Powiedziałem terapeutce kilka tygodni temu że kończę terapię, bo tylko mnie wkurza. Oczywiście ona nie zrozumiała słowa "nie" i się uparła że do mnie napisze po urlopie czy przemyślałem decyzję. No i napisała, a ja swoją decyzję podtrzymałem.
Ja nie uważam, żeby to była jakaś nachalność ze strony pani terapeutki, nierozumienie słowa "nie" i że "nie dotarło" do niej coś.
Wręcz odwrotnie - dla mnie to oznaka profesjonalizmu i normalna "procedura" i "dobry standard". Z jej punktu widzenia osoba może zrezygnować w nerwach, zbyt pochopnie, pod wpływem impulsu itd.
Dopytanie po jakimś czasie, czy nadal jest się "na nie" jest okej z jej strony.
Procedury i standardy swoją drogą, ale mnie to tylko denerwuje.