiętam jak to jest czuć się normalnie. Czy taki już nasz koniec ? Ja właściwie to już od życia dużo nie oczekuję byleby te wszystkie bóle, duszności i trzęsiawki przeszły bo już na prawdę nie mam siły. Na benzobuddies czytałam , że wiele osób ma zawroty głowy i czuje się jakby była na łodzi ale 5 lat to już chyba powinno przejść albo chociaż zmniejszyć się. Ja przypominam sobie, że  w ciągu tych 4 lat jak nie brałam już benzo miałam taki okres, że leżąc w łóżku przekręcając się z boku na bok miałam takie wirowanie w głowie. To tak jakby błędnik był uszkodzony. Wtedy znalazłam ćwiczenia na you tube Brandta Daroffa i inne i ćwiczyłam. Wtedy pomogło po jakimś miesiącu. Może i Tobie pomoże. Czy u Ciebie wieczorami jest lepiej z tymi zawrotami ?

    Zawroty zaczęły się już w trakcie odstawiania, zostały do dziś.Alicjo powiedz mi, co mówisz swoim znajomym gdy pytają na co chorujesz? Ja z początku mówiłam prawdę, ale wszyscy od razu twierdzili że to niemożliwe, że to musi być coś innego.Takich pytań nie da się uniknąć, szczególnie na wsi, znam moich sąsiadów od dziecka , wymiguje sie od spotkań,wspolnych spacerów.Teraz wpadłam na pomysł i mówię że zdiagnozowano u mnie boreliozę, muszę kłamać, co chwilę ktoś przychodzi, szczególnie latem, chcą mnie wyciągnąć z domu, każdy mówi że to chyba depresja, trzeba wychodzić.Też mam już tego dość, nawet chorować nie dadzą😂

  6. 44 minuty temu, AlicjaKa napisał(a):

    Jastara, pisząc to czuję jak wzbierają u mnie duszności i skurcze brzucha. Czuję pieczenie w głowie jakby ktoś polewał mi mózg wrzątkiem. Objawy parkinsona uniemożliwiają mi zrobienie czegokolwiek. Wszystko w środku mi się kurczy. Mam zaniki pamięci i czuję się jakbym żyła za szybą. Czy Ty po 5 latach możesz iść po zakupy, zrobić np. obiad jakiś posiłek? Jak wygląda Twój dzień. Czy te zawroty głowy umożliwiają Ci  funkcjonowanie na co dzień ?

    Barbara,  czy miałaś też objawy parkinsona, duszności, skurcze wszystkich narządów w środku prawie do utraty tchu po odstawieniu benzo?

    Alicjo, sama nie wychodzę nigdzie, jedynie do ogrodu.Czasem , bardzo rzadko jadę z mężem na zakupy, tylko do tych sklepów gdzie są wózki i chodzę po sklepie trzymając się wózka.Robię też z reguły obiad,to właściwe cała moja praca.Mąż już jest na emeryturze i on robi wszystko w domu i ogrodzie.Takie moje życie, widzę sąsiadów starszych ode mnie, chodzą na spacery, jeżdżą na wczasy i do sanatorium.Żal mi męża, wiem że też by chętnie pojechał, ja chciałabym ale nie dam rady po prostu.Dla mnie życie się już skończyło, boleje nad tym, ale taka prawda niestety.

  7. 15 minut temu, AlicjaKa napisał(a):

    Swora , też mocno trzymam kciuki za Ciebie i też bardzo Ci współczuję. Mam nadzieję, że u Ciebie nie będzie to trwało tak długo. Czytałam Twoje wpisy i cały czas nie mogę uwierzyć jak lekarz,  a tym bardziej neurolog może przepisać tak uzależniający lek nie robiąc najpierw podstawowych badań  jak MRI czy tomograf kręgosłupa  To jest przerażające. Na detoks w szpitalu  nigdy bym się nie zdecydowała.  Czytałam  różne historie i nie mam zamiaru być królikiem doświadczalnym. Są ludzie, którzy mogą brać antydepresanty lub inne leki na spanie typu mirtor, trittico i im to pomaga. Ja niestety do takich nie należę. Moim zdaniem nie ma innej metody jak bardzo powolne zmniejszanie dawki benzo w zależności od objawów. Najważniejsze , żeby nie wyniszczyć swojego organizmu. U mnie niestety wszystko się działo za szybko, na siłę i teraz jestem w takim stanie, że nie wiem czy jest to w najmniejszym stopniu odwracalne. Mój mąż ma cały czas nadzieję, ja już nie mam... Żyć przez cały czas w takim bólu, izolacji ,bez snu i regeneracji organizmu się nie da. Chciałabym zasnąć i się już nie obudzić... Tak nie da się żyć. Nie czuję się już sobą. Cały czas wydaje mi się, że to wszystko to nieprawda co się dzieje ze mną i wokół mnie.  Czasami myślę, że zwariowałam i że oglądam jakiś horror ze mną w roli głównej ale każdy poranek przynosi ten sam początek od prawie roku. Nie wiem czy można w ogóle kiedykolwiek otrząsnąć się po takiej traumie. Nikt kto tego nie przeżył nie jest w stanie zrozumieć.

    Masz rację, detoks w szpitalu to nie jest dobry pomysł.Ja dziś znowu od rana rycze, mam to samo co Ty, każdy poranek taki sam horror.😢

  8. 39 minut temu, Barbara 33 napisał(a):

    Jastara rób jak uważasz.Ja w polowie odwyku bylam zmuszona wziasć Relanium 2mg (bo moja bratanica popelnila samobójstwo miala zaledwie 22 l i osierocila dwuletnie dziecko) i musze Ci powiedzieć że te ,2mg Relanium zadzialaly na mnie idealnie wyciszylo mnie i przeżylam jako tako tem pogrzeb to imoże na Ciebie też tak zadzialaja benzodiazepiny.Ale ja już do noch nie wrocilam skończylo się tylko na tej jednej tabletce

    Ja pamiętam jak miałam te skoki ciśnienia i jechałam na sor to zawsze dawali mi dozylnie 10 relanium i po chwili wszystko przechodziło.Potem już nigdy nie brałam relanium, tylko alprox.Może rzeczywiście spróbować teraz? 2mg to chyba najniższa dawka?

  9. 3 minuty temu, AlicjaKa napisał(a):

    Barbara, ja myślę, że relanium raczej nie może  mieć aż tak  długiego czasu półtrwania. 8 miesięcy ? Zdaje się , że do około 3 tygodni po odstawieniu może jeszcze działać. Ja wiem, że relanium się dłużej kumuluje i ma najdłuższy okres półtrwania od innych benzo ale jest też najsłabszym benzo od  innych. U mnie  niestety to  beznadziejne odstawianie było najgorszym błędem i wprowadziło totalny chaos w układzie nerwowym. Poza tym kolejna odstawka, która jest zawsze gorsza od poprzednich. Teraz to  wiem. Dlatego mam najgorsze objawy jakie mogą być. I jestem tym załamana i wykończona totalnie bo nie wiem co mnie jeszcze czeka jeśli jest coraz gorzej a ja już nie daję rady. To skakanie z dawki na dawkę, z jednego benzo na drugie i z powrotem doprowadziło do tzw. rozpalania układu nerwowego. W mojej głowie jest totalny chaos i nie wiem czy kiedykolwiek się ustabilizuję  dlatego nie wiem co robić. W zasadzie powinnam wrócić na benzo , ustabilizować się , żeby uspokoić układ nerwowy i wtedy dopiero bardzo powoli schodzić. Tyle , że u mnie teraz to jest  raczej niewykonalne bo nie wiadomo czy benzo tak daleko zadziała. Dodatkowo przy tak rozwalonym gaba nie widzę szans stabilizacji. Trzecia odstawka, która byłaby jeszcze gorsza od poprzedniej. Organizm jest już zbyt wyniszczony i nie wiem czy by to coś dało. Może u młodszej osoby tak.  Raczej nie widzę szansy przy tak rozległych szkodach. A męczyć się latami z coraz gorszymi objawami po prostu nie dam rady. Nawet chory na raka na końcu dostaje środki przeciwbólowe i benzo na uśmierzenie  dolegliwości, żeby umrzeć i tak nie cierpieć. A ja mam tak cierpieć latami ? Nie dam rady. To nieludzkie. Dlatego ludzie kończą ze sobą bo nie mogą znieść dłużej tego cierpienia. Nie wiem ale czuję się jak w zawalonym tunelu skąd nie ma wyjścia.

    Ja też się tak czuję.Myślę o powrocie do benzo, chyba niewiele czasu mi już zostało, nie chcę cierpieć do końca życia.Jednak nie mam pewności czy przywrócenie coś da? Jestem w pułapce, ani żyć, ani umrzeć

  10. 2 godziny temu, Barbara 33 napisał(a):

    Jastara,a może lekarze specjalnie nas faszeruja tymi benzosami żeby interes się krecił  iżeby mieć pacjentów na stale.

    Ja w pewnym okresie swojego życia zaczęłam mieć potworne skoki ciśnienia, wciąż wizyty na sor, kardiolodzy rozkładali ręce bo zadne tabletki nie działały na mnie.W końcu jeden kazał mi iść do psychiatry, bo stwierdził że jestem zdrowa fizycznie.Pani psychiatra dała mi xanax, zdiagnozowala nerwicę z napadami lęku panicznego.Lek pomagał, brałam tylko wtedy gdy miałam atak.Nie wiedząc nic na temat benzo uzaleznilam się bardzo szybko.Szukałam już pomocy u innego lekarza, chciałam odstawić.Brałam 1,5 roku, odstawialam 1rok redukując powoli dawki.Po odstawieniu może miesiąc czułam się w miarę dobrze, byłam szczęśliwa że mi się udało.Pewnego ranka obudziły mnie drgawki, miałam duże spadki ciśnienia, zawroty głowy, bole głowy, problemy z mięśniami.Badania nic nie wykazały, raz neurolog stwierdził tęzyczke, ale leczenie nic nie dało.Moim koszmarem są od początku zawroty głowy , wszystkie inne objawy odchodzą i wracają, ale zawroty pozostały.Męczę się już 5 lat i przeklinam dzień kiedy poszłam po raz pierwszy do psychiatry😢

  11. 40 minut temu, AlicjaKa napisał(a):

    Tak, te wszystkie drgawki to neurologiczne uszkodzenia po benzo. Rano jest zawsze najgorzej bo dochodzi wysoki wzrost kortyzolu. U zdrowych ludzi kortyzol daje napęd na rozpoczęcie każdego dnia. U ludzi z osłabionym układem nerwowym powoduje właśnie rano niepokój, wysokie ciśnienie, drżenia itp. Może propranolol mała dawka by pomógł? Ja biorę ale chyba za małą dawkę i w moim przypadku  mało co pomaga ale nie wiem czy nie byłoby gorzej gdybym nic nie wzięła. Tak, czytałam też jak niektórzy ludzie wracają do benzo. Zresztą się nie dziwię . Ja cały czas też o tym myślę czy by to pomogło. Ale  to wielka niewiadoma. Jeśli komuś się uda to jak wygrana w totka. Myślę, że to zależy od wielu czynników. Przede wszystkim czy dane benzo będzie jeszcze działało ( czy była już tolerancja na lek ), czy układ nerwowy jest zbyt uwrażliwiony czyli rozchwiany przez odstawienie, to zależy też jak odstawiała benzo, w jakim jest wieku i stanie zdrowotnym, ile czasu jest od odstawienia benzo. Czasem jest tak, że ludzie wracają i przez dwa tygodnie czują się dobrze a potem następuje tolerancja i muszą już zwiększać dawkę tylko po to żeby nie mieć objawów odstawiennych. Niektórzy zwiększają dawkę i się stabilizują ,a niektórzy muszą  zacząć  szybko redukować dawki i przechodzą gorsze piekło niż wcześniej.  Nie ma reguły.  Każde następne odstawianie jest gorsze. Myślę, że chodzi o coraz bardziej zniszczone receptory. Za każdym razem bardziej się  zmniejszają. Poza tym też nie wiadomo ile czasu zajmie nowa odstawka benzo. Ja,  jak pierwszy raz odstawiałam przez 3 miesiące ( było to zbyt szybkie odstawianie przepisane przez psychiatrę) to następne 3 miesiące nie brałam benzo. Bardzo źle się czułam ale jakoś funkcjonowałam. Pamiętam, że dostałam czyraka na nodze i też miałam duszności ale nie takie jak teraz.  Wrzód był tak głęboko, że dochodził prawie do kości.  Brałam wtedy antybiotyk, żeby nie stracić nogi. Koszmar. Po prostu organizm był tak osłabiony, że układ immunologiczny nie dawał rady. Wtedy właśnie wróciłam do benzo i nie było problemu. W tamtej chwili nie miałam kompletnie pojęcia jak to wszystko działa i co to za leki.

    Po prostu wróciłam do poprzedniej dawki i w ciągu jednej chwili wszystko wróciło do normy. Dlatego za drugim razem odstawiałam bardzo powoli, żeby nie było takich rzeczy. Lekarz w sumie nawet nie wiedziała, że odstawiam sama według własnego schematu.  Nie był on jakiś skomplikowany. Po prostu na oko zmniejszałam tabletkę w zależności jak się czułam. Przez ten czas gorzej się czułam ale funkcjonowałam prawie normalnie. Pamiętam różne objawy, zwiększony niepokój, czasem też trzęsły się ręce rano, miałam przewlekłe zapalenie pęcherza, bóle bioder, jakieś prądy w pośladkach, później ból kości ogonowej ale to były na prawdę bardzo delikatne objawy, zazwyczaj krótkotrwałe i nie przywiązywałam do tego większej uwagi. Teraz z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że były to właśnie objawy odstawiania benzo. Teraz powrót do benzo może nie być taki łatwy i czasami tak bym chciała choć na chwilę mieć trochę spokoju... Móc po prostu usiąść na kanapie, obejrzeć jakiś film i pójść spokojnie spać. Tylko tyle i aż tyle. Najgorsze we wszystkim jest to, że jestem w wieku gdzie mogą wystąpić jakieś problemy zdrowotne, typu operacja ( mam kamień w woreczku żółciowym- jestem teraz przekonana, że to od tabletek benzo) to co wtedy? Przecież wszędzie w szpitalach podają benzo przed operacją. Samo znieczulenie ogólne też wiąże się z sedacją i receptorami GabaA. Teraz nawet nie mogę zrobić kolonoskopii czy gastroskopii jak normalni ludzie bo podają benzo do znieczulenia. Zresztą teraz to i tak niewykonalne z powodu , że się tak strasznie trzęsę i nie daję rady wyjść z domu. Chyba niedługo potrzebny będzie wózek inwalidzki bo nie mogę dłużej stać niż 5 minut. To jest dramat jak w przeciągu roku zniszczyły mnie te narkotyki i lekarze przez swoją ignorancję.

    Więc co robić, jak żyć? Ide do przodu każdego dnia, ale nikt nie wie ile mnie to kosztuje.Mąż mówi, żebym wzięła i nie męczyła się tak.Jednak tak jak mówisz, gdy zacznę znowu brać to nie wiadomo jak to się skończy?Boję się, często płacze z bezsilności.Niepotrzebnie zaufałam kiedyś lekarzowi, teraz nie ufam już żadnemu.

  12. 26 minut temu, AlicjaKa napisał(a):

    Jastara, też się cały czas zastanawiam ile dam radę jeszcze wytrzymać. Dziś od rana  jak zwykle mam takie duszności, że nie mogę aż mówić. Mam uczucie jakby ktoś mnie topił i nie mogę zaczerpnąć powietrza. Do tego tępy, ostry i rozrywający ból brzucha. Wszystko mam skurczone w środku.  Trzęsę się non stop. Nie mogę już znieść tej męki i cierpienia. Wiem , że wszystko to neurologiczne objawy odstawienne tego leku. Cały czas szukam jakiegoś ratunku i nic nie znajduję. Miałyśmy po prostu pecha, że trafiłyśmy na lekarzy, którzy przepisali właśnie te leki. Też marzyłam o spokojnej emeryturze ale niestety nie będzie mi to dane. Mój mąż dopiero niedawno  zrozumiał , że to wina benzo i to w jakim jestem stanie wynika z uszkodzeń jakie dokonał ten lek. Właściwie nie powinnam nazywać tej trucizny lekiem. Być może jest lekiem w szpitalu do zabiegów lub  w hospicjach dla naprawdę ciężko chorych w stanach agonalnych ale nie w rękach lekarzy, którzy przepisują je  ludziom, którzy  mają tak jak np. Swora bóle kręgosłupa. Takich lekarzy powinno się eliminować z zawodu i sądzić za zniszczenie zdrowia i życia. Moja mama , która ma 88 lat i póki co lepsze zdrowie i psychiczne i fizyczne ode  mnie też nie rozumie , że mogę tak się czuć po odstawieniu leku, którego nie ma już w organizmie. Cały czas jej tłumaczyłam jak benzo niszczy mózg ale ostatnio już po prostu nic nie mówię... Cały czas chce mi się płakać gdy pomyślę jak wygląda teraz moje życie. Kompletna wegetacja w bólach i cierpieniu i jak z tym wszystkim żyć. Czy jest w ogóle jakiś sens? Nie jestem w stanie wyjść z domu, nie mogę z nikim się spotykać, nie mogę oglądać telewizji bo dostaję trzęsiawki od nadmiaru stymulacji, nie mogę słuchać muzyki. Każdy dźwięk wywołuje u mnie wstrząs i niepokój. To koszmar i jest coraz gorzej. Miałam nadzieję, że z czasem się polepszy ale coraz mniej w to wierzę. Mój syn , który ma 34 lata od początku mi wierzył i kiedy poczytał o tych lekach a właściwie jak powiedział narkotykach po prostu się rozpłakał. Nie mogę już znieść tej całej udręki. Wszyscy wkoło przez to cierpią. To jak rak , który wyniszcza mnie i całą moją rodzinę. Bardzo pragnę żeby  to  się skończyło  ale nadzieja jest coraz mniejsza. Myślę, że jeśli tak myślisz o powrocie do benzo powinnaś wypróbować najpierw środków ziołowych. Może właśnie melisa w tabletkach,  herbata rumiankowa ale 2 saszetki na kubek , passiflora, magnez by Ci pomógł. Mnie  po poprzednim odstawieniu bardzo pomogło.  Po prostu próbowałam co się da i jakoś poszło. Ale ja wtedy nie miałam kompletnej świadomości o benzo. Wiedziałam tylko, że ciężko jest odstawić i dlatego robiłam to bardzo powoli prawie rok  . Dopiero teraz jestem świadoma jakie zniszczenia wywołuje ten narkotyk. Dlatego jestem przerażona niewiedzą lekarzy a przede wszystkim psychiatrów.

    Próbowałam już wszystkiego, przez 2 lata chodziłam po lekarzach, krew co chwilę badana, wszystko zawsze w porządku.Potem pojechałam do zakonnika który leczy ziołami, niestety też mi nie pomógł.Mnie dziś znowu obudziły drgawki, tak jest co rano, wiem że mam uszkodzony układ nerwowy i nie ma na to lekarstwa.Żyję z dnia na dzień i nie ma we mnie żadnej radości.Czytałam niedawno na benzobuddies historię kobiety która też tak cierpiała po odstawieniu i zaczęła znowu brać, pomogło, wróciła do pracy i teraz zaczyna znowu odstawiac powoli.Tylko że ona jest młoda, ja już nie mam dużo czasu przed sobą, tak myślę.

  13. Ryfka pamiętam Cię, dziękuję że się odezwałaś, również AlicjaKa dodała mi otuchy.Tylko powiedzcie mi dziewczyny jak żyć w takim cierpieniu? Mam 65 lat i teraz na emeryturze mogłabym żyć sobie spokojnie, pielęgnować moje róże i jeździć na wycieczki z wnukami.Każdy mój dzień to walka o przetrwanie, jak długo jeszcze? Jak wytłumaczyć bliskim to, co się ze mną dzieje?

  14. Godzinę temu, AlicjaKa napisał(a):

    Witam, jestem uzależniona od benzodiazepin i właściwie  nie widzę już jakiejkolwiek szansy na wyzdrowienie. Mam 60 lat. W roku 1995 zdiagnozowano u mnie nerwicę wegetatywną w szpitalu na oddziale laryngologii gdzie trafiłam z szumami w uszach i straszliwymi zawrotami głowy. Nie mogłam jeść, spać ciągle miałam nudności, kołatania serca, mrowienia w głowie . Wykonano mi szereg badań, z których nic nie wynikało. Wezwano psychiatrę po tym jak całą noc płacząc chodziłam po korytarzu  nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Po wizycie psychiatry na oddziale otrzymałam magnez dożylnie i relanium ( w szpitalu nie miałam pojęcia jakie leki mi podają). I nagle wszystko się uspokoiło- byłam całkowicie zdrowa. Po tygodniu wyszłam do domu ale już bez leków. Dostałam skierowanie do przychodni psychiatrycznej gdzie dalej przepisano mi magnez dożylnie ale już bez relanium. Czułam się coraz gorzej i nie wiedziałam co się znów dzieje. Psychiatra przepisała tylko amizepin, po którym strasznie żle się czułam i w końcu przestałam brać . W tym czasie  nie wiedziałam nic  o benzodiazepinach i tak po pół  roku bez żadnych leków  poczułam lepiej. Wszystko było w porządku aż do mojej wizyty u endokrynologa ,u którego od jakiegoś czasu leczyłam się na niedoczynność tarczycy. Wspomniałam , że byłam w szpitalu i mam zdiagnozowaną nerwicę wegetatywną ale jest już lepiej. Endokrynolog pytając się jak śpię przepisał mi nowy lek tranxene ( benzodiazepina). Nie prosiłam o nic, powiedziałam ,że tak sobie śpię ale nie prosiłam o żaden lek. Powiedział, że poczuję się lepiej po nim. Myślałam, że jest to  dodatkowy lek na tarczycę. Ufałam lekarzom i to był błąd. Po miesiącu jak odstawiłam tranxene nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Znów chodziłam całymi nocami, nie mogłam spać, płacz non stop, nudności po prostu tragedia, nie wiedziałam co mi jest. Poszłam do internisty , która przepisała mi clonazepam 2mg. ( miałam brać 2 x 1 mg dziennie). Dalej nie wiedziałam co to za leki tym bardziej, że do tego leku nawet nie było ulotki w tamtych czasach. Wzięłam  tabletkę i znowu cud. Byłam zdrowa. Cóż , jeśli lek pomaga to trzeba brać. Tak wtedy myślałam, że jest to lek jak każdy inny. W końcu lekarz wie lepiej. I tak chodziłam po clonazepam najpierw do internisty a później do psychiatry. Po 12 latach brania clonazepam bez zwiększania dawki jakoś lek przestawał działać. Psychiatra przepisała mi estazolam 2 mg. I znów 12 lat brania w tej samej dawce. W międzyczasie była próba odstawienia estazolamu przez  3 miesiące ale nie dałam rady. Czułam się bardzo źle. Teraz wiem, że zbyt szybko odstawiłam. Po 3 miesiącach wróciłam do leku.  Lek dalej pomagał. Po 12 latach poczułam, że chyba nie potrzebuję już leków i sama zaczęłam odstawiać ale już po małej dawce. W sumie trwało to rok czasu. Były gorsze i lepsze dni ale jakoś nie najgorzej, miałam różne objawy ale ponieważ nie wiedziałam nic o benzo przypisywałam to różnym innym czynnikom a to pogodzie a to że zapalenie pęcherza itp. Dopiero po  całkowitym odstawieniu  estazolamu zaczęłam testować tabletki ziołowe, melatoninę, olejek CBD i inne żeby lepiej spać. Po jakimś czasie kupiłam melisę w tabletkach i to był strzał w 10. Wtedy nie wiedziałam, że melisa działa na te same receptory Gaba co benzo. Właściwie to takie ziołowe benzo. Poczułam się świetnie i tak brałam 4 lata. Do tego herbatki ziołowe typu rumianek- też działa na gaba jak benzo. Właściwie byłam zdrowa i czułam się dobrze. Czasami przed dentystą brałam doraźnie kawałeczek estazolamu. Niestety myślałam, że można raz na pół roku poratować się na uspokojenie i nie wyrzuciłam leków.  Błąd! Teraz to wiem. Właściwie byłam zdrowa. Czasami były jakieś delikatne symptomy ale jak to w życiu każdy ma jakieś gorsze dni. I przyszła pandemia covid. Zachorowałam i nie mogłam spać. Pomyślałam, że wezmę kawałeczek na noc. Właściwie nie wiem jak to się stało. Okazało się, że brałam to 2 tygodnie. Nie pamiętam tego kompletnie. Chyba przez gorączkę. Jak się zorientowałam to chciałam lek odstawić ale już się nie dało. Próbowałam 2 dni przerwy, potem 3 dni, 5 dni. Myślałam, że tak krótko brałam to dam radę. Niestety. Zaczęły się tak koszmarne objawy odstawienne, drgawki, poty, trzęsiawki, duszności, rwania w klatce piersiowej, akatyzja, koszmarne bóle brzucha, brak snu, że wpadłam w całkowitą panikę. Próbowałam wrócić do leku ale już nie działał. Teraz wiem, że przez takie skakanie tylko pogorszyłam sprawę. Jest to tzw. rozpalanie układu nerwowego. Udałam się do psychiatry, która przepisała relanium 2,5 mg x 2  na odstawienie i pregabalinę 75mg . W tym całym koszmarze i chaosie nie mogłam kompletnie myśleć. Znów zaufałam lekarzowi. Błąd. Od pregabaliny dostałam oczopląsu i nie mogłam wstać z łóżka. Relanium nie działało. Teraz wiem, że była za mała dawka. Znów powrót do estazolamu, lepiej ale, dalej ostre objawy się utrzymywały. Teraz wiem, że powinnam była zwiększyć dawkę. No cóż, gdybym wiedziała to co teraz wiem...  Znów powrót do relanium za namową lekarza z mniejszą dawką pregabaliny czyli lek Pragiola 25 mg zwiększając co kilka dni o następne 25 mg do 3 razy dziennie a równocześnie zmniejszając na siłę relanium . Dalej koszmarne ataki paniki, brak snu i wszystkie inne objawy. Zaczęłam czytać  to forum i benzobuddies. Okazuje się, że lekarze nie mają kompletnie pojęcia o odstawianiu benzodiazepin. Od samego początku byłam źle leczona. Nie dość, że pregabalina kompletnie nie pomogła to jeszcze dostałam w pakiecie inne objawy: problemy ze wzrokiem, zawroty głowy, uczucie totalnego ogłupienia i wiele innych. Czułam się jak debil! dosłownie. Lekarka powiedziała , że to przejdzie i tak czekałam półtora miesiąca. Nic nie przeszło, było coraz gorzej. Zaczęłam pomału odstawiać pragiolę. W międzyczasie testowałam inne leki: mirtor na noc w małej dawce- koszmar- rano chyba miałam psychozę, trittico na noc w małej dawce- to samo ,tylko doszedł jeszcze zespół niespokojnych nóg, pramolan- trochę lepiej ale później straszna akatyzja. Wszystko odstawione. Kiedyś próbowałam SSRI to myślałam że powybijam szyby w oknie. Innych leków już nie próbowałam. Przez półtorej miesiąca w bólach odstawiłam relanium ( teraz wiem , że za szybko). Po miesiącu pragiolę. Przez cały ten czas to jeden wielki ból, ataki paniki, akatyzja- chodziłam godzinami po domu, chciałam zedrzeć skórę z siebie,  myśli samobójcze codziennie, drgawki rąk, nóg szyi tak że nie mogłam utrzymać kubka ani nic zrobić, kompletny brak snu, straszliwe poty, drgawki wewnętrzne tak że wszystkie organy się trzęsły, koszmarne rwania w klatce piersiowej  że wyłam w poduszkę, duszenie- nie mogłam oddychać, ataki płaczu, ciśnienie ponad 150/100 i wyżej i wiele innych. Sama nie wiem jak to przeżyłam. Mam zespół stresu pourazowego. Lekarze nic nie pomogli. Nawet słynna doktor Basińska z Warszawy przez telefon wmawiała , że  po takim  czasie jak leku nie ma we krwi czyli po 3 miesiącach to nie mogą być objawy z odstawienia tylko że mam nerwicę i to wszystko jest już w mojej głowie. To przerażające jakimi ignorantami są lekarze a w szczególności psychiatrzy. Miałam kontakt chyba z 6 psychiatrami i żaden mnie nie rozumiał. Najlepiej by wypisywali tylko nowe leki. Mam teraz 8 i pół miesiąca przerwy od benzo i dalej to piekło. Schudłam 15 kilo, jestem coraz słabsza i wyniszczona fizycznie i psychicznie. Dalej mam akatyzję w środku ( rozrywanie każdego kawałka ciała) i muszę nieraz długo chodzić po domu żeby zużyć adrenalinę, która mnie rozrywa. Dalej mam drgawki całego ciała, bóle brzucha tak jakby ktoś dźgał mnie nożem i wykręcał wnętrzności ( myślę, że to uszkodzony nerw błędny współczulny), objawy Parkinsona, straszne pieczenie mózgu, śpię około 3-4 godziny czasem mniej. Teraz doszły zawroty głowy, problemy ze wzrokiem, DD, DR  i uczucie jakbym miała zemdleć. Praktycznie leżę w łóżku, nie mogę nic zrobić. Mąż się wszystkim zajmuje. Jestem tak słaba, że właściwie to myślę już tylko o śmierci.  Codziennie modlę się żeby to wszystko już się skończyło bo dalej tak nie dam rady a wiem z benzobuddies , że może ten koszmar trwać latami. Nie wiem jak ludzie to wytrzymują tak długo. Do lekarzy już nie chodzę. Raz , że nie mam siły a dwa że i tak mi nie pomogą. Powrót na benzo też nie ma sensu. Jest mało prawdopodobne że zadziała i że się ustabilizuję a może być jeszcze gorzej. Właściwie to nie mam wyjścia, chociaż jest jedno, jedyne żeby skończyć z tym cierpieniem... Przepraszam za mój długi wpis ale chciałam przestrzec ludzi przed tymi lekami. Pomagają jakiś czas a później niszczą wszystko. Najgorsze jest to,  że lekarze przepisują te tabletki a później nie maja pojęcia jak bezpiecznie je odstawić. Ja wiem , że większość statystycznie odstawia je bez problemu lub prawie bezboleśnie. Ja tez tak prawie odstawiłam za 2 razem i przez to nie miałam pojęcia, że będę przechodziła takie piekło.  Jestem też zalogowana na benzobuddies i wiem , że nie ma innej drogi jak dalej ta męczarnia. Tylko sił  i zdrowia brak coraz bardziej. Te wszystkie moje objawy utrzymują się od prawie roku włączając czas na relanium i pragioli codziennie. Najgorzej jest rano a po południu ciut lżej. Okazuje się, że to poranny kortyzol jest odpowiedzialny za wzrost wszystkich objawów i adrenalina ,która jest najwyższa właśnie rano. Aktualnie przyjmuję tylko  cytrynian magnezu ( okazuje się, że magnez tez działa na gaba A jak benzo), dalej melisę bo bym nie dała rady bez i  propranolol 10 mg x 2 dziennie na ciśnienie ale właściwie to nie za bardzo pomaga a nie chcę zwiększać  ponieważ myślę, że powoduje u mnie depresję. Na razie nie mogę odstawić ponieważ okazuje się , że na odstawieniu benzo propranolol trzeba tak jak benzo bardzo powoli odstawiać żeby nie dostać drgawek i zawału choć to małe dawki. Przez ten czas czytałam różne forum i wiem jedno, że benzo powinny być stosowane tylko w szpitalach do zabiegów. Wiem z relacji benzobuddies , że jest mnóstwo samobójstw przez benzo i nie dziwię się...  Na benzoinfo.com jest wiele wiadomości odnośnie benzo i ludzi którzy potwierdzają piekło odstawienia. Między innymi Cristine Narloch benzo, która popełniła samobójstwo. Na innym Lucinda meyer benzo you tube, która przeżyła i dalej walczy . Okazuje się, że nawet słynny psycholog Jordan Peterson wpadł w sidła benzo i można posłuchać na you tube o tym jak prawie zmarł przez te leki. To przerażające i smutne jak ludzie muszą się męczyć latami przez takie małe tabletki. Jakie szkody w mózgu wyrządzają...

     

    Jastara, czytałam Twoje posty od początku i wiem jak jest Ci ciężko. Tyle czasu... Ale myślę, że Twój powrót na benzo może nie być tak bezpieczny po tak długim czasie . Ashton pisze, że układ nerwowy może być już uwrażliwiony na benzo i albo nie zadziała albo tylko na krótko i potem w tolerancji trzeba zwiększać dawkę żeby poczuć się lepiej a to droga do nikąd.

     

    Będę kończyć. Nie wiem ile jeszcze dam radę to wszystko wytrzymać. Jeśli komuś pomogę tym moim wpisem żeby nie brał nigdy benzo to będę szczęśliwa..

    Alicja.

     

     

     

    Witam Cię.Rozumiem Twoje cierpienie bo przeżywam to samo już 5 lat.Nie brałam długo, miałam przepisane na ataki paniki i związane z tym skoki ciśnienia.Mam zawroty głowy, sztywne mięśnie, najgorsze to uczucie jakbym miała zemdlec.Nie ufam lekarzom, nie wiem jak mam dalej żyć w tym cierpieniu? Mam 65 lat.Pozdrawiam , dzięki za wpis🌹

  15. 8 godzin temu, Swora napisał(a):

     

    Autorka jest w 100% napisała prawdę, całą prawdę. Nie miałam potrzeby kłamać. Szukałam tu pomocy i wsparcia. A nie złośliwości bezpodstawnej. Nigdy nie leczyłam się psychiatrycznie i nie zażywałam tego typu leków. Chodziłam od lekarza do lekarza z bólem kręgosłupa, każdy uznał, że to nerwica, bo wyglądam na bardzo zdrową kobietę, która zapewne histeryzuje. Neurolog przepisał mi Alprox, mówiąc, że rozluźni mi miesnie i nie będę chodzić spięta. Ja mu zaufałam. Dopiero, gdy ból nie mijał po paru miesiącach wyprosiłam skierowanie na TK i MRI. Po fakcie, gdy okazało się, że mam wypuklinę w kregoslupie, ten sam neurolog stwierdził, że mam zazywac leki przeciwzapalne, chodzić na rehabilitację i zgłosić się do psychiatry, ponieważ jestem uzależniona od Alproxu. Umył ręce i na tym zakończyło się jego leczenie. Nie wiem skąd tyle złośliwości w tej wypowiedzi. Pani wie lepiej jak było ode mnie? Skoro Pani nie ma zielonego pojęcia o tym jaką drogę przeszłam z moimi chorobami i lekarzami to proszę to zatrzymać dla siebie😊 pozdrawiam 

    Ja Ci wierzę i współczuję, moja historia jest bardzo podobna do Twojej.Wcześniej już napisałam, nie wiem czy to czytałaś? Pozdrawiam i powodzenia🌹

  16. Witaj Swora.Ja też odstawiłam alprox, brałam 1, 5 roku i rok odstawialam.Mimo, że robiłam to bardzo powoli , to i tak mam wszystkie objawy odstawienne.Dokładnie to, co Ty opisujesz plus potworne zawroty głowy.Też chodziłam po lekarzach, badania różne były i nic.Ty pewno jesteś młodą osobą i myślę, że dasz radę to przetrwać .Ja w chwili odstawienia miałam 60 lat, teraz mam 65 i nadal cierpię.Kto tego nie przeżył to nie uwierzy.Ostatnio już zrezygnowałam i poszłam do psychiatry.Jestem zdecydowana wrócić do benzodiazepin, nie wiem ile życia mi jeszcze zostało ale nie chcę już żyć w takim cierpieniu.Lekarz przyznał mi rację, więc chyba zacznę zażywać znowu te leki.Niektórym udaje się w miarę szybko dojść do siebie po odstawieniu.Ja należę do tej mniejszości, która leczy się latami.Życzę Ci wytrwałości, wiem jak się czujesz, to wszystko skutki odstawienia.Wytrzymaj to wszystko , pozdrawiam i powodzenia🌹

  17. 4 godziny temu, Ilus napisał:

    Czytałam na tej stronie i jestem w szoku. Po prostu chyba mam mega depresję. Za 2tygodnie chcą mnie wypisać a ja czuję się psychicznie bardzo źle. Nic innego mi nie chcą podać i im mówię codziennie to samo że źle to patrzą na mnie jak na wariata. Nie wiem co robic. W nocy wybudza mnie straszny lęk i niepokój. Nie wiem jak żyje. Wszystko przez mgłę. Humor do niczego. Nie chciałabym wracać do tabletek ale strasznie się męczę każdego dnia.  😔

    Wszyscy, którym udało się odstawić mówią jedno, wytrzymać, czekać, czas jest najlepszym lekarstwem w tym przypadku.Nie wracać do tego.Ja też tak mówię, jak Ty zrobisz? Twoja decyzja.Pozdrawiam i powodzenia😊

  18. 1 godzinę temu, Ilus napisał:

    A powiedz mi czy długo objawy odstawienia się u Ciebie utrzymywały?

    Pierwszy rok był najgorszy.Potworne zawroty głowy, skoki ciśnienia to główne objawy.Prawie cały czas leżałam w łóżku.Szukałam choroby, badania , nic nie wyszło.Teraz już jest trochę lepiej, 2,5 roku po odstawieniu.W zasadzie funkcjonuje prawie normalnie, pozostały mi tylko zawroty głowy.Wiem , że to wina xanaxu, czekam na poprawę.Może to kwestia wieku, mam po 60tce.Może u Ciebie będzie to krócej trwało? Oby.Naprawdę przyjrzyj forum benzobuddies, tam dużo się dowiesz i łatwiej będzie Ci to zrozumieć.Pozdrawiam i powodzenia😊

  19. 4 godziny temu, ernest00 napisał:

    Zażywałem klonazepam kilka dobrych lat, 4 albo nawet 5. Dawka mała bo do 2mg, zazwyczaj 1mg i tylko na noc, jako lek wyciszający, nasenny i rozluźniający w ciężkim przebiegu choroby autoimmunologicznej. To prawda uzależniłem się, jestem w trakcie odstawiania, sybstytuję się diazepamem, ale najciekawsze jest to, że mimo tylu lat codziennego brania klona, dawka 5mg diazepamu zrobiła na mnie nie małe wrażenie. 

    Po klonie już dostawałem świra, brałem na noc, a za dnia miałem już objawy odstawienne, drażliwość, złość, agresja, wahania nastroju, wszstko co najgorsze, życzyłem każdemu źle. 

    Redukcja dawki nastąpiła bardzo szybko, bo od razu o połowę, czyli z 1mg zjechałem na 0,5mg dodatkowo biorąc diazepam w dawce początkowej 10mg, lecz bezsenność wywolana rozregulowanym gaba zmusiła mnie do zwiększenia dawki diazepamu do 15mg i włączenia hydroksyzyny 50mg, plus napary ziołowe na sen.

    Aktualnie już mija 2 tydzień na dawce 0,5 clona i nadal są problemy ze snem, poważne w dzień chce mi się spać, w nocy nie mogę, chodzę pijany na lekach które o dziwo (benzo) nadal działają ale już nie utrzymują efektu uśpienia, przez co po prostu zamiast się regenerować, jestem pod wpływem leków i się męczę sam ze sobą. Dlatego tu zajrzałem, zobaczyć co się zmieniło, jak sobie radzą inni.

    Ja czekam na wizytę u doktor, która na pewno mi pomoże zejść do dawki 0,25 clona poźniej 0,125 itd itd. Oczywiście włączymy jakiś antydepresant nasenny, chodzi mi po głowie mianseryna, ale to już będzie uzgadniane z lekarzem co robić dalej.

    Jestem bardzo ciekawy co się stanie jak już zejdę totalnie z dawki clona do zera i będę już tylko na diaze, który też będe redukował co 5mg, no ale tutaj to już nie powinno być problemu bo to znacznie słabsza beznodiazepina o przyjemniejszym działaniu. Clon wywoływał u mnie agresję, po diazepamie się po prostu wyciszam, uspokajam, zaznaczam dawka 5mg działa ksiązkowo za dnia jeśli brałem doraźnie.

    W nocy już nie jest tak wesoło i robię mix leków który wcale nie działa. Liczę się z tym, że bezsenność zostanie ze mną na długo z powodu też innej choroby. 

    Są jeszcze alternatywne metody leceznia, na przykład MM, którą być może wypróbuję, działa immunomodulująco i regenerująco na układ nerwowy. Mam chwile załamania, jest mi na zmiane zimno, ciepło, mam napady głodu, ale przede wszystkim brak zajęcia w nocy doprowadza do szaleństwa. W dzień funkcjonuję w miare normalnie nie biorąc żadnej dawki beznodiazepin. Tylko na początku wspomagałem się diazepamem  5mg jak pojawiały sie objawy odstawienne. Ot moja krótka historia, Pozdrawiam

    Dopóki bierzesz jakikolwiek lek psychoaktywny, nie ma mowy o regeneracji mózgu.Ja odstawialam xanax rok, powoli redukując dawki.Dziękuję bogu za mądrego lekarza, który nie wspomagal mnie żadnym diazepamem czy pregabalina.Nie wolno nawet brać żadnych ziół mających działanie takie jak benzodiazepiny.To tylko przedłużanie cierpienia.2 lata już jestem wolna, nie czuję się dobrze, ale na pewno lepiej niż wtedy gdy musiałam brać to dziadostwo.Teraz nic nie zażywam, nawet przeciwbólowej tabletki, Boję się kazdego leku.Tylko powolna redukcja i czas, czas jest tu głównym lekarzem.Jeszcze nie jestem całkiem zdrowa, ale jestem szczęśliwa i wolna , wolna od wszelkich leków.Życzę Ci powodzenia, to jest długi, powolny i bolesny proces.Pozdrawiam

  20. 14 godzin temu, Fobic napisał:

    Po pierwsze uzależnienie od benzodiazepin jest potencjalnie śmiertelne, po drugie proces odstawiania będzie długotrwały i bolesny, nawet ambulatoryjnie i po trzecie jakość waszego życia będzie pod każdym względem gorsze ze względu na rozwalony, naturalny układ GABA, który jeśli powróci do pierwotnej sprawności, będzie trwało to kilka lat.

     

    Taka heroina niszczy na stałe układ nagrody i upośledza organizm do naturalnego wytwarzania endorfin, które są uwalniane w przypadku bólu, aby go uśmierzyć albo stanów euforii. U uzależnionych tych endorfin nie ma, czego efektem są masowe samobójstwa, lub program substytucyjny, gdzie codziennie rano lecisz do apteki wypić syrop, żeby nie dostać tzw. skręta i tak do końca życia.

     

    Wiem, że w porównaniu do tego benzo wydają się niewinne i niepozorne, ale pomyślcie o tym, bo jest to porównywalny a nawet gorszy w konsekwencjach kaliber.

    Śledzę od jakiegoś czasu tą dyskusję, kiedyś byłam tu częstym gościem podczas odstawiania xanaxu.Fobic masz rację, to jest straszne uzależnienie.Ja po odstawieniu jestem już ponad 2 lata i nadal jestem w bardzo kiepskim stanie.Objawów odstawiennych miałam bardzo dużo,powoli odeszły, ale jeden pozostał-zawroty głowy bez przerwy.Przez pierwszy rok prawie nie chodziłam, tylko siedziałam albo leżałam.Teraz już mjest trochę lepiej, ale do normalności daleko. Ostrzegam Was przed tymi " lekami " , to szatan.

  21. W dniu 11.02.2022 o 11:39, SayYes napisał:

    Witam moi drodzy...

    Wpadłem zobaczyć co tutaj słychać i widze ze wątek się słabo rozwija.... Myślę że to dobrze bo chyba to znaczy że nowych ludzi nie przybywa z problemem a starzy jakoś sobie radzą bo nie szukają wsparcia. U mnie spoko. Jestem wolny od tego dziadostwa już ponad rok całkowicie. Z nerwicą sobie radzę... Wszystkie objawy nerwicowe i odstawienne nadal się pojawiają czasami ale są tak słabe ze bez problemu daje rade.... Tak więc u mnie dobrze. Nie rewelacyjnie ale dobrze. Mam nadzieję że u Was też. Pozdrowienia dla wszystkich.

    Witaj.Cieszę się, że doszedłes do siebie i czujesz się dobrze.Ja niestety jeszcze nie mogę tego powiedzieć o sobie.Wprawdzie większość objawów już odeszło, tzn.drętwienie jednostrone, uczucie omdlewania, drżenia i wibracje wewnętrzne, jednak mój główny objaw pozostał - zawroty głowy.Już nie chodze po lekarzach, jestem przebadana jak nigdy w życiu.Po prostu czekam aż przejdzie, żaden lekarz nie wierzy, że skutki zażywania tych tabletek mogą być takie straszne.Znalazłam forum benzobuddies, tam ludzie z całego swiata opisują swoje zmagania.Stąd wiem, że nie jestem jedyna, muszę uzbroić się w cierpliwość.Pozdrawiam Cię serdecznie, powodzenia.

×