Mam identyczne odczucia, choć wiem że miłość i wsparcie tej drugiej osoby nie rozwiązałyby moich problemów, mimo to wolałbym teraz mieć kogoś przy sobie, samotność boli podwójnie gdy spadamy na dno. Czasem oszukuję się że miałbym dla kogo się starać i walczyć gdy przestaje mi już zależeć na sobie, ale pewnie w rzeczywistości by tak nie było. Nie pomaga fakt że leci mi już 7 rok walki z depresją i nerwicą i końca nie widać, do tego samoocena leży gdzieś pod poziomem dna, w takim stanie ciężko uwierzyć żebym jakimś cudem znalazł drugą połówkę, więc nawet staram się nie rozmyślać nad tym tematem.
Ciężko sprawić żeby nas ktoś pokochał, gdy przynajmniej sami nie lubimy siebie.