
dyshor
Użytkownik-
Postów
23 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez dyshor
-
Nie myślałem,że to forum to taka mieszanina ludzi,którzy wiedzą wszystko i nic (choć temu przeczą jak im to powiesz) a biorącego benzo traktują jak trędowatego,choć pewnie biorą teraz coś bez czego nie będą w stanie normalnie funkcjonować. Szkoda,ale muszę się stąd wypisać bo zamiast przyjaznych postów,rozmowy,wymiany doświadczeń widzę,że jestem postawiony na równi z ćpunem. Miejsce wszyscy swoją wiedzę ,niech każdy z was osobno będzie profesorem. Jest tylko jedno ALE...Nie patrzycie na ludzi jak na ludzi ,ale patrzycie na nich z poziomu swojej super wiedzy naukowej. Jak wiemy to co mówi nauka a to co czuje pojedyncza jednostka bardzo często się różni. I nigdy w psychiatrii nie powinno się iść schematami.NIGDY. Ale widzę,że większość z Was właśnie tak robi. Kopiuje schematy z mądrych publikacji ,bo tak wykazują badania. Cóż...powodzenia !
-
Chad z ciężkim lękiem.Przeczytałaś ze zrozumieniem ? Czy z całych linijek zdań wyczytałaś tylko jedno - CLONAZEPAM ?
-
TRAZODON (Azoneurax, Trazodone Neuraxpharm, Trittico CR/XR)
dyshor odpowiedział(a) na jowita temat w Leki przeciwdepresyjne
Przepisany mi został w dawce 100 mg przed snem ,celem wyeliminowania problemów z bezsennością.Bardzo dobrze się spisuje już od kilku lat. Sen mam płytki,ale stabilny i zazwyczaj się wysypiam. Jeden z lepszych tego typu leków.Zero skutków ubocznych. -
Swego czasu napisalem następujące słowa, które potwierdzaja powyższe: "Clonazepam – moim zdaniem chyba najmocniejsze i najbardziej skuteczne benzo. Uspokaja, ale nie usypia w ciągu dnia. Załącza się luz na tyle przyjemny, że zaczynasz być święcie przekonany, iż to jest najlepszy lek świata i wyleczył cię z choroby całkowicie, szybko i skutecznie. Objawy idą precz, napięcie schodzi co pozwala na chwilę pojawić się innym, dotychczas zmasakrowanym chorobą uczuciom. Jest dobrze. Jest optymizm. Chwilowe wakacje od choroby. Można się jak dawniej czymś produktywnie zająć. Można wziąć dziecko do parku na huśtawkę, a żonę do łóżka. Niestety. To tylko pudrowanie syfa. Działanie po kilku-kilkunastu godzinach szlag trafia, a powrót do stanu „sprzed” jest fatalny. Zbyt duży kontrast. Ale już wiesz, że kolejny ratunek jest w zasięgu ręki. W zasięgu kilku-kilkunastu minut od ponownego zażycia cukiereczka. Dlatego też trzeba uważać. Bardzo. Mi uratował clonazepam życie. Nie waham się tak powiedzieć. W porę go dostałem i w ostatniej chwili pozwolił mi choć na chwilę pojąć, że może być inaczej, że po kilku miesiącach całkowitej i stałej, obłędnej maligny jest choć chwilowa możliwość wyłączenia tego obłędu. Prawie się wtedy popłakałem z ulgi. Musisz jednak mieć świadomość że na dłuższą metę to droga do nikąd. Po kilku tygodniach regularnego brania okazuje się, że kolejna dawka nie wnosi już niczego pozytywnego. Że oczekiwania nijak mają się do rzeczywistości. Że skutki uboczne przyćmiewają pozytywy. Tak więc kolejnym skutecznym krokiem jest zwiększenie dawki. Z tym że i tak już nie pojawia się błogostan z początkowych dni. Lecz i tak jest lepiej niż bez clona. Mijają kolejne tygodnie, miesiące i okazuje się że clonazepam działa już tylko iluzorycznie, tak więc po co go brać dalej? I tu się zaczyna ambaras. Nie wzięcie kolejnych dawek owocuje takim stanem, że stan sprzed brania, chociaż kurewsko zły jest niczym w porównaniu z obecnym, który pojawia się na „głodzie”. To już wyższy wymiar obłędu. Okazuje się, że clonazepam niczego nie wyleczył, dorzucił jednak do ciężkich objawów chorobowych bonus w postaci skutków uzależnienia" Piszesz mi o działaniu benzodiazepin,ale ja je doskonale znam.Zgadzam się ze wszystkim co piszesz,oprócz tego ,że potrzebuje zwiększenia dawki,pojawiają się działania uboczne itd. I oczywiście mam świadomość,że Clonazepam niczego nie leczy.Niestety,ale inne leki dotąd stosowane, również niczego nie leczyły u mnie -albo leczyły jedno ale pogarszało drugie.I tak w kółko. Stąd decyzja lekarza prowadzącego,że Clonazepam. I rozumiem ludzi,którzy tak jak ja stanęli w pułapce pomiędzy dalszymi męczarniami z kolejnymi lekami,kolejnymi miksami i potem schodzenia z nich i tak nie wiadomo ile ,(ile ludzi jest w stanie to przetrwać...?)albo z ryzykiem uzależnienia od Clonazepamu,który z mękami,ale da się odstawić w krótszym czasie niż wchodzenie na neuroleptyki,schodzenie z nich,wchodzenie,schodzenie. Jeszcze jedna istotna uwaga - dla niektórych zejście z clona może być o wiele lżejsze niż zejście z neuroleptyków.I odwrotnie. Więc bądźmy obiektywni.
-
Taki algorytm nie wziął się z kosmosu, ale na podstawie doświadczenia klinicznego, ale chyba jesteś zbyt ograniczony poglądowo, żeby to zrozumieć. Długo działające benzo typu diazepam czy klorazepat wykazują mniejsze powinowactwo do podjednostek alfa rec. GABA-A, w porównaniu do klonazepamu, dlatego lepiej nadają się do jego odstawiania, świadczą również o tym stosowane dawki równoważne tych leków: Jest różnica pomiędzy zespołem odstawiennym, a zespołem dyskontynuacji, ale chyba jej nie dostrzegasz. Tak właśnie zawsze było w moim przypadku, ale ja używałem (i używam) leków zgodnie z ich przeznaczeniem, a nie w celach rekreacyjnych, jak większość uzależnionych tutaj od benzo. Jeśli miałbyś moc sprawczą nadawania stopni naukowych za ilość napisanych postów, to pewnie byłbym dopiero na etapie lecencjatu/magisterium. Na twojej sympatii akurat to niespecjalnie mi zależy, więc to dla mnie żadna obraza, a wręcz komplement. Jak można być dumnym, z tego, że na własne życzenie wpadło się w nałóg? Bo wszystko zwarzywia tylko nie benzo...to właśnie bezkrytycyzm do własnego uzależnienia, o którym pisałem. Zachowuj minimum obiektywności i krytycyzmu wobec swojego uzależnienia i nie unoś się agresją na wypomnienie tego, bo niczyją winą, jak tylko twoją, jest wjebanie się w nałóg. Ja również byłem w stanie, w którym standardowe leczenie (SSRI + neurolep) było nieskuteczne wobec GAD i stosowałem benzo w stanie gdzie już byłem skraju sił, bo wiedziałem, czym kończy się nieumiejętne używanie tych leków. Czekanie opłacało się, bo po 2.5 - 3 miesiącach GAD ustąpił. Zmaganie z chorobą to nie tylko łykanie tabletek, ale pewna praca nad sobą, walka z własnymi słabościami, pewne wyrzeczenia. Nie chcę kontynuować i nie będę tej dyskusji bo każdy z nas jest inny i przeszedł inne problemy,inną ścieżkę leczenia itd. ale dodam tylko kilka rzeczy na koniec 1.Jeżeli rzucasz leki po jednym dniu - SUPER ! Pogratulować. Jeżeli masz naklepane tyle postów to dobrze wiesz ,że u większości tak to nie działa.Ale ja wiem - oni wg Ciebie pewnie się nie starają,lubią być ćpunami i mało im samozaparcia. 2. Nie używam Clona w celach rekreacyjnych. Używam go bo zmusiło mnie do tego życie i moja jednostka chorobowa a żadne inne leki nie działały.Ale oczywiście jest pewnie tak jak piszesz. 3.Sugerujesz,że ja(bądź wszyscy) leków używają jak im się podoba ? OK,pewnie jest taka grupa ludzi,ale chyba pomyliłeś fora.Od początku używam leków zgodnie z zaleceniami lekarza prowadzącego i nie wychylam się nawet na 1 mg. Tak,tak, ten lekarz to pewnie niezły debil skoro mi dał clona. 4."Jest różnica pomiędzy zespołem odstawiennym, a zespołem dyskontynuacji, ale chyba jej nie dostrzegasz." - hmmm i tu i tu przechodzisz męki.Różnica więc jest w czym ? W słowniczku naukowym ? 5."Bo wszystko zwarzywia tylko nie benzo...to właśnie bezkrytycyzm do własnego uzależnienia, o którym pisałem." - Są ludzie,którzy jadą na benzo i są warzywkami a są ludzie - jak ja - którzy biorą benzo i nie są warzywkami. Natomiast próbowałem przechodzić standardową ścieżkę leczenia,która zakładała zwiększanie dawki aż lęk ustąpi.Lęk nie ustąpił,ale ja byłem zombie,niezdatnym do wyjścia po bułki do sklepu ,nie mówiąc o pracy zawodowej. No i oczywiście schodzenie z takich dawek jest samą przyjemnością,nie to co schodzenie z clona.Ehh... 6" Czekanie opłacało się, bo po 2.5 - 3 miesiącach GAD ustąpił" - U Ciebie ustąpił.I z tej perspektywy patrzysz na innych ? Gdyby to było takie proste u każdego....Ah - jeżeli u Ciebie GAD ustąpił po 3 miesiącach to nie wiesz co to jest GAD w co się może przerodzić.Zresztą - GAD....gdybym wyłącznie na to chorował to bym sobie brał Hydroxizine. 7."bo niczyją winą, jak tylko twoją, jest wjebanie się w nałóg." - No oczywiście. Ja sobie wymyśliłem swoje dolegliwości.Ja je pielęgnowałem. Ja sprawiałem,że inne leki nie działały.Ręce opadają.... Na resztę punktów nie odpowiem z prostej przyczyny - masz na oczach nalepkę - bierze bezno=bierze w żyłę.Postrzegasz ludzi wyłącznie ze swojego punktu widzenia i tego co Ty przeżyłeś - śmiesznego epizodu,który jak sam napisałeś trwał bardzo krótko.I tak postrzegasz tych ludzi,wobec czego dalsza dyskusja nie ma sensu.Najmniejszego. Widocznie nie byłeś nigdy w tak ciężkim stanie i po prostu nie wiesz co to jest, kiedy NIC nie pomaga.Bajki o samozaparciu możesz sobie w dupę wsadzić. Człowiek kiedy nie widzi żadnej nadziei u siebie ,nie chce dożyć drugiego dnia itd,itd. na pewno myśli o wyrzeczeniach i samozaparciu buahhaha....Chłopie,ogarnij się,są ludzie ,którzy przeżyli więcej niż Ty i benzo czy Ci się to podoba czy nie było dla nich jedynym rozwiązaniem. Wiesz komu możesz mówić o samozaparciu ? Nastolatce,która pierwszy raz przeżyła rozstanie z chłopakiem. Żegnam się z Panem.
-
Nie wiem cy to pocieszające,ale nie jesteś sama.Wiele osób się boryka z tym co piszesz.Natomiast cholernie ważne jest zrobienie pierwszego kroku. Tym pierwszym krokiem powinno być zgłoszenie się do poradni zdrowia psychicznego. Najlepiej żeby to była poradnia ,którą ktoś poleca. Musisz komuś zaufać. W tej chwili warto byś do zaufanie skierowała do lekarza specjalisty - najpierw psychologa,potem psychiatry i zaczęła leczenie. Jeżeli Cię stać,czasem warto wybrać się prywatnie.Jest prosta przyczyna - takiego lekarza możesz zweryfikować choćby po opiniach w Internecie. Bez pierwszego kroku będziesz żyć w stagnacji i zmagać się ciągle z tym samym a z czasem mogą dojść gorsze objawy.Wszystko jest do uratowania,ale jeszcze raz napiszę - zrób pierwszy krok,przełam się. Jest ciężko,ale warto - zapewniam Cię. Trzymam kciuki !
-
Moje trudności zaczęły się niewinnie od problemów w szkole. Przejście z podstawówki do gimnazjum(zmora wielu uczniów). Zdiagnozowano u mnie dosyć późno fobie społeczną.Leczono mnie najpierw psychoterapią(która nic nie dawała) ,potem zaczęto włączać leki(które też nic nie dawały).Dosyć długo się męczyłem. W końcu lęk bardzo urósł.Praktycznie uniemożliwiał wyjście z domu,załatwienie czegoś,nie mówiąc o pójściu do pracy. Lekarz przepisał mi Clonazepam ,który biorę do dzisiaj(bardzo proszę o nie pisanie na temat uzależnienia,bo zdaje sobie doskonale z tego sprawę). Od tego momentu lęki ucichły i to skutecznie,natomiast Clonazapem nie jest lekiem na wszystko i zaczęły się pojawiać problemy z nastrojem.Dosyć poważne. Potem problemy ze snem. Wszystko to udało się "zalepić" kilkoma innymi specyfikami i odtąd tak funkcjonuje. Chyle czoła ku mojemu lekarzowi POZ,który wdrożył te leki ,bo niestety psychiatrzy przepisywali mi "super nowoczesne" specyfiki po których było tylko gorzej a odstawienie ich było bardzo trudne. Okazało się iż najlepiej odnalazł się w moim stanie lekarz POZ co niestety daje pewną ocenę psychiatrii w naszym kraju. Dopiero rok temu udało mi się trafić na dobrego psychiatrę,który do teraz kontynuuje leczenie wdrożone przez lekarza z POZ. Diagnoza - Chad z naciskiem na silne lęki. Niestety próby odstawienia leków czy nawet zmiany dawek dawały bardzo złe rezultaty. Do tego tak na marginesie mam niedoczynność tarczycy,która niestety ostatnio zmieniła się w nadczynność ,przez co lęki się pojawiły ,gorszy nastrój itd.Ale akurat to jest kwestia wyrównania TSH. Pozdrawiam wszystkich,który trzeźwo myślą na tym forum,nie tylko z perspektywy własnego tyłka
-
Nie miałem wyjścia. Mój stan nie nadawał się do tego bym nadal funkcjonował. Po wielu eksperymentach z wieloma lekami w końcu udało mi się z lekarzem prowadzącym wypracować "miks",który działa. Są to cztery specyfiki,ale oprócz jednego (Clonazepam) przyjmuje je w dosyć małych dawkach ,co trochę mnie pociesza. Krótko pisząc nie żałuję ,bo po prostu nie było innego wyjścia. Być może w przyszłości warto będzie podjąć próbę odstawienia któregoś z tych leków,ale nie w tej chwili.W tej chwili wiem ,że byłoby kiepsko.
-
PROPRANOLOL (Propranolol Accord, Propranolol WZF)
dyshor odpowiedział(a) na reirei temat w Leki przeciwlękowe
O, widzę kolega ma ten sam problem co ja Hashimoto trochę zaczęło mi bujać sercem i też muszę brać 10mg. Niestety przez brak czasu nie zrobiłem TSH w wyznaczonym terminie,potem się zapomniało no i tarczyca sama o sobie przypomniała w dosyć znaczący sposób A jak u Ciebie z Propranololem ? -
Co do głównego tematu to uzależniają i to wszystkie, bez różnicy. Zależy oczywiście od dawki,długości brania,skojarzonych innych leków i predyspozycji do uzależnień. Najbardziej oczywiście uzależniają benzodiazepiny i to wie każdy,ale czasem łatwiej z nich zejść niż schodzić z mega dawek neuroleptyków. Test na uzależnienie jest dosyć prosty - nie weźcie przez jeden,dwa dni dawki swojego leku(leków) i zobaczcie jak się będziecie czuć. Jak ciulato to znaczy ,że jesteście uzależnieni od danego specyfiku. Dlatego ze wszystkiego schodzi się stopniowo.
-
Uzależnia i to mocno. Nie radzę ostawiać nagle.Stopniowo odstawiaj,tak jak będzie najwygodniej, do całkowitego zejścia(tylko nie zwlekaj nie wiadomo ile).Zależy jaką dawkę brałeś. Nie powinieneś mieć wielkich problemów :)
-
PROPRANOLOL (Propranolol Accord, Propranolol WZF)
dyshor odpowiedział(a) na reirei temat w Leki przeciwlękowe
Biorę dosłownie od paru dni przed obiadem 10 mg ,ponieważ w ostatnich tygodniach bardzo wzmógł mi się niepokój i lęk popołudniami ,związany najprawdopodobniej z przejściem z niedoczynności tarczycy w nadczynność. Przepisany do momentu kiedy nie wyrówna się poziom TSH. Mogę powiedzieć,że dosyć osłabia przez co człowiek robi się senny i "oklapły" (trudno,żeby nie osłabiał,skoro obniża ciśnienie tętnicze) ,ale jednocześnie mi pomaga ,ponieważ niweluje lęki. Działa dosyć długo - ok 5-6 h. Obniża dosyć mocno ciśnienie(ale to sprawa indywidualna) ,ale póki nie schodzi u zdrowej osoby poniżej 100/60 nie ma się czym przejmować. -
Bliska mi osoba bierze w dawce 100 mg/2 i działa bardzo źle. Nastrój w dół,bardzo duża nerwowość ,i inne przykre skutki uboczne.Niestety na razie bierze dalej ,ponieważ jedynie ona pomaga na neuralgię nerwu potylicznego. Staramy się maskować działania niepożądane kwiatiapiną o przedłużonym uwalnianiu.Zobaczymy jakie będą efekty.
-
Wszystko zależy od organizmu...Na mnie Hydro działa już w dawce 10 mg co wydawałoby się śmieszne(może dlatego,że biorę bardzo rzadko).Delikatnie uspakaja,nieznacznie(ale odczuwalnie) działa przeciwlękowo. Ogólnie dobra rzecz dla ludzi ,którzy boją się benzo itp a chcą mieć coś, co w razie czego przyniesie im ulgę.W cięższych przypadkach raczej mało skuteczna.
-
Niestety, ale tolerancje już masz. Osoba bez tej tolerancji na benzo pada na łóżko już po 1 mg, tak było ze mną, więc po 0.5 mg czuję się tak jak ty po 2 mg. Nie ma żadnych. Mi również, skoro ktoś po 4 razy większej dawce, niż dla nieuzależnionej osoby jest w stanie w ogóle chodzić. Przekonasz się o jej słuszności, kiedy klona będziesz odstawiać... Nieprawda, o potencjale uzależniającym można mówić jedynie w przypadku benzodiazepin, z-leków, ewentualnie gabapentynoidów i baklofenu. Swoją drogą ciekawe usprawiedliwianie potencjału uzależniającego benzodiazepin Pozostaje tylko współczuć, kiedy nadejdzie ten moment... Będzie mi cholernie ciężko jak będę odstawiał clona,więc wezmę inne benzo by po prostu jakoś przeżyć - OK logiczne.Ponieważ schodzenie z benzodiazepin trwa, to już robimy krok do uzależnienia od kolejnej benzodiazepiny(jeżeli uzależniliśmy się od jednej, istnieje ryzyko szybszego uzależnienia od kolejnej). I co tak w kółko wg Ciebie ? Spoko myślenie. Użytkowik ernest00 niejako napisał to co ja myślę. Nie,nie usprawiedliwiam potencjału uzależniającego clona czy innych benzo , sam sobie to wyczytałeś.Po prostu ze wszystkiego trzeba stopniowo schodzić i zazwyczaj daje to nieprzyjemne efekty odstawienne a więc jest to niejako forma uzależnienia. Jeżeli jest tak jak piszesz to - pstryk - i schodziłbyś z każdego leku w ciągu jednego dnia. Nie zamierzam się kłócić,każdy na tym forum przeżył swoje(i przeżywa dalej),ale widzę,że jesteś typem,który już nastukał sobie postów tyle ile trzeba i zapewne mógłbyś zrobić doktorat z psychiatrii i radzić każdemu jak żyć. Nie lubię takich ludzi. Jestem dumny z osób ,które odstawiają benzo i im się to udaje i jednocześnie nie wpieprzają się w inne pierdoły. Czasem niestety niektórych lęków i innych schorzeń nie da się wyleczyć "standardowymi" tableteczkami. Dobrze wiesz,że są osoby ,które clona(czy inne benzo) biorą kilkanaście lat.Są osoby,które z powodzeniem odstawiły benzo i łykały inne(kółeczko się zamyka). Są osoby ,które odstawiły benzo ,ale wracały, bo "standardowe" leczenie nie daje rady, albo jedynie dawki,które z człowieka robią roślinkę "pomagają". I co z tego,że jesteś wolny od benzo jak jesteś chodzącym zombie,niezdolnym do samodzielnego myślenia. Może byłeś kiedyś na oddziale psychiatrycznym.Zobacz jacy są ci ludzie.Oni nie biora bezno.Oni są free.Ale jednocześnie nic nie czują, bo ładnie zwana "dawka terapeutyczna" robi z nich idealnych do castingu na film o zombie. To wolałbym brać benzo niż nie wiedzieć co się ze mną dzieje i gdzie jestem. PS: Ja zwykłą paroxetynę musiałem odstawiać stopniowo miesiąc i przechodziłem męki,więc z łaski swojej nie pieprz bzdur,że uzależniają wyłącznie specyfiki typu Clonazepam. Tyle ode mnie,dodałem swoje spostrzeżenia na ten temat jak każdy. -- 17 lis 2017, 21:56 -- Niestety tak działa psychiatria. Albo bierzesz dżumę albo cholerę. Oczywiście mam na myśli przypadki ciężkie a nie ludzi,którzy czują się lepiej po melisie. Ktoś kto już raz wszedł w "witaminki" ciężko z nich wyjść całkowicie. I nie ważne czy jest to benzodiazepina czy tak jak wspomniałeś np: kwatiapina. I z jednego i z drugiego wychodzi się ciężko. Dobry lekarz - podkreślam - dobry, nie wali po bandzie najmocniejszej dawki,byle się pozbyć problemu,tylko uzyskuje jak najniższą dawkę skuteczną.Niestety takich jest ciągle mało.Przychodzisz i na dzień dobry dostajesz dawki,które powinny być rozpatrywane w późniejszej fazie leczenia.
-
Piracetam jest dobry na pamięć,ale stosowany krótko. Przy dłuższym stosowaniu nic "nie czuć". Tak było u mnie. Stosowałem zeń szeń,również ten droższy i również nie za bardzo pomagał. Lecytynę również stosowałem to lekarz mnie wyśmiał i miał rację bo brałem kilka miesięcy i nawet nie poczułem,że cokolwiek biorę. Możecie się śmiać,ale najlepszym lekiem na pamięć i koncentrację jest po prostu jej trenowanie.Codziennie kilka minut przeznaczcie np: na gry logiczne itp. U mnie pomaga ,mimo iż biorę leki,które pamięć i koncentrację mocno osłabiają.
-
Biorę od kilku lat Clonazepam na bardzo silne lęki w dawce 2x 2mg. Gdyby nie ten lek byłoby ze mną pewnie bardzo ciężko. Od tego czasu nie potrzebuję zwiększenia dawki ,zjawisko tolerancji się nie pojawia. Oczyścicie nie ma wątpliwości,że jestem uzależniony od tego leku,ale cóż...Coś za coś. Działa bardzo szybko,niweluje wszelkie lęki.Po tylu latach, ciągle rano potrafi mnie otumanić,więc bez kawy nie ma co się ruszać z domu. Można by powiedzieć,że jest to lek na wszystko co złe na tym świecie. Śmiać mi się chce jak widzę reakcje ludzi (w szczególności innych psychiatrów ) na braną dawkę. Jeżeli lek przynosi ulgę pacjentowi to dlaczego mamy go nie stosować ? Jeszcze żałośniejsza jest praktyka odstawiania clona i zastępowanie go innym bezno.Niestety każdy lek uzależnia w większym,bądź mniejszym stopniu. Benzo oczywiście uzależniają najmocniej ,ale robi to praktycznie każdy lek stosowany w psychiatrii.Nawet długotrwale stosowana hydroxizina uzależni. Oczywiście jestem pewien,że kiedyś będę go odstawiał i wiem ,że nie będą to łatwe chwile ,ale w tej chwili niestety alternatywy nie widzę ,tak samo jak mój lekarz.
-
KARBAMAZEPINA (Amizepin, Finlepsin, Neurotop retard, Tegretol, Tegratol CR)
dyshor odpowiedział(a) na Michal78 temat w Stabilizatory nastroju
Dosyć dobry lek,biorę 100 mg rano 200 wieczór,czyli mała dawka,ale skuteczna. U mnie stabilizuje nastrój i sprawdza się dosyć dobrze.Brak otumanienia czy senności . Nie mam zastrzeżeń do tego leku. Średnio działa na depresję.