Skocz do zawartości
Nerwica.com

Disappear

Użytkownik
  • Postów

    673
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Disappear

  1. Kółko wzajemnej adoracji? W temacie gwałtu? Wśród osób które tego doświadczyły? Czytasz czasem to co napiszesz? Nie. Ja to przeżyłam i przeżywam. I się nie mylę. Ty natomiast nie wiesz o czym piszesz. Napisałam Ci już, że to tak nie działa jak sobie wymyśliłeś, a Ty nadal się upierasz. Nie da się po tym otrzepać, coś sobie powiedzieć i żyć jak dawniej. Po prostu się nie da. Dlatego właśnie rozmawiam o tym wszystkim z terapeutką a nie "całkiem normalnymi, przeciętnymi obywatelami, którzy starają się żyć zgodnie z zasadami etycznymi i moralnymi...". Bo oni nie rozumieją, tak jak Ty. I czasem chcąc pomóc, szkodzą. Tak jak Ty.
  2. Może chcesz dobrze ale w tym momencie po prostu pi@#$isz. Moja sprawa zaczęła toczyć się na drodze prawnej w momencie gdy było to już przestępstwo ścigane z urzędu. Zwiększona ochrona psychologiczna ofiar Wiesz jak to wygląda w praktyce? Czy znowu coś Ci się wydaje? Wymiar sprawiedliwości nie ma litości dla gwalcicieli? Słyszałeś o tym jak sąd gwałt na poligonie wojskowym uznał za wypadek przy pracy? Słyszałeś o kobiecie skazanej za składanie fałszywych zeznań mimo tego że miała nagranie gdzie sprawca przyznawał się do czynu? Wiesz ile czasu w ogóle przechodzi się przez ten koszmar na drodze prawnej? Zanim to się stało tez byłam wielu rzeczy pewna. A teraz jestem pewna tego, że gdyby Cię to spotkało to tą dzisiejszą pewność mógłbyś sobie wsadzić w dupę.
  3. Odkrywcze. Bardzo. Zostałeś zgwałcony? Zgłosiłeś to? Przeżyłeś? Może. Gorzej jak może zrobić wiele i nie ma na to ochoty. W ok. 85% przypadków gwałtu sprawca jest znany osobie którą skrzywdził. To są te przypadki, w których (według Twojej opinii) jest znacznie gorzej, więc daruj sobie wykłady o priorytetowym traktowaniu takich spraw. Bo to tak nie wygląda. Po prostu.
  4. Właśnie dlatego uważam, że nie ma opcji żeby ktoś kto tego nie przeżył, jakkolwiek był w stanie to zrozumieć. Tak się składa, że mieszkam w wielkim mieście. Największym. I nie muszę być prawnikiem, żeby wiedzieć na ten temat więcej od Ciebie. Niestety wiem z doświadczenia. Własnego. To jest tak piramidalna bzdura, że nawet trudno mi komentować. Wiesz jak jest w rzeczywistości? Przeżywasz jeden koszmar gdy ktoś Cię krzywdzi, potem kolejny zgłaszając to, następny kiedy prokurator traktuje Cię jak gówno i odmawia w ogóle wszczęcia śledztwa nie przejmując się tym, że łamie ileś tam artykułów kpk, a potem następny składając zażalenie, czekając na decyzję sądu i mając w perspektywie jeszcze całą masę takich "ochronnych" działań państwa. To jest rzeczywistość. Tak wygląda. Nie tak jak się Tobie wydaje.
  5. Nie, nie trzeba. Trzeba zrobić coś zupełnie odwrotnego. Uprzedmiotowiona zostałam wtedy kiedy to się stało i od dwóch lat na terapii walczę żeby przestać o sobie w ten sposób myśleć. Wiesz jaki koszmar się przeżywa decydując się na zgłoszenie tego? Wiesz jaki promil gwalcicieli trafia za kratki? Nie, nie wiesz. Inaczej byś takich bredni nie wypisywal. To chyba jedyne zdanie z Twojej wypowiedzi z którym się zgodzę. Wzruszające...
  6. Nawet postrzegając gwałt prawidłowo, jako skrzywdzenie nie jesteś w stanie mieć świadomości co przeżywa osoba, którą to dotknęło. Ja jej nie miałam mimo, że wcześniej oceniałam to prawidłowo. Ale przeżyć to, to jest zupełnie coś innego. To jest coś co masakruje wszystko. Wywala do góry nogami cały system wartości, na czele z poczuciem własnej. Odbudować to jest bardzo trudno. Zwłaszcza jak ciągnie się za Tobą PTSD i flashbacki, które nie pozwalają uciec, nabrać dystansu i wciąż sprowadzają Cię na glebę.
  7. A mi, jak patrzę na swoją terapię, trudno uwierzyć że terapeuci mogą się zachowywać tak jak w Twoim przypadku. Nie będę Cię namawiać. Sama wiesz co dla Ciebie jest najlepsze. Wiem, że dobra terapia mogłaby Ci pomóc, ale rozumiem też Twoje obawy w związku z tym czego do tej pory w terapii doświadczałaś.
  8. Przykro mi, że tak byłaś traktowana. Dla mnie jest oczywiste, że w różny sposób reaguje się na coś trudnego czego się właśnie dotyka. Myślę, że terapeuci są, a przynajmniej powinni być na to przygotowani. Ty reagujesz agresją, mnie z automatu odcina i nie ma ze mną kontaktu. I dla t. moja reakcja też jest trudna, bo uniemożliwia nam pracę. Myślę sobie nawet, że wolałaby żebym się wkurzyła i wrzeszczała. Kilka razy próbowała coś takiego u mnie wywołać. Taka mała rada, jeżeli zdecydujesz się na terapię, to powiedz od razu o tym jak reagujesz. Żeby to nie było dla teraputy/ki zaskoczeniem. Powiedziałabym też od razu o tym, że z tego powodu byłaś wypraszana z gabinetu i że to dla Ciebie jest bardzo bolesne i trudne do zniesienia. No i nie szłabym na terapię analityczną, bo nawet w jakiś opracowaniach naukowych na temat PTSD jest wymieniana jako nieskuteczna.
  9. Dzięki za kciuki, przydadzą się ale podziwiać nie ma czego. Zrobiłam minimum tego co mogłam zrobić dla siebie w tej sytuacji i to minimum chyba jest też moim maksimum jeżeli chodzi o tą drogę. Dlaczego ktoś miałby Cię wyrzucić? Nie wiem... albo ja tak super trafiłam, albo nie wiem co bo czasami nie wierzę jak ludzie piszą co ich na terapii spotyka. Ja mam naprawdę mega komfort i jeżeli chodzi o sesje (w sensie nie kończenia ich nagle jeżeli jestem bardzo posypana) i jeżeli chodzi o kontakt pomiędzy sesjami w razie jakiegoś kryzysu. Życzę Ci żebyś trafiła podobnie i miała szansę to przepracować.
  10. Nie jest proste i łatwe. Ale ja mogę próbować coś z tym syfem w głowie zrobić albo się zabić, bo życie z tym co mam teraz nie jest dla mnie zbyt atrakcyjne. Więc dałam sobie szansę i próbuję. Nie jest łatwo i przyjemnie. Ani dla mnie, ani dla t. Jednak mimo wszystko, zauważam że coś się zmienia więc próbuję dalej. Moja sprawa toczy się na drodze prawnej.
  11. Mam terapię schematów, ale to się wywodzi z p-b, więc bardzo blisko. Tak, w pewnym momencie tej terapii pracowałyśmy metodą przedłużonej ekspozycji. Nie do końca się udało przepracować traumę, ale moja sytuacja jest tak jakby nadal otwarta, cały czas mam bodźce a przedłużona ekspozycja zakłada raczej inne warunki pracy. Znajdź sobie terapeutkę p-b specjalizującą się w pracy nad PTSD i powiedz, że interesuje Cię przepracowanie traumy metodą przedłużonej ekspozycji. Umawiacie się wtedy na 10-12 sesji bo tyle to z reguły trwa. Raczej nikt nie da Ci gwarancji, że to wystarczy, ale u większości osób w takich ramach czasowych jest to skuteczna terapia. Na pewno sesje są droższe od standardowych bo dłuższe.
  12. Dopiszę Ci jeszcze jak wyglądała u mnie taka sesja, jak już robiłam "wszystko". Przed sesją wypełniałam testy, potem przewijałyśmy to co trenowałam w ciągu tygodnia - czyli ustalone tydzień wcześniej ekspozycje in vivo. Co robiłam, jak mi poszło, jak się zmieniał poziom SUDS. Rozmawiałyśmy też o odsłuchiwaniu ekspozycji wyobrażeniowej. Jakie to było, jak się zmieniało. Potem miałam ekspozycję wyobrażeniową i po niej rozmowę na temat tego jak się czuje, co myślę, jakie to dla mnie jest. Na koniec ustalałyśmy ekspozycje in vivo do ćwiczenia w kolejnym tygodniu pomiędzy sesjami. To jest trudna terapia, bo wymaga sporo pracy pomiędzy sesjami i też stan psychiczny w trakcie może się pogorszyć. Ja mam ten komfort, że w razie czego mam możliwość kontaktu z t. pomiędzy sesjami i czuję się w tej relacji już dość bezpiecznie. Myślę, że to też jest bardzo ważne.
  13. Przedłużona ekspozycja składa się tak jakby z dwóch części, bo doświadczyłaś w swoim życiu traumy i ona coś teraz powoduje. Na moim przykładzie to głównie unikanie: sytuacji, miejsc, ludzi, zachowań... wszystkiego co mogłoby mi odpalić młyn w głowie i dysocjację. Do tego oczywiście dewastujące flashbacki. Jedna część to ekspozycje in vivo podczas których "trenujesz" te wszystkie sytuacje których unikasz. Ta terapia jest bardzo ustrukturyzowana. Masz tabelkę i zapisujesz w niej poziom stresu (SUDS - subiektywne jednostki skali stresu, ustalone wcześniej z terapeutą). Robisz to pomiędzy sesjami ustalając wcześniej plan z terapeutą i zaczynając od sytuacji które wywołują najmniejszy stres. Np. masz problem z poruszaniem się komunikacją miejską (bo tłok, ktoś dotyka itd.). Ćwicząc to nie wypadasz z autobusu na najbliższym przystanku tylko starasz się pozostać w takiej sytuacji do momentu aż wyjściowy dyskomfort czy stres spadnie przynajmniej o połowę. W tabelkę wpisujesz początkowy i końcowy poziom SUDS oraz moment kulminacyjny, bo czasami to wzrasta ponad poziom początkowy. Tych sytuacji może być wiele i bardzo różne. Rzuciłam taki przykład jak to działa. Taka praca nad lękiem, polegająca na stopniowym zanikaniu reakcji na powtarzający się bodziec. Druga część to ekspozycje wyobrażeniowe podczas których opowiadasz na sesji o traumatycznej sytuacji, z jak największą ilością szczegółów. W trakcie terapeuta też co jakiś czas pyta o poziom SUDS. Sesje są nagrywane i potem, pomiędzy sesjami, słuchasz tych ekspozycji i sama notujesz poziomy SUDS w trakcie. Są też dłuższe (przeważnie jest to 90 minut). Chodzi o to, żeby przetworzyć emocjonalnie tą traumatyczną sytuację w bezpiecznych warunkach. Zobaczyć traumę jako konkretne wydarzenie z przeszłości, które rozgrywała się w określonym miejscu i czasie. To pomaga odłożyć to w głowie do przeszłości i nie przezywać tego stale od nowa, tak jakby działo się znowu. Po ekspozycji (opowiedzeniu sytuacji traumatycznej) nie wychodzisz z gabinetu, tylko jeszcze rozmawiasz o tym co się podziało. Jak się czujesz, co myślisz itd. Jakaś część tej terapii jest też poświęcona na zmianę myślenia o sobie. Terapeuta raczej wypunktuje Ci wprost zniekształcenia i będziecie o tym rozmawiać. Przed każdą sesją w trakcie przedłużonej ekspozycji wypełniasz też testy, które pokazują terapeucie na ile i jaki problem nadal się utrzymuje. I jeszcze przed tymi ekspozycjami o których pisałam masz takie psychoedukacyjne wprowadzenie czyli terapeuta tłumaczy Ci wszystko bardzo dokładnie. Co będziecie robić i jak to działa. Taka terapia trwa z reguły 10-12 sesji. Mam nadzieję, że w miarę zrozumiale opisałam. W razie czego pytaj Na swoim przykładzie mogę Ci napisać, że u mnie dużym problemem okazała się dysocjacja. Nie jestem w stanie przetworzyć niektórych fragmentów bo od razu mnie odcina i na długo. Sesje podczas których miałam ekspozycje wyobrażeniowe potrafiły trwać ponad dwie godziny, bo przed ustalasz z terapeutą początek i koniec ekspozycji, czyli to co działo się przed sytuacją traumatyczną i taki moment po, kiedy czułaś się bezpieczniej i ten stres był dużo mniejszy niż w trakcie. I musisz tą ekspozycję przejść od punktu A do punktu B. U mnie, przez to wyłączanie się, trwało to długo, a terapeutka dbała o moje poczucie bezpieczeństwa nie patrząc na zegarek. To, że nie pamiętam wszystkiego od początku do końca też nie jest w tej terapii korzystne. No i to, że pozostaję w tej sytuacji w pewnym sensie cały czas, też jest dużą przeszkodą w tym by ta terapia była skuteczna. Niemniej jednak to co potrafiłam przerobić podczas ekspozycji wyobrażeniowej poukładało mi się w mózgu i tak mnie nie nęka. Dużo też poprawiłam jeżeli chodzi o moje funkcjonowanie trenując ekspozycje in vivo. Myślę, że w sytuacji, która w jakiś sposób jest zamknięta, nie dzieje się nic poza Twoimi wspomnieniami, to jest łatwiejsze do przepracowania w ten sposób.
  14. @Teksas rozumiem zniechęcenie, ale też jestem zdania, że terapia w nurcie p-b byłaby dla Ciebie wartościowa. Ona jest taka konkretna dość i nastawiona na rozwiązanie konkretnych problemów. To, że potrafisz je wskazać i wiesz nad czym chcesz pracować to jest bardzo dużo i to jest dobry początek.
  15. Dziękuję i współczuję, tego że w tej drugiej terapii trafiłaś po prostu źle. Nie wyobrażam sobie jak można zakończyć terapię z dnia na dzień i nie wyobrażam sobie jak można nie podjąć w terapii tematu traumy, bo jednorazowa rozmowa to jakiś mało śmieszny żart. Ja nie przepracowałam swojej traumy do końca, ale też to co byłam w stanie przerobić podczas przedłużonej ekspozycji nie wraca do mnie z taką częstotliwością jak wracało. Więc w jakiś sposób to pomaga i działa. Niestety wtedy nie byłam w stanie przebrnąć przez jedną część i to czego nie przetworzyłam na terapii cały czas mnie nęka. Nie tykam tego na razie, bo automatycznie mnie odcina i to nie ma sensu. Ale za jakiś czas do tego pewnie wrócimy. Tak czy owak nadal duża część mojej terapii kręci się wokół tego. Tego jak się czuję, co o sobie myślę itd. Myślałaś, żeby spróbować terapii po raz trzeci? Może z kimś kto specjalizuje się w PTSD? I raczej polecam kogoś z nurtu poznawczo-behawioralnego lub terapii schematów.
  16. Tak. Indywidualnie prawie dwa lata. Pół roku zajęło mi, żeby "to" zasygnalizować w ogóle. Kolejne dwa, trzy miesiące to wyciąganie ze mnie co się stało. I wyglądało to tak, że tylko potwierdzałam to czego domyślała się t. odpływając wielokrotnie w międzyczasie. Przez jakiś czas potem miałam terapię ukierunkowaną na PTSD (przedłużona ekspozycja) ale tak mi wywalało korki, że odpuściłyśmy. Do tego to, że ja tak jakby cały czas w tym wszystkim siedzę (z uwagi na czynności prawne) zdecydowanie mi nie pomaga. Na razie staram się ogarnąć na terapii kwestię "wyłączania się" i przy okazji kilka innych mechanizmów które się załączają, może wtedy będzie mi łatwiej przepracować ten syf.
  17. Odpuścić? Jak? Nie minęło u mnie tyle lat ale tak jak @moja_osoba mam duży problem z tym czego chcę a co mogę. Nie jest tak, że sobie coś powiem i to się nagle zmienia, bo czuję zupełnie coś innego. Do tego te odczucia często odcinają mi zasilanie, więc nie mogę tego tak naprawde przeżyć i przepracować. To jest trudne.
  18. Hahaha powinien powstać chyba temat na forum gdzie można by gromadzić takie kwiatki Przykre jest to, że taki terapeuta potrafi skutecznie zniechęcić do terapii. Nie chcę oceniać ani krytykować, bo ten nurt znam tylko ze słyszenia, ale tak jak już wspominałam, większość dziwnych rzeczy w relacjach znajomych dzieje się właśnie u terapeutów psychodynamicznych. Mam znajomą, która jest w takiej terapii 14 lat i ani ona ani terapeuta nie widzą, że coś tu jest nie halo Oczywiście najważniejsze jest tu i teraz, ale czasami trzeba coś rozgrzebać, żeby dogrzebać się do źródła. Wtedy łatwiej z czymś walczyć, jak wiemy skąd się wzięło i dlaczego. Nie wiem z czym się zmagasz, ale jeżeli oczekujesz konkretnych rozwiązań to spróbuj poznawczo-behawioralnej. Ja się zdecydowałam na terapię schematów, bo to taka trochę głębsza poznawczo-behawioralna, w sensie że zajmuję się tym co dzieje się ze mną teraz, ale grzebiemy też czasami głęboko żeby dokopać się do źródła. Akurat w moim przypadku to jest potrzebne. I tak jak kiedyś wychodziłam z założenia, że psychoterapeuta to ktoś kto sam ze sobą ma problem, tak teraz bardzo sobie swoją terapię cenię. Ale trzeba trafić i na odpowiednią osobę i na odpowiedni dla siebie nurt.
  19. Agresywne? Ja cyklicznie analizuję z terapeutką ewentualne postępy lub ich brak w jakiś obszarach dla mnie ważnych. Ona sama to inicjuje, jednak myślę że gdybym to ja wyskoczyła z taką rozmową, byłaby zadowolona. Właśnie dlatego współczuję ludziom którzy z musu (na nfz) lądują na psychodynamicznej. Odnoszę wrażenie, że taki terapeuta jest w stanie rozłożyć na czynniki pierwsze nawet sraczkę i dorobić do niej jakąś teorię. Szczerze, mnie by niesamowicie wkurzyło, że traci mój czas (z tego co rozumiem, to płacisz za sesje) na analizę czegoś tak nieistotnego jak wcześniejsze przyjście na sesję. Sama różnie docieram na terapię. Czasem jestem na styk, czasem 20 minut wcześniej. Zależy jak mi się dojazd ułoży i co robię przed sesją. Jakby mi to t. analizowała na sesji, to raczej bym jej podziękowała, bo nie po to się spotykamy.
  20. Tylko, że w mojej terapii to nie jest zmuszanie. I myślę że działa całkiem spoko, bo co raz częściej to robię i co raz dłużej udaje mi się ten kontakt utrzymać.
  21. Jeżeli terapeuta o tym wie, to możecie nad tym pracować w terapii. Mam podobnie i podczas sesji co jakiś czas terapeutka prosi, żebym na nią spojrzała, żebym starała się jednak być w tym kontakcie a nie go unikać.
  22. Pewnie tak jest, dlatego unikam nazywania tego i swojej roli w tym. Bo to takie ostateczne przyznanie się przed samą sobą. To co dzieje się "wokół" nie pomaga, więc nie wiem czy kiedykolwiek to wszystko się skończy i będę mogła żyć nie będąc emocjonalnym warzywem. Bo na razie tylko w takiej formie jestem w stanie "jakoś" funkcjonować. Współczuję historii z nogą.
  23. Mnie już nazwa tego tematu rujnuje. Dwa słowa, których unikam jak mogę. Chyba łatwiej mi wejść i coś napisać gdzie indziej. Ten tak strasznie definiuje...
  24. Dobrał? zazdroszczę optymizmu Z reguły wygląda to tak że dostajesz skierowanie i potem lapiesz pierwszy wolny termin. Bez wpływu na nurt i osobę. Możliwe że terapie analityczne mają dobre wyniki, mam jednak wrażenie że to terapia nie dla każdego (z czym się zgadzamy) i może zaszkodzić. Np. w PTSD
  25. Mogę się tylko pod tym podpisać. Sama mam za sobą masę korekt w terapii i terapia lepiona jest cały czas do moich potrzeb oraz przede wszystkim możliwości, na dany moment. Terapia to przede wszystkim duża praca własna, ale ja mam poczucie, że pracujemy nad tym razem i to jest dla mnie bardzo ważne. I nie ma nic wspólnego z potrzebą prowadzenia za rączkę. Z drugiej strony mam masę znajomych którzy w terapii trafili po prostu źle i z reguły jest to terapia analityczna na nfz w której tkwią nie mając wyboru. I prowadzi to do coraz większej frustracji. Źle dobrana terapia szkodzi jak najbardziej.
×