Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zed

Użytkownik
  • Postów

    268
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Zed

  1. A czy ja gdzieś powiedziałem, że mam problem z nawiązywaniem kontaktów? ;). To raczej inni ludzie mają problem z akceptacją mojej osoby ze względu na to, jak żyję i co myślę ale jak słusznie zauważyli moi przedmówcy, to jest ich problem, skoro nie potrafią akceptować naszej osoby. I nie sądzę też, abym cierpiał na fobię społeczną, po prostu nie podoba mi się to, jak dziś egzystują ludzie, nie podoba mi się ten cały pęd za karierą, za pozycją, za rzeczami materialnymi, tak samo jak nie jestem zainteresowany tym, co dzieje się współcześnie w większości aspektów ludzkiej działalności. Po prostu nie ,,czuję" czasów, w których żyjemy, nie czuję się tożsamy z tym, co mnie otacza i co jest wytworem człowieka (w większości bo jednak jakieś tam kwestie mnie pociągają ale to spore nisze). No i nie jestem gadżeciarzem ale kumam, co masz na myśli.
  2. Lewusem to chyba ty jesteś :). Po prostu nie kręci mnie wyścig szczurów, stąd mam coraz bardziej dość miasta. I tyle.
  3. Oczekuję przede wszystkim ucieczki od miasta i zbliżenia się do życia podług rytmu dyktowanego przez przyrodę. Auto ma być sprawne a nie drogie :). Mam w dupie popisywanie się super bryka tylko po to, aby szpanować. Co do doum, tutaj widzę, że będzie problem bo jednak solidna chałupa to solidna chałupa (wa żne, aby trzymała ciepło przede wszystkim). Fizycznej pracy się nie boję, jak mówiłem, mam już jakąś praktykę, teraz chciałbym pomieszkać tam na dłużej, przynajmniej jeden sezon. Ale muszę cos wykminić, z czego mieć tam hajs.
  4. Więc co byś zalecał komuś, kto chciałbym przeprowadzić się na wieś? Ile funduszy mniej więcej to pochłania, od czego zacząć, na co być przygotowanym? Ciągle myślę o uprawie czegoś ale sam wiem, że to nie jest takie proste...
  5. Ja też mimo że urodziłem się i wychowałem w mieście mam coraz bardziej dość miasta i jego ,,atrakcji" więc rozumiem doskonale. Rozumiem, że utrzymujesz się s sadownictwa, tak? Sorry, że tak pytam ale szukam własnego sposobu na rozpoczęcie życia na wsi, stąd tak pytam różne osoby.
  6. Specjalnie założyłem ten wątek tutaj, bo nie wiem, gdzie pasuje, i nie wiem, czy dotyczy on zaburzenia, czy nie. Chciałbym prosić o Wasze opinie dotyczące tego, co napisałem. Sprawa dotyczy szeroko rozumianej umiejętności podejmowania zatrudnienia a raczej spory brak tych umiejętności. Chodzi ściślej o to, co ja nazywam totalną niechęcią do wszelkiej rutyny, powtarzalności, złego samopoczucia kiedy trzeba spędzać ileś godzin w pracy, której się nie lubi lub która zabiera wiele godzin i kiedy nie ma się w takiej sytuacji za bardzo czasu na inne rzeczy, poza tymi podstawowymi czyli szybkie zakupy, jeden dzień wolny max itp. Generalnie chodzi o to, że nie potrafię ułożyć sobie życia zawodowego. Nie dlatego, że uważam samą pracę jako coś złego, ale dlatego, że moje zainteresowania czy kierunki, w jakich chcę podążać są dość mocno sprzeczne z szeroko rozumianym rynkiem pracy. Dodatkowo, a może przede wszystkim nie umiem pogodzić się na takie coś, żeby mieć jakaś pracę a po pracy realizować to, co mnie interesuje i gdzie znajduję ujście dla swoich umiejętności i predyspozycji. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że jako tzw. dusza artystyczna w większości prac się po prostu nie odnajduję. Nie mam predyspozycji do wykonywania zawodów technicznych, ścisłych, związanych z szeroko rozumianą informatyką czy handlem, ani do prac fizycznych. Po drugie, podejmowałem już próby tego typu, i niestety ale zawsze szybko rezygnowałem, głównie z tego powodu, że praca taka zajmowała mi zbyt dużo czasu i po niej nie miałem już ani sił ani czasu na robienie innych rzeczy (chodziło o dojazdy lub o to, że wykonywałem zajęcia totalnie nie związane z moimi umiejętnościami i bardzo szybko wypalałem się). Powoli dobiegam 40tki i znajduję się w punkcie, gdzie nie mam ani stałych zarobków (pracuję jako freelancer), nie odprowadzam składek emerytalnych (najczęściej pracuję na czarno, poza tym nie stać by mnie było na płacenie ZUSu w wysokości 1300 PLN/miesiąc), nie mam zbytnich perspektyw na to, aby to czym się zajmuję stało się przyszłościowe (tutaj sporo mógłbym powiedzieć, ale chodzi głównie o to, ze dziedzina, którą się zajmuje jest niszowa i będzie nią coraz bardziej). Z wymienionych powodów od kilku ostatnich lat coraz częściej zmagam się z mocno obniżonym nastrojem, zahaczającym o stany depresyjne (na szczęście nie s ą one jakieś silne, ale jednak są i pojawiają się coraz częściej). Łatwo wpadam w irytację i złość, na czym cierpią moje kontakty towarzyskie. Domyślam się, że spowodowane one są moją sytuacją ale niestety nie za bardzo widzę tutaj jakąkolwiek możliwość zmiany. Jak wspomniałem, u mnie zmiana zawodu jest o tyle ciężka, że ja nie potrafię zgodzić się na pójście do tzw. normalnej roboty, bo raz, że będzie mi ona zabierała mnóstwo czasu, dwa że robienie czegoś nie związanego ściśle z tym, co mnie interesuje, w czym czuję wenę zawsze bardzo szybko powoduje stany depresyjne i ogólnie złe samopoczucie, nie mam nad tym kontroli, po prostu moje wnętrze tak działa a nie inaczej). Perspektywy na znalezienie pracy związanej ściśle z tym, co potrafię i w jakim kierunku chciałbym iść dalej zawodowo są dość marne (albo przynajmniej ja ich nie dostrzegam). Próbowałem zasięgnąć opinii na ten temat u psychologa, ale niestety oni w ogóle nie rozumieją chyba tego, o co mi chodzi. Proponowali mi terapię poznawczą a mnie nie chodzi o coraz głębsze poznawanie siebie, tylko o doradzenie, co można w takiej sytuacji zrobić. Spróbowałem tez wizyty u tzw. coacha ale tam to już była totalna porażka, bo ta osoba chciała mnie pokierować w stronę mainstreamu, wejścia w obecny rynek pracy nastawiony na konsumpcję, oczekiwania ,,pospolitego" klienta a ja od początku zaznaczałem, że to nie moja droga. Lipa jednym słowem. I teraz mam pytanie: czy ja cierpię na jakąś formę zaburzenia czy po prostu problemem jest u mnie zwykłe niedopasowanie do rynku pracy (przyczyny mogą być różne, od wychowania, poprzez masę innych rzeczy, których chyba nie ma sensu wydobywać bo to nie zmieni mojej sytuacji raczej).
  7. No widzisz, Ty masz dobre kalifikacje, ja jako dusza artystyczna absolutnie nie odnalazłbym się w takiej pracy i tu tkwi sedno mojego problemu, bo z zawodów artystycznych bardzo trudno wyżyć na godnym poziomie chyba, że robi się komerchę (co w moim wypadku kłóciłoby się totalnie z tym, co robię i co uważam za autentyczne) a w innych pracach tzw. ,,stałych" rutyna i brak zaangażowania w nią zawsze wpędza mnie w podły, depresyjny nastrój. Ja myślałem o uprawie czegoś, może tez o założeniu własnej pasieki, generalnie pracy na roli bądź coś pokrewnego ale z tego chyba też dość ciężko się żyje.... Od dłuższego czasu obserwuję ludzi, szczególnie tych, co chcą mieszkać na wsi i powiem tak: jak ktoś boi się paprania w ziemi, brudu, potu i ciężkiej pracy fizycznej, to niech lepiej sobie to odpuści. Po kilku tygodniach zacznie myśleć o powrocie do miasta, bo na wsi wszystko trzeba robić samemu, a wieś nie oferuje takich udogodnień, jak miasto, nie ma sklepów otwartych 24/h, nie ma komunikacji, nie ma setek innych wygód, które są w mieście. Mam małą praktykę bo jeżdżę czasami do moich znajomych, którzy mieszkają w czymś na kształt wioski eko i podoba mi się, ale nie miałem okazji spróbować się pomieszkać tak np. przez rok. Ponoć zima jest najgorsza: wszędzie zasypane, mało kontaktów towarzyskich, mniej pracy bo nie można nic uprawiać. Ja bym na Twoim miejscu zaryzykował. Masz zdalny zawód, wystarczy Ci Internet i poczta, względnie samochód, aby podjechać do miasta po cos w potrzebie. No i kwestia domu. Jak się nie ma ziemi i/lub domu na wsi, to przesrane. Bez tego nie podejmowałbym się w ogóle jakiejkolwiek przeprowadzki bo to jest niezbędne aby tam zamieszkać. A ziemia kosztuje, dom jeszcze więcej....
  8. Może wstydzisz się czegoś, nawet nieświadomie? Ja przez lata tłumiłem swoją prawdziwą osobowość i teraz widzę, ile czasu zmarnowałem i ile niewłaściwych decyzji przez to podjąłem (od relacji towarzyskich po kwestie zawodowe).
  9. A podzieliłabyś się tym pomysłem? Pytam z ciekawości, bo jako osoba bardzo lubiąca przyrodę i bliskość natury ciągle myślę, co by tu można było zrobić w tym kierunku. Ja też mam podobnie, że mam obawy przed tym, czy poradziłbym sobie żyjąc poza miastem ale jako osoba wręcz unikająca stałej pracy w sensie etatu powoli zaczynam nie mieć wyjścia i jeśli nie spróbuję, to może to skończyć się permanentnym bezrobociem :P. To, co piszesz o mieście to prawda. Też mnie męczy hałas, o dojeżdżaniu na drug koniec miasta nie wspominając. No i też cierpię na taka apatię, bezsilność, bo już dawno stwierdziłem, że nie robię tego, co lubię i że życie, jakie prowadzę to nie jest to, co tak naprawdę chcę.
  10. Nawet nie wiesz, jak bardzo Ci zazdroszczę mieszkania na wsi, chłopie. Nie wiem, co spowodowało, że przeprowadziłeś się do miasta (i w dodatku do Warszawy), ale ja mieszkam w mieście co najmniej o połowę mniejszym od niej i czuję się totalnie źle. Gdybym miał pomysł na to, co zrobić, aby utrzymać się godziwie na wsi to nawet nie zastanawiałbym się dłużej i to zrobił.
  11. Mogę Ciebie jeszcze pocieszyć tym, że ja np. prawie całkowicie nie uczestniczę w życiu codziennym. Mało gdzie łażę, mało co mnie interesuje z tego, co dzieje się dookoła, co odbija się na moich kontaktach towarzyskich (silne braki), na życiu zawodowym (marne szanse na zdobycie jakiegoś ciekawego i intratnego zawodu), na życiu w ogóle. Podobnie, jak Ty, mam pogardę czy dużą niechęć do większości ludzi, bo nie rozumiem ich powtarzalności, tego, że gonią za tym, co inni, że robią to co inni aby się przypodobać czy być akceptowalnym itp.Generalnie nie czaję ludzi i tego, o co im chodzi, tego całego pędu za byciem kimś, za karierą, za uganianiem się za tymi wszystkimi według mnie gówno wartymi gadżetami w postaci coraz to większego mieszkania, nowszego samochodu czy najnowszego TV itp. i jeszcze śmiem mieć wobec nich postawę roszczeniową :). Bo niby dlaczego mam nie mieć...to, że chcę żyć inaczej nie zwalnia społeczeństwa z automatycznego odbierania mi tego, co mają inni. A jeśli tak, niech oni zwolnią mnie z płacenia podatków na przykład. Podsumowując, mam wyjebane na ludzi, nie lubię ich za to, jacy są i za to, ze z racji mojej inności i moich wyborów byłem i ciągle jestem przez wielu z nich uważany i traktowany za dziwaka, albo jeszcze kogoś znacznie gorszego.
  12. Zed

    Jestem mizantropem

    Nie rozumiem? ... Odnosiłem moją wypowiedź do całości gatunku ludzkiego.
  13. Zed

    Jestem mizantropem

    Jestem mizantropem. W końcu odkryłem swoja prawdziwą naturę. Czuje ogromną niechęć do człowieka, a to dlatego, że większość ludzi jest na bardzo niskim stopniu świadomości, można powiedzieć jest na stopniu świadomości zwierząt, gdzie kopulacja i przetrwanie znajdują się na samym szczycie piramidy a cała reszta jest w tzw. odstawce. Nie potrafię zmusić się do identyfikacji ani tym bardziej do zniżenia się do takiego poziomu, bo to by oznaczało, że sam zacząłbym postępować tak, jak większość. Stąd trudności przystosowawcze w pracy, z relacjach, w życiu ogólnie mówiąc.Przyczyny mojej mizantropii:1. Świadomość intelektualnego/duchowego kalectwa mas. Zwłaszcza że ci właśnie ludzie dzięki demokracji mają znaczną kontrolę nad naszym życiem, niezaprzeczalnie tak być nie powinno. Obecnie lansowany slogan ,,wolno mi wszystko" jasno pokazuje, jak naprawdę większość ludzi kreuje swoją rzeczywistość a tym bardziej wpływa i kształtuje życie jednostek nie godzących się na taką egzystencję. Jestem za zniesieniem demokracji i wprowadzeniem rządów ludzi bardziej oświeconych nad mniej oświeconymi bądź nawet wprowadzeniem lekkiego reżimu, tak aby większość musiała mieć ciężej i aby zaprzestała mieć prawa, z których nie umie korzystać. Oczywiście jestem daleki a nawet skrajnie przeciwny robieniu jakiejkolwiek krzywdy mniej rozwiniętym osobom. Wręcz przeciwnie, podobnie jak małym dzieciom nie powierza się ważkich zadań ani nie daje wielu rzeczy do ręki tak i osobom o zaniżonym poziomie IQ i możliwościach intelektualno-psychicznych nie powinno powierzać się zadań je przerastających.2. Rozczarowanie postawą ludzi. Powielanie błędów, kretyńskie wybory, przewidywalność ich działania. Większość ludzi niestety nie uczy się na własnych błędach a co gorsza, najczęściej obwinia za nie innych. Kolejny powód, aby ograniczyć ich prawa wyborcze, społeczne oraz zastosować rodzaj kontroli celem zabezpieczenia świata przed degradacją. Po raz kolejny demokracja okazuje się zgubna dla gatunku ludzkiego. Kiedyś ludziom żyło się znacznie ciężej, ale wbrew pozorom to tworzyło odpowiednie warunki do tego, aby ponad poziom, ponad innych wybijały się i miały wygodnie tylko jednostki wybitne, umiejące innym zaoferować coś konkretnego, coś co popychało ludzkość do rozwoju, Dziś wygodnie ma prawie każdy ale jednocześnie stoimy w miejscu a nawet coraz bardziej degenerujemy się.3. Zażenowanie popędowością ludzi. Czasem mimo wszystko warto użyć mózgu. Rozmnażanie się tylko po to, aby przedłużyć gatunek nie jest już potrzebne, mamy środki antykoncepcyjne. Brak totalnie świadomości ludzi, po co tak naprawdę chcą mieć dzieci. Ilość rodzin patologicznych, gdzie dziecko dorasta w warunkach, które w dużej mierze skażą go na życie w takiej samej patologii poprzez przekazywanie wypaczonych cech osobowości ich rodziców skłania do ściślej kontroli urodzeń oraz kontroli populacji w ogóle. Plus ogromne zniszczenia środowiska naturalnego, które de facto daje podstawy bytu,. Inaczej mówiąc, jest nas zdecydowanie za dużo. Wielu naukowców nazywa obecną epokę kolejnym okresem masowego wymierania gatunków istot na naszej planecie; powodem jest ingerencja człowieka i jego niepohamowany apetyt na wszystko, co żyje i istnieje. Postuluję za celowym i obowiązkowym kontrolowaniem urodzeń i zmniejszeniem populacji do maximum jednego miliarda osób z podnoszeniem ochrony środowiska oraz poziomu technologicznego życia.4. Nie bez znaczenia są tragiczne błędy ludzkości, wojny, nieszczęścia, wszystko czego dało się uniknąć a jest jak jest. Człowiek ma chyba zakodowany gen niszczenia, prowadzenia wojen, podżegania do zbrodni aby samemu osiągnąć z tego korzyści. Ta krótkowzroczna ,,polityka" ciągle trzyma nas na poziomie Średniowiecza, gdzie miecz i stos de facto rządziły o tym, kto jest silniejszy i kto ma więcej. Nic nie wskazuje na to, aby to miało się zmienić, stąd kolejny wniosek nasuwający spostrzeżenia, że gatunek ludzki jako całość jest wypaczony i zdegenerowany. Mógłbym wymieniać więcej ale myślę, że w tych czterech punktach zawarłem podstawy myśli mizantropijnej. A jak Wy postrzegacie siebie i gatunek ludzki w ogóle?
  14. Coś głęboko schowanego i ciągle niespełnionego co przebija się co jakiś czas przez osobowość?
  15. Introwertycy generalnie maja bardziej pod górkę w życiu bo nie przejawiają cech uważanych za te odpowiednie przez większą cześć społeczeństwa ale nie zadręczaj się tym, bo zwariujesz. A co do dziewczyn, ja przez lata się zadręczałem a teraz jest luz, lubię być samemu i nie szukam na siłę. Jak się znajdzie, to ok a jak będzie ok. Znajdź sobie jakieś hobby, to dobrze wycisza. Gorzej, jak będziesz chciał na tym hobby zarabiać ale to już inna bajka ... :P.
  16. ja bym to określił konfliktem między tym, co pierwotne a tym, co narzucone w=przez wychowanie, środowisko. Sporo osób tak ma, dlatego np. korzystają z używek bo po nich się otwierają a potem tego żałują. Tłumienie siebie samego nie jest dobre....
  17. Dokładnie. Mam trochę podobnie, też jestem introwertykiem i dzisiejszy sposób spędzania wolnego czasu przez większość młodych ludzi uważam za marnowanie czasu i swojego życia. Problemem jest to, że tacy jak my są dziś w mniejszości a postawa anty-hedonistyczna jest uważana za coś niezgodnego z ogólnie przyjętymi wzorcami. Jedyne wyjście, to szukać wśród podobnych sobie, np. poprzez zainteresowania. Z dziewczynami szczególnie bo jak sam widzisz, nie układa Ci się z tymi, co lubią imprezować. Ogólnie to miej w dupie tych ludzi i żyj po swojemu :).
  18. To nie jest wcale takie proste, jeśli się chce na tej niszy zarabiać....
  19. Bo według mnie współczesny ,,system' dla coraz większej ilości osób zaczyna przypominać zaprojektowany Matrix, w którym coraz mniej miejsca na możliwość ukrycia się. Dla mnie, osoby urodzonej i częściowo wychowanej za poprzedniego systemu obecna rzeczywistość kojarzy się bardzo źle: duże tempo życia, ogromna konkurencja, walka o pieniądz, coraz mniej czasu dla siebie. Stąd u mnie lęk i niechęć do wpasowania się w ten schemat a co gorsze, doskonale zdaję sobie sprawę, że to wszystko zmierza jeszcze bardziej w kierunku takiego ,,zaprogramowania". Ja dobrze pamiętam ten przełom, który zadecydował o moim samopoczuciu i nieumiejętności wpasowania się w realia ale nie znalazłem jeszcze sposobu, aby wyjść z tego i zacząć radzić sobie w rzeczywistości, nie mając tych wszystkich dolegliwości.
  20. Z tym ma spory problem bo nie potrafię najczęściej wyjść poza ten stan umysłu, do tego stopnia jest on we mnie obecny.
  21. No i tu dochodzimy do sedna bo u mnie lęk wywołuje wszystko to, co nas ogranicza a więc będzie to i obowiązek, będzie to praca, będzie to wszystko to, co musimy, co wiąże się z robieniem często rzeczy, które musimy ale których robić byśmy nie chcieli. W sumie to mam dziwną przypadłość bo jak już do zerówki chodzić nie lubiłem, nie kręciły mnie zabawy z dziećmi zbytnio, tak jakbym nabył jakiś lęk już wtedy przed wchodzeniem w te schematy, relacje. Stąd do dziś dnia nie potrafię ułożyć sobie życia zawodowego i towarzyskiego, czuje się jakbym był z innego gatunku trochę.
  22. Dokładnie tak jest, kryje się za tym lęk a za lekiem świadomość tego, że nie wybrałem w życiu tego, co czuję, że powinienem był wybrać i teraz każda praca czy zajęcie przypomina mi o tym i to dość mocno ,,boli".
  23. Ja niemal od zawsze robię w ten sposób i niestety ale na rynku pracy radze sobie bardzo słabo bo mnie ,,energetycznie" prawie żadna praca nie leży.....
  24. Zed

    niepowodzenia w pracy

    A można zapytać, jaka to była/jest dokładnie praca w lesie? Od dzieciaka marzyło mi się, aby robić coś związanego z przyrodą ale jakoś tak życie pokierowało, że jednak nie robię. Nie mówię, że chcę się zatrudnić u Twojego kolegi ale chętnie zapoznam się z tym zawodem.
×