Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nelvana

Użytkownik
  • Postów

    38
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Nelvana

  1. Związałam się z kimś. :) Po długim czasie postanowiłam zrobić krok do przodu, przerwać schemat, którym się kierowałam i choć walczę ze sobą każdego dnia, czuję się... pełniejsza. Spokojniejsza. :)
  2. Nelvana

    Wkurza mnie:

    Brak konsekwencji w działaniu.
  3. Prysznic brzmi trochę śmiesznie w zestawieniu z tak poważnym problemem. Serio. martus19800, na jakiej terapii byłaś? Indywidualna czy grupowa? To, że raz nie udało Ci się nawiązać porozumienia z terapeutą, nie oznacza wcale, że musisz wszystko od razu skreślać. To trudne, tym bardziej, że masz świadomość, że otwierasz się, de facto, przed zupełnie obcą osobą. Też miałam potężny problem z terapeutką, która prowadziła mnie w szpitalu. Potrafiłam się nawet popłakać, tak bardzo nie chciałam do niej chodzić. Ale potem uświadomiłam sobie, że był to element obronny mojej psychiki, gdyż każde spotkanie powodowało, iż musiałam opowiadać, o ty, co czuję, przechodzić to jeszcze raz i jeszcze raz. Tego tak naprawdę się bałam, nie samej terapii. Trzymam mocno za Ciebie kciuki. Nie rezygnuj z leczenia i odetchnij pełną piersią.
  4. Nelvana

    relacje damsko-męskie a dda

    Candy14, bo w trakcie powielania schematu, nie widzę, że to robię. Dopiero gdy dochodzi do poważnego kryzysu albo tragedii doznaję olśnienia.
  5. ladywind, dziękuję za słowo pokrzepienia. Chociaż, w tym duecie - depresja i rak - nie nowotwór jest chorobą, która wyniszcza mnie najbardziej. Po operacji wiadomo, było ciężko. Przez prawie miesiąc nie byłam w stanie sama założyć sobie nawet skarpetek ze względu na dziurę w brzuchu, którą mi wycięli. Ale potem wszystko zaczęło wracać do normy. Powoli. Stałam się silniejsza (pozornie), zaczęłam doceniać więcej uroków życia, byłam dumna z diety, którą prowadziłam (ale przytyć za żadną cholerę nie umiem), udzielałam się w stowarzyszeniach działających na rzecz pomocy ludziom chorym na raka... aż tu nagle łubu dup, łup, łup! Depresja. Psychiatra powiedziała mi, że walka z nowotworem bardzo przyczyniła się do wywołania psychicznych zaburzeń, bo przeszłam do porządku dziennego zbyt szybko, nie dając sobie ani chwili na popłakanie nad sobą, na wylanie żalu. W sumie, coś w tym jest, bo nawet teraz, gdy o tym myślę, trywializuję stan swojego fizycznego zdrowia do poziomu poniżej zera i bardziej przeżywam zapalenie ucha środkowego niż raka. Tak. Identyfikowanie się z własnymi problemami nie jest moją mocną stroną. W zasadzie, jest jedną z moich największych słabości.
  6. Nelvana

    relacje damsko-męskie a dda

    Jestem toksyczna w związkach. Nie zauważam rzeczy oczywistych, mam problem z naiwnością. Jeśli ktoś jest dla mnie ważny i wiem, że z uwikłania się w związek będę w stanie zyskać profity, na jakich mi zależy, przestaję zauważać wady partnera, które w pożyciu codziennym potwornie mnie drażnią. Np., brak konsekwencji w działaniu albo tak zwane "rzucanie fochami". Odcinam te irytujące cechy, które, oczywiście, nadal mnie drażnią, ale wywołaną przez nie złość kieruję w zupełnie inną stronę. Idealizuję partnerów, lecz nie mam oporów przed wykonaniem "chirurgicznego cięcia" jak zauważę, że ta relacja nie jest dla mnie. Zdarza mi się manipulować partnerami, ale "w dobrej wierze". W każdym związku, a w zasadzie w podchodach ku budowaniu relacji, posługuję się tym samym schematem. Dokładnie tym samym! Nie jestem w stanie widzieć tego w trakcie wtłaczania go w życie, ale po czasie, np., po rozstaniu, zauważam że tak właśnie było. Że zachowywałam się w stosunku do TEGO faceta dokładnie tak, jak w stosunku do poprzedniego. I poprzedniego. I jeszcze w stosunku do trzech poprzednich. =/ Nie umiem przerwać tego mechanizmu. Gdy ktoś próbuje mi to uświadomić, wpadam w złość, wymawiając się tym, że teraz przecież jest inaczej. Problem ewidentnie tkwi we mnie, zostałam chyba... źle zaprogramowana.
  7. Nelvana

    Witam

    Ucieczka w używki w niczym Ci nie pomoże. Nie zamierzam wygłaszać żadnych umoralniających komunałów, bo nie na tym rzecz polega. Mówię z własnego doświadczenia, bo też to przeszłam. Problemy ze snem pociągnęły za sobą decyzję o zwiększeniu dawki przyswajalnego alkoholu. Piłam, bo nie spałam. Organizm się jednak uodparniał, więc piłam coraz więcej. Na początku niewinnie, później do utraty świadomości. Kiedy % przestały skutkować, sięgnęłam po narkotyki. Przez kilka tygodni byłam żywą reklamą laboratorium małego chemika. Szybko jednak rzuciłam ten syf, gdyż sama skonstatowałam, że bardziej mi to szkodzi niż pomaga. Dla kilku godzin uniesień nie widziałam powodu, żeby następnego dnia przeżywać katusze na "zjazdach". Więc piłam dalej. Będąc pod wpływem alkoholu dotknęłam ostateczności. W środku nocy trafiłam do szpitala na płukanie żołądka, spędziłam ponad tydzień na odtruciu, gdzie próbowałam się zagłodzić. Będąc na wpół trupem poszłam do szpitala psychiatrycznego, gdzie spędziłam 12 tygodni na terapii psychodynamicznej. Alkohol w niczym Ci nie pomoże. Pogłębi tylko Twoją frustrację, podwoi żal i zwielokrotni poczucie skrajnej beznadziei. To bardzo zły doradca. Sam zdajesz sobie sprawę z tego, że masz problem, a to już duży postęp. Szukasz pomocy, o czym świadczy Twój wpis na forum. Sięgnij rady specjalisty, umów się na spotkanie z psychiatrą. My, laicy, cierpiący wraz z Tobą na podobne bądź całkiem odmienne schorzenia, możemy tylko dodać Ci otuchy, opowiedzieć o swoich przeżyciach, mentalnie poklepać po plecach stwierdziwszy: "No, stary, rozumiem Cię doskonale" ale nie wystawimy Ci diagnozy. Pędzikiem do lekarza, ot co.
  8. Nelvana

    Co robić?

    Miałam bardzo podobnie. Do tej pory jestem w stanie hiperbolizować, jeśli chodzi o zachowania innych w stosunku do mnie. Bardzo też "przeżywam", jeśli ktoś nadepnie na nieodpowiednią strunę. Drażni mnie ciągłe wyciąganie ręki o chwilę atencji. Robię się agresywna i automatycznie odcinam się od danej osoby, co powoduje ogólną niechęć i brak jakichkolwiek chęci na odbudowę kontaktu jak przychodzi odzew z drugiej strony. Widzę w sobie masę wad, ale mówię o nich głośno. Ludzie lecą do mnie jak muchy do lepu, bo jestem towarzyska, otwarta i mówię to, co myślę. Z tym, że do przesady. Jeśli nie powiem człowiekowi nawet najgorszej prawdy (będąc pytaną, czy też nie), dotyka mnie uczucie, że jestem nieszczerą, kłamliwą ścierą i ciężko mi spojrzeć sobie w oczy. Dlatego momentami, swoimi bezlitosnymi opiniami, krzywdzę innych, żeby czuć się w porządku w stosunku do samej siebie i bardzo rzadko odczuwam z tego powodu wyrzuty sumienia. Praktycznie wcale. Ale koloryzacja niektórych zachowań, wyolbrzymianie, są naturalne dla ludzi borykających się z depresją czy zaburzeniami osobowości. Większość rzeczy ulega przeobrażeniom, drobne potknięcia zamieniają się w potężne przewinienia, nie zauważa się rzeczy oczywistych i myśli się zupełnie innymi kategoriami. Rozumiem więc Twoją niechęć i do siebie, i do innych; szukasz odpowiedzi na pewne pytania, a jeśli dochodzisz do wniosku, że z pozostałymi ludźmi jest wszystko w porządku, to w takim razie "coś nie halo" musi być z tobą. Rodzi się apatia, człowiek się odcina i zostaje sam z chaosem, który dziesiątkuje głowę.
  9. 23. Nie jest najgorzej. Jeszcze kilka miesięcy temu było 33.
  10. Podjęłam decyzję o odebraniu sobie życia spontanicznie. To był impuls - sięgnęłam apogeum beznadziei. Ponad 30 tabletek na serce, obniżających ciśnienie, alkohol. Miałam po prostu zasnąć. Nie udało się. Na wpół przytomną znalazła mnie siostra - miało nie być jej w domu. Reakcja sanitariuszy pozostawiała wiele do życzenia. Pogarda, litość... nie zapomnę tych palących spojrzeń. Leżąc na odtruciu, odwiedził mnie ojciec. Pierwsze zdanie, jakie wypowiedział do własnego dziecka które dzień wcześniej chciało się zabić brzmiało: "Już myślałem, że będę musiał dzwonić po drugą karetkę, tak mamie ciśnienie skoczyło! A nie miała tabletek, bo jej wszystkie wyżarłaś!". Odmawiałam jedzenia, próbowałam się zagłodzić. Oprócz depresji, choruję na raka. Choroba na razie jest w reemisji, ale przyszło mi do głowy, że jestem idiotką. Po co bowiem próbowałam odbierać sobie życie, skoro prędzej czy później nowotwór mnie zabije? Agresja pielęgniarek w szpitalu była nie do zniesienia. Rzucanie talerzami, niemal wpychanie na siłę to porządek dzienny. "Za mało wrażeń w dupie", "Umierać się gówniarze zachciało", "No i co jeszcze wymyślisz?". Czasem grzmi mi to w uszach. Okropność. Ludzie w większości nie zdają sobie sprawy z tego, jak potworna jest depresja. Nazywają to fanaberią, brednią, kombinowaniem. Prawda jest taka, że nie życzę tego paskudztwa nawet najgorszemu wrogowi. Po wycięciu guza na jelitach pozbierałam się znacznie szybciej niż po tym, jak popadłam w depresję. Spędziłam w szpitalu psychiatrycznym 12 tygodni, 3 miesiące na terapii psychodynamicznej. Mój stan uległ poprawie, ale zaniechałam terapii indywidualnej opuściwszy szpitalne mury i czuję nieubłagany nawrót choroby. Reakcja ludzi jest co najmniej śmieszna. Potem się dziwią, że jesteśmy zamknięci w sobie, że nic nie mówimy, nie alarmujemy, co się dzieje. Nie chcą słuchać, zachowują się jak ignoranci, lecz z drugiej strony nie możemy ich za to winić. Nie przeżyli tego, a ogrom kłopotów jakie niesie za sobą to cholerstwo jest niewyobrażalny. Fakt, że chcemy, aby nas rozumieli, to zasadniczo wyłącznie nasze "chciejstwo". I nic dziwnego. Gdyby odzew ze świata zewnętrznego częściej tętnił empatią, nie byłoby takiego zgrzytu.
  11. Kochani! Potrzebuję namiar na dobrego terapeutę prywatnego w Kato. Na gwałt! Macie jakieś sugestie?
  12. Nelvana

    Otępienie umysłu ?

    Też tak mam. Permanentne napady pustki w głowie. Jakbyś ktoś na chwilę wyłączył mi mózg i zaraz włączył z powrotem. Strasznie mnie to drażni.
  13. Boję się kolejnej wizyty u lekarza. Mam guza na macicy, czeka mnie kolejna operacja. Nie wiem, jaki jest duży, bo unikam lekarzy, z czystego strachu. Termin wizyty u ginekologa jest nieubłagany. Boję się bólu fizycznego. Nie dość, że walczę z depresją, tak jeszcze z rakiem. Opadam z sił, z dnia na dzień.
  14. Wiadomość od osoby, na której mi zależy. Świadomość, że jednak nie ma mnie w dupie, tylko coś sobie uroiłam. :)
×