Skocz do zawartości
Nerwica.com

mermaid

Użytkownik
  • Postów

    80
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mermaid

  1. Cały dzień jestem bardzo senna i bardzo osłabiona. Ledwo powłuczam nogami. Jeszcze mi się uszy zatykają i przelewa w głowie. Bolą mnie też ramiona. Jednym słowem czuję się do bani :-(.
  2. Biorę Zoloft już trzeci tydzień. Lęki się zmniejszyły, ale nadal bardzo ziewam, zaczęło zatykać mi sie lewe ucho i wieczorem robi mi się blokada w okolicy gardła. Tak jakby coś mnie ściskało. Czy Wy też mieliście takie dolegliwości w trakcie brania Zoloftu? Pozdrawiam Was serdecznie :-).
  3. Witajcie, Ja biorę zoloft po raz drugi po długiej przerwie. Mija 10 dzień a ja mam problemy ze snem , budzę się nad ranem i już nie śpię bo dopadają mnie lęki obecne i z przeszłości. W ciągu dnia jestem rozdrażniona i senna. Dzisiaj bardzo boli mnie w klatce piersiowej, a co za tym idzie mam zwiększony lęk przed śmiercią. Kiedy brałam zoloft parę lat temu, nie pamiętam takiego nasilenia lęków. Pozostaje mi czekać na poprawę.
  4. Mój dzisiejszy dzień jest kiepski. Byłam wczoraj ze znajomą w knajpce poza miejscem zamieszkania. Miałam lęk przed jazdą samochodem i spotkaniem a z drugiej strony bardzo się cieszyłam. Spotkanie przebiegło miło ale tak się podświadomie nakręciłam, że rozbolało mnie w okolicy mostka i po prawej stronie. Nie mogłam też oddychać. W nocy spałam bardzo nerwowo. Po wstaniu miałam silny ból za mostkiem i złe samopoczucie. Poszłam plewić ogródek ale ciemno mi się robiło przed oczami jak wstawałam i ten ból. Jestem jakaś rozedrgana wewnętrznie i ciężko oddycham. Od ponad tygodnia biorę Zoloft i zastanawiam się czy to nie zaostrzenie nerwicy w pierwszym okresie brania leku. Czasami mam już wszystkiego dosyć a z drugiej strony chcę bardzo żyć.
  5. Witajcie, Tak ostatnio zastanawiałam się nad mechanizmami rządzącymi nerwicą. Sama jestem w trudnym okresie nawrotu nerwicy. Zadaję sobie pytanie co trzyma mnie tak przy niej, skoro żle się z nią czuję. Doszłam do wniosku, że to lęk przed życiem i podejmowaniem trudnych decyzji. Nerwica jest pewnym alibi przed nie dokonywaniem zmian. Zawsze można na nią zrzucić jakieś niepowodzenie lub brak jakiegoś działania. Tak naprawdę nie mogę się pozbyć nerwicy bo za bardzo sie z nią zżyłam. To sytuacja taka jak z tym jabłkiem co chce się je zarówno zjeść jak i mieć nietknięte. Powstaje konflikt interesów. Myślę również, że w nerwicy nie boje się samej choroby co siebie, swoich reakcji : lęku, niepokoju, objawów wegetatywnych jak również konsekwencji tych reakcji. Czy Wy też tak macie?
  6. Dziękuję Ci serdecznie za wskazówki. Tomografia to ostateczność :-(. Zapomniałam napisać, że pobolewa mnie też kręgosłup w odcinku lędzwiowym. Cała jestem taka połamana. Wczoraj po powrocie z jazdy rowerem pobolewałaq mnie potylica i szyja. Jak sie położyłam na dywanie to mi się trochę kręciło w głowie. Potem mi przeszło. Życzę Ci dużo zdrowia i spokojnego wieczoru :-))).
  7. Dziękuję Ci serdecznie za rady. Są bardzo cenne. Tomografia to ostateczność :-(. Zapomniałam napisać, że kręgosłup pobolewa mnie też w odcinku lędzwiowym. Bolą mnie też ramiona. Rok temu nie miałam takich dolegliwości. Życzę Ci dużo zdrowia i pogodnego wieczoru. Jeszcze raz Cię serdecznie pozdrawiam :-)).
  8. Dziękuję Ci serdecznie za rady. Są bardzo cenne. Tomografia to ostateczność :-(. Zapomniałam napisać, że kręgosłup pobolewa mnie też w odcinku lędzwiowym. Bolą mnie też ramiona. Rok temu nie miałam takich dolegliwości. Życzę Ci dużo zdrowia i pogodnego wieczoru. Jeszcze raz Cię serdecznie pozdrawiam :-)).
  9. Witaj Polanka, Byłabym Ci wdzięczna za nazwę tego badania. Te bóle głowy zaczęły się w styczniu, po odstawieniu Lexotanu. Czytałam o tym dobrodziejstwie na forum. Dodam również, że mam siedzący tryb pracy i zaniedbałam sie ruchowo przez te bóle. Ostatnio jak pojechałam na rower, to po powrocie bolała mnie potylica i szyja. jak sie położyłam na podłodze to mi się trochę kręciło w głowie. Potem przeszło. Pozdrawiam Cię serdecznie ;-).
  10. Witajcie Kochani, Od ponad 4 miesięcy cierpię na napięciowy ból głowy. Odbiera mi on radość i chęć do życia. Byłam u lekarza neurologa - wszystko w porządku, prześwietlenie kręgosłupa w odcinku szyjnym i lędzwiowym - w normie. Budzę się już rano z tym bólem i tak aż do wieczora. Czasami są dni, że ból jest mniejszy, ale nie ustępuje on całkowicie. Na nerwicę cierpię już ponad 5 lat. Miałam okresy poprawy i odstawienia leków. Obecnie znowu biorę zoloft po ciężkich przeżyciach w marcu. Jak wyjść z tego błędnego koła? Pozdrawiam Was serdecznie :-).
  11. Witajcie, Minęły już ponad dwa miesiące od czasu kiedy dowiedziałam się, że mam siostrę bliżniaczkę i że byłam adoptowana. Pierwszy tydzień trzymałam się dzielnie. Poza tym ,że bolał mnie przez tydzień bardzo kręgosłup czułam się nieżle psychicznie. Po około dwóch tygodniach zaczęłam czuć się gorzej. Moja siostra zaczęła do mnie dzwonić i w jednym z telefonów zaczęła mnie karmić informacjami o mojej przeszłości z okresu domu dziecka. Bardzo się na nią zdenerwowałam , bo prosiłam ją we wcześniejszym telefonie, aby nie powracała do przeszłości. Ponadto poinformowała mnie, że ma dane matki biologicznej i chce do niej pisać list. Ja po raz kolejny powiedziałam jej, że nie mam zamiaru szukać biologicznych rodziców, bo mam wspaniałą rodzinę. Ona zaczęła mi wmawiać ,że jedziemy na wspólnym wózku.Po prostu zaczęła mnie emocjonalnie szantażować. Po tym telefonie mój stan psychiczny i fizyczny pogorszył się. Zaczęły się lęki klasyczne w nerwicy i bóle żołądka, kręgosłupa oraz problemy oddechowe. Zaczęłam się bać co może wymyślić moja siostra. Rozumiem ją, że chce odnależć biologicznych rodziców, skoro od początku wiedziała, że nie jest adoptowana. Nie rozumiem jednak dlaczego mnie chce w to wszystko wplątać skoro sobie tego nie życzę. Zastanawia mnie tez fakt, że po moim odnalezieniu w niedługim czasie ma dane o matce biologicznej. Coraz bardziej niepokoi mnie to, czy jej zachowanie jest w stosunku do mnie jest do końca bezinteresowne. Bardzo boję się, że gra ona w coś co może mi i moim najbliższym zaszkodzić. W maju widziałam się z siostrą. Spotkanie miało miejsce w moim domu. Przebiegło bardzo spokojnie, ale dało się wyczuć napięcie w powietrzu. Ani ja ani ona nie płakałyśmy. Mimo, że ja poznałam nie mogę przestawić swojego toku myślenia na fakt, że mam siostrę. Jest to dla mnie bardzo trudne. Czuję, że potrzebuję dużo czasu aby nabrać dystansu do całej sytuacji. Siostra zaś już od zaraz chciałaby być ze mną w bardzo zażyłych stosunkach. Sytuacja jest dla nas obu bardzo trudna. Na dzień dzisiejszy mam wielki mętlik w głowie nasilenie nerwicy.
  12. DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM ZA TE CIEPŁĘ SŁOWA W TAK TRUDNYCH DLA MNIE CHWILACH :-)).
  13. Droga Czarna Zebro, Po przeczytaniu Twoich słów, po raz kolejnych rozpłakałam się. To co napisałaś, bardzo mnie wzruszyło. Dziękuję Ci bardzo za te słowa. Jest w nich wielka siła mądrości. Pozdrawiam Cię serdecznie :-).
  14. Dziękuję za te słowa, Amy Lee. Obecne w moim sercu jest uczucie złości na moją siostrę, że wtargnęła w moje życie tak bez uprzedzenia. Ona od dziecka wiedziała, że ma siostrę. Ja dowiedziałam się o tym dwa dni temu. Jest we mnie ogromny niepokój i obawa o przyszłość.
  15. Inez77, Tak też jest ze mną. Kiedy wichura hula, me serce nerwiczka otula Nic nie bawi, nie cieszy Ukojenie znajduję w zaciszu pieleszy :-)
  16. Witajcie, Jestem tu na forum od niedawna. Na wątku - leki -Lexotan pokrótce opisałam swoją historię nerwicy lękowej. Dla tych co nie znajdą napisze krótko, że leczę sie już około 6 lat a sama mam 34 lata. Jestem jedynaczką póżnych Rodziców i moje dzieciństwo było bardzo udane. Dostałam od moich Rodziców dużo miłości i wsparcia. Kocham ich nad życie. Jestem osobą bardzo rodzinną i mam dużo kochających krewnych. Moja nerwica, tak myślałam do tej pory, wynikała z tego, że nie akceptowałam swojego wyglądu - w okresie dojrzewania, dużo urosłam i zrobiły mi się paskudne rozstępy na kolanach, udach, pośladkach i piersiach. Odebrałam to jako atak na moja kobiecość. Pomimo, że Rodzice zapewniali mnie, że to nic strasznego ja zamknęłam się w sobie i oddaliłam od świata. Od tamtej pory już nigdy nie byłam taka jak wcześniej. Zniknęła radość i chęć do życia. Zaczęłam się wstydzić swojego ciała. Na bok poszły krótkie spódniczki, spodenki. Zaczęłam ukrywać przed światem swoje niedoskonałości. Wiem, może ktoś powiedzieć, że jestem pusta, ale tak nie jest. W mojej głowie zaświtała destrukcyjna myśl, że skoro jestem taka szpetna, koleżanki w owym czasie nie miały rozstępów w 8 klasie podstawówki, to nie zasługuję na miłość i godne życie. Złowroga myśl stała się faktem. Liceum, to pasmo niepokojów i lęków, pomimo bardzo dobrych wyników w nauce. Potem nieudane starty na stomatologię. Wszyscy się dziwili, w szególności profesorowie ze szkoły, że taka zdolna a się nie dostała na studia. To pogłębiło moją niską samoocenę. Po dwóch latach od matury dostałam się na studia językowe do NKJO. Wytrzymałam rok. Znowu znane uczucie wstydu, że znowu nawaliłam. Rodzice w tym czasie, nie dali mi odczuć, że jestem do niczego. Wręcz przeciwnie. W kolejnym roku zrobiłam FCE a potem z drugą lokatą dostałam sie po raz kolejny do NKJO, tylko w inny mieście niż wcześniej. Nauka szła mi dobrze, chociaż w środku przytłaczał fakt, że jestem najstarsza w grupie a przez to gorsza. W trakcie pierwszego roku studiów umarł mi ukochany Tata. Jego śmierć bardzo przeżyłam. Nie wiem jak to się stało, że pomimo takiego wielkiego smutku zaliczyłam szczęśliwie rok. Na drugim roku przyszedł kryzys. Zaczęły się lęki przed zajęciami i ten paniczny strach czy podołam iść do przodu. Metodyka tak mi dała w kość, że postanowiłam wziąć dziekankę. Czułam w środku, że się gdzieś wypaliłam i nie dam dalej rady. Rok w oczekiwaniu na powrót na studia był bardzo ciężki. Straszne wyrzuty sumienia i niepokój co będzie dalej. Powrót okazał się bardzo trudny. Inna grupa, wykładowcy i nieprzemijające wyrzuty sumienia. Po raz kolejny skapitulowałam. Postanowiłam zdać egzamin CAE aby nie tracić kontaktu z językiem. W tym okresie poznałam chłopaka u kuzynów. Nie wiem czemu, ale nie spodobał mi się, mimo, że był przystojny i Pan prawnik. Postanowiłam jednak dać mu szansę, bo ludzi nie ocenia się po pierwszym wrażeniu. Tak myślałam wtedy. Bogdan okazał się bardzo agresywny w swoich zalotach , co zniechęcało mnie jeszcze bardziej do niego. Ponadto w ogóle mnie nie pociągał fizycznie. Mimo to brnęłam w to dalej. Nie umiałam stanowczo zerwać tej znajomości. Po pewnym nieprzyjemnym incydencie postanowiłam zerwać z Nim. Tak też uczyniłam. Na początku była wielka radość, a potem pierwszy, silny atak nerwicowy w autobusie. Od tamtej pory moje życie nie jest już takie jak dawniej. Jest w nim lęk przed życiem i rozwojem. Nie zdołałam skończyć studiów(jest to mój wielki kompleks) i nie założyłam rodziny. Bardzo mnie męczy to, że żyję już tyle lat w zawieszeniu. Wczorajszy dzień przewrócił moje życie o 180%. Jestem obecnie chora i kuruje się w domu. Będąc sama słyszałam dzwonek do drzwi, a po pewnym czasie telefon. Leżałam w łóżku zagrypiała, więc nie otworzyłam drzwi, ani nie odebrałam telefonu. Po paru godzinach zadzwonił do mnie kolega, syn sąsiadów z pytaniem czy mam siostrę bliżniaczkę? Zamarłam. O co mu chodzi? Powiedział mi wtedy, że była u mnie osoba identycznie wyglądająca jak ja i pytała o mnie. Nie zastała mnie w domu, więc zasięgnęła informacji u jego ojca, który jak ją zobaczył to powiedział: XY nie rób sobie żartów, przecież Ty tam mieszkasz. Kobiecie towarzyszyło małżeństwo. Kiedy rozmawiałam z kolegą telefonicznie , moja Mama była już w domu. Po skończonej rozmowie, usiadła na łóżku i powiedziała mi, że zostałam adoptowana. Moją pierwszą reakcją była negacja. Cały mój świat legł w gruzach. Jak to możliwe? Przecież moi Rodzice byli dla mnie tacy kochani. Nigdy, nie odczułam, że nie jestem ich biologicznym dzieckiem. W całej rodzinie byłam ukochaną Moniką. Wszyscy Wujkowie, Ciocie, Kuzynowie byli ze mną bardzo zżyci. Szokiem dla mnie i dla Mamy było też to, że mam siostrę bliżniaczkę. Rodzicie adoptując mnie nie wiedzieli, że ją mam. Mama powiedziała mi, że gdyby wiedzieli, że mam siostrę bez namysłu by nas obie zaadoptowali. Miłości mieli dużo w swoich sercach. Jako rodzina adopcyjna nie wiedzieli też nic o moich biologicznych Rodzicach. W międzyczasie sąsiad przyniósł zdjęcia i list od mojej siostry. Tak to moja siostra bliżniaczka...te usta, oczy, figura...podobieństwo uderzające. List, który otrzymałam był bardzo przyjazny. Okazało się, że zostało ona wcześniej ode mnie przysposobiona w rodzinie zastępczej. Zachowała swoje rodowe nazwisko i mieszka niecałe 40 km ode mnie mimo, że dom dziecka w którym wcześniej mieszkałyśmy był daleko od naszego miejsca zamieszkania. Po przeczytaniu listu była we mnie mieszanka złości i radości. Skąd ona wie o moim istnieniu, skoro ja nie wiedziałam? Jak mnie znalazła? Dlaczego burzy mój i mojej rodziny spokój? Z drugiej zaś strony radość, że mam siostrę. Mojej ukochanej Mamie podziękowałam za miłość jaką mi z Tatą dali. Powiedziałam, że nie mam żalu, że mi nie powiedzieli o adopcji. Jestem tak zżyta z rodziną, że jest ona moją "prawdziwą" rodziną. Sądzę, że z moja nadwrażliwą naturą mogło by mi to zrobić dużo szkody, gdyby było to powiedziane w nieodpowiednim czasie. Może właśnie ten czwartek był tym momentem? Przepłakałam go cały. Wahałam się czy dzisiaj zadzwonić do siostry. Mama namówiła mnie żebym to zrobiła. Obie byłyśmy niepewnie w rozmowie i ciekawe siebie. Okazało się, że siostra mieszka na stałe za granicą i jutro wyjeżdża. Znalazła mnie na portalu Nasza Klasa. Myślała też, że tak jak ona byłam przysposobiona. Nie wiedziała o moje adopcji. Kochani, przepraszam, że się tak rozpisałam ale ta cała sytuacja spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Chciałam się z Wami tym wszystkim podzielić. Kto zrozumie "nerwicowca" lepiej jak nie drugi "nerwicowiec" :-). Mam straszny mętlik w głowie. Nie wiem co mam dalej robić. Boję się też, że ta cała sytuacja mnie przerośnie i nie poradzę sobie z tym. Pozdrawiam Was wszystkich najmocniej :-))). Mermaid
  17. Odkąd sięgam pamięcią byłam bardzo obowiązkowa i perfekcyjna w tym co robię. Bardzo też zależało mi na akceptacji innych. Często robiłam coś aby przypodobać się innym. Niezły zaczyn na nerwicę :-).
  18. Dzięki terapii. Jest on bardzo skomplikowany i radzenie sobie z nim nie jest proste. Zrobiłam już wiele kroków do przodu, ale i wiele przede mną :-). Muszę jeszcze wiele rzeczy zmienić w sobie.
  19. Jest to moja bardzo osobista sprawa i nie sądzę abym musiała się nią z Tobą dzielić na łamach forum. Nie czuj się urażony, ale nie znam Cię na tyle aby o tym z Tobą rozmawiać. Przyjmuję do wiadomości , że nie masz w sobie żadnych konfliktów wewnętrznych i żródło Twojej nerwicy tkwi gdzieś indziej. Pozostaje mi życzyć Ci sukcesów w walce o siebie i pokonania nerwicy. Mermaid :-).
  20. Chodziłam na terapię i dużo się o sobie dowiedziałam. Jeśli Ty nie miałeś okazji uczęszczać na terapię, to szczerze polecam. Nie wszystko co się o sobie dowiadujemy podoba nam się, często jest to gorzka prawda, ale ma ona siłę uzdrawiającą. Terapia to ciężka praca nad sobą, do której trzeba podejść bardzo poważnie. To jak z pieleniem ogródka. Jak się człowiek przyłoży to nasz ogród będzie piękny.
  21. Sądzę Staram się, że jakbyś tak głęboko poszperał w swojej duszy to byś znalazł to "coś" co było zaczynem Twojej nerwicy. Nie bierze się ona z powietrza. To, że się szybko denerwujesz i nie umiesz rozładować złości ma gdzieś swoje wytłumaczenie. Pozdrawiam serdecznie :-).
  22. Zakładając ten wątek, miałam na myśli zmiany pogodowe o których wspomniał Tarazed. Duże wahania temperatur, ciśnienia atmosferycznego i ich wpływ na nasilenie się objawów nerwicowych. Ja zauważyłam na swoim przykładzie, że taka bardzo zmienna pogoda żle na mnie wpływa. Mam więcej lękowych myśli i jestem ogólnie pobudzona. Gdy pogoda jest stabilna ja również taka jestem.
  23. Witaj Staram się, Widzę, że się nie rozumiemy. O lęku przed życiem a zarem przed śmiercią pisałam w swoim konkretnym przypadku. Konflikt interesów jest zawsze przyczyną nerwicy. Jakie są Twoje wewnętrzne konflikty?...Ty tylko o nich wiesz.
  24. Witajcie, Tak ostatnio sobie sporo myślę o przyczynach nerwicy. Dopadł mnie czas refleksji i zadumy. Może to zbliżające się święta Wielkiej Nocy. Moim skromnym zdaniem, nerwica wypływa z wewnętrznych konfliktów, które w Nas tkwią i których często sami sobie nie uświadamiamy. W moim przypadku sprawa się tak mam : boję się żyć /śmierć niweczy lęk przed życiem/ - boję się umrzeć/ tak naprawdę chcę żyć/. Tak tworzy się błędne koło. Mam lęk przed życiem i lęk przed śmiercią. To straszny paradoks, który niszczy mnie od środka. Kochani, trudno jest jednocześnie mieć jabłko i je zjeść. Pozdrawiam Was wszystkich i życzę spokoju duszy w nadchodzącą Wielkanoc :-))).
  25. Witaj Tiferet, Sądzę, że terapia pomaga się wyciszyć i daje nadzieję na lesze jutro. Kiedy ja chodziłam na terapię, na początku bardzo sie spinałam. Z biegiem czasu stawałam sie silniejsza i pewniejsza siebie. Niestety kiedy kończy się terapia, nie ma już pomocnej dłoni psychoterapeuty i trzeba sobie samemu radzić z trudami codziennego życia. Wierz mi, terapia też potrafi uzależniać. Mi tej siły starczyło na ponad rok. Potem zaczęłam się "sypać wewnętrznie". Mimo, że na terapii dużo dowiedziałam się o sobie i zródle mojej nerwicy, to nadal tkwi ona we mnie. Może nie tak silna jak kiedyś ale jednak. Mój terapeuta powiedział mi kiedyś, że My nerwicowcy nieświadomie pielęgnujemy nasze nerwice, bo tak naprawdę pozwala ona nam tkwić w starych, dobrze utartych schematach w których czujemy się jak ryba w wodzie. Każda duża zmiana w naszym życiu na lepsze, nie nerwicowe życie wyzwala w nas paniczny lęk. Ta nasza nerwica to takie Nasze "alibi" na nie podejmowanie dużych wyzwań. Nie robimy czegoś, bo tłumaczymy sobie, że nie damy rady bo mamy nerwicę. Wiem z autopsji , że trudno w rzeczywistym życiu rozprawić się z nerwicą. Jest ona bardzo podstępna bo atakuje nasz mózg(nasze myśli będące jego tworem) najbardziej skomplikowany i nieprzewidywalny organ naszego ciała. Głowa do góry !!!!. Ja wczoraj miałam niezły dzień a dzisiaj...troszkę gorzej.
×