Skocz do zawartości
Nerwica.com

19ruda87

Użytkownik
  • Postów

    365
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez 19ruda87

  1. W końcu wróciłam do swojego czerwonego koloru włosów. Nastrój podniósł się momentalnie w górę.
  2. Chojrakowa, zyje zyje. Nie mialam czasu odpisac bo zapiernicz w pracy mialam. Noc w koncu bez koszmarów, spokojna jak nigdy. Samopoczucie na tą chwilę w porządku. Powoli budzę się do życia, w slimaczym tempie ale do przodu.
  3. Chojrakowa, ja wiem ze to moje życie i moja decyzja. Z tym ze to nie takie proste. Jeśli nie zrobię tego czego oni ode mnie oczekują, to spotkam się z krytyką i wiecznym niezadowoleniem z ich strony. Dzisiaj się troszkę lepiej czuję. Nawet się zmobilizowałam i obiad ugotowałam, pranie zrobiłam i zaraz do pracy idę. Mam nadzieję że to był przejściowy stan.
  4. 19ruda87

    [Łódź]

    Też jestem z łódzkiego
  5. Naemo, próbowałam rozmawiać z mężem i rodziną na ten temat. Ale nic istotnego z tego nie wynikło. Uważają że powinnam wziąć się w końcu w garść. Dla nich to fanaberia, mój wymysł. Nie rozumieją mnie i nie potrafią wesprzeć. Mąż jest już zmęczony tą całą sytuacją. Nie ma ze mnie pożytku. Jestem dla niego ciężarem. Widzę jak się przy mnie męczy i mam z tego jeszcze większe poczucie winy. Oddalilismy się od siebie. Tak naprawdę jestem z tym wszystkim sama. Wspomniałam dzisiaj o ewentualnej hospitalizacji to stwierdził razem z moimi rodzicami że to nic mi nie da i że to będzie ucieczka od życia. Wszyscy uważają ze powinnam sobie sama pomóc.
  6. Gdyby nie syn to juz dawno by mnie tu nie było. Myślę o śmierci i chciałabym juz mieć to za sobą. Ale nie potrafię tego zrobić ze względu na dziecko. On mnie powstrzymuje. Ja wiem że mnóstwo we mnie sprzeczności i konfliktów wewnętrznych. Mam nadzieję że ten stan w końcu minie.
  7. Jedynym rozwiązaniem na ten moment to samobójstwo. Nie potrafię odnaleźć się. Nie mam siły by żyć. Wszystkim tylko zawadzam. Nie widzę sensu życia. Do niczego się nie nadaje. Każdy przeze mnie cierpi. Dzięki mojemu odejściu, odzyskali by spokój, zwrocilabym im wolność. Jedynie syn trzyma mnie przy życiu. Dzięki niemu jeszcze jestem na tym świecie i dla niego staram się walczyć. Chcę patrzeć jak dorasta. Jest moją małą iskierką, promykiem nadziei.
  8. Właśnie wróciłam z rozmowy u rodziców. Podjęli interwencję, bo widzą że coś ze mną nie tak od dłuższego czasu. Zresztą mąż na mnie doniósł, ze wiecznie śpię i wszystkie obowiązki spadły na niego. Naskoczyli na mnie i wprawili mnie w jeszcze gorszy nastrój. Zresztą nie powiedzieli nic czego nie wiedziałam. Uświadomiłam sobie jakim ciężarem jestem dla rodziny. Wszystkim było by lepiej beze mnie. Byliby szczęśliwsi. Zrobiło się mi przykro. Nawet się popłakałam, co u mnie jest rzadkością. Dla wszystkich to takie proste mówić "weź się w garść". Chciałabym ale nie potrafię...
  9. Chojrakowa, juz jest troszke lepiej, choc dezorientacja dalej mi towarzyszy. Tak samo poczucie wycofania, obojętności. Musialam chyba przegiac z afobamem, stad te halucynacje. Masakra jakas. Obym szybko doszla do siebie. Fakt faktem lecze sie na wlasna reke. Od psychiatry trzymam się z daleka. Mam złe doświadczenia z okresu dojrzewania.
  10. Naemo biorę leki. W szpitalu byłam 3 razy 15 lat temu i nigdy więcej nie zamierzam tam trafić. Właśnie się przebudzilam z poczuciem dezorientacji, zmieszania. Musiało minąć troszkę czasu abym zrozumiała gdzie jestem i co jest grane. Miałam ostry sen, jakby wszystko wydarzyło się w realnym świecie. Śniło mi się, że zostałam zgwałcona przez diabła. Było mnóstwo dziwnych sytuacji, nierealnych. Oprócz gwałtu, wszystko bylo jak dejavu. Mam wrażenie że to kiedyś mi się już śniło. Dziwne to wszystko. Dosłownie jakiś matrix, halucynacje. Chyba za dużo afobamu zjadłam na wieczór. Staram się teraz dojść do siebie i zrozumieć co i jak. Masakra jakaś. Czuję się jak pod wpływem środków halucogennych. Magiczny świat.
  11. Mam dosyć. Nie daję już rady. Znów nie poszlam dzisiaj do pracy. Znów cały dzień przelezalam w łóżku. Znów dopadły mnie lęki. Czuję że postradalam zmysły, zaczynam wariować. Wszystko mnie denerwuje i wpadam we wściekłość. Roznosi mnie od środka. Boję się, że stracę nad sobą całkowitą kontrolę i zamkną mnie w wariatkowie. Nie chcę tak żyć, nie potrafię dłużej udawać że jest w porządku. Zaczynam znów toczyć walkę z samą sobą. Chcę umrzeć. Zakończyć ten żywot. Nie czuć. Nie myśleć. Nie cierpieć.
  12. Właśnie się obudziłam z poczuciem odrealnienia. Dosłownie jakiś matrix. Znów tracę swoją tożsamość. Zastanawiam się kim jestem i co jest grane. Zero uczuć. Jakbym nie istniała. Wszystko wydaje się takie obce. Zawieszenie, jakbym była w innej rzeczywistości. Totalny chaos w głowie. Znów pojawia się ten cholerny lęk i poczucie odchodzenia od zmysłów. Zaczynam tracić kontakt z rzeczywistością. Strach zagłusza racjonalne myślenie. Nie potrafię okiełznać tego wszystkiego. Rozdrażnienie i niepewność zaczyna towarzyszyć. Jestem przerażona jak kilkuletnie dziecko
  13. Ehh... Też mam problem z jedzeniem. Od dłuższego czasu nie mam ochoty by jeść, zresztą nie odczuwam głodu. Mąż zmusza mnie abym coś zjadła. Szkoda, że nie idzie to w parze z wagą i sylwetką. Jestem strasznie gruba i wyglądam jak wieloryb. Widzę że nie tylko ja mam problem z zębami. Rok temu załączył mi się bruksizm i podobno strasznie zgrzytam zębami w nocy podczas snu. Odreagowuje stres dnia codziennego w ten sposób. Przynajmniej tak mi się zdaje. Dzisiaj moje samopoczucie trochę lepsze aniżeli ostatnio, jednak nie jest ono jeszcze takie jakie bym chciała osiągnąć. Motywacji do życia dalej nie ma. Z utęsknieniem na nią czekam. Jedyny plus dzisiejszego dnia to taki, ze nie spędziłam go leżąc w łóżku, a siedząc na kanapie. No i dotarłam do pracy. Dalej doskwiera mi obojętność, przygnębienie i ta cholerna pustka. Przydałby się jakiś bodziec, który napędzi mnie do działania. Brak adrenaliny. Nicość. Pustka. Brak istnienia.
  14. Dzis nieco lepiej się czuję, choć to jeszcze nie to, co chciałabym osiągnąć. Dalej obojętność, wycofanie, przygnębienie i brak motywacji do życia. Potrzebuję jakiegoś bodźca do działania. Chwilowo pustka mnie wypełnia. Brak adrenaliny. Pojawiła się nicość.
  15. Trzeba niestety chodzić, jak do każdej. Ja chyba przechodzę przedwczesny kryzys wieku średniego. Za miesiąc 30 na karku. Ruchu mam bardzo dużo w pracy. Praca fizyczna. Jakoś dziś udało mi się dotrzeć do pracy, choć siły dalej brak. Jeszcze 3 godz i idę do domu w końcu spać, bo padam ze zmęczenia.
  16. zordon54, hmm... u mnie leki zwiekszaja swoje natezenie pod wplywem stresu czy zbytniej bliskosci emocjonalnej. Na codzien bardziej jestem zniechecona, wycofana, przybita, bez sily i motywacji do zycia. Pojawiaja sie okresy depersonalizacji i derealizacji. Czasem ataki paniki. Ostatnio czuje ze moja depresja sie nasilila i zwalila mniez nog. Szczerze nie pamietam kiedy ostatnio tak sie czulam. Z kazdym dniem jest coraz gorzej. Zauwazylam bardzo duzy spadek formy bez zadnej przyczyny. Sama nie potrafie tego zrozumiec i zaakceptowac. Chwilowo borderline ustapilo miejsca depresyjnym stanom. Ehh... nie ukrywam, jest mi cholernie ciezko. Dzis z utesknieniem czekam za motywacja do pracy. Nie mam sily i ochoty do niej isc ale w koncu musze sie podniesc. Nawet naszla mnie mysl o porzuceniu roboty, ale jej potrzebuje bo mam zobowiazania finansowe, chyba ze w koncu z niej wylece za lekcewazajace podejscie i wiecznego nygusa
  17. Ehh... znow nie poszlam dzisiaj do pracy. Nie mialam sily. Spadek motywacji i depresyjny nastroj. Najchetniej zaszylabym sie w lozku i z niego nie wychodzila. Musze sie w koncu przebudzic z tego letargu, ale jak to zrobic gdy brakuje samozaparcia. Przydaloby sie odpoczac od zycia
  18. Dawno mnie tu nie bylo. Troszke od ostatniego mojego posta sie zmienilo. A mianowicie pozegnalam sie z poprzednia terapeutka. Nic nowego nie wynosilam z sesji, z wyjatkiem rozczarowania i poczuciem niezrozumienia. Pojawilo sie mnostwo negatywnych emocji jak frustracja, zlosc, lek, wycofanie. Nie wytrzymalam napiecia i postanowilam zmienic terapeutke. Teraz jest lepiej. Dochodze powoli do siebie po ekstremalnym poturbowaniu emocjonalnym. Mam nadzieje ze z nowa terapeutka uda mi sie okielznac moj charakterek i chaotyczny styl zycia, a takze uda mi sie przepracowac problemy z ktorymi borykam sie od bardzo dawna. A najwazniejsze ze poznam siebie i w koncu sie zaakceptuje. Styl pracy T odpowiada mi. Jest dyrektywna, pracuje w nurcie integracyjnym. Na sesjach rozmawiamy, zartujemy. Z poprzednia mi tego brakowalo. Bylo duzo milczenia i skrepowania (nurt psychodynamiczny). Jestem w koncu dobrej mysli
  19. Naemo, ja caly dzien przespalam i tez nic nie zrobilam. Zaraz wezme tabsa i ide dalej lulu. Mam teraz wkurw na terapeutke i mam ochote rzucic to wszystko w cholere. Pokazac ze dam sobie rade bez niej.
  20. Chojrakowa, 2.5roku pracuje przy tym. Nie jest zle. Praca jak praca, monotonna nie jest. Rozny asortyment :-P duzo trzeba sie nachodzic i nadzwigac. Ekipa zajebista :-D
  21. Chojrakowa, kwestia przyzwyczajenia. Fakt faktem nie jest to lekka praca, trzeba silowo byc wytrzymalym i miec pare w rekach bo troszke materace waza. Ale nie jest zle.
  22. Produkcja, praca 7 dni w tygodniu na 3 zmiany. Mnie dragi nie kreca. Ostatni raz palilam trawe w szpitalu kilkanascie lat temu ;-) to byly czasy :-D
  23. Ja nie pozwalam sobie robic zadnych zdjec. Jestem niefotogeniczna.
  24. Ja zaraz do pracy na noc. Nie chce mi sie ale coz jak trzeba to trzeba. Najchetniej zaszylabym sie w lozku i z niego nie wychodzila. Dzis panuje u mnie obojetnosc ze zniecheceniem. Czekam az faza happy sie pojawi i napedzi mnie do dzialania.
×