Skocz do zawartości
Nerwica.com

mggabijp

Użytkownik
  • Postów

    159
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mggabijp

  1. ja wmówiłam sobie ciążę, chociaż jest pewne prawdopodobieństwo. Ciągle mi niedobrze. Cały czas. Ostatnio uderzyłam się w głowę o otwarte okno. Wmawiałam sobie, że mogę dostać wylewu, udaru i chuj wie czego jeszcze
  2. Mam potworną traumę przed wyjściem po środzie wieczorem, kiedy to dostałam tak silnych nudności, że wisiałam już nad kiblem i miałam pierwsze odruchy wymiotne. w tamtej chwili miałam dwa odczucia: strach, jakbym miała umrzeć, jakby miała nadejść ostateczność oraz pewnego rodzaju zobojętnienie. A ch*j, zrzygam się wreszcie i będzie po ptokach. Siostra siedziała ze mną przy kiblu i gadała mi cokolwiek, żebym tylko miała czego słuchać. W końcu wzięłam aviomarin i poszłam spać. Następnego wieczora było podobnie, tylko już trochę słabiej. Miałam wyjście - aviomarin i spać. Mdliło mnie, więc wzięłam. Wczoraj wieczorem obyło się bez aviom. Ale i tak czułam mdłości w gardle. Ogólnie w ciągu dnia było dobrze, póki nie odbiło mi się nagle tak mocno, że poczułam w gardle kwas żołądkowy. Wtedy zaczęła się panika. Dzisiaj musiałam wyjść z domu, jechać do miasta pociągiem - 20 minut udręki. Ciągle mam wrażenie mdlenia w gardle, jakbym tam coś miała, nie wiem co się dzieje i stale się denerwuję. Nic prawie nie jem, dzisiaj zjadłam tylko jedną kanapkę rano - a jest 16. Żyję na Validolu i popijam go Neospazminą. Trochę chyba przegięłam, bo teraz zachciało mi się spać. Jest jakaś masakra, ciągle nerwy i nic prócz aviom mi nie pomaga, ale ile mam jechać na aviom? Mam Afobam... Zastanawiam się, czy se nie wziąć, jak będzie źle?
  3. Nie wiem, to nie jest takie proste, jak nikt mnie za rękę nie zaciągnie, to chyba nie pójdę. Będę się męczyć, ale nie pójdę. Nie potrafię sama się ruszyć.
  4. Psychotropka`89, to nie jest tak ze ja się zapieram albo nie chcę. Po prostu mi się nie chce, leję na to, wisi mi to i mnie nie obchodzi. Bo inni w moim otoczeniu zachowują się tak, jakby to co się ze mną dzieje bylo przejściowe. Ot, wymyśliła sobie problem, bo realnych nie ma, albo chce zwrócić na siebie uwagę. Nikomu specjalnie nie zależy, żebym poszła do tego lekarza. Rób, jak uważasz, idź jak chcesz, jak nie to nie idź. To pierd.olę. Nie idę. Nie chce mi się. Na niczym mi już nie zależy, na tym tym bardziej. Jakby mnie ktoś, nie wiem, zaciągał, namawiał, stwierdzał, że faktycznie tego potrzebuję. Ale nie. Zdaniem mojej mamy, ''jak sobie sama nie pomogę, to mi nikt nie pomoże''. I koniec tematu. Jakby komu zależał, poszłabym, z chęcią. Ale tak, jak każdego to je.bie, to i mnie też.
  5. a mnie nadal nie ma kto kopnąć w dupę żebym poszła i się umówiła. i chu.j. nie idę
  6. Mireille, Nie. Wiem, że to głupie, ale nie mogę się do tego zabrać. Ogólnie jestem osobą, którą trzeba mocno kopnąć w du.pę, żebym się ruszyła i zaczęła coś działać. Dlatego kumpela mnie w poniedziałek wyciąga na latanie po lekarzach, pójdę do kilku i wybiorę sobie tego, który najbardziej mi odpowiada. Znaczy chyba. Boję się. Każdego dnia coraz bardziej.
  7. marwil, no coż gdybym ja prowadziła taki tryb życia (zaczęcie kawą z 3 papierosami) to też bym rzygała. Troche się nie dziwię twojemu organizmowi. Ja robię wszystko, dosłownie WSZYSTKO, żeby nie zwymiotować. i nie będę.
  8. Czy ja wiem, nie wszyscy chcą się w to bawić. Ja np na samą myśl o tej scenie dostaję mdłości. Tak samo było w przypadku sceny z ''jane Austen's Mafia'', parodii filmów mafijnych, gdzie wszyscy na pogrzebie, widząc jedzącego pomarańczę poparzonego na twarzy gościa puszczają wielobarwne pawie. Łącznie z końmi.
  9. marwil, widziałam ten film ,widziałam tą scenę. Znaczy mój chlopak zasłaniał mi wtedy oczy, zawsze tak robi przy takich scenach. Bardzo mnie to rusza, ponieważ przy takiej scenie zaczyna się moje myślenie, a w moim przypadku to bardzo niedobrze.
  10. Hej, nie wiem, czy taki temat czy może podobny już jest, ale zależy mi na szybkiej odpowiedzi i nie miałam kiedy tego szukać. Krótko: mam nerwicę (głównie emetofobia), depresję i jakieś fazy. Wczoraj dużo płakałam do południa, potem tak koło 15 się zaczęło i mam do dzisiaj takie coś: wrażenie dziwnego kręcenia w głowie. Nie takie normalne, jak po kręceniu się, obrazy mi przed oczami nie latają, tylko takie jakby hmmm... wrażenie, że zaraz się przewrócę, choć się nie przewracam. Jakbym stała na krawędzi wysokiego budynku, jakbym spadała głową w dół. Głowę mam ociężałą, jakbym miała w niej jakiś płyn... Siedzę sama w domu do 22 i jakoś taki strach mnie trzyma, że coś się zacznie dziać - nie mówiąc o tym już, że z natury jestem strachliwa i boję się duchów - te dziwne zawroty jakby potęgują ten lęk - mam wrażenie, taką pewność, że zaraz kątem oka zobaczę jakąś postać, albo ktoś będzie stał w drzwiach albo zgaśnie światło... wszystko. Te dziwne ''zawroty'', takie jakby mrowienie w błędniku nieznacznie się zwiększa, jak patrzę w dół. Czy to po długotrwałym płaczu? Dodam, że jak o tym zapominam - jak np wraca mój chłopak do domu i już nie jestem sama - objawy znikają, więc raczej na pewno to sprawa psychiki. Ale potrzebuję upewnienia się, słów pocieszenia. Czy to może być skutek płaczu? Miał tak ktoś kiedyś? Żadnych leków nie biorę, tzn ConcorCor na serce i magnez ale to już biorę od dawna. -- 10 lut 2015, 19:00 -- Anyone?
  11. alu, witaj. Cóż, dawno tu nie zaglądałam, miałam dość kiepski czas, a dzisiaj już po prostu musiałam sie wyżalić. Niemniej ciągle mam to samo. Z tym, że ja mam ta, że jak jestem głodna, to jest mi niedobrze z głodu. Jakoś tak... jak mam pusty żołądek, jakoś tak mi się odbija i jest okropnie. Najgorzej mam, jak w filmie np zaczynają rzygać. Wyobrażam sobie wtedy jak to jest (dziwne - rzygałam ostatni raz jakieś 7-8 lat temu, ale nadal doskonale pamiętam to okropne uczucie, pamiętam wszystko - smak, czucie w gardle, to co się dzieje tuż po... podrażnione gardło, wszystko... jakbym to robiła wczoraj...) i się zaczyna...
  12. oj dawno mnie tu nie bylo... z nerwicy przeszlam na gleboka depresje. nic mi sie nie chce. rezygnuje ze studiow. mam dosc wszystkiego. lek przed wymiotowaniem jest nadal. a raczej zamienil sie w wieczne nudnosci. nadal nie tyje, wciaz 48 kg i mniej. nie ma dnia zebym nie plakala. nie chce mi sie zyc. najchetniej polozylabym sie w lozku i tak lezala do konca zycia. przepraszam ze tak ni stad ni zowad sie wtracilam, ale tak tylko... daje o sobie znac... jakby sie kto martwil, albo chociaz ciekawil...
  13. U mnie w chu.j gorzej. Depresja się pogłębia, nie chce mi się żyć. Chudnę ciągle, nie mogę jeść. Jest coraz gorzej. Psychotropka`89, Arasha, dziękuję za odpowiedź
  14. Hydroksyzyna jest na receptę? Daje wam to coś? W jakiej jest postaci?
  15. alu, ja ważę 47 przy 170 cm, to jeszcze mniej... Trzeba jakoś z tym żyć, nigdy w pełni się z tego nie wyleczy... przynajmniej tak mi się wydaje
  16. Kacha89, no ja latem umieram, nienawidzę gorąca, zimą czuję się znacznie lepiej. Wolę marznąć, niż się topić. Dzisiaj bez sensacji, jakoś dzień przeżyty. Zobaczymy jak po kolacji -- 07 sty 2015, 18:01 -- Edit: ważę 47 kilo. Jeszcze niedawno było 54.
  17. Ze mną jest nie za ciekawie. Narzuciłam sobie sposób odżywiania się, ''dietę'': mniej ale częściej, może przez to uda mi się złapać parę kilo. Dzięki temu trochę rzadziej jest mi niedobrze. Kupiłam sobie też Travisto, jakiś ziołowy, może zadziała placebo, może nie będzie mi tak niedobrze za każdym razem jak zjem. Dzisiaj z Kotem byliśmy na randce, w japońskiej restauracji. Moje klimaty (kocham Japonię), ogółem było cudownie, ale zdarzały się momenty, gdzie już chciałam uciekać stamtąd. Po sushi nic mi nie jest, chociaż była chwila, gdzie ubzdurałam sobie ''a co, jeśli coś przykleiło mi się do żołądka?'' Cały dzień chce mi się spać, nie wiem, czemu.
  18. Na Nowy Rok życzę Wam dziewczyny wy moje Sylwka bez nudności, następnego dnia bez paniki i całego roku bez nerwów Mnie trochę trzyma, ale Validol i do przodu :)
  19. Hej wam! Ja w skrócie, nie chce mi się pisać. Przestaję jeść, bo za każdym razem boję się, że to zwrócę. Schudłam jeszcze bardziej. Niknę w oczach, wszyscy to już zauważają. Na święta wróciłam do domu i niewiele to dało. Nadal źle się czułam. Ko chciał, żebym na drugi dzień świąt do Niego pojechała, potem w sobotę miała być rodzinna impreza u niego, ale ja... stchórzyłam i uciekłam. I nie pojechałam. I cholernie źle się z tym czuję. Zjem śniadanie i mogę nie jeść już nic cały dzień. Żebym nie wiem jak była głodna i co zdrowego i lekkiego zjadła, zawsze mi niedobrze. Raz był już okropnie, jak najadłam się chrupek kukurydzianych (!!!), zaczęło mi się nimi odbijać i myślałam, że to już... po chrupkach... Boże, nie mogę już jeść chrupek... Teraz w tej chwili także lekko cierpię, najadłam się na kolację.
  20. Znowu nocka dzisiaj, ale czuję się w miarę dobrze. Chyba schiza na punkcie zarażenia się wirusem żołądkówki mi przeszła... Oby...
  21. Nocka przeżyta bez problemów, szanse na to, że się zaraziłam, stopniowo maleją... Prawda?
  22. Kochana, od pół roku jestem pod opieką kardiologa :) dlatego właśnie wiem, co mi jest, w sensie, że wiem jaką mam wadę. Ale mimo wszystko mam takie napady wywołane stresem i jest to naprawdę okropne. Wiem, że nic mi się nie powinno stać w związku z tym, ale czasami mam wrażenie, że serce mi się zatrzyma i... nie ruszy. Biorę ConcorCor, tylko chyba za słaba dawka albo co... Magnez też mi potrzebny. W poniedziałek mam następną wizytę u kardiologa. Ale dzisiaj nie to siedzi mi w głowie... Otóż moja przyjaciółka dzisiaj cały dzień wymiotowała. Nie widziałam się z nią, pisała mi smsy. Myślałam, że coś jej musiało zaszkodzić, ale rzygała cały dzień. Żadnej gorączki, bólów, tylko rzyganie. Była u lekarza, wirus. Boże, wirus. Mój Boże, wirus... A jeśli ja się zaraziłam? A jeśli to już we mnie siedzi i to kwestia czasu, aż zacznę... aż się zacznie... Przecież ja tego nie przeżyję! Przecież nawet jak z tego wyjdę, już więcej nie wyjdę z domu! Przecież ja będę myśleć do końca życia o tym, że zaraz się zrzygam, że już nigdy się tego nie pozbędę! Nic mi nie jest, nic mnie nie boli, ale czytałam, że wirus siedzi kilka dni, zanim się ujawni. Moja przyjaciółka mi pisze, że lekarz jej powiedział, że ona wczoraj nie zarażała, tylko dzisiaj, więc raczej się nie powinnam zarazić, ale... To tak mi w głowie siedzi. Nie mogę się tego pozbyć. Jest jeszcze jedna, bardziej realna myśl: nawet jeśli się nie zaraziłam, to przecież mogę sobie to wmówić! Mogę wmówić sobie rzyganie i... i wtedy... Mój Boże, jestem przerażona. Błagam o jakieś porządne, mocne, niepodważalne słowa otuchy.
  23. Słuchajcie, myślałam dzisiaj, że umrę. I to tak dosłownie. Wiem, że to nie na temat, ale czuję, że muszę wam to napisać. Ogółem mam wadę serca - wypadanie płatka cośtam cośtam... W poniedziałek trochę się zdenerwowałam, wczoraj i dzisiaj odczuwałam na sercu tego skutki - kołatanie. W pewnym momencie szłam z koleżankami chodnikiem, potknęłam się... i się zaczęło... Serce zaczęło mi tak mocno tłuc i kołatać, że myślałam, że to zawał. Miałam wzywać pogotowie, ale powiedziałam sobie - spróbuję to przeczekać. Po chwili (jaka długa dla mnie była ta chwila!) trochę ustąpiło, ale serce nadal tłukło. Ruszyłyśmy do apteki niedaleko. W pewnym momencie... po prostu ustało. Jak ręką odjął. Jakby nic mi nie było. Ogólnie, prócz kołatania nie miałam nic - żadnego bólu czy duszności, więc uspokoiłam się, że to zawał być nie może. W aptece babka jak zwykle nie wiedziała, co mi poradzić. Dała znów to samo - Validol. Jadę teraz na nim i mi lepiej. Ale miałam taki okropny napad paniki, jakiego nie miałam daaawno, a może nawet i nigdy. W pewnym momencie przyszła ta straszna myśl - a może to już koniec? Teraz jestem w domu i kręci mi się trochę w głowie. Jak myślicie - chyba to objaw nagłego, ogromnego stresu, nie?
  24. Idę dzisiaj do roboty na 17. Przespałam się z 10 minut. Niedobrze mi teraz. Nie chce mi się żyć. -- 01 gru 2014, 21:06 -- Żyje ktoś?
  25. Kacha89, piękny psiak I cudne zdjęcie A ja ledwo wyrabiam. wczoraj była ze znajomymi i Kotem w kinie. Było spoko i wgle... Zjadłam trochę nachosów z sosem serowym, ale niewiele. W nocy się zaczęło... Dyskomfort żołądkowy, jakiś nieokreślony strach (chociaż podejrzewam, że podstawą tego lęku może być dzisiejsza nocka w robocie) i wreszcie cholerne nudności... I to mocne. Nie mogłam przestać myśleć, że zatrułam się kinowym żarciem, chociaż nie zjadłam tego wiele. Spanie potem miałam okropne. Półsen, półjawa, nerwy, budzenie co chwilę. Nad ranem wreszcie usnęłam, obudził mnie dzwonek i... potworny nerw. Ten strach, okropny, mdlący strach... I tak mi niedobrze było... Zostałam w domu, spałam do 11, jakoś żyję... Kiedy nic nie muszę robić, jest dobrze. Kiedy trzeba iść na noc do roboty, mam chyba wszystkie możliwe symptomy chorób... Masakra.
×