Miło że chcesz pomóc, ale chodzi o to, że teraz piję tylko okazyjnie, a terapia którą rzuciłem nie jest terapią uzależnień, tylko zwykłą terapią. Chodzi o to, że naprawdę w tym momencie alkohol nie jest niemal żadnym problemem dla mnie.
Nie zaszkodzi Ci to? Może trzeba mienić terapeutę?
A pomogła Ci trochę ta terapia, miłość do % okiełznana?
Miłość do % przerabiałem na terapii uzależnień. Zupełnie inna terapia, zupełnie inny terapeuta.
Rzuciłem terapię (nosiłem się z tym zamiarem od co najmniej 1,5 miesiąca) bo już chyba dwudziesty raz wałkujemy sprawy, których się po prostu nie da przeskoczyć, a dalsze roztrząsanie tych spraw tylko mnie denerwuje, do tego stopnia że z każdej terapii wychodziłem wściekły. A dzisiaj tak się wściekłem że jeszcze mnie łeb z nerwów boli.
I co dalej?
Nic. A co miałbym zrobić?
Rzuciłem terapię (nosiłem się z tym zamiarem od co najmniej 1,5 miesiąca) bo już chyba dwudziesty raz wałkujemy sprawy, których się po prostu nie da przeskoczyć, a dalsze roztrząsanie tych spraw tylko mnie denerwuje, do tego stopnia że z każdej terapii wychodziłem wściekły. A dzisiaj tak się wściekłem że jeszcze mnie łeb z nerwów boli.
misty-eyed, witaj. A co jest nie tak z pozycjami do czytania? W sensie, co je wszystkie dyskwalifikuje? Może da się to jakoś rozwiązać, np. położyć książkę na takim pulpicie jak na nuty, albo coś?
Nie dam się, myślę żeby zapisać się jeszcze na jakieś zajęcia, żeby mieć świadomość że jak znowu się rozbaluję, to stracę jeszcze więcej niż mogę teraz stracić. Taki straszak.
Widziałem się przed chwilą z nauczycielem WF-u z gimnazjum, bardzo wysoki chłop, ponad 2 metry wzrostu. Był z córką, lat 15. Co prawda nie należę do wysokich, ale ona była ode mnie o głowę wyższa.
Napisałem że jest tak jak na samym początku, w sensie że nie rozkręciłem się, ale jeśli tak dalej pójdzie, to wszystko potoczy się tak jak kiedyś. Ale masz 100% racji, w ogóle nie powinienem pić. Teraz sezon grillowy itp. to się niepotrzebnie dałem namówić. Ale dzisiaj zaliczyłem takie "zejście" (niemal całkowita abstynencja przez kilka miesięcy zrobiła swoje) że już mi się odechciało pić.
Chodzi o to, że jest tak jak było na samym początku. Czyli okazyjnie tu, okazyjnie tam. Ale nie mam zamiaru dopuszczać do takiej sytuacji jak wtedy żeby ta okazyjność przeszła w codzienność. Tym razem mam coś do stracenia. Chociaż i tak zważywszy na to jak to się ostatnio skończyło, muszę przyznać że stanowczo zbyt śmiało sobie poczynam.