Skocz do zawartości
Nerwica.com

mggabijp

Użytkownik
  • Postów

    159
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mggabijp

  1. Nie szaleję, od czasu do czasu tylko i tyle A moja głowa to osobna sprawa, żeby nie wiem, jak było bezpiecznie, po każdym razie ciągle się głowię, czy przypadkiem nie... no wiesz... Ja tak mam, że łatwo sobie wszystko wmawiam. Trochę taka hipochondria. Zaboli mnie głowa - guz mózgu. Zakłuje w sercu - zawał. Zaboli brzuch - ciąża... Masakra.
  2. Arasha, no, są tacy, raz napiszą, a potem... cisza I to trochę zastanawiające Ja też do niczego się nie zmuszam, raczej nie wychodzę nigdzie, ale ja zawsze byłam typem domownika. Wolałam posiedzieć w domu, posłuchać radia, obejrzeć film czy poczytać książkę, niż z koleżankami lecieć na dyskotekę/inną imprezę... Nie znoszę imprez, do samolotu bym nie wsiadła, choćby mi mieli zapłacić 100000000000000000000 w euro, autobusy znoszę na krótką metę, pociągi trochę dłużej, samochodem na długie mety tylko z aviomarinem. Ale szczerze mówiąc: nigdzie nie bywam, nic nie widzę, siedzę w domu, dom, studia, praca, dom, studia, praca... Ale mi to nie przeszkadza. Nie obchodzi mnie zdanie innych (chyba, że mojego Kota), do niczego zmuszać się nie chcę, nie chcę iść dajmy na to na jakiś koncert w klubie tylko po to, żeby tam się męczyć, bo to nie sprawia mi żadnej przyjemności ani rozrywki. Więc po co? Takie jest moje zdanie
  3. inca89, rozumiemy Cię, mamy to samo, takie same życie, wszystko podporządkowane pod lęki... Spróbuj z innym lekarzem, trzeba trafić na tego odpowiedniego, który będzie wiedział, jak pomóc na dłużej, który zna się na rzeczy. I myślę, że Ci pomoże. W razie czego pisz cały czas tutaj. Pisanie może nie jest tym samym, co gadanie, ale też przynosi ulgę, zwłaszcza, że piszesz do ludzi, którzy doskonale wiedzą, o co chodzi
  4. Tzn byłaś w ciąży? Mnie nie boli aż tak, tylko mam takie uczucie wzdęcia i jakby mi am coś siedziało, poza tym - może to moje wyobrażenia - ale mam wrażenie, że brzuch mam taki... spory... Piękny czas, ale jeszcze nie teraz. Mieszkamy z facetem bez ślubu o czym rodzina nie wie, bo wstyd. Gdybym zaszła teraz w ciążę, byłaby to niezła hańba, mama wyrzuciłaby mnie z domu, nie wiedziałabym co robić. Owszem, chcę mieć dziecko, ale jeszcze nie teraz. Kupię chyba sobie test i zrobię, dla spokoju... -- 03 paź 2014, 17:16 -- Edit: Kupiłam sobie test ciążowy. Po wykonaniu spojrzał na mnie jednym (tak, jednym...) okiem i zaśmiał się: ''Moja diagnoza: jesteś popierd.olona, nic więcej. Na to też nic nie da się zrobić. Chyba lepsza byłaby już ciąża na twoim miejscu.'' Wmawiam sobie już tyle rzeczy...
  5. dziewczyny, przy waszych problemach z codziennością mój problem to pikuś, serio... Mój dzień przemija całkiem spokojnie, tzn nie mam problemów z np myciem zębów, wręcz to lubię, mentolowy smak, mentol mnie uspokaja, odświeża, oczyszcza układ pokarmowy Panika i lęk przed wymiotowaniem łapie mnie w oczywistych miejscach: autobusie, samochodzie, kościele, sklepie, sali na uczelni, ogółem w pomieszczeniach, z których nie wypada wybiec nagle i niespodziewanie. w domu czuję się dobrze i bezpiecznie. Czasem wieczorem przed snem trochę mnie łapią nudności, rano jak wcześnie wstaję też mi niedobrze, ale w panikę nie wpadam. Cały czas żuję gumę - żucie uspokaja. W razie czego pochłaniam tony Validolu. I jakoś jadę. Byłam wczoraj na wykładzie w sali takiej jak kinowa, wiecie, jak w filmach amerykańskich na uniwersytetach, koleżanki usiadły na górze, ja za nimi... No cóż... w pewnym momencie miałam nawet odruchy wymiotne. Ale dałam radę. Panika nie łapie mnie tak często, ale gdy łapie to klękajcie narody... Umieram żyjąc po prostu. Nikt i nic nie jest w stanie mnie pocieszyć. Ostatnio odkryłam, że dobrą metodą na przejście paniki jest płacz. Płacząc wylewam z siebie emocje i napięcie, dzięki czemu strach odchodzi. Ale nie na długo. Psychotropka napisała coś, co ściśle wiąże się ze mną... Tak. Ja też mam taki zegar. Chyba każda z nas ma. Nieustannie zbliżamy się do momentu, którego boimy się bardziej niż śmierci. Zwymiotowania. wiem, że kiedy ja zwymiotuję, moje życie się skończy i nigdy więcej nie wyjdę z domu. Z innej beczki. Są tu kobietki które się na tym znają... Nie mam nudności... więcej niż zwykle, ale mam ciągle uczucie jakby wzdęć w jelitach. I trochę mnie boli brzuch. Dwa tygodnie do okresu. Bolą mnie piersi. Miałam jeszcze ostatnio dziwną, gęstą wydzielinę... stamtąd... Boję się, że mogę być w ciąży... Zabezpieczamy się ogumieniem, ale czasem z niego rezygnujemy i idziemy na żywioł - przerywany. Mojej mamie ciężko było zajść w ciążę ze względu na budowę, ja mam taką samą budowę (szyjka macicy poskręcana). Czekam do okresu, ale wciąż się boję, to ciągle tkwi mi w głowie, a co jeśli? Co o tym sądzicie?
  6. Arasha, nom, w Czechach mam koleżankę - czeski jest banalny, kolegowałam się kiedyś z Japończykiem i ogółem kocham Japonię i nauka tego pięknego języka jest samą przyjemnością Uwielbiam uczyć się języków obcych, tak po prostu Tak i bez niego zaczynam wariować, bo nikt jak on nie potrafi mnie tak zrozumieć... A Ty jak tam z chłopakiem? cheval, bo to takie nawroty są i jeśli nie będziesz się leczyć, będą do końca życia... Moim zdaniem. Wczpraj na nocce w robocie byłam. Ogółem nie było źle, ale w pewnym momencie koleżanka opowiadała że u niej w domu dzieci wymiotują i ty chyba jakiś wirus... Ja mówię, SPOKO, żebym się jeszcze zaraziła, porzygała i... moje życie by się skończyło... Ale okazało się, że nie żaden wirus, po prostu dzieci rzygają, bo to... dzieci... Trochę mi się wtedy poprawiło, ale miałam chwile zwątpienia, oj miałam...
  7. Arasha, trochę, ogółem kilka języków znam: angielski, niemiecki, rosyjski, czeski i japoński Oczywiście nie w jakichś wielkich ilościach, takie podstawy podstaw steppenwolf93, dziewczyno, jak czytałam twoje opisy, aż się przeraziłam, jak bardzo są one podobne do moich... Praktycznie takie same... może oprócz tego, że po alkoholu ci przechodzi - ja mam gorzej, nie mogę napić się nawet kieliszka, bo świruję od tego straszliwie. Siedzę i myślę, że zaraz coś się ze mną stanie, w końcu alkohol to samo zło Moim zdaniem... bez psychologa się nie obędzie - tak, wiem, trąci hipokryzją, w końcu ja po tylu latach męczenia się z tym nadal nie byłam u psycho. Ale kiedyś się zmuszę. Wczoraj z Kotem byliśmy u mojej znajomej. Podjechaliśmy tam koło 17, z początku było dobrze, gadaliśmy, śmialiśmy się... Potem wystarczyła jedna myśl... Za nią kolejna i kolejna... W końcu emetofobia zaatakowała znanym mi atakiem - gorąco, nudności, strach, ból brzucha. Zaczynałam wariować. Koło 20 powiedziałam, że musimy się zwijać, bo cośtam cośtam... Gdy wróciliśmy do domu, zaraz mi przeszło. Napięcie ze mnie uszło jak powietrze z Zeppelina... Usiadłam, wzięłam się za jakąś robotę i... zaczęłam płakać...
  8. Ja myślę, że nie. Całe życie się z tym będziemy borykać, tylko w różnym stopniu nasilenia. To znaczy tak, możemy się z tego wyleczyć, ale w spokojnych sytuacjach. Jeżeli dajmy na to wyleczysz się i będzie dobrze i pojedziesz gdzieś, np wysoko w góry i w samym środku gór nagle może to wrócić. To sprawa naszej psychiki. Jak ktoś jest tak słaby jak ja, będzie się z tym męczył całe życie...
  9. Arasha, i amen dziewczyno Damy sobie radę moje drogie Arasha, są to słowa starej rosyjskiej piosenki - link powyżej tych słów. Brzmią po polsku mniej-więcej tak: ja będę po drugiej stronie, a jeśli popadniesz w kłopoty, tylko pomyśl o mnie i ja przyjdę z pomocą... Słowa piękne i piękny artysta mój ukochany rosyjski aktor :) Ta piosenka często dodaje mi odwagi :)
  10. Psychotropka`89, nie załamuj się, to najgorsze co możesz zrobić. Pamiętaj, że nie jesteś z tym sama, ja czuję się czasem dokładnie tak samo, walcz ze sobą, niech Twój organizm nie rządzi Twoim życiem, tylko to Ty masz rządzić organizmem! Ja mam też taką jedną opcję, kiedy już tracę panowanie... Mam jednego swojego wybranego przez siebie patrona, moim jest ks. Popiełuszko, w momencie słabości modlę się do Niego o siłę, całą swoją uwagę skupiam na tym. Może to trochę niezrozumiałe, ale ja z tego czerpię siłę. Kiedy się do Niego wymodlę, wybłagam, przechodzi - jeszcze nie zdarzyłoby się, żeby mi nie pomógł i nic dziwnego, wkrótce będzie świętym. Oddaję Bogu cierpienie, bo o to chodzi w naszym życiu. To taka próba na nas, czy damy sobie radę i my MUSIMY dać sobie radę. Ja ostatnio przechodzę swobodniejsze chwile, lęk dał mi na razie spokój i nie wraca póki co, tak ze dwa, trzy dni, byłam nawet poza domem na noc i było dobrze, jak kiedyś. Musimy sobie radzić. Bo jak nie my, to kto?
  11. Arasha, w porządku, nie ma pośpiechu :) ja mam ostatnio małe problemy z internetem ale w sobotę będzie dobrze - nowy pakiet Ano właśnie było bardzo ciężko, strasznie spać się chciało, zwłaszcza jak inni już przyzwyczajeni do nocnych zmian byli tacy weseli i wgle a ja ledwo żyłam... Ale potem jakoś przeszło, tak koło 3 nad ranem miałam kryzys, ale go pokonałam
  12. Arasha, no właśnie może w tym tyg pójdę do psycho. Wreszcie. Bierz ile chcesz, mam go w nadmiarze On właściwie o tym nie wie, nie zwierzałam mu się z tego jeszcze, i tak za bardzo moim zdaniem mu marudzę. Poza tym, staram się to jakoś zignorować, bo jak się czymś zajmę, zapomnę, to przechodzi trochę. Ale jak tak za dnia usiądę, posiedzę chwilę, to miewam już takie momenty, jak przed snem, że drażni mnie dźwięk i światło. Mam wtedy ochotę położyć się i zasnąć, chociaż jak tak robię, i tak zasnąć nie mogę... A jak się położę, zamknę oczy i tak poleżę, to chociaż nie zasnę, ale potem jest jeszcze gorzej...
  13. Arasha, no ale ja mam tak, że mogłabym spać całymi dniami. Jak mnie nikt nie obudzi, mogę spać do 11 - 12, gdzie kładę się spać koło 22 - 23. Więc śpię dużo. Może to też dlatego? Nie wiem, ale to uczucie senności połączone z odrealnieniem powoduje, że znowu zaczynam się takim stanem rzeczy denerwować...
  14. W Rossmanie, zlecenie, dwa dni w tygodniu, przy dostawie towarów wyładunek :) Mam spory problem z sennością, ciągle chce mi się spać - normalne przy nerwicy, czy może brak jakichś witamin, magnezu?
  15. Przeżyłam Niee, głównym powodem dla którego źle się czułam, był mój umysł Żołądek dawno zapomniał o arbuzie, ale mózg dalej o nim rozpamiętywał Jak poszłam do pracy, zajęłam się robotą, zaraz mi przeszło Cholernie męczące, ale nie było źle
  16. No ale on był lekko przejrzały i takie mam wrażenie że dalej mi na żołądku leży. Chociaż wiem, że to nerwy spowodowane nocną pracą, która zdarza mi się pierwszy raz w życiu...
  17. Mnie zemdliło po arbuzie dzisiaj... Fatalnie się czuję, a mam do roboty na noc. Ciekawe jak to będzie. Czasami, kiedy dobrze się czuję, myślę, jakie to dziwne i głupie bać się wymiotowania... To przecież naturalne, to tak jakby bać się ogólnie korzystania z toalety...
  18. Kurcze, zjadłam znów coś po raz pierwszy - grzyby kanie - i teraz siedzę i myślę
  19. Mam jeszcze jedno pytanie: czy biorąc leki od psychologów/psychiatrów macie jakieś skutki uboczne?
  20. I nie denerwujesz się? Ja jak pierwszy raz umówiłam się ze swoim, umierałam ze strachu Zjadłam półtora opakowania Validolu, jakieś 15 tabletek. Mieliśmy z Kotem pokój 4-osobowy, więc spaliśmy w pokoju z jego siostrą i jej towarzyszem (naszym wspólnym kumplem). Najgorszy moment miałam, jak siostra poszła do pokoju, bo ''musiała do łazienki''. Ja poszłam po jakimś czasie za nią, a ona zęby myje i śmieje się do mnie, że rzygała ''chyba z 50 razy'', ale już lepiej. Ogarnęła się i zeszła na wesele z powrotem. Ja zaczęłam wariować, jak zwykle przy kimś, kto zwymiotował. Boże, jak ja bym chciała mieć do wymiotowania takie samo podejście jak ona Czuję, że rujnuję innym życie.
  21. Hej wszystkim. Byłam na weselu z moim Kotem. Totalna katastrofa. Prawie całe wesele przesiedziałam w pokoju dla gości na górze, albo na dworze. Raz tańczyłam, trochę zjadłam, resztę wypłakałam w pokoju. A On siedział ze mną. Zepsułam mu zabawę. Wiem, że chciałby sobie posiedzieć z gośćmi, pogadać, ale nie, musiał siedzieć ze mną. Jak mu mówiłam, że może spokojnie iść i mnie zostawić, nie chciał nawet o tym słyszeć. Wolał siedzieć ze mną i mnie pilnować. A ja wpadłam przez to w taki dół totalny, że odechciało mi się żyć. Tyle się napłakałam, że boję się, czy to nie przyniesie pecha pannie młodej. Modliłam się, żeby to skończyło się jak najszybciej. Boję się, jak to będzie na naszym weselu. Jedyne, czego żałuję, to mojego Faceta. Że tak mu zniszczyłam to wesele, że tak okropnie się zachowywałam, tak mi teraz wstyd. Ale nie mogłam usiedzieć na sali, wśród ludzi. To było przeokropne. A za tydzień drugie wesele. Ku*wa mać.
  22. Miewam coraz to inne napady nerwicy. Nudności, zawroty głowy, pustka w głowie, odrealnienie i co najgorsze i najmocniejsze: ogromna senność. Czuję się chwilami jak w pieprzonym śnie, co mnie jeszcze bardziej denerwuje... Chyba pora udać się do psychologa...
  23. dzięki, brzmi zachęcająco, muszę kogoś takiego poszukać, tylko jeszcze trzeba znaleźć dobrą osobę, bo wiesz, może Ty trafiłaś na kogoś naprawdę dobrego, ale spróbować można, nic do stracenia nie mam. Do psychologa wybieram się, jak mówiłam, jak sójka za morze, ale cóż, kiedyś trzeba iść, bo to powoli mnie wykańcza. Od środy nowe mieszkanie, bez rodziców, z dala od bezpiecznej przystani domu, trochę mam stresa, na szczęście na razie nie mam jeszcze studiów ani nic takiego, gdzie chodzić trzeba codziennie, więc krok po kroku przyzwyczajanie. Myślę, że wraz z powrotem na studia wszystko powoli powinno się uspokoić, mieć coś na głowie, zająć się czymś a nie ciągle myśleć o jednym... Posiadanie kogoś takiego to najlepsze, co mogło mi się przytrafić w życiu. Chociaż szczerze wraz z Jego przybyciem moje objawy się nasiliły, bo to taki dodatkowy stres (a co on powie jak mnie taką zobaczy? co zrobi? a jak mnie przez to zostawi?) - facet wyciąga cię z domu, chce iść to tu to tam, nie siedzisz już w domu na dupie całe dnie. Ale staram się walczyć z tym, mam jakąś motywację do walki z tym, chociaż czasem mam też ciężkie momenty załamania. Wczoraj odwoził mnie do domu, znów mnie złapało... A zjadłam niecałą pyzę z mięsem. I od tego zrobiło mi się niedobrze
  24. Ja się muszę wyżalić. Zaczynam mieć tego serdecznie dość... Wczoraj byłam głodna, poszłam do kfc. Normalny posiłek, jaki przedtem bez problemu zjadałam, wywołał u mnie nudności. kanapkę ledwo dojadłam, frytki wyrzuciłam. Nigdy już tam nic nie zjem, a szkoda, bo to lubię. Dzisiaj wstałam rano z nudnościami. Bywały chwile załamania. Mam dość. Naprawdę. Zaczyna brakować mi sił. mam tę świadomość, że jestem w stanie pokonać nawet najsilniejsze mdłości, ale... ja już nie chcę ich pokonywać. Nie chcę co chwila walczyć ze sobą, jestem już zmęczona. Nie idę na razie do psychologa, nie mam czasu. Boję się coraz bardziej. Boję się, że mój Kot mnie w końcu zostawi, że będzie miał mnie dość. Ja miałabym siebie dość. Byliśmy w sobotę u Niego w domu. Miał urodziny, zjechała się rodzina, której dawno nie widział. A On musiał siedzieć ze mną w pokoju na górze, bo złapała mnie nerwica. Pokonuję ją tylko i wyłącznie ze względu na Niego. Gdyby nie On, chyba bym się zabiła.
  25. DamianS97, ja mam tak samo. Nie mogę normalnie cieszyć się życiem, bo wiecznie wszystkiego się boję. Nie. Ja umieram ze strachu. Nigdy nie byłam typem imprezowiczki, ale teraz jest tym gorzej, że nawet z najbliższymi znajomymi ciężko mi gdzieś wyjść, nie mówiąc już o piciu alkoholu, bo to w ogóle nie wchodzi w grę. Często płaczę z tego powodu.
×