Skocz do zawartości
Nerwica.com

OLA-1982

Użytkownik
  • Postów

    59
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez OLA-1982

  1. powiem krotko... jest Ci cholernie ciezko i sama to rozumiem, bo wlasnie rozstalam sie z chlopakiem, z ktorym bylam 3 lata i jest mi cholernie ciezko...ale ja to zrobilam z wyboru... on ma syna, mieszka z nim,a ja nie potrafie tego zaakceptowac. Dotychczas bylo milo i beztrosko, czerpalam same przyjemnosci...ale kiedy nadeszedl czas na powazne decyzje, zaczelo sie jeb... od grudnia kiedy mielismy sie zareczac. Wiadomo nie doszlo do tego...potem od lutego w wyniku skumulowania tez wielu spraw, peklam i pojawila sie nerwica. Od kwietnia chodze na psychoterpie i jest roznie, dobrze, zle, ale jak przypomne sobie ten stan na poczatku, to az nie chce wracac do tego. Straszne... dzisiaj juz nie mam takich mocnych atakow...sa owszem,ale sporadycznie... a skumulowalo sie np to,ze mam beznadziejna atmosfere w pracy i nie potrafilam sobie radzic z komentarzami ludzi, w zyciu prywatnym sadzilam,ze nie mam przyjaciol, facet ma syna, ktorego ja nie potrafie zaakceptowac, moja matka o niczym nie wie, moj brat jest ciezko chory i jak oni na to wszystko zareaguja...w dodatku dochodzi trudne dziecinstwo, rozbita rodzina...poprostu bledne kolo... powoli zaczelam sie zmieniac, radzic sobie w pracy, wyluzowac w tej kwestii, otworzyc sie na ludzi i nagle dostrzeglam kto jest falszywy, na kim mozna liczyc...okazalo sie,ze mam mase znajomych, ktorzy mnie wpieraja...ale to fakt podczas choroby, atakow izolowalam sie, nie chcialam nikogo, nigdzie wyjsc...to normalne, nie ma sie czym przejomwac...ale najwazniejsze zeby zaczac cos z tym robic, bo nerwica jest destrukcyjna...ona nie buduje nas, tylko mowi,ze pora zaczac cos zrobic ze swoim zyciem. Tak jak zaczelam sobie radzic, tak przyszla pora na uporzadkowanie najtrudniejszej sprawy...meczylam sie dlugo, probowalam spojrzec na to dziecko inaczej, zaakceptowac to wszystko, bo przeciez rozne sa sytuacje w zyciu... Wiecie co??to wszystko bylo takie nagle... syn wyjechal, wiec ja zamieszkalam na tydzien u mojego faceta, wyjezdzalam do domu w piatek, zostawilam czesc swoich rzeczy,ze przyjade juz za tydzien i sie wporwadze, bo wkoncu trzeba juz podjac jakas decyzje i sprobowac, wzielam tez klucze i mialam wrocic za tydzien. W sobote poszlam z kolezanka na wypad, potem dyskoteka i tam nagle widzac mizdzace sie pary doznalam ogromnego obrzydzenia... ze moj facet tez sie mizgal, tylko,ze on nie wyhamowal i ja teraz cierpie... i dostalam wstretu do tych par jak i mojego faceta.Nie potrafie tego przelknac. W dodatku on jest typem ulegliwym, ze zawsze ja musialam decydowac. W poniedzialek telefonicznie przedwstepnie poinformowalam ze to jest bezsensu, ja nie potrafie i tyle, w srode klamka zapadla, ja wylam jak glupia, potem juz na domiar wszystkiego powiedzialam o wszystkim matce. Wkoncu samodzielnie dzialam i ponosze konsekwencje dzialan. W dodatku nie boje sie... wczoraj pojechalam po swoje rzeczy, porozmawiac tez...wkoncu na zywo... i cholernie mi dzis ciezko, ciezej niz po samym zerwaniu. Swiadomosc,ze mialam sie teraz wprowadzic, a jest odwrotnie, ze bylam dla niego calym swiatem, ze on mnie tak kocha, ze jestem dla niego ta jedyna i innej nie chce.... straszne... boli cholernie...ale wiecie co, nie mam objawow!! i sorki za grobowa nute... ale darekk nerwica zalezy jak ja wykorzystasz,ale ma swoj plus...ze od tego momentu zaczynasz inne zycie, postanawiasz sie zmienic...a to zycie jest tylkoo lepsze... jesli nie wykorzystasz tego, to bedzie gorzej, bedzie destrukcja i nagle zaczna sie straszne mysli...kurcze nie wiem co, bo ja wybralam ta pierwsza droge. Ale chyba sam powinienes wiedziec co jest z Toba i jak daleko to wszystko siega... A tylko tyle powiem,ze kazdy ma swoje zmartwienia, problemy,ale trzeba je rozwiazywac, nie zostawac z tym. Zycie toczy sie dalej i pewnie nie raz dostaniesz w dupe,ale potem moze Ci byc latwiej to znoscic, rozwiazac i zyc dalej.
  2. OLA-1982

    Mobbing

    pomarzyc dobra rzecz....Ale taka opcja, ktora przedstawil NcL jest noo... godna do pozazdroszczenia!! dlatego,ze usunal jedna przyczyne nerwicowa. Brawo!! A tyleczek mozna miec twardy i bez upokorzen samemu pracujac nad tym wtedy ma sie seksi tyleczek i spokojna glowe i w miare godne zycie i lepsza samoocene pozdrawiam
  3. OLA-1982

    Mobbing

    czarna 741, tak jak ja i Ty ma mnóstwo osób. Problem polega w nas, że jestesmy zbyt uczciwi, grzeczni by sie postawic, to tez dlatego mamy nerwice. Nie powiemy nic, bo nie wypada... a to nie wazne co czujemy, czego chcemy itp... A najsmieszniejsze jest to, że nie w kazdej pracy tak jest!! to na pocieszenie!! i do dodania odwagi. Kolezanka moja zmienila prace, wlasciwie ona chciala sie zwolnic,ale jej szefowa ja uprzedzila i chciala jej dyscyplinarke dac. Nie wazne, jej sie udalo, teraz pracuje, ale narzeka tylko na ilosc pracy a nie atmosfere... Maja imprezy integracyjne, ktorymi fima jest sponsorem, jakies imprezy lat 20-tych. No poprostu tam sie zyje!! inna kolezanka znow ma samodzielnosc i zabawna atmosfere, inna uciekala wrecz z naszej firmy, tak ja gnoili, a dzis jest pania kierownik ds kadr. Im sie udalo, wiec czemu i nam sie ma nie udac?? trzeba sie przemoc... zmienic, pokazac, ze jest sie takim samym czlowiekiem!! a ja mam objawy nerwicowe od lutego...dzis jest juz prawie lipiec i jakos sobie pomalutku radze... w lutym mialam pierwszy atak, dosc mocny i nie wiedzialam co to, bylam na chorobowym, przeszlo, pote drugi mocny w marcu...nie bylam na chorobowym, ale kilka dni na urlopie, potwierdzilam diagnoze, wiec pod koniec m-ca juz poszlam na terapie indywidualna. Bralam na poczatku afobam,ale kolejny lek o uzaleznienie w nerwicy to nie dobra wiadomosc. Odrzucilam. Brałam leki uspokajakace ziolowe, wspomagacze w postaci zenszenia, bilobil, mbe. Od razu nie dziala wszystko,ale powolutku sie wyklarowalo. Mam troszke wiecej sily na wzmaganie sie z zyciowymi dylematami. Obecnie odlozylam jeden lek uspokajajacy, bo bralam dotychczas dwa. Joga tez mi pomogla sie uspokoic, ukoic nerwy, wyciszyc, wyrównac oddech, bo mialam z tym problemy. Mam dolki, owszem nawet teraz mam,popłacze sobie dosc czesto teraz, powsciekam, powyzywam jak przyjdzie juz taka sytuacja, a potem jestem cholernie zmeczona, czyli nerwy ze mnie schodza i sie uspokajam... Wszystko sie wyklaruje, widze, ze juz sie klaruje. Ale mam dolki, a jedna z mysli,ze to wszystko jest bezsensu, ze tylko kase wydaje, a w rzeczywistosci z tego nigdy nie wyjde, ze teraz jest fajnie, bo jest lato, sloneczko, zyc sie chce, a ze w zime sie zacznie...itp... widzicie jak to ladnie czlowiek umie sie sam wykonczyc?? a tak na codzien to staram sie nie myslec pesymistycznie, a odwrotnie, bo wkoncu widac efekty mojej pracy...
  4. OLA-1982

    mam doła!

    darekk, widze,ze nie jestes w najlepszym stanie...powinienies cos z tym zrobic...co do opinni pracodawcy, odbierajac swiadectwo mogles mu napluc na twarz. Ale w metaforze takiej. Mogles mu powiedziec,ze o stanie zdrowotnym decyduje lekarz a nie on!! a to co napisal, swiadczy o jego glupocie i mysle,ze nie bedzie mialo wplyw na przyszla prace!! to jest chora uwaga!! a uwaga chyba mowiaca o tym jak sie poswiecales!! mogles isc na l4 i pier... wszystko, ale nie zrobiles tego i masz teraz dwa ujemne skutki!! zwolnienie i opinia w papierach!! nie rob tak wiecej!! nie jestes w stanie pracowac, do domciu!! nie wazne teraz co bylo...wazne co teraz bedziesz robic!! no wlasnie czy cos zamierzasz??czy Twoje zycie sie zatrzymalo na nerwicy?? skoro sie zatrzymalo to po cos, nie uwazasz?? a didadao mialaby racje gdyby nie fakt taki,ze choroba nie byla powodem zwolnienia...i ciezko udowodnic cos!! a sprostowanie swiadectwa pracy moze nastapic po wezwaniu pracodawcy do spostowania i jesli tego nie chce zrobic, wtedy idziesz do sadu.Tylko pamietam,ze jest dosc krotki okres czasu... Jedno Ci powiem!! ta uwaga to Twoj argument zachecajacy nowego pracodawce do Ciebie!! a swiadczacy o glupocie poprzedniego. Pomysl!! przeciez od tego jest skierowanie na badania i opinia lekarza!! on sie niepofatygowal tego zrobic, a poprzednie badania byly ok, wiec?? Ja proponuje cos zrobic ze soba... wiec co zamierzasz zrobic??
  5. OLA-1982

    Mobbing

    popieram opinie kochajacego...sama mam toksyczna prace, może prace nie,ale atmosfere... szkoda gadac, nie chce mi sie...Jedno co w sobie zauwazylam i zauwazyli tez i inni-moj wspolpracownik,ze zmienilam stosunek zarowno do pracy jak i do szefostwa i ludzi. Odizolowalam sie od nich, od ich opnni, komentarzy. Dlugo to trwalo,wlasciwie trwa ciagle,bo czasem sie wciagam jeszcze...ale jak sobe tylko to uswiadomie, to od razu dopycham to od siebie i sobei zyje. Nie da sie tego opisac jak to sie stalo. Chodze na terapie, moze to dlatego w kazdym badz razie pomyslalam: Ola, czego Ty sie boisz?? czy oni Ci krzywde zrobia??jaka??tym ze Cie zwolnia??to Cie wyrecza, bo i tak juz mam dosc i chcesz odejsc... i nagle powolutku stare nawyki zastepowalam nowymi... Polecam zmiane podejscia i zaczac szukac nowej pracy!! a zmiana podejscia moze byc umotywowana tym,ze przeciez i tak nie chcesz tam byc, to czemu nie zaczac cwiczyc charakteru?? Pozdrawiam ciepło :)
  6. hmmmm.... Melisko, myślałam, że już zażegnałaś tą kwestię....ale jeśli nie, to wypowiem się tutaj :) więc ja może pomieszam opinie tu powiedziane. Kochający ma racje, ale ja bym spróbowała, jak Ci powiedziałam, po dorosłemu usiaść i jej powiedzieć co Ci się nie podoba, że jak będziesz potrzebować jej pomocy, to ją o to poprosisz... i że dziękujesz za pomoc. Nic z nerwami... na spokojnie też możesz jej wytłumaczyć, że masz już swoje lata i chcesz się usamodzielniać, a ona jako matka powinna to rozumieć. Zresztą co ja Ci będę gadac co masz mówić... Ty sama powinnaś wiedzieć, a i tak w trakcie rozmowy może wyjść wiele kwestii. Uważam, że to jest podejście dorosłego człowieka. Jeśli natomiast Twoja rozmowa nie przyniesie oczekiwanego skutku... to pomyśl... kto tu jest niedojrzały??Ty byłaś i będziesz i myśle, że po takiej rozmowie poczujesz się bardziej dorosła. A Twoja mama... cóż no nie jest dorosła, szkoda na nią słów, nie zrozumiała, więc żyj z lekką świadomościa tego, że ona to ona i jej niedojrzałego podejścia nie zmienisz...Olać system, a Ty po rozmowie sama możesz przekonać się do siebie...poczujesz co możesz i na co Cię stać. Uważam, że wzmożesz się z ustaleniem swoich granic!!celów i oczekiwań. A to jest ważne, jeśli nie zda rezultatu w kwestii z Twoja matka,to bedziesz miala swiadomosc tego,ze potrafisz... Wiecej nie możemy powiedzieć, bo nie znamy ani Ciebie ani mamy ani sytuacji w domu ale czy nie zastanawialas sie... moze ona to robi z zawisci??ze ona sama tego nie miala a Ty to masz...moze boi sie zostac sama?? dzieci dosrataja i pewnie odejda... i co ona zrobi?? sa rozne powody jej zachowan, glowny moze wynikac z tego,ze ona nie dorosla i sie nie usamodzielnila emocjonalnie...pomysl nad tym, zrozum, bedzie Ci latwiej...a skoro ja kochasz... uwazam,ze podczas rozmowy mozesz jej leki zlagodzic...mowiac np. ze chcesz byc samodzielna, dorosla,ale to nie znaczy,ze matka bedzie wykluczona na amen z Twojego zycia!!moze ona sie tego boi?? nie spelnila sie jako matka i to czuje... nie chce miec wyrzutow sumienia...albo odwrotnie...skoro ona jest zakopleksiona na wiele rzeczy mozna zwalic. Pewnie jakbys sie zaglebila wszystko by ulozylo sie jak domino...ale to moze nie jest najwazniejsza kwestia. Uwazam,ze najwazniejsza kwestia jest tu kwestia doroslego postepowania!!wszystko zalezy jak Ty chcesz dorosnac i jak pokazac to,ze dorastasz... Pozdrawiam,
  7. LERCM, poprosze książkę na maila: alekro@op.pl Z góry dzięki, pozdrawiam
  8. OLA-1982

    mam doła!

    DAREKK, słoneczko :) skoro tak Cie potraktowali, to nie było tak super. Nie rozumiem tylko dlaczego się tak męczyłeś. Dlaczego nie wziąłeś poprostu L4. Teraz byś nie miał tego problemu byc może, ale nie warto wracać do tego, czego co było...A czy nie miałeś czasem juz zacząć jakiejś terapii?? dlaczego zwkelkasz, skoro widać, że nie dajesz sobie juz z tym rady. Jak już zemdlałeś... A zwolnienie wcale nie musi byc powodem do załamki i pogorszenia stanu zdrowia. Może łatwo się mówi, ale to był chyba taki motyw, żebys wkońcu zaczął coś robić z nerwicą i sobą!! podejrzewam, że jeśli nie skupisz się teraz na tym, nie będzie Ci tak łatwo, bo będziesz myślał: "no tak, po co mam zaczynac pracę, jak i tak nie dam rady i będzie powtórka z rozrywki". Zapomnij o tym co było, a teraz skup sie na tym co powinieneś zrobic ze sobą, jak sobie pomóc!! :) Czy wiesz dlaczego pojawiła sie u Ciebie nerwica?pozdrawiam
  9. snaefridur... co to za dziwna ksywa!! :) administracja... co wiąże się z prawem... no ale trudno. Ja również życzę powodzenia, mam nadzieje,że nerwica nie utrudni mi dodatkowo sesji
  10. OLA-1982

    nerwica mija!

    jaxek, nie chciałabym Cię martwić, ale czy znalazłeś źródło Twojej nerwicy?? jeśli go nie znajdziesz i nie "zaleczysz" tego, to niestety może po jakimś czasie wszystko wrócić!! poczytaj posty innych, którym wróciło się to... wórciło, bo nie zaleczyli źródła do końca. A widzę, że masz powody do nerwicy, pewnie znalazło by się ich więcej...nawet sam pewnie nie wpadłbyś na to, co mogłow wywołać ten Twój stan. Polecam naprawde wizyte u psychologa lub psychoterapuety... nic strasznego, krępującego... ale upewnisz się, czy wyleczyłeś sie w 100% i to juz nie wróci. A chyba nikt nie chce żeby to wróciło... powodzenia!! i nie poddawaj sie
  11. oby Twoj post był i przestroga i zachętą dla innych!! ja też szybko postanowiłam coś z tym zrobić. Nie szukałam psychiatry,ale psychoterapeuty czy psychologa... po czym dowiedzialam sie pare rzeczy i niestety początek wizyty wiąże się z poznaniem całej sytuacji, życia, systemów wartości jakimi sie człowiek dotychczas kierował... a potem zaczyna sie prawidłowa praca nad soba i leczenie nerwicy. Dla niektórych to stres, to odkrycie jakiś tajemnic... boją sie tego. A jak cholera oni mają pomóc?? muszą sie dowiedzieć co jest z nami, co jest w naszych główkach. Proszę się nie bać. To tak jak spotkanie z przyjaciółką, przyjacielem z ta roznica, że ta osoba Cię nie wyśmieje, bo Cię nie zna i nie poplotkuje o Tobie z innymi znajomymi. Ja za każdym razem się cieszę na wizytę... ale raz... rozczarowałam się, doła dostałam... ale to wlasnie była cała prawda i to bolało... potem sie bałam... co mnie jeszcze czeka na nastepnej wizycie. Ale teraz wiem,ze taka jest kolej rzeczy!! nie ma sie co bać!! możecie się bać szpitali, dentysty, operacji, ale tam nic złego nie robią!! oni tylko pomagaja!!
  12. ja sie skusilam ale jeszcze nie dobrnelam do konca, jestem moze w polowie, gdyz sesja sie wkradla do mojego zycia i jestem zmuszona czytac inne paradoksy jak paragrafy i artykuly, ale nie polecam tego buziaki dla wszystkich...kochajacy i virginio, chetnie bym jeszcze poczytala czasem madre mysli dotyczace wolnosci. Jak stac sie wolnym kiedy czlowiek jest zawsze w sobie schowany, boi sie odezwac... takie posty fajowo sie czyta. Pozdrawiam wszystkich... ja spadam na egzamin. Powodzenia i w tym mi zyczcie!! ach... chociaz nie trzeba, przeciez jestem tak zdolna i madra... pa
  13. brawo kochajacy!! zachecam do pisania wiecej refleksyjnych tekstow!! milo sie je czyta!!
  14. meliska ma racje, nic na sile, pomalutku... PABLO...ja Ci w lekach nie pomoge, bo ich nie biore :) biore ziolowe i to mi narazie starcza. Kiedys brala afobam najdluzej przez 2 tyg, ale czulam sie fatalnie...tzn leki mialam i w dodatku kolejny lek-od uzaleznienia, lekarz, ktory mi je przepisal odeslal mnie do psychiatry a ja nie umialam sie z tym pogodzic, potem sie balam,ze jestem juz swirem,ze zamkna mnie w wariatkowie...nie chce wracac juz nawet do myslenia o tym co bylo...sama stopnoiwo przerwalam lek, zastapilam je ziolowymi i poczula roznice...taka,ze sie nie balam uzaleznienia!! widzisz co umysl moze zrobic??!!generalnie dzis juz akceptuje to co mam, zaglebiam sie w siebie itp...czasu bylo trzeba by to zrobic. Teraz moze jeszcze mam mala awercje do psychiatry, chemii, szpitali, ale wiesz... jak bedzie trzeba i moj stan na tyle sie pogorszy, to pojde... narazie zyje i zmieniam sie i staram sie pomalutku porozwiazywac swoje problemy, te ktore doprowadzily mnie do nerwicy. Tobie niestety polece psychoterapie i nic wiecej. Nie wiem dlaczego od razu zaczales brac chemie, przeciez zauwazylam w Tobie duzo motywacji do tego, by sie nie poddawac. A leki sie bierze juz w stanie, jesli nie da sie funkcjonowac!! A nie zauwazylam,ze masz z tym duzy problem. Jednak jak je zaczales musisz kierowac sie zaleceniami lekarza. JA Ci wiecej nic nie poradze...ale nerwicy nie wyleczysz lekami...pamietaj o tym!! musisz poszukac...w sobie... zmienic siebie... potem neriwica powinna minac... ja w to wierze, choc i tak ja mam,ale... jak meliska napisala, pomalutku, ale do przodu :)
  15. nie ma sprawy PABLO, od tego tu wszyscy jestesmy, jedynie,ze do kazdego trafiaja rozne slowa :) nie boj sie niczego, jesli chcesz wyjsc z tego, zacznij juz dzis. A tak poza tym.. samo zycie, tez nie umialam sie z tym pogodzic,ze to nerwica... mmoze jeszcze nie do konca to zrobilam,ale wiem, ze i tak praca nad soba i zmiany sa pozytywne i nie zaszkodza mi. Poznajesz siebie...zaczynasz dostrzegac rzeczy, ktorych wczesniej nie widziales...ludzi, ktorzy sa falszywi, a nie wiedziales dlaczego... sytuacje, nad ktorymi nie byles w stanie zapanowac... super sprawa, ja teraz odkrywam swiat na nowo... tyle,ze z innej perspektywy... swojej :) Jesli masz dla kogo to zmienic, to tym bardziej masz motywacje... ale pamietaj,ze najlepiej to zrobic tylko dla siebie!! wkoncu jestes mlody i szmat zycia przed Toba!! zdrowka kazdemu [ Dodano: Czw Maj 18, 2006 3:10 pm ] a migotko, moze skoro to poczatek i leki nie paralizuja Ci calkiem zycia, sprobuj juz zaczac terapie. Pani psychoterapeuta oceni czy nadajesz sie juz na terapie i czy bedziesz potrzebowala lekow. A najwazniejsza w leczeniu jest terapia lub praca nad soba. Jesli potrafisz sama ocenic co jest zrodlem Twoich lekow, super!! to pracuj nad soba i skup sie na tym, co Cie dotyka, co boli, co bylo w przeszlosci itp...zaczniesz stopniowo sie odkrywac i zmieniac... Ale to wszystko zalezy od stopnia zaawansowania nerwicy. jednak nikt nie podejmie decyzji za Ciebie!! powodzenia
  16. wszyscy macie racje, ale niestety najbardziej zgodze sie z Virginia: Mysle, ze czesto tak jest, ze okolicznosci sie zmieniaja, a stare myslenie pozostaje. Trzeba nad tym pracowac. To,ze widzicie kogos, ze wyszeld z tego, to znaczy,ze da sie wyjsc, to daje wam nadzieje i wiare. Sami musicie uwierzyc w to,ze sie da wyjsc i wychodzic powoli z tego. A spogladajac z psychologicznego punktu widzenia, to sa nasze mysli... wiec cyzm je zwalczyc?? kazda zmiana powoduje jakis strach... dlaczego tak jest?? bo czlowiek ma zakodowane,ze sie boi i juz. Zalozmy,ze nerwica, to wasza chora praca, od ktorej chcesz odejsc. Udalo Ci sie przejsc rozmowe kwalifikacyjna, ktora jest najtrudniejsza (i wyszedles w ten sposob z newricy), dostales nowa prace!! hurra!! co za radosc (ze udalo mi sie wyjsc z nerwicy), ale co sie pojawi?? strach... strach,ze w nowej pracy bedzie to samo co w tamtej (czyli,ze nerwica dalej bedzie) i znow zacytuje Virginie, ze sie boimy, bo nie wiemy, ze to co sobie sami uksztaltujemy w głowkach, nasz sposob myslenia moze dac szczescie, bo: czlowiek, ktory jest szczesliwy za chwile obawia sie, ze stanie sie cos zlego, bo w jego pojeciu to nie mozliwe zeby szczescie trwalo. Chce tu pokazac (porownujac to do pracy) wasze emocje i wasz sposob podejscia, nie patrzac na inne kwestie, ktore pojawiaja sie po boku. Chodzi scisle o strach... ze wroci. Ja obecnie mam dolki czasem,ze nie wyjde z tego, ale to chwilowe. Musimy sie skupic na sobie, na przyjemnosciach, korzystac z nich... ta trauma, jak kiedys ktos napisal w jakims poscie, przejdzie... Smieszne,ze czlowiek woli pamietac te zle doswiadczenia, a tak malo tych dobrych...
  17. witam ponownie PABLO, widac juz zmieniles nastawienie troszke do tego stanu, ktory masz (choroba brzydko brzmi :) ). Ja doleglisoci mam od niedawna, tzn od lutego tego roku. Od razu sie tym zainteresowalam, bo nie umialam normalnie funkcjonowac. Ale co to jest dopiero sie dowiedzialam w marcu i od kwietnia cos z tym robie, tzn chodze na terapie. Nie wdeplnelam w to g... na szczescie takbardzo jak inni niestety... jestem szczesliwa, bo nie musze brac chemii, biore tylko leki ziolowe narazie, potem pewnie bede je stopniowo odkladac. Pokonalam strach przed wyjscie z domu szybko,szybko sie ocknelam, Ty widac jeszcze nie masz tego... to dobrze. Zaczelam pokonywac myslami te jakies dziwne stany (wywolane pewnie nieswiadomie), ale zostal jeszcze najmocniejszy lek, ktory mam z czestotliwoscia raz na m-c, z tym nie potrafie soebie poradzic, bo zaskakuje mnie, ale zmienilam do niego podejscie. Nie wkurzam sie,ze znow cos sie dzieje, ze spokojem go znosze, bo wiem,ze na drugi dzien sie podniose i bedzie dobrze :) bo innego wyjscia nie mam, a chce wyjsc z tego w co wdepnelam. Co do zmiany pracy i samej pracy... Moja praca nie jest najciekawsza... Od stycznia aktywnie szukalam pracy, od lutego pojawily sie odezwy na moje podania, ale jak wiesz i nerwica. Niestety, musialam odwolac kilak rozmow kwalifikacyjnych. Potem faktycznie czulam jak ja sie z tym szaprie, chce,ale nie umiem... Odpuscilam sobie narazie. Wiem na swoim przykladzie,ze chyba nie jest to najlepszy okres na zmiane pracy, ale Tobie moze to akurat pomoc. Musisz sam wiedziec, czy jestes w stanie. Od kwietnia chodze na psychoterapie i to jest jedyny lek na wyjscie calkowicie z nerwicy, wyleczenie sie. Jest ciezko niestety, bo musisz pracowac, wiele emocji sie pojawi i okaze sie z czego nerwica sie pojawila. Ja nie bylam swiadoma powodu mojej nerwicy, dalej nie umiem w to uwierzyc, ale z czasem... niestety w sobie widze te zachowania. Wiem w czym rzecz i staram sie zmienic. Uwazam,ze im szybciej zaczniejsz terapie tym krocej sie bedziesz meczyc, a widze,ze jest w Tobie duzo sily i energii i nie chcesz sie poddac nerwicy. To daje duza pewnosc wyleczenia. A co do skupienia sie w pracy... ja robie tak, przychodze do niej i mimo,ze pracuje w toksycznej atmosferze, to staram sie skupic maksymalnie tylko na pracy!! zeby wykonac ja dobrze, jesli sie skupisz, nie powinien Ci w tym przeszkodzic atak, chyba,ze sam sobie go wywolasz, ale jak sam widzisz, spacery nie sa dla Ciebie przeszkodza, dlaczego mialoby byc inaczej w pracy??sporobuj, warto, a ja uwazam,ze potrafisz... powodzenia!!
  18. anitko, chyba za glupi zarcik sie nie obrazisz, co?? sluchajm w niektorych religiach i sztukach, takie plywanie, fruwanie to stan, ktory chcialoby sie za wszelka cene osiagnac, np. w jodze czy w czyms innym...Wzniesienie duszy powyzej ciala :) super...nie jedni by Ci zazdroscili, ale chyba nie obrazilas sie, co?? bo tak powaznie, to nie wiem co to za stan i nie umiem Ci pomoc
  19. rozumiem to za Twoj zart: "pojechac do najlepszej kliniki na swiecie ktora mnie uleczu na zawsze z nerwicy", bo jesli nie to jakby nie bylo, znow myslisz o nerwicy. Ja nie zgadzam sie w pelni z Toba. Moej zycie to byl jeden wielki charmider, szum, aktywnosc... w zyciu bym nie pomyslala, ze mnie to spotka... i dalej nie umiem uwierzyc w to co jest. A co najgorsza jak spogladam na zdjecia z lat wczesniejszych, to dzis nie potrafie uwierzyc jak ja kiedys bylam szczesliwa...teraz narazie nie potrafie wrocic do tego co bylo i pewnie juz nigdy tak samo nie bedzie. Jedyna jakas nadzieja,ze bedzie lepiej. Tyle ile jest ludzi na tym swiecie chorych na nerwice, tyle sposobow radzenia sobie z atakami. Ja osobiscie preferuje spacery,ale takie do wyciszenia sie a nie do zalatwiania i ganiania. Choc niestety tego ode mnie zycie wymaga, dlatego teraz juz nawet nie mysle o dodawaniu sobie obowiazkow. Niekoniecznie aktywnosc jest sprzymierzencem, moim nie byla. A widze,ze Ty jestes na niskim stopniu zaawansowania w chorobie i to dobrze!! czytales niektorych posty?? ludzie naprawde cierpia... i nie potrafia tak jak Ty, wyjsc poprostu z domu (to sie latwo mowi). Takie stany juz maja!! Ty sie ciesz,ze jeszcze calkiem nie wdepnales w to bagno i rob to na co masz ochote...ale pamietaj jednak,ze nerwica nie pojawila sie bez powodu. Powinienes poznac ten swoj powod, uzdrowic do niego swoje podejscie i zajac sie tym co lubisz robic. Ale dociekanie powodu jest konieczne, bo inaczej ataki beda wracac. Taka to nasza nerwica
  20. kurcze, o tym biciu serca nie wiedzialam, a mam to zawsze w ataku. Ale wiecie co?? to prawda, nie mam zaufania do ludzi i swiata... jak to zmienic??jak swiat jest pelen nienawisci, zazdrosci i zawisci... swiat jak swiat,ale ludzie... a sie poprostu dsze juz w tym srodowisku...Pwoli zmieniam stosunek do tego... No to prosze dopisujcie symbole... jesli je znacie
  21. ludzie, przylaczam sie do was. Faktycznie jesli przychodza mi mocne stany lekowe, ktorych juz nie potrafie kontrolowac, to faktycznie za kazdym razem inaczej sie objawia. Ostatnio bardzo niedobrze mi bylo, myslalam,ze pojde, zwymiotuje i mi lepiej bedzie, kupke chodzilam co chwila...Podswiadomie odganialam mysli,ze znow schudne, znow przez tydzien nic nie bede jadla, znow bede slaba. Podeszlam do tego na luzie, im bardziej podejdzie sie do tego nerwowo, tym bardziej atak bedzie mocniejszy. Zapraszam do lektury Martusi w innym topicu. A faktycznie, to podstepne pieronstwo, ale jak juz niektorzy zauwazyli idzie pewne rzeczy kontrolowac, ze zamiast glowy boli mnie noga... wykorzystajcie to...zacznijcie moze mowic,ze nic mnie nie boli albo boli np. paznokiec :) A czy wiecie,ze dolegliwosci nerwicowe maja pewne znaczenie symboliczne?? ja nie wiedzialam.Pani psychoterapeutka mnie oswiecila,ze skoro niedobrze mi bylo i biegunki dostalam, to znaczy,ze chcialam cos z siebie wyrzucic. Reszty symboli nie znam, sorki... moze nawet nie chcialabym juz znac i nie bede...
  22. witaj no_fear, mam nadzieje, ze takich osob bedzie przybywac na forum podejscie do sprawy mi sie podoba. Sami widzicie, to dziala, tylko trzeba sie skupic na sobie!!i uswiadomic, ze to faktycznie jest ukryte w naszych glowkach :) wiem, nie jedna osoba jeszcze tu napisze:łatwo wam sie mowi...ale czy macie inne wyjscie, jak sprobowac??
  23. cholera ludzie, nie wiem jak wam pomoc, ale wiem na bank,ze Marta ma racje. Ja wlasnie tak pokonuje te slabe leki, tylko mi przedstawiono inna teorie,ale musze rpzyznac,ze Marty jest lepsza generalnie ja mam problem jeszcze z fizycznym efektem. Mam raz na m-c atak, ktorego nie umiem powstrzymac i co m-c inaczej sie pokazuje. Wczoraj np. wymiotywac mi sie chcialo i kupke chodzilam co chwila. No i jak powstrzymac tu kupkę, jak to sie samo cisnie ?? no wlasnie. Jak powstrzymac kolotanie serducha?? walilo jak glupie cala noc. Ale ja spokojnie podeszlam do tego, mojego zachowania nie bylo, drzemalam w nocy, nie wkurzalam sie,ze znow sie to dzieje, ze sie rano nie wyspie i bedzie gorzej... nie, poprstu spokojnie... fakty mysli mi glupie przychodzily typu:cholera moze zadzwonie po pogotowie i wywrzeszcze sie, ze moge za chwile zawalu dostac niech mnie zbadaja. Ale to tylko mysli, ktore ukoilam. NAd ranem zasnelam i nie poddalam sie!! mimo slabosci, poszlam do pracy i... minelo... Naprawde, prawda jest jedna. Jesli dochodzi do ataku, my go napedzamy potem, zywimy... a on wzrasta w sile i nas powala... Ktos jeszcze madry kiedys powiedzial: nie licz na innych licz na siebie!! chyba,ze masz na kogo liczyc... ja nie i mimo,ze czasem mam dola, nie martwie sie tym. Pozdrawiam wszystkich
  24. jak widzisz mroweczko, nerwica jest takim dziadostwem, ktore mowi: STOP, juz dluzej nie mozesz tak zyc!! i ja tak mialam, zylam poprostu zylam i nie swiadoma co jest dla mnie dobre a co zle, poprostu gnalam na przod i myslalam,ze tak ma byc. A tu koniec. Ataki zatrzymaly mmoje zycie, ten bieg i nie umialam funkcjonowac jak dotad, przez to jeszcze bardziej sie wkurzalam i poglebialam stan. Teraz wiem,ze mimo,ze uwazasz,ze Ty dobrze robisz, Twoj organizm nie i niestety trzeba pozmieniac cos w sobie na lepsze. Niekoniecznie stac sie "zimna suka", ale wartosciowym czlowiekiem, ktory chce zyc wolno. Zyc swoim zyciem zgodnie ze swoim wewnetrznym rytmem. Nerwica pokazala,ze tak nie zylas. Ja tez. Niestety trzeba cos zmienic w zyciu, a to Ty juz musisz wiedziec co, ale to nie znaczy ze masz sie pozbawiac pewnych wartosci!! wlasnie bibi jest tego przykladem. Musiala zmienic swoje zycie. A co do bibi, kurcze dziewczyno, Ty to pokazalas!! brawo!!! A za zaslugi powinni Ci pomnik postawic, bo uwazam,ze pewnie i tak jak sama zrujnowalas swoje zycie, tak sama sie podnioslas. Z pomoca innych, np lekarzy,ale jednak wszyscy wiemy,ze wszystko zalezy od nas samych. Gratulacje!! i moj szacuneczek
  25. OLA-1982

    Nawroty nerwicy

    kurczę masz rację, od dawna przekonałam się, że prawdziwych przyjaciół juz nie ma... przykre, ale prawdziwe. A co do tematyki zmiany pracy, to naprawdę to są emocję, ale chyba jednak trzeba było się przekonac komu powiedzieć o mojej decyzji a komu nie... Bo niektórzy się bardzo ucieszyli imi dopingowali, ale masz racje. Lepiej nie mowic rzeczy, ktore moga w kims wzbudzic zazdrość, szczegolnie babom bo te baby, to sa takie,ze cuagle chca byc lepsze, ladniejsze, zgrabniejsze... ach.. olać to. Tylko wiesz zastanawiam się, bo mowilam o tym mojej terapeutce, ktora powiedziala,ze przeciez przyjaciele moga mi pomoc w nerwicy. Uswiadomilam ja, ze nie mam przyaciol i malo kto wie co mi jest. Ona zinterpretowala to w ten sposob,ze mam lek przed bliskoscia i ciagle mi to po glowie chodzi. Ja uwazam,ze to wszystko przez rozczarowania wobec ludzi. Nie ufam im, bo uwazam,ze nie warto. Nie polegam na nich, bo uwazam,ze kazdy ma swoje problemy i nie zawsze ma czas. Czy cos w tym zlego?? mam znajomych, ktorych ne uwazam za przyaciol,ale sa swietnymi ludzmi, jak maja czas pomoga, dobrze sie z nimi czuje, nie czuje zazdrosci itp.. Moze powinnam sie otaczac takimi ludzmi,ale ja juz im nie ufam i ne wymagam tego,zeby mi pomogli. Czy w takim mysleniu jest cos zlego?? bo w sumie...jakby spojrzec tak z pkt widzenia mojej neriwcy, to nie mam nikogo, kto by mi pomogl... pozdrawiam
×