Skocz do zawartości
Nerwica.com

aguuuch3

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia aguuuch3

  1. od tygodnia praktycznie nie rozmawiamy, a też jednoznacznie nie zerwaliśmy. ja serio nie wiem co mam myśleć. Onet700 jesteś jeszcze?
  2. napiszcię mi coś jeszcze o męskim przeżywaniu depresji. proszę :) te informacje mi dużo dają.
  3. szukałam już w necie. teoria teorią, ale ważzne jest dla mnie poznanie zdania facetów na to chorujących, albo takich, którzy przez to przeszli. dlaczego ostatnią osobą? co wtedy czułeś wobec niej? przeszło Ci to w ogole, czy cały czas ją odsuwałeś? dzięki za wypowiedź :)
  4. wiesz co... dzisiaj napisałam czy może wpaść do niego po zajęciach, wezmę notatki i się pouczę, to chociaż razem posiedzimy, a on że raczej nie, bo znów będą jakieś emocje, a on chce odpocząć od tego, bo to go zbytnio obciąża". więc... ja już nie mam cierpliwości na to. i już mi to nie wygląda na depresyjne odsuwanie się.
  5. ale on nigdzie z tym nie był, to moje spekulacje, że ma depresję. zresztą wszystko opisałam w pierwszym poście, po to tu weszłam aby jakiś facet mi doradził jak to z Wami jest. gdyby nie to, że nic go za bardzo ogólnie nie cieszy itd to pomyślałabym, że to ze mna chce faktycznie zerwać, ale tak to ja już nie wiem. to już kilka miesięcy się ciągnie, ciągle narzeka, martwi się o przyszłość, mówi, że oczekiwania wobec niego go przerosły, że to dużo zmieniło... o.
  6. no tak, ale zastanawia się, bo uważa, że mamy inne oczekiwania względem życia, że on nie chce tak przeżyć życia, tylko praca i praca, że nie chce tak przeżyć naszej młodości, że chciałby abyśmy spędzali razem czas, a tu tylko praca. skoro tak chce odejść to niech idzie, ja go nie trzymam na siłę... a on od kilku dni gryzie się czy być razem czy nie... ja juz nie rozumiem, postanowiłam się wycofać w ogóle, bo cokolwiek bym nie robiła to ciągle żle, nie pisze- żle, pisze - żle... i tak cały czas.
  7. chciałabym, ale jak on teraz sir nie odzywa, bo jak mówi ma "sieczkę" w głowie, nie chce marnowac mi zycia, ze ma watpliwosci, ze z czasem będziemy bardziej przywiazani i sfrustrowani.... jakby nie chciał ze mną być. czy facet w depresji może robić tak, że odswa swoja partnerke i dla jej dobra chce z nią się rozstać, albo wyolbvrzymia te wątpliwości i szuka powodów? nie wiem...
  8. witajcie, mam nadzieję, że nie powielam wątku. mam problem. jestem z moim facetem od 3,5 roku. ja mam 23 lata, a on 24. poznalismy sie z planem stworzenia powaznego związku, wszystko bylo u nas swietnie, nigdy sie nie rozstawalismy. po okolo 2latach powiedział mi, że wie, że jestem juz tą jedyną i czułam, że bedziemy razem juz zawsze. niestety... zaczelo sie psuć.... moj facet nie zaliczył rok po roku dwóch lat studiów, od tego momentu zaczał miewać dołki, że mu się nie powiodło. wspieralam go, mowil, ze to dla niego ważne. później zrobił się bardzo rozdrażniony, wszystko zaczeło go irytować. we mnie wiele rzeczy zaczeło go złościć. jak chcialam się rozstać, bo myślałam, że to o mnie chodzi, że mu już ze mną źle, to usłyszałam, że powinnam spróbować do niego dotrzeć, że on ma ciężki okres, że w życiu nie pomyślał nigdy o rozstaniu ze mną... potem było już tylko gorzej, zaczał sam zastanawiać się, że może pewne rzecz nas dzielą i nie ma sensu tego kontynuować, zaczał narzekać na siebie, że jest beznadziejny, że nic mi sie nie udaje, mówić mi, że może lepiej bedzie miz kims innym, stał się oschły i zamknięty w sobie, często był przybity. obecnie jest tak, że ciągle jak twierdzi jest zestresowany, "zamula", czuje się słaby jak nigdy dotąd, stara się zagłuszyć to wszystko poprzez aktywność fizyczną i ciągłe robienie czegoś, ale ma wrażenie, że jeszcze chwila i załamie się całkiem, z rodzicami nie może się dogadać. do wszystkigo ma konfliktowe podejście, chciałby mieć pracę, ale nie, chciałby cieszyć się swoimi zainteresowaniami (motor itd), ale narzeka na nie. stwierdził, że nic nie daje mu satysfakcji, poza rowerem, w którym chociaż trochę się spełnia. i... teraz stwierdził, że my sie prawie nie widzimy bo ja pracuje i studiuje, a chciał ze mna miec wspomnienia, aktywnie spedzac czas, ze lepiej bedzie sie rozstać, ze nie wyobraza sobie tak spedzic naszej młodości, że praca, praca, studia, a spedzamy razem czas czasem na spanie, kolacje i sniadanie. tyle, że jak proponuje rozstanie, to on zalewa się takim placzem... mowi, że jest beznadziejny... mam wrazenie zatem, że chce się rozstać aby mnie odsunać od siebie, że z nim coś niedobrego się dzieje. wczoraj przegladalam stare smsy i tam sprzed kilku miesięcy sms od niego, że ma depresje, że nic mu sie nie chce i nienawidzi sie za to". myslalam, że to takie gadanie, ze to chwilowe, ale teraz nie wiem juz co sie dzieje.... wczoraj napisalam mu o tej wiad. ze nie myslalam, ze to jest tak powazne, ze myslalam, ze to tylko takie chwilowe, a on: myslalaś, że przesadzam"... i teraz juz nie wiem, czy on mnie odsuwa od siebie, bo tak bedzie lepiej, bo jest w jakims porządnym dole czy co... mowi, że kocha, płacze, że jak ma sobie wyobrazić życie beze mnie, że się boi, ale że w ogolnym rozrachunku to bedzie lepsze. poza tym nic o nie cieszy, ciagle jest zirytowany, niezadowolony z siebie.... czy ktoś ma podobne przezycia? ciezko mi sie odnaleźć...
  9. witam. podobny temat był, ale dotyczył trochę czego innego. mam stwierdzoną nerwicę, wczesniej głównym natręctwe była schizofrenia, a teraz jest nią mój związek. z moim facetem jestem 3 lata i jest nam dobrze ze sobą, bardzo go kocham. on stara się, dba o mnie, jest troskliwy itd. ale... od pewnego czasu nie mogę sobie poradzić z tym, że ciągle analizuje nasz związek, czy on dobrze się zachowuje, analizuje jakieś tam sytuacje, stare winy itd, no wszystko - po prostu ciągle o tym rozmyślam, wynajduje sobie powody dlaczego nie warto z nim być,że może lepiej zerwać, a tak naprawdę go kocham i jest on świetnym facetem i nawet zaczynamy planować wspólną przyszłość (ja 22, on 23 lata). skąd więc te myśli? chciałabym się zająć normalnym życiem, a nie ciągle analizowaniem tego i wynajdywaniem sobie problemów... analizuję czy na pewno mnie kocha, czy nasz związek jest okej, porównuje do innych. nie zadręczam go tym, bo zdaję sobie sprawę , że to chyba nerwicowe, ale męczy mnie to... czy ktoś ma podobnie??? przepraszam jeżeli taki wątek już był....
  10. jestem tu nowa... mam tylko pytanie. tez mam nerwice (stw to kiedys pani psychiatra kiedy poszlam bo balam sie ze mam poczatejk schizofrenii, porozmawiala ze mna okolo 40 minut i od razu powiedziala, ze nie mam zadnej schizofrenii, zobaczyla iz mam czerwone plamy na dekolcie i stwierdzila, ze widzi iz mam nerwice...). czuje SILNY strach przed schizofrenia, jak tylko zaczynam czuc lek czy zle sie czuc to od razu boje sie ze to juz na pewno poczatek schizofrenii.... ciagle wynajduje powody :|. moja mama na to chorowala :/. mam pytanie, czy ktos ma ataki paniki i boi sie w nich, ze to schizofrenia, ale jednoczesnie nie odczuwa kolatania sserca, tylko raczej jakby ono stalo w miejscu? i oczywiscie wszechogarniajacy lęk . napiszcie, proszę... bo każdy mówi o kołataniuserca podczas napadu lęku. JA TEGO NIE MAM. mam za to silne bóle głowy w ciągu dnia. proszę o odpowiedź... pozdrawiam... juz nie weim czy wyszukuje na sile, czekam na atakik leku czy o co chodzi :/
×