Skocz do zawartości
Nerwica.com

gargul

Użytkownik
  • Postów

    133
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez gargul

  1. Widzę, że szału z odpowiedziami nie ma. Ja szczerze powiem za wielkiego doświadczenia z lekarzami nie mam, i jak muszę to zaglądam na: http://www.znanylekarz.pl
  2. Ja biorę esci i powoli pomaga. Uwaga, bo początki są złe i tymczasowo musiałem się wspomagać benzo.
  3. Też u siebie to zauważyłem. Na początku w ogóle bałem się napić, ze względu na leki, ale psychiatra powiedział (sic!) że to zabobony. Przynajmniej w odniesieniu do mojego leku (esci) i branego rano. Oczywiście jeżeli nie mówimy o uzależnieniu, bo to inna sprawa. I rzeczywiście pijąc alkohol jakoś nie zauważyłem wzmożonego działania leku. A ostatnio sobie trochę pozwoliłem. Nie napiszę ile, żeby nie zachęcać, bo każdy może zareagować inaczej, ale poszło trochę na głowę. Natomiast kac, to już inna para kaloszy. Kiedyś tak jak Ty, praktycznie go nie odczuwałem, oprócz zmęczenia, a teraz przez 2 dni po piciu mam po prostu niezłego doła. Zmęczenie, ciężko mi się na czymkolwiek skupić, roztrzęsienie. Tak że staram się mocno ograniczać i pić magnez, bo zauważyłem, że po piciu łatwiej łapią mnie też skurcze. Na twoim miejscu przeszedł bym się do psychiatry. Jeżeli nic Ci nie jest, to uwierz mi, że po usłyszeniu takiej diagnozy, od razu poczujesz się lepiej. Przestaniesz o tym myśleć i się tego obawiać. Natomiast jeżeli coś się u Ciebie rozwija, to im szybciej zaczniesz leczenie tym lepiej. I lepsze rokowania i krócej się będziesz męczył. Pozdrawiam gargul
  4. wieslawpas, mi pomaga zmiana otoczenia. Spakuj się i wyjedź z rodziną za miasto. Na małą wędrówkę. Jak nie masz z kim wyjechać to możesz nawet sam, ale w takim przypadku lepiej żebyś miał się czymś zająć, na czymś się skupić (np. muzyka). Najlepszą metodą jest wypad gdzieś na weekend do małego hoteliku. Jest już poza sezonem i ceny potrafią być na prawdę zaskakująco dobre. Przy okazji można pozwiedzać, czy udać się na masaż. pozdrawiam gargul
  5. Cześć wszystkim, od jakiegoś czasu czytam to forum, ale dziś po raz pierwszy postanowiłem coś napisać. Kilka tygodni temu postanowiłem odwiedzić lekarza psychiatrę w związku z pewnymi sytuacjami, jakie zaczęły się coraz regularniej pojawiać w moim życiu. Zaczęło się to jakieś dwa lata temu. Jakoś zimą. Wtedy to po raz pierwszy, w związku ze stresową sytuacją w pracy, zaliczyłem okres silniejszego przygnębienia, takiej "niemocy", słabej samooceny. Trwało to 3 dni i samoistnie minęło. Oprócz przygnębienia, nie zaobserwowałem żadnych innych objawów somatycznych. Podobna sytuacja pojawiła się również w tym roku. Również zimą. I jak poprzednio dość szybko i samoistnie minęła. Niestety w kwietniu nastąpiła powtórka, z tym że doszły do tego natrętne myśli i ogólne poczucie bezcelowości i źle wybranej ścieżki w życiu. Uczucie bycia w pułapce. W sytuacji bez wyjścia. Bez przyszłości. Objawów somatycznych znowu nie było. Kulminacja nadeszła na początku sierpnia. W związku z awansem. Do złego samopoczucia i wszystkich objawów jakie opisałem wyżej, doszły (początkowo) bóle głowy. Natrętne myśli, że sobie nie poradzę w pracy. Nie pozwalało mi to spać, a jak udało się usnąć to na dwie, trzy godziny i pobudka. Do tego zaobserwowałem wysoki puls (~100) i ciśnienie (170/100), całkowity brak łaknienia (w ciągu miesiąca schudłem o 8 kg), dreszcze, napady na przemian zimna i gorąca (musiałem chodzić w długiej koszuli i marynarce, jak na zewnątrz było po 25 stopni). I jeszcze milion innych symptomów, których teraz nie mogę sobie przypomnieć. Przestraszyłem się i odwiedziłem lekarza. Diagnoza: nerwica lękowo-depresyjna. Dostałem benzo (na początek) i escilatopram. O początkach brania tych leków nie będę pisał, bo ciągle się zastanawiam jak to przeżyłem. Ale jakoś przeżyłem i wydaje się że zmierza to w dobrym kierunku. Jestem wyciszony, tętno spadło, jakoś inaczej reaguję na sytuacje w pracy. Teraz jak umysł mam czystszy i spokojniejszy, poczytałem trochę i nadszedł czas na refleksję. Czy oby diagnoza jest dobra? Czy nie przyjmuję, dość wrednych poniekąd, leków bezpodstawnie? O co chodzi. Jak czytałem wasze posty i kilka opracowań, nerwica wiąże się z lękiem wystąpienia pewnej sytuacji, najczęściej zagrożenia życia i nie można sobie wytłumaczyć że to tylko nerwy. Ja u siebie tego nie zaobserwowałem. Tzn. jak dopada mnie ten wewnętrzny niepokój, zwątpienie i pojawia się kołatanie serca i nadciśnienie, to wiem że jest to podyktowane moim stanem psychicznym i tak na prawdę nic mi nie zagraża. Wiele osób pisze że to pozwala się im uspokoić. Mi niestety ta świadomość nie pomaga w niczym. Nadal czuję się "pusty". No właśnie, tak na prawdę podczas tych gorszych chwil, nie czuję lęku przed śmiercią, tylko mam wrażenie pustki, bezsensowności, zagubienia. Wrażenie niemożności poradzenia sobie z najprostszymi zadaniami. Czy to są również objawy nerwicy? pozdrawiam gargul
×