Witam, ja też mam problemy z emetofobią. Do tego dochodzi chyba agorafobia, ale to może mi się wydawać i być po prostu wynikiem tego pierwszego.
Jestem w szczęsliwym związku z chłopakiem, który mnie wspiera w tej ''przypadłości'' i wg mnie powinien dostać jakąś pokojową nagrodę Nobla albo co, bo gdy wpadam w panikę a potem następuje płacz, zazwyczaj mówię okropne rzeczy... Oczywiście o sobie, jaka to ja jestem głupia, że po co mu taka dziewczyna, że powinien mnie zamknąć w wariatkowie itp... A on cierpliwie wysłuchuje, potem tłumaczy wszystko i mnie uspokaja...
No w każdym razie... Cóż, to co u wszystkich... Boję się zwymiotować... Poza tym u mnie też jest coś takiego, że tak jakby boję się dużych przestrzeni... Od tego mnie mdli... Zresztą mdli mnie od wszystkiego, TYLKO jeżeli jestem poza domem. Jak jestem w domu wszystko jest w porządku, nic mi nie dolega, czuję się bezpiecznie, jem ile chcę, śpię ile chcę itp. Wystarczy że wyjdę z domu... Jak śpię gdzieś poza domem, np u chłopaka, nie przesypiam pierwszej nocy w ogóle. Potem śpię, ale głównie ze zmęczenia. Pierwszej nocy dostaję okropnych nerwów, nudności i wszystkiego jak leci. Przechodzi po czasie, jak sobie posiedzę, ale jak sie kładę to z powrotem... I tak całą noc. Dlatego boję się spać gdzie indziej, a tutaj wakacje i jutro jadę nad morze... Z chłopakiem, przyjaciółką i jej facetem... Okropnie się boję, co to będzie... Na drogę biorę aviomarin, ale potem? Jak będziemy chodzić, na plaży, w pokoju, w nocy... Wszędzie, czuję że będą nerwy... Wiem, nastawiam się, ale inaczej NIE POTRAFIĘ! Może macie jakieś sprawdzone sposoby, ćwiczenia które robicie w trakcie napadów paniki?