
onet700
Użytkownik-
Postów
98 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez onet700
-
Doszedłem do wniosku, że to forum jest bez trochę sensu. Odkąd je przeglądam to widzę co raz to nowsze opinie na temat tych leków. Na każdego działa inaczej i u każdego objawiają się inaczej ewentualne skutki uboczne. U jednych działa szybciej, u drugich wolniej. U jednego wywołuje to, a u drugiego co inne. Ale z drugiej strony ja jestem z tych, którzy wolą wiedzieć nawet najgorsze niż żyć w nieświadomości Dziękuję za pomoc. Jutro trzeci dzień na Parogenie
-
Witam! Od wczoraj biorę Parogen w dawce 10mg, na początek. Mam nerwicę natręctw. Po tygodniu mam brać całą tabletkę. Chciałbym się dowiedzieć, czy po stosowaniu tego leku można mieć problemy ze snem? Czy miał ktoś tak? Bo tej nocy długo nie mogłem spać. Usnąłem dopiero, jak już rzeczywiście oczy same mi się zaczęły zamykać, czyli koło 1 w nocy [!!!]. A spać chciało mi się już o 20. W dzień nie odczuwałem senności. Mam też Hydroxizine, ale jak go wziąłem, jeszcze przed rozpoczęciem kuracji Parogenem, to prawie całą noc nie spałem, więc na mnie nie działa prawidłowo. Nawet jak usnąłem to był to taki płytki sen, jak drzemka po południu. Także nie wiem co robić. Być może to przez to, że jestem nakręcony przez te leki. To znaczy boję się je brać i to od tego. Póki co nie zauważyłem żadnych skutków ubocznych, jedynie delikatne mdłości, które znikają po krótkim czasie. Ale to dopiero drugi dzień, więc wszystko przede mną. Pozdrawiam!
-
Nerwica natręctw [szeroko pojęta w dość dużym nasileniu]. Właściwie to stres jest moją codziennością już, mimo, że nie mam do niego powodu, ale stresuje się cały czas, co odczuwa np. żołądek czy serce. Od czego się to bierze to nie wiem. Pojawiają się coraz częściej problemy ze snem. Słabe samopoczucie, niewiarygodnie niska samoocena. Wstydzę się zresztą tego. Coraz rzadziej wychodzę z domu. W dodatku są natręctwa. Właściwie to nie umiem już wyjść z domu dopóki nie posprawdzam wszystkiego, czy gaz zakręcony, czy woda nie leci, czy okna zamknięte itp. Można jeszcze wymieniać. Jakby tego było mało drżą mi ręce. Ludzie patrzą na mnie jak na wariata, a ja ze wstydu zaczynam się coraz bardziej izolować w domu... Po krótce to tyle.
-
Ubogi?? Jak ulotka mi wypadła z pudełka to się rozwinęła prawie do wysokości blatu biurka do podłogi, z czego większość to skutki uboczne... Jeszcze w życiu takiej nie widziałem. W dodatku tutaj też o tym piszą, więc chyba coś w tym musi być. A ja muszę mieć taki lek, który nie da poznać po sobie, że coś mi jest, bo moje leczenie raczej będzie przebiegać w tajemnicy, skoro nikt się mną nie zainteresował.
-
Witam! Mam nerwicę natręctw. I nie wiem co mam robić ;/ Po prostu czuję jakbym był w jakimś obłędzie. Lekarz mi kazał brać Parogen. Na początek pół tabletki, potem całą [chyba 20mg]. Ale jak przeglądam to forum i czytam co ludzie o tym leku piszą to po prostu coraz bardziej się boję wziąć do chemiczno świństwo do ust. A ogólnie to nie mam zaufania do żadnych leków i rzadko kiedy biorę jakiekolwiek leki. Ale z drugiej strony, wiem, że bez tych leków nic się nie zmieni ;/ Doradźcie coś, bo nie wiem już co mam robić. Nie mam w nikim wsparcia. Nikt ze mną nie rozmawia. Mama zignorowała całkowicie moją chorobę. Na każdy objaw wymyśliła jakąś przyczynę - problemy ze snem = pewnie pod sypiam w dzień, natręctwa = każdy się czasem zapomina i coś powtarza itp. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek będzie dobrze, raczej wątpię. W mojej sytuacji chyba tylko samobójstwo byłoby najlepszym lekarstwem ;/
-
To mam wybór: albo nauczyć się z tym żyć i czekać na gorsze [zawał, wrzody żołądka], albo brać leki i żyć w innym świecie, modląc się o to żeby zadziałały tak ja powinny Wesołych świąt! Tak przy okazji -- 25 gru 2014, 11:28 -- A miałeś jakieś efekty uboczne? I czy ciężko Ci było ten lek odstawić?
-
Boje się przede wszystkim zamulenia, no i ewentualnej impotencji, bo to chyba też typowe dla ssri. Inne rzeczy może jakoś bym przetrwał. Do psychiatry to nie taka prosta sprawa. Tam gdzie mieszkam muszę czekać pół roku prawie na wizytę. A nie mam tyle kasy żeby chodzić prywatnie. Raz na jakiś czas po recepty to owszem, ale chodzenie i omawianie wątpliwości to chyba przesada. Powie to co już wiem i tyle. Dlatego tyle czekałem z tą wizytą. W dodatku nie mam za bardzo wsparcia w nikim. Mało znajomych, w domu też takie sobie kontakty...
-
Nasilenie w skali od 1-10 określiłbym na 6-7 czyli dosyć sporo. Mocno zaczyna utrudniać życia. Szkoda, że wcześniej nie wziąłem się za to a jedynie to ignorowałem ;/ Ale boję się brania tych leków...
-
Witam! Od ponad roku podejrzewałem u siebie nerwicę i depresję. W końcu udałem się do psychiatry i rzeczywiście potwierdził moje przypuszczenia co do nerwicy. Konkretnie nerwicy lękowej i natręctw. Przepisał mi Parogen. Ale nie chcę go brać. Za bardzo boję się skutków ubocznych. Po za tym studiuję zaocznie, niedługo sesja, trzeba się uczyć, szukam pracy, codziennie prawie jeżdżę samochodem, więc muszę być cały czas "przytomny". Oczywiście zalecił też psychoterapię. Chciałem się zapytać czy udało się komuś wyjść z zaburzeń nerwicowych bez stosowania leków? Czy sama terapia może pomóc? Proszę o odpowiedź i ewentualne porady. Mam 21 lat.
-
Idź do lekarza. Jeśli to nerwica to zacznij lepiej od psychiatry. W sumie to ja dzisiaj mam pierwszą wizytę. I żałuję, że tyle z tym czekałem. Tym barzdziej, że też wszystko zaczęło się w wieku mnie więcej 16 lat. Z roku na rok coraz gorzej. Dziś mam 21 lat i lęk, niepokój, stres są ze mną codziennie, a skutki coraz bardziej dokuczliwe. Także idź czym prędzej, tym bardziej, że na nfz trzeba trochę czekać. Nie zastanawiaj się nad tym za długo bo nie ma sensu tracić życia na nerwy. To, że nie masz odwagi to nie jest wytłumaczenie. Powiedz sobie, że musisz iść. Tak jak ja sobie powiedziałem. Szkoda, że tak późno.
-
Masa problemów życiowych, Mysli samobojcze.
onet700 odpowiedział(a) na BiałyBambo temat w Depresja i CHAD
Cześć. Muszę Ci powiedzieć ze mimo że przeszles sporo w życiu, w tym dużo złego to jednak warto żyć. Taki banał może ale warto. Bo może przyjdzie na ciebie czas i ty tez będziesz szczęśliwy. Dopiero jak przeczytałem twój post zrozumiałem czym są prawdziwe problemy. Sam mam depresję i nerwicę. Jestem samotny, prawie z nikim nie rozmawiam. Jak chcesz pogadać napisz na pw -
Szukaj dobrego dentysty bo tylko tam znajdziesz pomoc. Czasu już nie cofniesz wiec nie ma się co załamywać. Ja sam mam podobny problem tyle ze z kręgosłupem. Gdybym w wieku 14-15 lat się za to wziął dziś nie miał bym kompleksów na punkcie okrągłych pleców, a to już z daleka ktoś zobacz jeśli się przyjrzy. Teraz żałuję że nie wziąłem się za to wcześniej. W wieku 21 lat już tych błędów nie naprawie. A ty jeszcze mozesz dużo zrobić. A w najgorszym wypadku jeśli będzie cię stać to założysz sobie implanty zębów i po sprawie. Ja kręgosłupa juz nie wymienię :/ także rób co możesz i nie przejmuj się tym tak.
-
Ja też tak mam i to bardzo nawet. W połączeniu z depresją i niską samooceną jest to wręcz "wybuchowa" mieszanka pesymizmu, która skutecznie zabiera mi chęć do życia. Też jestem taki sam, tyle, że jeszcze bardziej niż ty, bo przejmuje się każdą drobnostką, na którą zwyczajny człowiek nie zwróci nawet uwagi. Efekt? Straciłem prawie wszystkich swoich znajomych i zostałem sam jak palec w czterech ścianach. I nie wiem co z tym zrobić... Nikt nie chce mi pomóc.
-
Masz rację. Trzeba mu dawać poczucie, że jest ważny i potrzebny, że nie jest ciężarem dla Was [rodziny]. Musi czuć się potrzebny. U mnie tego nie ma, na rodzinę nie mam co liczyć dlatego jest mi ciężko. Zrozumieć go to podstawa waszego dalszego życia. Trzeba zaakceptować to co się stało i robić wszystko by nie stało się ponownie.
-
Jestem trochę starszy od Twojego Syna bo mam 20 lat. Sam mam prawdopodobnie depresję i sam się z tym zmagam. Nie raz już myślałem o samobójstwie... Właściwie to żyje głównie dzięki ludziom z tego forum, którzy dali mi światło nadziei, że to wszystko ma jakiś sens. Wiem jak ciężko jest żyć w depresji bez żadnego wsparcia. Dlatego mogę Ci doradzić, że najlepsze co możesz zrobić to być przy nim, rozmawiać z nim, pokazać mu ze jest ważny dla Ciebie. Mnie tego brakuje i wiem, że to cholernie boli.
-
Skoro uważasz, że jesteś zdolny osiągnąć wiele to czemu siedzisz w domu? Znajdź sobie jakąś pracę. Nie koniecznie od razu jakąś bardzo dochodową. Zresztą w tym wieku to ciężko o dobrą pracę. Od siedzenia w domu rzeczywiście spada samoocena. Ja jestem tego przykładem. Mimo, że zaocznie studiuję (jestem o rok od Ciebie starszy) to na tygodniu siedzę w domu i wmawiam sobie, że jestem nieudacznikiem i śmieciem. I w ogóle w siebie nie wierzę. Po części to wina depresji, a po części otoczenia w którym dorastałem. Ty pewnie też masz jakiś problem, który Cię doprowadza do takich myśli. Najlepsza pewnie byłaby psychoterapia, na którą sam się boję pójść Ale już postanowiłem, ze pójdę bo nie ma sensu tak marnować życie w domu. Tobie też radze Pozdrawiam, trzymam kciuki.
-
Mam to samo. Mam depresję i nerwicę i bardzo niską samoocenę. Podejrzewam, że u Ciebie ten trzeci problem występuje. Poczytaj sobie w necie o tym jak temu zaradzić albo idź do psychologa/psychiatry.
-
O tym czy ma depresję czy nie to tylko lekarz może mu powiedzieć. Ale to właśnie na depresje wygląda, wiem bo mam podobnie. Tylko po prostu chce być twardzielem i sam się z tym uporać. A on nie ma przypadkiem jakiegoś dobrego kumpla/przyjaciela? Może ktoś inny mógłby z nim pogadać, może przed kimś innym się otworzy, choć w to wątpię, bo nie łatwo się facetowi przyznać do jakiejkolwiek słabości. Ale przynajmniej miałabyś opinię osoby trzeciej o nim Skoro się to ciągnie już tyle czasu to na pewno nie jest to chwilowy kryzys. Jedynie specjalista pozostaje. Ale to on musi chcieć. Jak nie chce to musisz go sama namówić. Tylko delikatnie. Z facetem w takim stanie trudno jest się porozumieć i łatwo go urazić. To też widzę po sobie.
-
Na 99% jestem pewnie, że mówi o odejściu tylko dlatego, że zgrywa twardziela, który sam chce sobie ze wszystkim poradzić. Ale jak odejdzie to zrozumie, że samemu w takiej sytuacji jest jeszcze gorze (wiem bo jestem sam i nie mam prawie nikogo). Gorzej jak nie zrozumie i pomyśli, że przez swoją głupotę wszystko stracił w tym i Ciebie i wtedy sobie coś zrobi. Ja Ci radzę bądź przy nim czegokolwiek by nie mówił. Tym bardziej, że większość tego co mówi to przez depresję, a nie to co naprawdę myśli.
-
On chce z tobą być tylko tak mówi, bo sam chce się uporać ze swoim problemem. Nie zostawiaj go. Sam jestem w takim stanie i wiem jak to jest kiedy nie ma się nawet do kogo odezwać. Zresztą prawie każdy facet tak się zachowuje w takiej sytuacji (no ja nie, bo nie mam dziewczyny), ale pewnie mówiłbym jej to samo, skoro sam uważam, że marnuje swoje życie to pewnie marnowałbym i jej. Także nie zależnie co by się działo bądź przy nim i wspieraj go. Jeżeli to trwa długo to powinien skorzystać z pomocy psychologa/psychiatry. Wiem, że to głupie, że Ci tak doradzam skoro sam nie miałem odwagi tam pójść, on pewnie też nie ma, bo chce być twardzielem jak każdy facet, ale skoro ma Ciebie to powinnaś go do tego namówić. Nawet nie wiesz ile ja bym dał za to żeby mieć kogoś takiego przy sobie...
-
Objawy trochę podobne jak u mnie. Oczywiście jak większość facetów nie byłem z tym jeszcze u lekarza, ale depresja - jak najbardziej prawdopodobna. Mogę Ci powiedzieć tylko tyle - bądź przy nim choćby nie wiem co się działo. Mnie właśnie brakuje najbardziej drugiej osoby.
-
Przeczytałem cały twój post i mogę Ci powiedzieć, że Ci współczuje takiej rodziny. Mimo, że sam mam "normalną" rodzinę to jednak też żadnego wsparcia od nich nie mam. A tak po za tym to całe moje życie od gimnazjum włącznie jest prawie jak twoje. Poniżanie, naśmiewanie, brak akceptacji itp itd i jeszcze wiele więcej. Skończyło się tak, że mam już prawie 21 lat i nic nie osiągnąłem i nie mam siły żeby cokolwiek robić dalej. Nerwica, pogłębiająca się depresja, brak przyjaciół i zrozumienia ze strony rodziny. Oni nawet nie widzą, że coś się ze mną dzieje. Każdy zapatrzony w siebie. Choć wiem, że na rodziców narzekać nie powinienem bo zawsze miałem to co chciałem, tyle że przez to mam zniszczone życie. W domu zawsze wszyscy (rodzeństwo też) byli zaradni a ja? Nieudacznik i śmieć za którego trzeba wszystko zrobić i załatwić. Ja się po prostu boję dorosłego życia. Też nigdy żadnej pochwały nie dostałem, ale opierdol nie raz i to za każdy nawet najmniejszy błąd ;/ W dodatku jestem nieśmiały co mi utrudnia zdobywanie nowych kontaktów a to by mi się przydało. Od kilku miesięcy siedzę sam w czterech ścianach. Mam coraz większą chęć się zabić bo wiem, że już przegrałem życie. Zresztą przyjaciół nie mam, dziewczyny też (i pewnie i tak żadna by takiego śmiecia nie chciała) a rodzina i tak nawet nie zauważa, że jestem. Więc po co żyć? Wiem, że to ja Ci miałem coś poradzić a w końcu sam się wyżaliłem. Skoro już się próbowałeś zabijać i jak to ktoś określił "cud, że żyjesz" to żyj sobie dalej. Może ja też będę miał to szczęście albo nieszczęście i ktoś mnie uratuje. Przynajmniej może potem jakiego lekarza mi załatwią bo sam nie wiem nawet jak się za to zabrać.
-
Pocieszę Cię ... mam 29 lat, jestem na początku któryś z rzędu studiów, też nie dorobiłam się w swoim życiu żadnych przyjaciół ani nawet znajomych, chłopaka nie miałam i też się nigdy nie całowałam ( ale jakoś nie odczuwam z tego powodu dyskomfortu ). Bardziej martwi mnie mój wiek, niezaradność, niedojrzałość emocjonalna i lęki. Także wiedz, że nie jest tak źle A na pytanie - Skąd wziąć siłę ? sama chciałabym znać odp. Pozdrawiam PS Leków też się panicznie boję, ale z zupełnie innych powodów ... Ja też jestem całkowicie niedojrzały emocjonalnie, niemalże całkowicie niezaradny i niesamodzielny. W szkole zawsze robiłem to co inni (raczej starałem się robić bo przeważnie uważali mnie za innego i się tylko nabijali). Teraz jestem sam i nie mam za kim iść... Prawda jest taka, że moje życie to tylko taka bezsensowna wegetacja bez żadnego celu. W przeszłości same złe decyzje podejmowałem, bo nie robiłem tego co chciałem a to co uważali inni za słuszne. Dlatego nigdy nie byłem i nie będę szczęśliwy. Przez 20 lat uczyli mnie jak żyć niesamodzielnie, wszystkiego zabraniali a teraz każą być "dorosłym" i się nie użalać na sobą. Łatwo powiedzieć jak ja nic nie potrafię robić. I od razu to widać. Już byłem na paru rozmowach kwalifikacyjnych, ale nie poszło mi delikatnie mówiąc za dobrze ;/ To widać od razu czy ktoś jest pewny siebie, czy jest samodzielny, czy radzi sobie ze stresem. U mnie raczej wszystko było na odwrót. W dodatku nerwicę natręctw u siebie podejrzewam. Ja mam już za dużo wad żeby żyć na tym świecie, w którym teraz lansuje się tylko to co ładne, modne, fajne itp. Jak ktoś ma jakąś wadę to od razu go skreślają z życia. W tym przypadku sam się chyba muszę skreślić ;/
-
No to trochę mnie pocieszyłeś chociaż i tak boję się tego jak ognia.