Skocz do zawartości
Nerwica.com

mermaid

Użytkownik
  • Postów

    80
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mermaid

  1. Witajcie ! Czy ktoś z Was miał spuchnięte powieki po paroksetynie? Wczoraj około godz. 17.00 znowu dostałam uczucia puchnięcie gardła, pieczenia ust, powiek i okolic ust. Postanowiłam poczekać i zobaczyć czy objawy ustępują. Ciśnienie było podwyższone - 139/89 przy tętnie 61. Objawy utrzymywały się przez cały czas. Około godz. 22.00 wzięłam połówkę Afobamu i objawy powoli ustępowały. Dzisiaj obudziłam się z bólem uszu, pieczeniem wokół ust, obrzękiem górnych powiek i uczuciem bólu nieżytowego gardła. Cały czas twierdzę, że mam uczulenie na paroksetynę, chociaż moja lekarka twierdzi inaczej.
  2. uważam ,że zdecydowanie tak . Zejdż do 15 mg i poobserwuj jak będzie zachowywał się organizm . Witaj ! Ja dzisiaj wzięłam 10 mg i jest klapa - o godz. 15.30 rozbolało mnie w dołku podsercowym i żołądek. Wzięłam hydroksyzyne i trochę przeszło. Jednak nadal trochę mnie trzyma. Ach to życie !
  3. Witajcie ! Po wizycie u lekarza została mi zwieksżona dawka paroksetyny z 10 mg na 20 mg. Po dwóch i pół tygodniu brania paroksetyny mój organizm powoli sie zaczął wyciszać - przeszły poty nocne, blokada gardła i przełyku oraz spinanie kręgosłupa. Od niedzieli biorę 20 mg paroksetyny. Wczoraj około godz. 17. 00 poczułam dziwny ucisk w klatce piersiowej, jakby coś mnie przygniatało. Oddech uległ spłaceniu. Wzięłam Afobam i po jakimś czasie przeszło. Dzisiaj ponownie około godz. 17.00 pojawił się ten ucisk i problem z oddychaniem. Doszła to tego spuchnięta śluzówka nosa. Ciśnienie miałam 149/89 przy tętnie 61. Wzięłam połówkę Afobamu i przeszło po 20 minutach. Teraz znowu powróciło. Czy to możliwe, ze dawka 20 mg jest dla mnie za duża i dlatego te objawy uboczne? Nie chce przechodzić tego co w drugim tygodniu brania paroksetyny. Pozdrawiam Mermaid
  4. A ja mam dzisiaj wizytę u lekarza na którą bardo boję się pójść. Mam obawy, że złapie mnie atak w trakcie czekania na swoją kolejkę pod drzwiami. Wczoraj tak się nakręciłam, że pomimo hydroksyzyny, melisy zasnęłam dopiero przed godz. 6 rano. Jestem dzisiaj wykończona. Jestem na Arketisie 18 dzień.
  5. Biorę dawkę 10 mg na dobę - rano. Zgłaszałam moje dolegliwości lekarzowi w zeszły czwartek. Powiedział, że te ataki to nasilenie nerwicy w początkowym okresie brania leku i żeby dalej go brać. Dzisiaj mam już żołądek od rana skręcony i suchość w ustach. Wcześniej suchość pojawiała się później a żołądek zwijał się w trakcie ataku. Nie wiem co mam nuz o tym wszystkim myśleć - jestem fizycznie i psychicznie wykończona. -- Wt lut 28, 2017 12:29 pm -- Biorę dawkę 10 mg na dobę - rano. Zgłaszałam moje dolegliwości lekarzowi w zeszły czwartek. Powiedział, że te ataki to nasilenie nerwicy w początkowym okresie brania leku i żeby dalej go brać. Dzisiaj mam już żołądek od rana skręcony i suchość w ustach. Wcześniej suchość pojawiała się później a żołądek zwijał się w trakcie ataku. Nie wiem co mam juz o tym wszystkim myśleć - jestem fizycznie i psychicznie wykończona.
  6. W ostatnią niedzielę rozpoczął się trzeci tydzień brania Arketisu a ja wcale nie czuję się lepiej. Odeszły wprawdzie parestezje kończyn ale przyplątała się suchość w ustach i uczucie puchnięcie krtani. Ciekawe, że te wszystkie objawy występują 8-10 godzin po wzięciu leku i pojawiają się nagle. Myśle sobie, ze może mój organizm nie toleruje paroksetyny i manifestuje się to tymi atakami. Raz nie wzięłam paroksetyny i nie miałam ataków. Tego dnia röwnież normalnie zasnęłam.
  7. Mam do Was następujące pytanie : czy biorąc paroksetynę na początku też mieliście podobne "ataki" każdego dnia? Dlaczego występują one codziennie? Wczoraj miałam kolejny atak, 9 z rzędu. Zaczęło się nagle od suchości w ustach i uczuciu spuchniętych ust. Następnie czułam jak puchnie mi krtań. Chciałam przełknąć ślinę i nie mogłam. Wzięłam szybko hydryksyzynę i zaczęły mi sie bardzo spinać plecy. Czułam jak sie nakręcam. Była godzina 17.00. Do spinających sie pleców doszedł płytki oddech i uczucie, ze mam całe ciało jakieś "skurczone" w środku. Uczucie spuchniejtej krtani przeszło. Taki stan trwał do godz. 19.00. Potem czułam jak ciało powoli sie odpręża, jednak około godz. 22.00 znowu zaczęło mi sie spinać ciało. Czułam niesamowite spięcie w okolicach żeber i w dołku podsercowym. Dopiero około godz. 24.00 się rozluźnilam. Zasnęłam około godz. 3-ej nad ranem. Dzisiaj jestem bardzo osłabiona i zadaję sobie pytanie: dlaczego tak strasznie cierpię każdego dnia? Kiedy to się skończy? Dlaczego nie pojawia się światełko w tunelu? Bardzo boje sie, ze moje serce nie wytrzyma tych spięć i któregoś dnia w trakcie ataku stanie.
  8. Wczoraj miałam ponownie atak. Zmieniło się tyle, że nie miałam mrowienia twarzy i parestezji kończyn górnych. Dzisiaj po raz pierwszy miałam atak dwie godziny po wzięciu leku około godz. 13.00. Nie miałam parestezji ale dziwne uczucie w głowie - takie odrealnienie, lekki ucisk i lęk przed śmiercią. Wcześniej w trakcie ataków nie miałam takiego lęku. Czy to znaczy, że organizm przechodzi kolejne etapy "męki" i że powoli w głowie się układa? -- N lut 26, 2017 5:19 pm -- Wczoraj miałam ponownie atak. Zmieniło się tyle, że nie miałam mrowienia twarzy i parestezji kończyn górnych. Dzisiaj po raz pierwszy miałam atak dwie godziny po wzięciu leku około godz. 13.00. Nie miałam parestezji tylko spinanie kręgosłupa i dziwne uczucie w głowie - takie odrealnienie, lekki ucisk i lęk przed śmiercią. Wcześniej w trakcie ataków nie miałam takiego lęku. Czy to znaczy, że organizm przechodzi kolejne etapy "męki" i że powoli w głowie się układa?
  9. Witajcie! Biorę Arketis na netwicę lękową od zeszłej niedzieli. Do tego Trittico na sen i Afobam w sytuacjach napadu lęku. Bezsenność nadal się utrzymuje. Od trzech dni mam następujące objawy: - straszne pocenie od około godz. 17.00, które trzyma aż do godzin nocnych - mrowienia i drętwienia kończyn i twarzy. Przedwczoraj było to tylko mrowienie kończyn górnych. Wzięłam Afobam jak tylko zaczęło się mrowienie i drętwienie. Objawy dosyć szybko ustąpiły, ale pojawiły się dodatkowe skurcze serca (takie bulgotanie), które przeszły po około 20 minutach. Następnego dnia sytuacja się powtórzyła - parestezje wystąpiły ponownie w obrębie kończyn . górnych. Wzięłam Afobam, jednak nie zadziałał on tak szybko jak dzień wcześniej. Atak ustąpił po około 40 minutach. Wczoraj było okropnie. Położyłam się spać około godz. 22.00. Wcześniej grałam z kolegą w tenisa stołowego w domu jakieś 40 minut, bo na więcej nie miałam siły. Gdy leżałam w łóżku Czułam jak bulgocze mi serce. Pomyślałam, ze to z wysiłku i za jakiś czas przejdzie. Po jakimś czasie serce uspokoiło się. W pewnym momencie chciałam wziąć głębszy oddech i nie mogłam. Serce mi przyśpieszyło na kilka sekund i wróciło do normy. Od tego momentu błyskawicznie zaczęły mi drętwieć ręce (od łokci do dłoni - przy czym mogłam ruszać dłońmi) nogi (od kolan do stóp) i strasznie mrowieć twarz. Wzięłam szybko Afobam. Niestety objawy nie ustępowały tylko nasilały się. Tak przeleżałam dwie godziny. Kiedy ból w dołku pod lewą piersią był tak silny, że nie mogłam oddychać i czułam, że wszystkie wnętrzności mam skręcone wezwałam pogotowie. Panowie byli bardzo przystępni. Zbadali ciśnienie (130/90 tętno w okolicach 100). Zapytali czy leczę sie na nerwicę. Zapoznali się z lekiem, który przyjmuję. Powiedzieli, że najprawdopodobniej lek mi nie służy i trzeba skontaktować się z lekarzem. Dali tabletkę hydroksyzyny 10 mg i powiedzieli, że będzie dobrze. Po tabletce czułam jak się wyciszam. Po godzinie obudziłam się z lekkim kołataniem serca i lekkim mrowieniem kończyn. Jednak zaraz usnęłam i spałam tak nieprzerwanie do godz. 9.30. Jestem tą całą sytuacją bardzo zestresowana: czy to skutki uboczne przyjmowania nowego leku, czy to pogłębienie nerwicy czy może ataki tężyczki? Taki atak z drętwieniem kończyn górnych miałam również dwa tygodnie temu, gdy odstawiałam Concor Cor na tachykardię. Pozdrawiam Mermaid
  10. Dominiko ! Czy leki pomogą mi w pierwszym etapie walki z nerwicą lekową? Jestem już tak bardzo zmęczona tymi atakami i napięciem psychicznym. Pozdrawiam serdecznie Mermaid
  11. Witam! Wczorajszy dzień był koszmarny. Obudziłam sie z bardzo dużym bólem głowy, który ciągnął sie do pleców. Około godz. 14.00 wzięłam Apap. Po około pół godziny ból zaczął tracić na sile, ale pojawiło sie mrowienie twarzy (lewej połowy) oraz mrowienie kończyn górnych i dolnych. Mrowienie towarzyszył rumień twarzy. Wypiłam wapno, bo myślałam, ze r umiem może być objawem alergii. Mijały godziny, a objawy mrowienia nie ustępowały. Doszło jeszcze lekkie drganie lewej powieki. Położyłam sie spać z dużym niepokojem. Nie moglam usnąć. Z każda minuta czułam jak moje ciało wypełnia się lękiem. Około godziny 12.00 poczułam jakbym traciła kontakt z otoczeniem (trwało to około kilku sekund). Obudziłam Mamę mówiąc, ze coś mi sie dzieje. Natychmiast zdrętwiały mi ręce tak, że nie nie mogłam poruszać palcami. Kciuki schowały mi sie do środka dłoni. Bardzo kuło mnie za oczami. Od razu pomyślałam, ze to może udar. Mama zadzwoniła po karetkę, która bardzo szybko przyjechała. Lekarz zebrał wywiad i stwierdził, że to atak nerwicy. Powiedział, że przy udarze zaatakowałoby mi jedną stronę i miałabym ograniczona świadomość. Opisanym wyżej dolegliwościom towarzyszyło bulgotanie serca. Lekarz zmierzył mi ciśnienie (140/85) i dał propranolol na uspokojenie. Dodam, ze w dniu tego zdarzenia miałam drugi dzień okresu i drugi dzień odstawienia leku Concor Cor. Bardzo boje sie czy wyżej opisane objawy, to nie preludium do padaczki. Pozdrawiam Mermaid
  12. Witam! Nie wiem co sie stało z serwisem, ale nie mogę wysyłać wiadomości - ani na forum ani prywatnie. Za każdym razem wyskakuje błąd ogólny?
  13. Witam ! Mam zdiagnozowaną nerwicę lękową od 13 lat. W międzyczasie brałam różne antydepresanty od Doxepinu poprzez Zoloft, Bixetin, Nexpram. Miałam też krótki epizod z Lexotanem. Był też okres półrocznego nie brania leków. W zeszłym roku pod koniec września zmieniono mi lek na Pregabalinę 75 mg raz dziennie. Lek ten wywoływał u mnie szereg skutków ubocznych : sztywność karku, kończyn górnych, nieostrość widzenia, senność i lekkie otępienie. Po trzech tygodniach lekarz dołożył do pregabaliny antydepresant. W dniu w którym poraz pierwszy zażyłam lek dostałam nocnej napadowej tachykardii (serce waliło niemiłosiernie, miałam suchość w ustach, byłam blada i nie mogłam wziąć oddechu)i wylądowałam na pogotowiu, gdzie nie stwierdzono częstoskurczu po zrobieniu EKG. Dodam, że nigdy wcześniej nie miałam takiej tachykardii. Owszem w sytuacjach stresowych lekko przyśpieszało mi serce, ale nie było to tak intensywne jak tej nocy. Po nocnym epizodzie tachykardii udałam sie do psychiatry, który po wysłuchaniu całego zajścia kazał odstawić antydepresant. Tak tez zrobiłam. Przez następne dni czułam się tak jak zażywając wcześniej pregabalinę - niby dobrze, ale odczuwając lekki dyskomfort psychiczny przy wyjściu z domu ( niepokój czy nic mi się nie stanie). Za każdym razem wracałam szczęśliwie do domu. Na początku grudnia postanowiłam odstawić pregabalinę z dnia na dzień. Pomyślałam, że skoro i tak na mnie nie działa, to po co faszerować się chemią. Pierwszy tydzień był bardzo dobry. Nie bolał mnie kręgosłup a ja czułam się taka "lekka w środku". Kolejny tydzień też nie był zły, chociaż pojawiły się dwa epizody bólu głowy. 19 grudnia był dla mnie dosyć napiętym dniem. Miałam sporo spraw do załatwienia. Jedną z nich był przegląd samochodu, jak zwykle robiony na ostatnią chwilę. Kiedy rozmawiałam z mechanikiem samochodowym poczułam jak spinają mi się plecy i odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Towarzyszył temu jakiś dziwny niepokój w środku. Godzinę później, podczas zakupów w supermarkecie, sytuacja powtórzyła się. Tym razem spinanie było dużo mocniejsze i towarzyszyły mu problemy z zaczerpnięciem powietrza. Po przyjeździe do domu musiałam odstawić samochód do mechaników, którzy mieszkają na tym samym osiedlu co ja. W drodze powrotnej (szlam pieszo) znowu zaczęło mnie strasznie spinać, tak że idąc nie mogłam wziąć oddechu, czułam jak serce mocno mi bije a nogi są sztywne. Po przyjściu do domu czułam jak moje ciało i oddech się uspakają. Jednak do końca dnia byłam podminowana, czułam lekkie zesztywnienie ciała. Od tego dnia moja kondycja fizyczna i psychiczna bardzo się pogorszyła. Pojawił się ból żołądka (trzymał od rana do wieczora) i lęk przed wyjściem z domu. W dniu Wigilli tak się nakręciłam, że zasiadając do stołu (Wigilia była poza domem u kuzynów) strasznie skręcił mi się żołądek po lewej stronie, że przez jakiś czas trudno mi było oddychać. Z biegiem czasu dolegliwości ustąpiły, jednak lekki niepokój pozostał. Po świętach miałam stresujący tydzień - dużo spraw do załatwienia i kontaktów z ludźmi. Pod koniec grudnia obudziła mnie bardzo silna tachykardia. Jednak w porównaniu do poprzedniej trwała około 2 minut i nie towarzyszyła jej suchość w ustach. Doszedł duży lęk o życie. Po ustaniu tachykardii strasznie zaczął mi się spinać kręgosłup i zaczęły trząść mi się uda. Po około 10 minutach ciało się uspokoiło i zasnęłam. Kolejnego dnia znowu obudziła mnie tachykardia - była krótsza i lżejsza od tej z zeszłej nocy. Jednak po jej ustąpieniu znowu zaczęły mi się strasznie spinać plecy i miałam problemy z oddychaniem. Po tym zajściu tachykardia nie powtórzyła sie do dnia dzisiejszego. Jednak moje lęki się nasiliły i epizody spinania się kręgosłupa przyprały na sile ( twają po kilka godzin i towarzyszy im ból w dołku, ból mięśni przyżebrowych i problemy z oddychaniem). Doszło do tego, że jak nie muszę to nie wychodzę z domu. Obecnie jestem bez pracy. Ponieważ mój niepokój o serce nie dawał mi spokoju, udałam się do kardiologa. Cały dzień czułam spięcie, jednak nie towarzyszyło temu spinanie się kręgosłupa. Byłam tylko w toalecie dwa razy. Po przekroczeniu progu przychodni natychmiast spiął mi się kręgosłup, serce zaczęło bardzo mocno bić, poczułam wielki niepokój i chciałam jak najszybciej wyjść. Na EKG byłam bardzo roztrzęsiona wewnętrznie i niespokojna. Lekarz po obejrzeniu wyników stwierdził, że EKG nie wykazało nic niepokojącego poza tachykardią (112 uderzeń na minutę). Ciśnienie miałam 157/113. Lekarz powiedział, że to najprawdopodobniej objaw nerwów i przepisał mi lek Concor Cor 2,50 mg na obniżenie tętna. Biorę lek ponad tydzień i oprócz obniżenia tętna do 56-64 i ciśnienia 88-105/56-64 jestem bardzo senna, ziębną mi stopy i ręce. Wczoraj miałam atak jak nigdy wcześniej. Około godz 14.00 poczułam jak spinają mi się mięśnie prawego barku aż do łopatki. Po niedługim czasie czułam już spięty kark. Oddechowych objawów nie było. Dopiero jak zaczęłam jeść zupę poczułam jak spinają mi się mięśnie pleców i głębiej oddycham. Po zjedzeniu zupy postanowiłam się trochę rozruszać i poćwiczyć na stepperze. Niestety, ale po kilku krokach zaczął mi się spinać żołądek, tak że trudno było mi oddychać. Zeszłam ze steppera bardzo podenerwowana, że dopadają mnie takie dolegliwości. Postanowiłam położyć sie na chwilę i wyciszyć. Niestety czułam jak spinają mi się plecy i odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Przy spinaniu zawsze wygina mi się ciało do przodu - czuję jak plecy i lędźwie idą do góry. Takie spinanie występowało co pół minuty i trwało około pół godziny. W niedługim czasie pojawił się bardzo duży ból mięśni przyżebrowych ( tak jakby ktoś ściskał mi żebra klamrą) i problemy z oddychaniem. Po ustaniu spinania się objawy zmniejszyły się, lecz do końca nie przeszły. Kolejny atak nadszedł okolo godziny 22.00. Leżąc w łóżku poczułam jak znowu spina mi się kręgosłup a moje plecy i lędźwie wyginają się do góry. Z każdą minutą czułam, że jest coraz gorzej - gorąco biło z moich pleców, ból w dołku i między żebrami narastał. Coraz gorzej oddychałam. W pewnym momencie usiadłam na łóżku i obudziłam Mamę. Powiedziałam jej o dolegliowościach i poprosiłam, by wezwała pogotowie, bo ja za chwilę umrę. Mama powiedziała, że to tylko nerwica. Przyniosła maść końską i zaczęła smarować mi plecy. Ulga była znikoma. Położyłam sie spowrotem na łóżku i dalej czułam się kiepsko. Mama przyniosła mi melisę, którą szybko wypiłam. W niedługim czasie poczułam jak ciało powoli się rozluźnia. Usnęłam dwie godziny po ataku. Dzisiaj cały dzień leżę w łóżku i boję się kolejnego ataku. Skoro serce mam zdrowe, to myślę czy te spinanie nie ma związku z owulacją, którą mam. W momencie spinania lędźwi czułam jak z moich dróg rodnych wydobywa sie wydzielina - była szklista. Może to organizm podświadomie domaga się seksu, którego nie ma od dłuższego czasu? Nie wiem co mam robić? Jestem bardzo rozbita i zmęczona tym wszystkim. Chciałabym żyć bez tego balastu, cieszyć się życiem. W tym tygodniu mam wizytę u psychiatry i nie wiem czy dam radę do niego dotrzeć? Czy ktoś z Was ma/miał podobne objawy nerwicy wegetatywnej jak ja? Pozdrawiam Znerwicowana
  14. Witaj NoMoreDepression, tak, to było bardzo ciężkie doświadczenie, które mam nadzieję nigdy się nie powtórzy. Zastanawia mnie jedna rzecz: czy wypadanie płatka zastawki dwudzielnej mogło się przyczynić do tak ostrej reakcji organizmu na lek ? Kiedy powiedziałam lekarzowi, że mam taką wadę, to szyderczo mi odpowiedział, że nie ma takiej jednostki chorobowej. Miałam mu już powiedzieć o zespole Barlow'a, ale ugryzłam się w język. W przyszłym tygodniu mam wizytę u lekarza na której poinformuję go o całym zdarzeniu. Mam nadzieję, że znajdzie rozwiązanie dla zaistniałej sytuacji. Pozdrawiam Mermaid
  15. Witam Kilka dni temu mój lekarz przepisał mi Anafralin w dawkach 75 ml dwa razy na dobę na złagodzenie objawów nerwicy lękowej. Oprócz tego od czterech tygodni biorę pregabalinę w dawcę 75 ml na dobę. Ponieważ lek zakupiłam dopiero przed południem wzięłam jedną dawkę. Po południu poczułam się senna i położyłam się, aby się trochę zdżemnąć. Po jakimś czasie obudziło mnie dosyć mocne, miarowe bicie serca, które po jakimś czasie przeszło. Wieczorem około godz. 21 czułam dziwne "przekręcanie się" serca. Trwało to jakiś czas (około 20 min.) i potem ustało. Tego wieczoru nie mogłam zasnąć. Czułam się jakaś pobudzona. W końcu zasnęłam. Ze snu wybudziło mnie bardzo szybkie, miarowe kołatanie serca. Miałam uczucie, że serce wyskoczy mi z piersi. Myślałam, że to może jakiś koszmar senny spowodował taką reakcję organizmu. Próbowałam to zignorować, ale serce waliło jak szalone. 0budziłam Mamę i powiedziałam jej o wszystkim. Mijały minuty a ja czułam się okropnie - walące serce, słabość w rękach i suchość w ustach. Mama widząc mój stan zadzwoniła po pogotowie. Po około 20 minutach przyjechało dwóch ratowników medycznych. Jeden z nich zbadał mi ciśnienie (140/80) i tętno (120 uderzeń/min). Serce nadal waliło mi jak szalone. W trakcie wywiadu poinformowałam, że jestem po zażyciu po raz pierwszy leku Anafril w dawce 75 ml i że nigdy nie miałam takich objawów ze strony układu sercowo- naczyniowego. Ratownicy zaproponowali, abym pojechała na izbę przyjęć . Niechętnie, ale przystałam na ich propozycję. W trakcie jazdy czułam jak serce powoli mi się uspakaja, chociaż nadal czułam jak bije. Na izbie przyjęć zrobiono mi EKG , pobrano krew i podłączono do kroplówki. Po upływie około godziny przyszedł do mnie lekarz i zebrał wywiad. Po krótkim czasie do kroplówki dołączono magnez. Ponownie przyszedł do mnie lekarz i powiedział mi, że miałam tachykardię. Około godz. 7 przyszedł inny lekarz w celu zebrania wywiadu. Powiedziałam mu o całym zdarzeniu, o tym, że po raz pierwszy przyjęłam lek i że mam podejrzenie, że jest to reakcja po leku. I wtedy się zaczęło - lekarz zaczął sie prawie na mnie wydzierać, że to jest normalne, że przy depresji są kołatania serca, że nawet jak tego nie miałam wcześniej to zawsze musi być pierwszy raz. Kiedy poinformował mnie, że wyniki krwi są w porządku, zapytałam jaki mam poziom żelaza, bo niedawno miałam anemię. W odpowiedzi usłyszałam, że jakby chciał tak we wszystko się zagłębiać , to by zwariował. Dodał jeszcze, że z takim podejściem jak moje to już tylko pozostaje Morawica. Na koniec rozmowy zapytał się mnie gdzie pracuję dodając po chwili " a może pani nigdzie nie pracuje?". W wypisie w rozpoznaniu napisał - zaburzenia depresyjne naracające. W epikryzie wypisowej zamiast terminu tachykardia użył sformułowania "kołatanie serca" oraz napisał, że nie stwierdzono w badaniu objawów częstoskurczu, pomimo, że pierwszy lekarz w rozmowie ze mną użył sformułowania tachykardia. Po powrocie do domu postanowiłam, że odstawię lek tym bardziej, że wzięłam go tylko raz. Do końca dnia miałam jeszcze dwa krótkie ataki tachykardi - jeden z uczuciem serca "w gardle" drugi łagodniejszy. Kolejny dzień minął bez żadnego ataku. Dzisiaj jest godz. 13.38 i brak jakichkolwiek sensacji ze strony serca.
  16. Tak, miałam pecha. Widocznie tak miało być :-(. Nie wiem co mam teraz począć - wziąć zwolnienie na jakiś czas, włącznie z wczorajszym dniem czy iść do dyrektora i poprosić o rozwiązanie umowy o pracę za porozumieniem stron z dniem wczorajszym tj. 17.06.2016 rokiem? Sytuację pogarsza fakt, że w przyszłym tygodniu jest bardzo ważna sesja na której powinnam być. Przebywając na L4 nie mogę uczestniczyć w sesji. Jednym słowem sprawy mają się źle, z której by nie patrzeć strony.
  17. Dzwoniły koleżanki z pokoju. W związku z tym, że miałam rozładowaną komórkę, to dowiedziałam się o tym fakcie po powrocie do domu, kiedy naładowałam komórkę. Kiedy siedziałam w samochodzie bijąc się z moimi myślami, chciałam zadzwonić do pracy i wziąć urlop na żądanie. Wtedy zorientowałam się, że mam rozładowaną komórkę.
  18. Od dziecka mam artystyczną duszę - zawsze interesowałam się sztuką. Moją wymarzoną pracą jest praca portrecisty lub grafika. Odkąd pamiętam lubiłam rysować twarze. Myślałam nawet kiedyś o pójściu na akademię sztuk pięknych. Lubię bardzo wzornictwo, dekoratorstwo. Mam podobno bardzo dobry gust i wyczucie estetyki. Mam tylko feler, który utrudnia mi realizację marzeń - jestem bardzo nieśmiała i nadwrażliwa oraz poddatna na krytykę. Z drugiej zaś strony potrafię być stanowcza i postawić na swoim.
  19. Witajcie Kochani Nerwicowcy, Choć ten post pisałam ponad rok temu, zgadzam się z nim w 100%. Cały czas walczę ze sobą, aby zdusić tę Hydrę co jest we mnie wrośnięta. Pracowałam na moją nerwicę latami, więc i lat trzeba, aby ją wykorzenić, jeśli to w ogóle do końca możliwe. Dzisiejsze czasy są bardzo nerwicogenne i co krok generują nowe lęki i niepokoje. Życzę Wam i sobie wytrwałości i pozytywnego nastawienia do otaczającego świata i ludzi :-).\ Mermaid
  20. Zaczynałam od 50 mg na dobę a po paru tygodniach na 25 mg. Obecnie odstawiłam lek ( mija czwarty dzień) i czuję się nie najgorzej. Zaczęłam brać lek homeopatyczny - Ignatia Homaccord na nerwicę, depresję i histerię. Jeden z lekarzy powiedział mi, żebym odstawiła chemię bo serotonina owszem pomaga na nastrój, ale powoduje skutki uboczne. W moim przypadku może to być nadmierna senność(obniżone ciśnienie po serotoninie) i reakcja alergiczna. Pozostaje mi czekać i mieć nadzieję, że lek homeopatyczny mi pomoże. Życzę Ci sukcesów w pokonywaniu nerwicy, która jest bardzo podstępną chorobą i pozdrawiam serdecznie :-))).
  21. Witajcie, Biorę Setaloft od ponad miesiąca. Na początku brania leku były skutki uboczne w postaci nadmiernej potliwości i kłopotów ze spaniem. W trzecim tygodniu znaczna poprawa nastroju i zanik wyżej wymienionych skutków ubocznych. Od około dwóch tygodni pojawiła się u mnie nadmierna senność, która paraliżuje moje życie. Dziwne, bo objawia się ona zazwyczaj gdy gdzieś wychodzę. W drodze powrotnej do domu tak mi się chce spać, że ledwo co wchodzę po schodach. W domu senność mija. Oprócz tego swędzi mnie śluzówka w nosie, dość często kicham, drapie gardło i bardzo bolą oczy. Czasami nawet swędzi mnie głowa. Czy ktoś z Was miał też takie objawy w trakcie terapii Setaloftem? Pozdrawiam serdecznie :-))).
×