Witajcie.
Jedną z rzeczy, które mnie denerwują najbardziej są imprezy, kluby, festiwale itp. Jest to moim problemem, gdyż z tego powodu mam nieprzyjemności z moimi partnerkami, które wręcz na siłę próbują mnie do tego zmusić. Patrzenie na tych ludzi i ich zachowanie budzą we mnie niechęć a wręcz odrazę, pogardę, uważam ich za patologię, i nie chcę tam chodzić ani być jakkolwiek kojarzonym z tańcem, używkami, przelotnymi znajomościami seksualnymi itp.
Najgorsze, że swoim partnerkom pozwalałem na chodzenie z przyjaciółmi na takie imprezy, co powoduje u mnie odczucia podobne niemal do zdrady, ale jakoś z tym muszę żyć i nie mogę im utrudniać tego, skoro chcą. Podobno wszystko jest dla ludzi. Gorsze, że za każdym razem słyszę "szkoda ze cię tu nie ma", "myślę że mimo wszystko podobałoby ci sie tutaj" - czy to ich egoizm i zwracanie uwagi tylko na swoje odczucia pomijając moje? Dodam, że nie zdarzyło się nic wtedy, tzn. nie zdradziły mnie itp.
Moja osobowość jest introwertyczna, mimo relatywnie młodego wieku poważnie podchodzę do życia. tzw "studenckie życie" mnie omija. Poza tym zauważyłem u siebie, że moje nastroje układają się sinusoidalnie - często mam duże skoki górek/dołków, nierzadko jednego dnia jestem w pełnej euforii, a następnego mam myśli samobójcze. Generalnie jestem osobą tzw. królem towarzystwa (jeśli grupa nie jest wielka), chociaż to trochę gra pozorów, bo w głębi jestem bardzo ponury i depresyjny. Kontakt z ludźmi nawet lubię, ale w umiarkowanym wymiarze czasowym - męczy mnie to.
Generalnie winę za wewnętrzną pogardę do osób imprezujących i imprez jako całość zwalałem na swoją osobowość, że ja taki jestem i tyle, aczkolwiek zacząłem zastanawiać się, czy aby nie mogły wpłynąć na to doświadczenia z dzieciństwa, gdzie np. w podstawówce nie byłem przesadnie lubianą osobą, często robiono sobie ze mnie żarty, a nawet była taka sytuacja, iż robiliśmy projekt grupowy i trafiłem do grupy z kilkoma osobami "fajnymi, popularnymi" jak to się zwykło określać, wtedy podczas spotkania w domu u jednego z kolegów w pewnym momencie coś się wydarzyło, już nie pamiętam co, ale wtedy po prostu kazali mi wyjść z tego domu. Z takich historii coś bym jeszcze znalazł, ale nie chcę przesadzać i zanudzać.
Jak myślicie, co jest przyczyną, i czy warto w ogóle podchodzić do leczenia - może to faktycznie cecha charakteru i nie ma sensu z tym walczyć?