Skocz do zawartości
Nerwica.com

mggabijp

Użytkownik
  • Postów

    159
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mggabijp

  1. nieco_zagubiony, twoja historia mnie wzruszyła, wiedziałam, że jest to uciążliwe dla osób wokół, ale nie sądziłam, że aż tak. Szkoda, że jest to tak ciężkie do zaleczenia i często wraca, prawdopodobnie będziemy się z tym męczyć całe życie, czasem bardziej, czasem mniej, ale zawsze coś. Szkoda mi osób, które są w moim otoczeniu i muszą to znosić. Najbardziej mi szkoda oczywiście mojego Kota, on będzie miał najbardziej przesrane. Czasem, kiedy wpadam w stan niemal... depresyjny, mam ochotę aż umrzeć i ulżyć innym. Jednym słowem, prze*ebane. DamianS97, powiedz coś więcej o sobie, postaramy się Cię jakoś wesprzeć. Myślę, że jest gdzieś trochę głębiej niż przy brzegu, rzuciłam go trochę daleko Ogółem w moim życiu zaczęło się dziać. Mam pracę, wynajmuję z Facetem mieszkanie i wszystko idzie ku dobremu. Kłócę się trochę z rodzicami ale to nic :) Dzięki temu wszystkiemu jakoś zapominam o tym uciążliwym dziadostwie, chociaż zdarza się, że podczas pracy zaczyna mnie brać. Wpadam w lekką panikę, ale natychmiast staram się myśleć o czymś innym. Gorzej jest z nocami. Ale to normalka, zaczynam się do tego jakoś przyzwyczajać. Emetofobia jest częścią nas, będzie nam przeszkadzać, dopóki jej nie zaakceptujemy jako naszej nieco szkodliwej wady. Jest to trudne i ciężkie, ale nie niemożliwe. Najważniejsze w tym wszystkim jest zrozumienie przez otaczające nas osoby, żeby nas za to nie winiły, nie denerwowały się i przede wszystkim to akceptowały. I nie traktowały nas jak wariatów prosto ze świrkowa.
  2. No jakoś ostatnio jest trochu jakby lepiej, chociaż ataki przychodzą, ale mniej i nie takie ostre. Nie poszłam jeszcze do psychologa, wybieram się jak sójka za morze, ale trzeba kiedyś. Wypiłam dziś trochę mleczka kokosowego (takiego gęstego ze sklepu) i siedzę i myślę, czy mi nie zaszkodzi, niedobrze pomocy...
  3. Ja też tak mam, że np zjem coś czy wypiję i jak każdemu normalnemu człowiekowi mi się 'odbija'. Niestety gazy unoszące się z żołądka, niegroźne, biorę za nudności i... co innego i wpadam oczywiście w panikę. Tragedia.
  4. Oj żebyś wiedziała ja dziś przeżywam to prawie cały dzień
  5. karolajna_a, wymiotowałam i to nieraz ale ostatni raz jakieś 8 lat temu. Chodzi tez o to że ogółem mam i zawsze miałam silny żołądek. Nie rzygałam nigdy z powodu zatrucia zwykle bolał trochę biegunka i po sprawie. Wyniotowałam przy chorobach tylko, no grypa żołądkowa. I coś mi po prostu samo utknęło w glowie że wymiotowanie oznacza najgorsze i dlatego tak się tego boję. Siedzę we wlasnym domu na własnym łóżku i mam mdłości. Za dnia jadłam chipsy potem gofra i tak mi się to przypomina i zaczynam panikować. Pomocy... PS. Kot mój najukochańszy chce mnie wyciągnąć w listopadzie na koncert mojego ukochanego zespołu w warszawie. A ja już zaczynam panikować na samą myśl o tym... Błagam podrzućcie jakieś sposoby na pokonywanie tego lęku, coś co wam lekarze doradzają, nawet jeśli to na was nie działa, cokolwiek :(
  6. Yyyy, bo na tym polega emetofobia? Bo poza domem, gdziekolwiek jestem, właśnie tego się najbardziej boję? Jeśli chodzi o rzyganie, u mnie w domu przeświadczono od dzieciństwa mnie o tym, że jeśli wymiotujesz - to już ostateczność, kaplica, do szpitala, słowem - najgorsze, co może być. Dlatego teraz tak się tego boję, że jak zwymiotuję, to się zacznie i będę rzygać co godzinę do końca (krótkiego już wtedy) życia. Innymi słowy - zrzygam się raz, będę potem już rzygać całe życie. Wiem, że to głupie, ale takie mam rozumowanie i nic nie jest w stanie tego ze mnie wyprzeć.
  7. Ja tak mam, że jak jestem poza domem to bez względu na to, czy jem czy nie, jest mi niedobrze. I ciągle o tym myślę. Wczoraj byłam z kotem u weterynarza. W momencie jazdy (pierwsza jazda kota samochodem) zrobiło mi się mocno, ale to bardzo mocno niedobrze, bo zaczęłam myśleć o tym, czy kot się nie zrzyga albo co. Już miałam taki moment, że myślałam, że tym razem na bank zwymiotuję. Ostatkiem sił się powstrzymałam. A jazda trwała niecałe 5 minut. Niby po wyjeździe jest trochę lepiej, ale to ciągle nie to... Ciągle mnie to męczy...
  8. Cóż, nie do końca. Znów zaczyna mnie brać, z tym że w taki dziwny sposób... Czuję, że jest mi niedobrze, że wszystko podchodzi do gardła i choć się nie denerwuję (aż tak bardzo), nadal jest niedobrze. Huk wie, co się dalej będzie działo.
  9. Witam, otóż zauważyłam u siebie po powrocie z wakacji pewną zmianę. Mianowicie owszem, dostaję ataków, ale... nie boję się ich. Żeby nie wiem, co się ze mną działo, przyjmuję to ze stoickim spokojem. Przychodzi mi na myśl, że cokolwiek się ze mną dzieje, dzieje się to w głowie i i tak to pokonam. I przechodzi. Nie wiem czemu tak się stało, po prostu samo przyszło. Za to ciężko przechodzę te upały. Ubzdurałam sobie coś innego: że nie mogę oddychać. Oddycham normalnie, nie mam żadnych problemów z głębokimi oddechami, nic mi w drogach oddechowych nie stanęło, ale czuję, jakby mi brakowało tlenu w płucach, a przy wydechu, jakbym wszystkiego z płuc nie wydaliła... I coś mi na klacie ciężko jakoś... Nie wiem, ale tęsknię za zimą. Byłam dzisiaj u psychologa, okazuje się, że na fundusz trzeba skierowanko na badanko od psychiatry... Poza tym psychiatra ma terminy zawalone... Szukam dalej. Czy wy też boicie się alkoholu?
  10. Niestety nie jestem w stanie na niczym się w takiej chwili skupić. Czegokolwiek bym nie robiła, czymkolwiek bym myśli nie zajęła, to ciągle tkwi mi w podświadomości i dopóki samo nie przejdzie, muszę się z tym przemęczyć. A tak na dobre przechodzi dopiero, gdy jestem w domu. I to nie zawsze. Psychotropka`89, może zmień psychologa? Na huk masz się z idiotą męczyć i mu płacić, jak może znajdziesz gdzieś kogoś lepszego? To też od ludzi zależy. Ja przejdę się do jakiejś kobiety najpierw, mam nadzieję, żę nie będę musiała szukać i przebierać wśród psychologów...
  11. Arasha, ja myślę, że takie rzeczy były od początku, tylko że wtedy psychologia nie była tak rozwinięta i niektórzy ludzie byli dość ''ograniczeni'', poza tym informacje na różne tematy nie dochodziły do większości ludzi. Dziś jest dobrze rozwinięta komunikacja, przez co znamy wiele takich przypadków. Ale to było, jest i będzie. Pojawia się przecież w naszych głowach, nie w internecie. Jechaliśmy za dnia ze względu na naszych znajomych. Pokój mieliśmy do godz 10, poszliśmy na plażę potem i o 12 wyjechaliśmy. Kumpela dzisiaj wstawała o 4 do roboty, musiała więc być w domu wcześniej.
  12. A toś mnie pocieszyła... Tak cholernie boję się, że będę się borykać z tym przez całe życie... Wróciłam do domu. Arasha, spełniłam Twoją prośbę, grosik wrzucony, choć parę osób dziwnie na mnie patrzyło Fotkę może później dołączę. Jazda powrotna była katorgą. Głównie dlatego, że jechaliśmy w najgorszy upał i zdychałam po prostu. Ale najgorsze było to, że Aviomarin wyjątkowo mocno na mnie zadziałał i miałam niesamowite zaniki świadomości. Zupełnie, jakbym miała zaraz zemdleć. Z tego powodu zaczęłam się denerwować i było jeszcze gorzej. Ja się zawsze zaczynam denerwować, jak tylko zacznie dziać się coś nietak. Musiałam się zająć czymś, bo mimo, że miałam jakieś odjazdy świadomości, zasnąć nie mogłam. Zaczęłam zajmować się moim Kotem, ochładzać Go, bo przecież biedactwo moje w taką pogodę musiało prowadzić i też się męczyło. Jak się zajęłąm opieką nad Nim, zrobiło mi się lepiej. Ale w pewnym momencie, mimo Aviomarinu, zrobiło mi się niedobrze. Kurczę, nie wiem, co mi jest. Jesteśmy nie w domu u siebie, ale u ciotki w mieszkaniu w Radomiu, bo puste stoi (ciotka na wakacjach). Chcemy jeszcze jeden dzień razem spędzić. Tutaj jestem zrelaksowana i spałam jak zabita. Chociaż nad ranem złapały mnie nerwy, bez powodu. Mnie najgorzej jest rano i wieczorem. Wtedy mam najwięcej nerwów i nie mogę nad nimi zapanować. Mam jeszcze tak, żę jak zaczyna mi być niedobrze, nie potrafię myśleć o niczym innym, jak o tym, gdzie w razie czego odwrócić się, żeby zwymiotować, jak to będzie wyglądało i jak zareagują inni. I to mnie nakręca, ale nie mogę zapanować nad swoim umysłem.
  13. Nie ma problemu, masz to jak w banku :) Ja mam tak samo, myślę o sobie jak najgorzej, mówię jak najgorzej, poniżam siebie i nienawidzę. Mój Kot ma najgorzej, bo musi tego wszystkiego wysłuchiwać, a nie może mi powiedzieć nic, bo i tak do mnie nie dociera Potem mi przechodzi, czuję się głupio i przepraszam Go za to I tak bez końca No nie wiem, ja jak mam ataki w nocy np wolę nie budzić nikogo, chociaż Kot niemal każe mi siebie budzić Ale ja nie mogę, bo czuję, że zadręczam Go tym niepotrzebnie tylko Jadę jutro, trochę się nakręcam niepotrzebnie, ciekawe jak z nocą będzie Mam nadzieję, że jakoś prześpię. Dzisiaj cały dzień miałam lekkiego nerwa, ciągle niemal było mi niedobrze, czasem już miałam taki instynkt ucieczki do kibla żeby zwymiotować, ostatkiem sił woli się przed tym powstrzymywałam. Pod wieczór trochę przeszło. Powiem wam jedno w sekrecie. Jest coś, co (przynajmniej mnie) bardzo pomaga na nerwy, ucisza i koi. Seks. Cholernie mnie rozluźnia i uspokaja. Wprawdzie nie na cały czas (żeby przeżyć taki dzień jak dziś bez nerwów, musiałabym ''zażywać'' tego lekarstwa co pół godziny) ale dużo daje. dora2701, trzymaj się. Idź do lekarza, daj sobie pomóc, wyjdziemy z tego. Musimy. Jak nie my, to kto? :) Kopior dobrze, że tu jesteś. Poradzimy sobie. Mnie pomaga Validol, ziołowy, ale jak przez cały dzień weźmiesz co 2-3 godziny po 2 tabletki, naprawdę pomaga. A ostatecznie Aviomarin.
  14. Cóż, mam tylko fragment blistru, który mama mi dała, z tego co na nim jest, to jest to: http://aptekazawiszy.pl/apteoplussen30tabletek-p-29151.html Ziołowe coś, ale ukoiło prawie od razu. Co do spaceru, na początku było super, jak zaczęliśmy wracać, cóż... Dopuściłam do siebie o jedną myśl za dużo i nastąpiła reakcja łańcuchowa... Tak, że teraz cały dzień czuję taki dyskomfort w żołądku i lekki nerw mam... Jutro wracamy, trochę też przed jazdą mam nerwy... Ja też boję się efektów ubocznych i myślę, że od razu powiadomię o tym lekarza. Tiaa... Czegokolwiek nie biorę, najpierw czytam ulotkę... Chyba, że coś ziołowego, tych się nie boję. Ale myślę, że też będę sobie przypisywać skutki uboczne... Zobaczymy. Może jak wreszcie będę w domu, poczuję się lepiej...
  15. Ja też miałam jakiś czas spokój... Ogółem zaczęło się w liceum, nie wiem, kiedy konkretnie i z jakiego powodu, ale się zaczęło. Potem, rok temu spotkałam Jego i zniknęło jak ręką odjął. Wróciło w lutym około i ze zdwojoną siłą. Boję się walczyć z tym przez całe życie, nie chcę, ja chcę żyć normalnie, bez lęków i nawrotów emetofobii, chcę cieszyć się życiem... Nie wiem, jak to będzie, liczę ze wszystkich sił na tego lekarza... Oby, bo bardzo się boję, że będzie inaczej. Nie jest źle, tylko jakieś -500 stopni C, da się wytrzymać Dzisiaj było cieplej, to temp podskoczyła do jakichś -300 stopni, więć można było postać w niej dłużej, niż 2 sekundy A tak poważnie, nie wiem, jakieś 10-12 stopni, coś koło tego, kąpać się w każdym razie ni chu-chu nie da -- 17 lip 2014, 13:05 -- [Edit]: W nocy mnie wzięło. Poszliśmy o 4 na plażę, w drodze powrotnej zaczęło mi być niedobrze. Gdy dotarliśmy, nie mogłam usnąć. Siedziałam przy laptopie, zajmując myśli czymkolwiek. I jest jeszcze jedna sprawa. Wzięłam w nocy jeden Validol i coś ziołowego o nazwie 'Sen' chyba. Coś na spanie. Zasnęłam. Dzisiaj rano jak wstałam, mam zawroty głowy, ale tylko jak zmienię poziom. Jak siedzę jest dobrze, jak się położę - helikopter. Czasem tak mam, zdarzają się takie dni. Ma ktoś tak? Czy to przez leki? Czy może to jakoś połączone z emetofobią?
  16. nuth.red, powiedz, leczysz się na emetofobię? Czy po prostu sama ci odpuściła? Jeżeli się leczyłaś i ci wróciła po czasie, zaczynam się bać
  17. Przejrzałam ulotkę tej hydroksyzyny, fajnie brzmi, ale to po konsultacji z lekarzem dopiero. Lokomotiv mi nie pomaga na silne nerwy, jest za słaby. Aviomarinowi bardziej ufam, nawet jeśli otumania. Cóż, może lekarz coś mi poradzi, szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać, aż do niego pójdę, możę odzyskam spokój i szczęście życiowe
  18. Ach widzisz, łączą się dwa posty ze sobą, albo zrobił/a to admin/ka Nie miałam tej opcji więc nie wiedziałam Cóż, na moje nerwy aviomarin działa dobrze i niweluje napady paniki. On w końcu wpływa na ten odpowiedni ośrodek w mózgu dzięki czemu nie odczuwamy lęku. Tyle że fakt, mulenie jest. Byłam dziś na plaży, w pewnym momencie mnie wzięło. Ale o dziwo - bierze mnie lęk, owszem, ale słaby. I łatwo go odpędzić. Może dlatego, że sporo się dzieje wokół, zajmuję się i lęki odchodzą. Czuję, że teraz na noc zaczyna mnie brać. Validol pomaga, aviomarinu nie biorę - w ostateczności tylko. Nie chcę się od niego uzależnić.
  19. Zapomniałam dodać, że jechaliśmy dzisiaj około 40 km na Hel i dlatego wzięłam. Owszem, mocno muli, ale mi na panikę pomaga. Nie ma nudności = nie ma paniki, tak u mnie jest. Trochę się rozluźniłam i walczyłam z sennością, ale dałam radę. Owszem, podróż najgorsza i minęła, ale nadal jestem poza domem - najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. Dlatego też nerwy łapią. Ale nie mam zamiaru się poddawać. Tu jest tak pięknie, a po głowie chodzi mi jedno: nie będzie mi jakaś je*ana emetofobia zatruwać życia i nie pozwalać cieszyć się z niego! Poza tym zawsze jakby co mam przy sobie Jego. Na tę plażę idziemy jutro, bo na razie pogoda trochę nie dopisuje, a jutro ma być znaczna poprawa. Więc trzeba skorzystać i podsmażyć się trochę :) Ale i tak po powrocie na 100% idę do lekarza. -- 15 lip 2014, 01:04 -- PS.1: Ni chu-chu nie wiem, jak tutaj edytować posty, a znając już troche forumowe regulaminy, pisanie jednego posta pod drugim traktuje się jak spam. Ale jak edytować własne posty? PS.2: Zapraszam na mojego świeżo rozpoczętego bloga o życiu z emetofobią. Może to nic wielkiego, ale tak po prostu mi lepiej, wygadać się, jeśli można w necie użyć tego terminu. Napisać wszystko, co na wątrobie leży. Tam właśnie wszystko opisuję nieco dokładniej, jest to po prostu moje życie w cieniu tej irracjonalnej fobii. Link w podpisie.
  20. Pozdrowię z chęcią Dzisiaj rano coś z powrotem powoli wraca, zaczynam stresy mieć, zdecydowałam postawić na aviomarin bez względu jak potem się będę trzymać. Wyspana jestem ale coś mnie bierze, wolę nie ryzykować, że dostanę jakichś napadów histerii... Znowu. Trzeba jakoś żyć, nie? Czasem mam już dość.
  21. A więc podróż w pełni. Jechaliśmy około 7 godzin, na samym początku zażyłam Aviomarin. Zanim zaczął działać, czułam, że się zbiera na panikę. Ale po około 35 minutach naszła zbawienna ulga - lek zaczął działać. I podróż minęła jak sen, właściwie to nic dziwnego - trochę pospałam Myślałam, że widok morza mnie stłamsi, że spowoduje napad paniki, ale miło się zaskoczyłam - naprawdę cały dzień w obcym miejscu minął spokojnie i pięknie. Może spowodowane jest to arsenałem farmaceutycznym, jakim dysponuję: mama mnie na to przygotowała. Mam Oxazepan, jakiś dobry lek na sen, Validol i oczywiście Aviom. Myśl, że w każdej chwili mogę coś wziąć i to coś na pewno pomoże uspokaja.
  22. Tzn mieszkał 40 km ode mnie ale ze względu na mnie przeprowadził się do Radomia, gdzie ma bliżej do mnie i często się widzimy. Planujemy zamieszkać niedługo razem wiesz, znalazł mnie przypadkiem, oboje z okolic Radomia, nie było większego problemu
  23. Ja lubię utrzymywać z ludźmi kontakt. Więc jak chcesz pogadać, chętnie, tylko że nie mam na razie gg ani nic z tych rzeczy, poza tym dzisiaj wyjeżdżam na tydzień. Ale po powrocie z chęcią pogadam. W internecie można znaleźć naprawdę dobre kontakty. Sama nieraz się o tym przekonałam, przez internet poznałam mojego Chłopaka, więc z jednej strony uważam że internet to cudowna sprawa :)
  24. Co to to masz całkowitą rację. Niejeden na moim miejscu po prostu by się zrzygał Dzięki, będę sobie to powtarzać, choć aviomarin biorę bez zastanowienia, od razu. Za dobrze siebie znam i wiem, że coś się będzie ze mną działo, więc lepiej zapobiegać... Ale to dobrze, że zalogowałam się tutaj. Lepiej się czuję jeżeli wiem, że nie tylko ja tak mam i że mój przypadek nie jest jedyny, odosobniony... Jakoś sobie poradzę mam nadzieję. oby tylko tę podróż przeboleć. I móc cieszyć się z wyjazdu.
  25. Psychotropka`89, obyś miała rację i żeby rzeczywiście było dobrze, chociaż szczerze do wyjazdu kilka godzin, najadłam się Validolu (6 tabletek przez cały dzień po dwie) i jakoś mi raźniej, jakiś optymizm mam w sobie o który nigdy bym siebie w takim momencie nie podejrzewała więc może faktycznie dam radę i nie schrzanię wakacji swojemu Facetowi Zobaczymy. Na razie przygotowania
×