Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaqzax

Użytkownik
  • Postów

    631
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zaqzax

  1. ja papierosy palę z nudów i dla zabicia chwili, a marihuana którą znowu zapaliłem tydzień temu, pogorszyła mój stan jeszcze bardziej - teraz czuję odrobinę lęku i ogromną depresję, wiem że nie mogę palić tego więcej, ale kiedy ten dół po tym zażyciu minie, bo to jest nie do wytrzymania.
  2. Biorę leki od dłuższego czasu, bywało lepiej i bywało gorzej. Teraz jest gorzej, bo znowu zaćpałem dziadostwo z Dopalaczy, czułem się po tym trochę lepiej - no bo na fazie - 4 dni codziennie to zażywałem (paliłem), ale niestety minęło 4 dni na trzeźwo i nadal się źle czuje, mimo że biorę Wenlafaksyne - 75mg, od ponad miesiąca, to ciągle bym tylko leżał i nic mi się nie chce, nie wiem kiedy to minie...
  3. raczej nie mam marzeń, nawet jak bym je miał a może gdzieś są to i tak nie potrafiłbym iść w ich celu bo to jest wysiłek czyli zmaganie się z przeciwnościami. nerwica, zaburzenia lękowo-depresyjne, osobowość narcystyczna, cechy osobowości niedojrzałej
  4. zaćpanie które tylko pogarsza potem mój stan na wiele dni, więc chyba nic, bo do kobiet nie mam zaufania, jako chory czuje się jak śmieć który jest nie wart nikogo i nie mam pewności siebie przy drugiej osobie dlatego nie mam szans na bycie z kimś. odebrałem sobie chęci do życia i nie potrafię tego zmienić.
  5. U mnie jak się dobrze nastawię to palenie polepsza nastrój ale gdy czuję się nie bardzo to ten nastrój oczywiście drastycznie się pogarsza i zawsze źle się czuję po odstawieniu trawy, mam dużo silniejszą depresję, różne napięcia i lęki
  6. zaqzax, mi pomaga fotografia nawet jeśli jeden dzień mogę poświecić na zdjęcia. poza tym więcej czasu spędzam w domu i nigdzie nie wychodzę, nie spotykam się z nikim. ja też fotografuję ale do fotografii brakuje mi weny bo jestem perfekcjonistą i często nie widzę sensu, nie wierzę w swoje siły i nie umiem dostrzegać piękna i go ujmować odpowiednio. ale i tak robię zdjęcia, mimo że to mała przyjemność, prawie żadna, dla mnie nie ma przyjemności, u mnie są tylko kompulsywne zachowania.
  7. Moje myślenie nonstop jest katastroficzne, wiem ze nigdy nie bede mogl pracowac bo nie przezwycieze stresu, odpowiedzialności i niepowodzeń, to mnie wykańcza niemal odrazu, sama myśl o tym mnie przeraża i chcę tylko leżeć, nie będę też nigdy nikogo miał bo kto będzie chciał takiego nieudacznika, który przez swoje niedomagania dodatkowo zablokował się na przeżywanie jakichkolwiek pozytywnych uczuć. Tego jest tyle że nawet nie wiem od czego zacząć, nie jestem w stanie w ogóle funkcjonować, niemal nic nie robię, a wyjście 2x w tygodniu na 2h do pracy mnie przeraża i przeraża mnie to że coś się znowu stanie takiego z czym se nie poradzę i zacznę się mocniej dołować i mocniej aż kompletnie wysiądę, już wysiadłem, ale gdzie jest granica ? Chciałbym zrezgynować z tej pracy co mam bo ona tez sprawia ze sie doluje, ale to nie wyjscie, bo nawet siedzenie w domu mnie stresuje, wszystko, jedynie spanie jest ok.
  8. To nie jest reguła bo wiem że normalnością jest szczęście i wystarczy spojrzeć na ludzi.
  9. nie przypominam sobie, moja emocjonalność zawsze była nienormalna, a szczęśliwości nie pamiętam.
  10. Pracuje dorywczo (2x w tyg po 2h) bo tylko na to mnie stać (ale kasa jest dobra bo 900zł) a poza tym czuję taki bezsens życia że mogę siedzieć nonstop w domu, bo wszystko uznaję za beznadziejne, co z tego że wyjdę na spacer czy na rower czy cokolwiek skoro to nie naprawi mi życia, nie sprawi że będę mógł pracować normalnie po 8h i przeżywać każdy dzień godząc się z nim. Próbuję fotografować ale w tym tez widzę że sobie nie radzę tak jak bym chciał bo we wszystkim chciałbym być doskonały i dołuję się tym mocno że nic nigdzie nie osiągam, nigdzie. Po co mam dostrzegać piękno i chwilową radość skoro nie radzę sobie generalnie z życiem, tylko leżeć i umierać, bo trwa to u mnie od zawsze.
  11. Najbardziej mnie przeraża jak Ja będę żyć dalej, kiedy męczy mnie wszystko, jazda tramwajem, stanie w kolejkach, chodzenie i załatwianie spraw - pozbawia mnie to ogromu sił tak że nie mam siły cieszyć się życiem, a jak nic nie robie to też cieszyć się nie potrafię bo wiem że tak nie można i że lepiej nie będzie, jestem w takim gównie że jedynie możliwa jest śmierć, bo nie widze innej drogi wyjscia, a narkotyki które czasem zażywam to bezsens, bo na samych lekach wszystkie objawy mi nie znikają, tak bardzo nie potrafię żyć, bo tak strasznie katastroficznie reaguje na wszystko, cały świat jest dla mnie nie do zniesienia, to wszystko męczy i jest przymuszane, dlatego też stronię od ludzi bo przy nich czuję się gorszy mając owe zaburzenia które mi nie pozwalają żyć no i nie lubię się tłumaczyć komuś czemu tak jest bo oni i tak nie zrozumieją i nie sądze by to zaakceptowali. Nie wiem nawet gdzie się udać na terapię a niebawem może mi się skończyć ubezpieczenie NFZ, więc podwójny dołek. Ciesze się że umieram, przestaje istnieć, to mnie coraz bardziej alienuje, narasta, po co żyć, nie mam ochoty, nie potrafię stawać z problemami oko w oko, a tym bardziej ze swoim oporem i lękiem.
  12. boje sie mieszkac sam, jakos dziko bym sie czul bez rodzicow. nie potrafie juz kochac, a nikt takiego kochac nie umie.
  13. @Monika1974 mam wrazenie ze ty tu prowadzisz czat a nie dyskusję tu sobie nikt nie radzi, ja wlasnie zawaliłem kolejna terapie... nigdy sobie nie radziłem i prawdopodobnie nie poradze, a chcialbym ale nikt nie ma do mnie cierpliwosci z terapeutow.
  14. Mi właśnie skończyła się terapia przedwcześnie bo zauważyłem że psycholog każe mi na siłę polubić rzeczy których nie lubię, każe mi żyć w zgodzie ze stresem a ja nie potrafię, bo on mnie rozbija, nie radze sobie ze stresem bo dostaje od razu histerii i wkurwienia, odechciewa mi się momentalnie żyć i chcę się wieszać, po prostu nie potrafię z nim żyć i się konfrontować bo złe samopoczucie odbiera mi radość, bo nie potrafię jednocześnie się cieszyć i ponosić porażki, bo to taka sinusoida a ja lubię stabilność, musi wszystko być doskonale bym czuł się minimalnie spełniony, bo drobiazgi psują mój spokój i mnie rozdrażniają, nie potrafię normalnie żyć, bo mam nawet problem w ustaniu w miejscu w tramwaju i muszę usiąść bo się męczę, a jak się męczę to się wkurwiam, a jak się wkurwiam to się stresuję a jak się stresuję to się boję a jak się boję to chcę uciekać od życia czyli się izolować i koło się zamyka, nie potrafię czuć na trzeźwo radości i spełnienia, mieć humoru, za to potrafię w pełni odczuwać same negatywne emocje. sam nie wiem gdzie w Warszawie pójść za free, bo na prywatnej juz byłem, tym razem była to terapia systemowa z elementami gestalt - z tego co pamietam, miałem juz terapie behawioralno-poznawcze i analityczne - sam nie wiem która lepsza. Gdzie się za free można udać na terapię indywidualną w Warszawie ? bo jeśli nie to to tylko szpital mi pozostaje.
  15. Uwaga, mam bardzo ważne pytanie, bo codziennie na noc, od 3 tygodni biorę Flunarizinum (lek na przewlekłe migreny itp), z ulotki wyczytałem, że może on działać powodując senność, zmęczenie itp. a ja właśnie to czuję i nie wiem czy jest to wina Wenlafaksyny po, której powinienem być nakrecony, a chodze jak Zombie za dnia, niemal nonstop czuje takie ogromne jakby zmęczenie - brak nakręcenia, taka jakby lekka senność i nawet 10h snu mi za mało. Czy ktoś brał z was ten lek ? Flunarizinum (Flunaryzyna czy jakoś tak), odstawiam ją i tak na przynajmniej tydzień bo inny wybór to odstawienie Wenlafaksyny ale nie wierzę coś że to jej wina! bo chyba pierwsze 3-4 dni po niej czułem się lepiej a potem zacząłem brać ten lek i teraz nie wiadomo czego to wina, ehh.
  16. Jednakowoż czuję się podobnie jak ty, ja po tym leku mam coś co nazywam anhedonią czyli niemożność cieszenia się, nie mam motywacji, chęci do niczego, śpię jeszcze dłużej, baaardzo szybko się męczę, dopada mnie ciągły marazm i niechęć do wszystkiego, a ten lek miał przecież nakręcać mocno a tak nie robi tylko czuje że ekstremalnie mocno uspokaja - to racja, ale co z tego że jestem mocno spokojny skoro całymi dniami ostatnio leżę i nic nie robię i bardzo dużo potrzeba mi woli by się ruszyć a po prostu nie mogę, jestem zjebany maksymalnie, nawet teraz jak spałem 11h, potem po 3h znowu się położyłem na 2h, masakra. Odstawiam ten lek i nie wiem co zrobię dalej, a biorę Wenlafaksynę równo miesiąc, w pierwszych paru dniach było ok, potem stopniowo coraz gorzej, 5 dni biorę dawkę 37,5mg a przez kolejne 2 podzielę tą dawkę jeszcze na pół, poprostu wymiękam.
  17. Najgorzej ze u mnie wystepuje ciagla chec snu, spalem 10h a wracam do domu po 2h i jestem padniety, wyczerpany, ten lek miał nakręcać a ja nic takiego nie czuje, poki co a biore go miesiac, dlatego zmniejszylem dawke, ale dzis dopiero 4 dzień, tak bardzo mi sie nic nie chce - chociaz watpie by inny lek mi w tym pomogl. Niemozliwym dla mnie jest normalne codzienne pracowanie, bo to mnie dobija kompletnie, dzis bylem 2h w pracy, wrocilem i znowu polozylem sie spac, nie mam sily nawet stac w autobusie czy innym srodku, wiecznie mi niewygodnie i niekomfortowo, jestem ciagle zmeczony i to sie tak ciagnie i ciagnie.
  18. U mnie zaburzenia osobowości są wywołane jakąś złą adaptacją społeczną, wyobrażam sobie to tak, że rodzice za mało mi dali - matka za mało czułości a za dużo nadopiekuńczości, ojciec nie dał mi pewności siebie, siły i charakteru, nic a nic, potem to wpłynęło na złe funkcjonowanie w grupie, problemy z koncentracją, potem z rówieśnikami, potem ogólna nerwica a w niej coraz więcej lęków, potem dopiero depresja i jednoczesne kształtowanie się zaburzonej osobowości, która nie potrafi normalnie funkcjonować bo jest ograniczona i mocno zachwiana, źle reaguje na wszystko.
  19. Przyznam że ten lek jest idealny na lęki ale wszystko zależy też od dawki, im większa tym zazwyczaj człowiek jest jakiś taki kompletnie emocjonalnie wyłączony i jałowy, nie potrafię po tym leku robić nic, bo wszystko mnie nuży, taki po prostu efekt zbyt silnego uspokojenia, dlatego na próbę zmniejszam dawkę do 37,5mg. Bo jak głupi jeszcze próbowałem się ratować Benzo które jeszcze bardziej ogłupiają, lęki oczywiście mam jak nie biorę, ale bardziej wychodzi agresja, będę próbował sam jakoś dobrać tą dawkę Wenlafaksyny, bo od 10 lat chodzę do psychiatrów i sam też wiem o co w tym chodzi, a następna wizyta dopiero za 3 tygodnie - nie będę czekał na to by lekarz pozwolił mi tą dawkę zmniejszyć, bo on i tak robi to co mu sugeruję, Wenla. była też moją decyzją, ale nie czuję by ona mnie do czegoś nakręcała, może jestem nadwrażliwy na nią i efekt mam taki ze zamiast pobudzac to sprawia ze nic mi sie nie chce, gadac z ludzmi itd.
  20. Na początku ten lek dobrze na mnie działał, dobrze wyciszał, ale potem gdy zwiększono mi dawke do 75mg zacząłem powoli czuć się gorzej, taka nuda, wegetacja, obojętność i beznadzieja, dlatego zmniejszam znowu dawkę do 37,5mg, albo odstawię powoli ten lek na kilka dni i zacznę go brać na nowo, może lepiej zaskoczy, bo mam wrażenie że mój mózg się jakoś zatkał, a 2 tygodnie temu zapaliłem syntetyczny kannabinoid (odpowiednik marihuany) i się pogorszyło. Nie wiem jak to palenie na taki długi okres czasu mogło wpłynąć aż tak depresyjnie mimo że zwiększyłem dawkę, a lęków w ogóle nie odczuwam, jestem jakby zamurowany, nie czuję nic, taka wszechogarniająca chujnia.
  21. dlatego taka cena że ja postanowiłem 2x w tygodniu się spotykać, bo raz to za mało. ja płacę 90zł za wizytę - 50min, która mija szybko i jest dla mnie bardzo krótka. pracuję na minimum - za 900zł, nadzoruję informatycznie jedną firmę, na więcej mnie nie stać, ponieważ depresja i silne napięcie nie pozwala mi tam wytrzymać dłużej - w pracy, tak mi to uwiera że wolę się zabić niż pracować. ze mną jest tylko gorzej, a podjęcie jakichkolwiek działań budzi we mnie konflikt, jest wielkim wysiłkiem, nawet załatwienie drobnych spraw.
  22. 2 lata = 20000zł, oj biedni ci moi rodzice :/ 27 letniemu koniowi, ehh, taniej by wyszła eutanazja
  23. U mnie zdiagnozowano zaburzenia osobowości - osobowość narcystyczna, z cechami osobowości niedojrzałej. Mam to od lat, nie widzę nadziei. Nie chce mi się nic, nie mam motywacji, boję się pracy, nie widzę sensu życia oraz po prostu nie chce mi się żyć - nie mam ochoty.
  24. zaqzax

    leki a zmiana osbowości

    ale bzdury pieprzycie, biorę 10 lat leki z bardzo wielu grup, właśnie wielką wadą leków jest to, że osobowości nie zmieniają bo to rzecz nabyta - leki nie oszukają świadomości i podświadomości a jedynie sztucznie przytemperują emocje, jestem zarzyganym neurotykiem i póki co 17 leków i 8 psychoterapii niewiele zmieniło we mnie przez te 11 lat. [Dodane po edycji:] Ponoć rok, półtora. Ponoć trwałe. Kto Ci takich głupot nagadał ? Domyślam się, że sama to wymyśliłaś :D
×