Właściwie to chciałbym żeby było trochę jak w średniowieczu. Nie było by takich numerów że zaraz kończę 22 lata i ani jednej randki nie miałem. Skończyłbym 16 lat, znaleźli by mi żonę i gitara.
Możliwości finansowe pozwalają mi co najwyżej na Białoruś. Do granicy rowerem, później hełm po ojcu na łeb i przepłynę pontonem przez Bug, licząc że mnie straż graniczna nie ustrzeli.
Dziękuję, nie trzeba.
Niedawno dowiedziałem się gdzie jest Paryż, więc mój mózg jest przeciążony nadmiarem wiedzy. Wszak nauczyłem się więcej niż przez te wszystkie lata spędzone w szkole.
Zakochać się to dla mnie nie problem. Głównym problemem jest to, że ja się mogę zakochać, ale nikt nie zakocha się we mnie, więc będzie to nieodwzajemniona miłość.
Nie wiem. To nie jest święto dla zakochanych?
Ale mogę się mylić, bo tak jak pisałem wcześniej, nigdy nie miałem okazji obchodzić.
A z resztą poczekam sobie do czerwca i będę obchodził Noc Kupały. A nie, czekaj... w czerwcu też będę samotny.