Chciałem się Wam pochwalić, jeszcze tego nikomu nie pisałem ani nie mówiłem (według mnie jest czym, bo wytrzymałem)
Po pierwszej nocy spędzonej na Woodstocku, pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było pójście na miasto... w celu kupienia biletu na pociąg i jak najszybszego oddalenia się z tego miejsca.
Chodzi o to że tam był alkohol, hektolitry alkoholu i przeraziło mnie to, bo bałem się że zaraz dam się skusić i rozpocznę na Woodstocku kolejny maraton, jeszcze dłuższy niż ostatnio.
Ale na szczęście zostałem i wytrzymałem, niemal całkowicie na trzeźwo i nie rozpocząłem kolejnego maratonu. I jak wiecie, nie żałuję że zostałem.