
onet700
Użytkownik-
Postów
98 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez onet700
-
Nastka_ Ja już mam wrażenie, że życie mnie pokonało. Tym bardziej, że ostatnio same problemy a im dalej w dorosłość tym ich będzie więcej. A pozytywnego to mnie nic przez ostatnie kilka lat nie spotkało. W dodatku cały czas jestem sam. deader: Może teraz ten efekt uboczny dla mnie szkodliwy nie będzie, bo i tak dziewczyny nie mam i pewnie jeszcze długo mieć nie będę, tym bardziej do póki się nie pozbieram. Ale co jak mi tak zostanie??? Jestem z natury nieśmiały. Jak jednak się jakaś trafi to jak mam być pewnym siebie mężczyzną jak w tym najbardziej męskim punkcie coś będzie ze mną nie tak ??? I tego się najbardziej boję z tego wszystkiego. Mówisz, że Ci to pomogło w zerwaniu z masturbacją (choć u mnie nie jest to raczej problem bo robię to tyle ile mi potrzeba i uzależniony na pewno nie jestem). I to jest ok. Ale czy potem wszystko wróciło do normy ??? Bo bardziej mnie to interesuje.
-
Tyle że bardziej się reakcji rodziny obawiam. Pewnie powiedzą, że sobie wmawiam, żeby się od roboty wymigać albo coś w tym stylu i też spodziewałbym się piekła z ich strony a nie zrozumienia. Tym bardziej że rodzice są raczej zaradni życiowo, brat też a ja? Pipa a nie mężczyzna. Sam się dziwię po co mnie w domu trzymają. I tak ze mną nie rozmawiają. Znajomym nic nie muszę mówić. Po za tym boje się też przyjmowania leków. Podobno same dysfunkcje po tym są (w tym seksualne), a tego się chyba najbardziej boję. Na to jestem za młody. Psychologa raczej żadnego na tym zadupiu nie znajdę. Dwa małe miasta powiatowe w okolicy jedynie więc raczej nie ma szans żeby jakiś na nfz przyjmował.
-
Witam. Pisałem już tutaj jakiś czas temu o swojej depresji i o problemach z nią związanych. kolejny-mie-na-tym-wiecie-t49327.html //tu zamieszczam link, jakby ktoś się chciał zapoznać. Większość radziła mi oczywiście skorzystać z pomocy specjalisty, ale ja nie mogę tego zrobić. Nie wiem dlaczego. Po prostu się boję pójść do psychiatry. B Po za tym mam coraz częściej myśli samobójcze. Nie widzę już sensu swojego smętnego, samotnego i nudnego życia. Mam co raz mniej chęci do życia. Z każdym tygodniem jest coraz gorzej mimo, że czasami zdarzy się dzień, albo raczej chwila w której myślę, że jeszcze jest dla mnie jakaś nadzieja. Ale to szybko mija. Boję się że lekarz wsadzi mnie do szpitala, a tego to już bym nie przeżył. Moje środowisko raczej w ogóle nie zaakceptuje tego, że poszedłem do takiego lekarza, a co dopiero szpital psychiatryczny. Zaizolowałem się prawie całkowicie od ludzi. Nigdzie nie wychodzę, nie mam żadnych zajęć. Zresztą i tak nic nie potrafię zrobić. Cóż z tego, że skoczyłem to pieprzone technikum jak i tak w swoim zawodzie nic nie umiem dobrze zrobić, a na dodatek jeszcze studiuję to dalej [zaocznie niestety]. Wszystko czego się tykam obraca się przeciwko mnie dlatego wolę już nic nie robić i czekać na śmierć. Najgorsza jest świadomość, że jestem sam z tym problemem. Nikt się mną nie interesuje. Nawet rodzina nie widzi, że siedzę całe dnie w domu od pół roku. Przyjaciela to chyba nie mam żadnego, bo nikt się ze mną nie chce spotkać. Albo mi odpisują, że nie mają czasu albo nie odpisują wcale. Przez 20 lat nie dorobić się ani jednej osoby z którą można by było pogadać. Jestem żałosny, że tu piszę od swoich problemach, ale nie mam innej możliwości. Niby mam jakiś znajomych ale wszyscy studiują dziennie i rzadko mam okazję się spotkać z kimś (kimkolwiek byle pogadać). Dobija mnie też świadomość, że nigdy nie miałem dziewczyny. Zawsze byłem nieśmiały. Do etapu koleżeńskiego jeszcze jakoś potrafiłem dojść, ale dalej już nie. Nigdy nawet dziewczyny nie całowałem. Więc pewnie żadna mnie nie będzie chciała. Na dodatek ze stresem też sobie nie radzę. Cokolwiek mam do załatwienia/zrobienia od razu mam wysoki puls i cały się trzęsę. Od dawna tak mam ale teraz to już jest nie do zniesienia. Nawet proste czynności sprawiają mi trudność zwłaszcza jak ktoś patrzy. A potem się tylko ze mnie śmieją że jestem dziwny. Ostatnio widziałem nawet ofertę pracy w swoim zawodzie w okolicy ale po cóż się o nią starać skoro i tak nic dobrze nie zrobię, albo zaraz się będę cały trząsł ze strachu. Jestem po prostu śmieciem, a śmieci się wyrzuca. I tak chyba muszę zrobić, bo i tak nikogo nie obchodzę. Nic mnie już nie interesuje ani nie cieszy choć dawniej było wiele takich rzeczy. Dawniej miałem marzenia, nawet pasję (jedną z nich był mój zawód - informatyka), ale cóż jak w żadnej się nie spełniłem i teraz nic już nie sprawia mi przyjemności. Teraz jak zamykam oczy to widzę jedynie czarną kartę, na której nic nie ma i już raczej nie będzie. To chyba tyle refleksji na temat mojego prawdopodobnie kończącego się życia. PS. Nie oczekuję współczucia, nie musicie nawet tego czytać ani nic mi radzić, chciałem tylko to z siebie wyrzucić.
-
Witam! Minęło już trochę czasu. Oczywiście nic z tym dalej nie zrobiłem no może oprócz tego, że wyszedłem trochę do ludzi (w końcu mamy majówkę). Wszyscy powracali do domów więc jest się z kim spotkać i z kim pogadać. To mi trochę pomogło i przynajmniej nie czuję się samotny bo codziennie z kimś gadam, a jeszcze jakiś czas temu mogłem sobie jedynie popisać na forum. Nie wiem czemu ale do psychiatry boję się pójść. Pozostaje chyba jedynie psycholog. W internecie znalazłem już jakąś poradnię w której psycholog przyjmuje na nfz, ale muszę to sprawdzić i chyba się zapisać chociaż pewnie trzeba będzie czekać parę tygodni albo miesięcy nawet (kochane nfz ). Wiem, że nie powinienem radzić nikomu w takich sprawach, bo sam sobie nie radzę, ale jak ktoś ma podobny problem jak ja, to niech wyjdzie do ludzi, bo to pomaga najbardziej. Rozmowa Nawet z byle kim. Ale zawsze to rozmowa. A jak nie to jakakolwiek aktywność. Umyć samochód, posprzątać w pokoju, skosić trawnik, wyjść z psem na spacer albo pobiegać... cokolwiek, byle nie myśleć o tym cholerstwie. I życie staje się trochę bardziej znośne. Pozdrawiam.
-
A możesz powiedzieć jak poznałeś ten nowe osoby? bo ja jak mam humor to potrafię sobie jeszcze coś pozytywnego pomyśleć np o swojej przyszłości, ale tego jak nowych ludzi poznać to już nie wiem ;/ Boje się co raz bardziej, że zostanę sam na całe życie ;/
-
O cholerka ;/ Ja się wybierałem do psychiatry z depresją w najbliższym czasie, ale po tym co tu wyczytałem wolę nic z tym nie robić i się wykończyć niż zostać impotentem? To mija wogóle???
-
mark123: Być może, nie znam się na tej całej psychologii. carlosbueno: Trzeba zacząć działać bo to już najwyższa pora (niektórzy pewnie powiedzą, że za późno, ale ludzie zawsze coś będą gadać, taka natura). Gorzej tylko, że nie wiem bardzo co tu można zrobić ;/ Najpierw chyba muszę wyjść z depresji bo to nie pozwala mi nic zrobić ;/ Ale wiem, że muszę bo tracę przez to najlepsze lata życia.
-
Pogodziłeś się z tym cholerstwem??? Nie wiem jak można się do tego przyzwyczaić. Nie wyobrażam sobie żyć w ten sposób do końca.
-
Skoro jesteś aseksualny to chyba prawictwo to nie jest dal ciebie jakiś poważny problem? Nie znam się na tym, ale tak mi się wydaję. Ja chyba mam gorzej bo mnie się chce, ale nie mam z kim ;/ A nie mam z kim bo jestem z natury nieśmiały, w dodatku jakąś depresję prawdopodobnie złapałem. Także żebym mógł to muszę całkowicie przewrócić swoje życie najlepiej o 360 stopni ;D Łatwo nie będzie. Ale myślę, że gra jest warta "grzechu" Wiem, że to głupio Ci radzić, skoro sam mam problemy, z których nie umiem wyjść, ale na twoim miejscu poszedł bym do psychiatry/psychologa. Teraz mówisz że zamierzasz zostać prawiczkiem do końca życia. A co będzie za rok czy dwa??? Jak poznasz kobietę swojego życia??? Warto nad tym pomyśleć i próbować coś ze sobą zrobić, bo kiedyś może będziesz żałował, że nic z tym nie zrobiłeś. Ja mam 20 lat, ale dopiero nie dawno zdałem sobie sprawę ze swoich problemów. I już żałuję, że z tym nigdy nic nie robiłem. A teraz będzie po prostu trudniej. Na pewno dużo łatwiej byłoby poznać dziewczynę np w czasie szkoły. A teraz w ogóle rzadko mam okazję z kimkolwiek porozmawiać nie mówiąc już o kontaktach z dziewczynami ... Także weź się za siebie póki jesteś młody bo później możesz żałować.
-
Dlaczego ?? Ile masz lat? Ogólna załamka, nieśmiałość, czy aseksualność???
-
carlosbueno: pewnie masz też sporo racji bo samo czekanie nic nie da, a trzeba się wziąć za siebie i wiem o tym dobrze, ale nie wiem bardzo jak się za to zabrać ;/ Co do wieku to już rzeczywiście różnie z tym bywa. Ale w prawda jest taka, że każdy kto ma w dzisiejszych czasach problem to szuka rozwiązania w internecie. Ja też tak zrobiłem i żałuję bo od tego co się naczytałem to tylko mnie głowa boli. bedzielepiej: z tego co pamiętam to jesteś kobietą? Więc nigdy nie zrozumiesz co czuje taki facet jak ja. Mnie nie chodzi tylko o sam fakt "umoczenia" jak to nazwałaś, a o to by zdobyć jakąś dziewczynę, poznać, zdobyć zaufanie i dopiero potem myśleć o seksie. Wbrew pozorom nie każdy mężczyzna myśli tylko o tym by zaciągnąć kobietę do łóżka, zrobić co potrzeba i się zmyć nad ranem. Jeśli tak myślisz to jesteś w grubym błędzie. Ale ja niestety nie mam umiejętności zdobywania kobiet. Jeden się rodzi samcem alfa który tylko się pojawi w towarzystwie i już leci całe stado do niego leci, a drugi rodzi się szarakiem który zawsze ma pod górę. Może i seks jest przereklamowany, ale do szczęścia potrzebny, bo jest to prawie taka sama potrzeba jak każda inna. Co prawda da się bez niej żyć, ale jej brak jest w skutkach negatywny dla człowieka (przynajmniej dla mężczyzny - kobiecej sytuacji nie znam ;D)
-
No może w wieku 20 lat to jeszcze nie tragedia, ale to nie jest normalny stan. Co prawda sam sobie stworzyłem kompleksy tego typu bo jeszcze rok temu mi to nie przeszkadzało. Teraz mam za dużo wolnego czasu i zacząłem myśleć nad swoim życiem i zrobiłem najgorsze co mogłem zrobić: zacząłem czytać komentarze internautów na ten temat na różnych forach i to mnie najbardziej zdołowało. Więc jeśli jest tu ktoś kto też ma ten problem i trafił na to forum to niech nie szuka nic więcej na ten temat w internecie bo większość tych wszystkich komentarzy na forach dot. prawiczków jest niestety negatywna a to tylko pogarsza sprawę ;( Niech każdy żyje swoim życiem i będzie ok. Po za tym statystycznie mało jest ludzi którzy nigdy tego nie zrobią. Kiedyś przyjdzie na nich czas a raczej odpowiednia osoba do tego ;D
-
Dzięki spiro136! Właśnie takiego komentarza potrzebowałem. Zresztą dziękuję wszystkim, którzy tutaj coś napisali, nawet tym z planety Gliese 581 c ;D Takie komentarze dają mi siłę do zrobienia czegokolwiek z tym cholerstwem tym bardziej, że nie mam bardzo z kim pogadać face to face bo pokazują, że warto walczyć, choć na razie nie mam bardzo na to siły, ale wiem, że muszę bo jak nie to będzie pewnie tylko gorzej. Dużo buziek zamieściłem ponieważ mimo tych złych emocji które mną rządzą tak naprawdę chcę żyć pełnią życia, poznawać ludzi, dziewczyny, bawić się, śmiać, rozwijać, pracować ale to cholerstwo cały czas mi wmawia, że jestem do niczego, nic nie umiem i zawsze będę zerem. Czuje się tak jak by we mnie tkwiły różne osoby. Ja właśnie całe życie chowałem się do tej bezpiecznej "podziemnej norki", jak to nazwałeś i teraz ciężko z niej wyjść. Wyjść do ludzi? Chętnie tylko nie bardzo mam okazję to zrobić. Studiuję zaocznie, pracy nie mogę znaleźć, zresztą i tak nie wiem czy bym się odważył ją podjąć bo uważam, że się do niczego nie nadaję. Wszyscy znajomi albo studiują albo pracują, a ja zostałem sam w 4 ścianach. Nieraz przez cały dzień nie mam okazji, żeby z kimś zdanie zamienić ;/ Na żadną dyskotekę ani do klubu nie pójdę bo nie piję a po za tym takie miejsca mi się tylko z mordobiciem kojarzą ;D (a już na pewno nie pójdę sam). Także jestem i na razie pozostanę w tej "norce" bo innej możliwości póki co nie ma. W dodatku boje się jak otoczenie zareaguje na wiadomość, że coś ze mną nie tak. W tajemnicy mam chodzić do tego psychiatry? Rodzice na pewno powiedzą, że sobie wmawiam jakąś chorobę żeby się od roboty wymigać a ojciec to już na pewno. Podejrzewam, że oni sami we mnie nie wierzą. Nie mam żadnego wsparcia. Jest mi ciężko. Nawet nikt mi nie powie nic miłego. Dzięki za wsparcie ;D Pozdrawiam.
-
Tak sobie to przemyślałem i chyba masz rację ;D To od zaburzeń trzeba zacząć, a nie od skutku Trochę mi to humor poprawiło bo u mnie diagnoza skutków jest dosyć prosta: nieśmiałość i ostatnio depresja. Mam już 20 lat i muszę coś z tym zrobić, chociaż łatwo nie będzie.
-
Dlaczego niby ??? Bo się prawiczek wypowiedział ??? Skoro wchodzisz na to forum to się trzeba z tym pogodzić, że tutaj głównie tacy piszą (może nawet czasem głupoty, ale po to by wyrzucić z siebie to co im leży na sercu). Jesteś dziewczyną z tego co pamiętam (chyba wcześniej coś pisałaś), więc nie wiesz w najmniejszym stopniu jak się czuje taki chłopak jak ja. A takie komentarze, tak jak pisałem wcześniej wcale nie pomagają a jedynie szkodzą ;/ Rada na przyszłość: jak masz pisać jakieś bzdury to lepiej nie pisz wcale
-
Możesz powiedzieć po co takie komentarze na takim forum ??? Jak nie pomagasz to przynajmniej nie pogarszaj sytuacji. Takie komentarze to sobie na jakiś wiejskim forum z ciemnogrodu pisz a nie tutaj, gdzie ludzie mają poważny problem i chcą jakoś z tego wyjść. A ty swoim komentarzem tylko dołujesz. Tacy są właśnie najgorsi. Tylko gadać bez sensu potraficie i tyle.
-
Nie, ja jestem dziewczyną i wchodzę na takie fora by się upewnić, że faceci sa żałośni. Jak czytam takie stwierdzenia to mi ręce opadają Niby dlaczego ? Każdy ma jakieś swoje zdanie i każdy ma prawo się wypowiedzieć nie zależnie od tego czy jest prawiczkiem czy nie.
-
Nie, ja jestem dziewczyną i wchodzę na takie fora by się upewnić, że faceci sa żałośni. To sorry. To myślę, że udało mi się to potwierdzić ;D Z resztą chyba jedyna rzecz jaka mi się udała w moim koślawym życiu ;/ Po za tym dziewczyna nigdy tego nie zrozumie tego co czuje taki facet jak ja. Nieśmiałość, depresja, nerwica i kompleks prawiczka a zarazem chęć do życia której coraz mnie już jest ;/
-
Kolejny temat z dupy, jakiś prawik wyżala się że wszystkie dziewczyny są puszczalskie i dlatego jest prawikiem. Nie chodzi mi o fakt że są puszczalskie bo to raczej sprzyja stracie prawictwa, a raczej o to że jak się puszczają od "wczesnej" młodości (czyt. poniżej 15 roku życia) to w wieku 20 lat mają już wymagania co do tego co facet powinien umieć zrobić w łóżku. Dlatego prawiczek stoi zawsze na straconej pozycji w porównaniu z tym doświadczonym. Przykre ale prawdziwe ;( A ty nie jesteś prawiczkiem ??? Myślałem że takie fora to głównie prawiczki wchodzą żeby się wyżalić.
-
Jakie to wygodne myslenie..zwalnia Cie z jakiegkolwiek dzialania To co w takim razie mam zrobić? Lepiej się z pogodzić z tym kim się jest i egzystować sobie powoli w stronę śmierci (mam nadzieję że jak najszybciej). Po za tym w sumie nie dziwię się, że prawiczki mają taką a nie inną opinię. W największej to mierze to oczywiście wina ich samych (jakiś problem psychiczny), ale w dużej mierze także współczesnych "dziewoi", które puszczają się od początku gimnazjum. Nie dziwię się, że jak dziewczyna miała tylu i tylu partnerów to wieku 20 lat ma już jakieś wymagania w tej kwestii. A z tego właśnie bierze się największy strach, że nie podoła się tym oczekiwaniom ;/ Przykre ale prawdziwe Kiedyś byłem innym człowiekiem. Miałem jakieś cele, jakieś życie towarzyskie nawet mimo nieśmiałości. Nawet koleżanki, ale co z tego skoro wtedy się za to nie wziąłem to teraz jest już trochę za późno. Pozdro ;D
-
Ja też jestem prawiczkiem i mam 20 lat. Z wyglądu atrakcyjny raczej nie jestem ale to i tak nie jest mój główny problem, bo mam mega zjechanych z wyglądu znajomych którzy mają całkiem fajne dziewczyny. A ja? Zawsze byłem sam przede wszystkim dlatego, że jestem nieśmiały. Samoocena zjechała już u mnie poniżej zera. Teraz to już sobie mówię że nie mam dziewczyny bo nigdy nie miałem dziewczyny, albo nawet jak gdzieś jakąś widzę to od razu stwierdzam, że nie mam u niej żadnych szans ;/ To się dzieje samo we mnie i nie mam na to wpływu. Dla porównania mam kolegę w moim wieku, który też jest prawiczkiem, ale on jest w ogóle inny niż ja. Łatwo nawiązuje kontakty, cieszy się z życia, robi to co lubi, ma do kogo wyjść i ma raczej wysokie mniemanie o sobie itp. A ja? Siedzę w domu z depresją i jakąś nerwicą (prawdopodobnie - kolejny-mie-na-tym-wiecie-t49327.html - tutaj co nie co pisałem o tym stanie w którym jestem). A wyjścia z tej sytuacji nie widzę żadnego. Jeden rodzi się rasowym samcem, który nawet mimo wielu wad przyciąga kobiety a drugi jest życiowym nieudacznikiem, który nic nie osiągnie w życiu. Ja niestety jestem w tej drugiej grupie ;/ Jeżeli się nie zabiję to prawiczkiem i tak już będę do końca życia. Może nie fizycznie (bo postanowiłem zaczekać do 25 roku życia i jak nic się nie zmieni w moim życiu, a raczej głowie, bo to tu jest problem, iść potem do dziwki), ale psychicznie na pewno.
-
Chętnie bym się przeprowadził na taką planetę :) Na tej też jestem sam więc dużej różnicy bym nie zauważył a przynajmniej jednego śmiecia mniej na Ziemi :/ -- 15 kwi 2014, 17:09 -- Nie mam już na nic siły ;/ Powiedzcie mi w takim razie czy jak się przyznam psychiatrze że mam myśli samobójcze to skieruje mnie do szpitala? Bo jak tak to chyba nie warto się leczyć, przynajmniej w moim przypadku takie coś nie wchodzi w grę. I jeszcze jedno: Ile wytrzymaliście w takim stanie zanim podjęliście jakieś kroki? Ja już to mam około rok, ale ostatnie trzy-cztery miesiące tak naprawdę pokazały mi co to jest depresja.
-
Witam wszystkich forumowiczów! Piszę na tym forum ponieważ podejrzewam u siebie depresję. Właściwie to już od kilu miesięcy czuję, że coś się ze mną dzieję. Nie ma nastroju, chęci do życia, do robienia czegokolwiek. Nic nie sprawia mi przyjemności. W dodatku zostałem sam. Nie mam z kim pogadać nawet, choć pewnie sam do tego doprowadziłem. Zawsze byłem nieśmiały i to chyba pierwszy mój poważny problem życiowy. Zawsze byłem wyśmiewany, poniżany. Choć miałem paru znajomych to i tak się ode mnie odwrócili kiedy zacząłem się izolować. Prawdziwego przyjaciela raczej nie nigdy miałem, o dziewczynie nawet nie wspominając. Choć mam zawód to pracy znaleźć nie mogę. Byłem chyba na 2 rozmowach kwalifikacyjnych, ale zadawali mi takie pytania o których nawet nie śniłem i miałem wrażenie, że chcą mi udowodnić, że jestem idiotą. Od tego czasu wszystko zaczęło się pogarszać. W dodatku doszły myśli samobójcze. Uważam siebie za śmiecia, nic niewartego i nie umiem już myśleć inaczej. Nie mam już nawet nadziei, że będzie lepiej, że cokolwiek dobrego mnie w życiu spotka. Jakby tego było mało to mam też prawdopodobnie nerwicę natręctw. W sumie to mnie to nawet trochę uspokoiło bo już myślałem, że całkowicie psychicznie jadę do psychiatryka skoro klamkę pięć razy naciskam. Nie wiedziałem nawet, że to choroba. Reasumując nie mam pracy, a nawet jakby mnie przyjęli to i tak bym raczej się nie podjął bo cały czas myślę, że nic nie umiem dobrze zrobić. Jakaś depresja, nerwica, trzęsą mi się ręce (alkoholu i kawy nie piję, jeśli ktoś by się pytał), do niczego się nie nadaję i nic nie umiem dobrze zrobić. Nie umiem już myśleć inaczej. Chciałbym się zabić, ale boje się śmierci :/ Dziwne co nie ? Może dlatego, że tak naprawdę chcę żyć, chcę coś robić, chcę mieć przyjaciół, dziewczynę, rodzinę, ale nie mam siły żeby zmienić cokolwiek w swoim bezsensownym żywocie. Mam 20 lat, prawie 21 i śmiało mogę powiedzieć, że przepierdoliłem sobie życie, bo wszystko co się teraz wokół mnie dzieje to tylko i wyłącznie moja wina. Jak czytam, że ludzie z takiego stanu wychodzą nie raz przez kilka lat to od razu stwierdzam, że nie warto cokolwiek robić. Lepiej czekać sobie spokojnie na śmierć w samotności Przepraszam, że musicie to czytać, ale przynajmniej sobie do kogoś "pogadałem"