Jestem Everlong i milo mi tu goscic w ten dosc przyjemny jesienny dzien :) Jestem wielbicielem czekolady i orzechow, Skandynawii przede wszystkim (z tym to oddzielna ksiega pelna rozdzialow), dobrych ksiazek, ciszy, robie rowniez na drutach (niedawno nauczylam sie robic skarpetki!) i uwielbiam sie szwendac. Niestety przy okazji unikam tez ludzi w skupiskach wieksze niz jedno. Zaskakujaco prawie wszyscy w pojedynke sa przychylni i da sie z nimi pogadac nawet na tematy z ktorymi sie nie zgadzaja, zas w grupach glupieja i role wodza przejmuje syndrom owcy.
Od wczesnej podstawowki bylam nieco wycofanym melancholikiem, jednak dziesiec lat temu w wyniku przykrych wypadkow na speedzie wkroczylam w swiat wlasnej chwiejnosci i kruchosci. Co jak co, ale mistrzem chowania samej siebie jestem, co pozwolilo mi dotrwac do studiow i przeciagnac mego trupa az na trzeci rok elektrotechniki, gdzie teraz jestem.
Na terapii bylam trzy razy, przy czym z trzeciej - grupowej - zostalam "na wlasne zyczenie", jak stwierdzila prowadzaca, wyrzucona. Oczywiscie proponowano mi kontynuacje na linii indywidualnej, jednak gdy wydzwanialam przez caly tydzien by w koncu ta indywidualna pomoc wykorzystac i pomoc samej sobie, spotkalam sie z gluchym telefonem i bedac w owczesnym stanie po prostu ucieklam z powrotem :) Nie ukrywam ze z powodu powyzszego doswiadczenia utrzymuje pewna rezerwe wobec psychologow.
Dotychczasowe diagnozy: zaburzenia kompulsywno-nerwicowe, depresja - ponad dwa lata temu.
PTSD - osiem lat temu.
Obecna konsultacja psychologiczna (wznowilam tydzien temu): ataki psychozy, epizody dwubiegunowe. Dzis mialam test zaburzen osobowosci, nie mam pojecia co dalej zarzadzi pani psycholog. Za tydzien zapytam ja o konsultacje z psychiatra, mysle ze moze mi sie przydac... :)
Od siebie tak napisze, ze troche ciezej mi sie zyje. Jestem osoba z normalnie przyklejonym usmiechem do mordki, tak ze nikt by nie powiedzial ze cos mi jest :) Szczerze powiem ze daze do tego by ulatwic sobie (wreszcie) zycie i przejsc na tryb indywidualny studiow. Nienawidze ludzi i w skupiskach 20+ czuje sie klaustrofobicznie, przechodze na tryb "przetrwanie", jestem automatyczna i wywazona, potem to odreagowuje w domu. Jestem cholernie wrazliwa na swiat odkad pamietam.
Teraz targaja mna uczucia jakiejs dzikosci, chowam sie w sobie i nie mam ochoty wychodzic, a to zle bo mam do konca listopada zdac zalegla sesje. Nie jestem w stanie sie skupic i siedze zmrozona. Nie jest dobrze.
Ciesze sie ze Was znalazlam :)