Dzień dobry
To zupełnie jak ja, kiedy mnie męczy długo takie myśli, aż w końcu poszedłem na most nad Wisłą żeby się utopić.... Ale trafiłem ostatecznie do psychiatryka. Wczoraj miałem badanie u biegłej, sądowej doktor psychiatry w związku ze złożonym pozwem że zus nie chce mi renty przyznać i nie dość że się spóźniła półtorej godziny bo siedziała w sekretariacie, to jeszcze na badaniu się mnie trzy razy pytała po co ja chciałem skakać z mostu.... Już miałem ochotę jej krzyknąć prosto w twarz "żeby się utopić ku**a. A co miałem sobie skakać z mostu żeby sobie ku**a popływać?". Eh ;P Ale potem mi nerw dość szybko minął, jak wyszedłem... Mam ostatnio znów jakiś wzlot, chyba już z czwarty dzień się czuję taki jakiś pozytywny i że trudno mnie wpędzić w naprawdę zły i zdołowany nastrój... Jakaś płytka mania chyba...?
Ale się rozgadałem ;P