Skocz do zawartości
Nerwica.com

gargul

Użytkownik
  • Postów

    133
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez gargul

  1. Dark Passenger Może nie w temacie tego topicu, ale widze że się znasz na lekach i ich działaniu, więc zaryzykuje. Temat nazywa się Prozac. Założę się że jak byś zrobił ankietę wśród całego społeczeństwa nt. najbardziej znanego i najlepszego antydepresanta, większość ludzi wskazała by Prozac. Sam nieraz słyszałem jak go nazywano "cudowną tabletką szczęścia". Czy to rzeczywiście taki dobry lek, czy raczej dobry marketing? Jak się pozycjonuje w porównaniu do esci?
  2. W ostatnim czasie tak. Oczywiście nie znaczy to, że wszystkie dni są git i tylko tęcza w głowie. Trzeba się przyzwyczaić do tego że jak każdy inny człowiek, będziemy mieli i lepsze i gorsze dni. Trzeba o tym pamiętać, bo mamy tendencję to wyolbrzymiania pewnych spraw :) Ja dzisiaj w skowronkach. Uwielbiam sobotnie poranki. Mogę sobie poleniuchować w łóżku do 10. Najlepszy dzień tygodnia. A teraz leże z żonką piję winko, zagryzam serem i oglądamy American Pie. Żyć nie umierać! :) Nie poddawajcie się, a dobre dni nadejdą. Nie zauważycie nawet kiedy.
  3. Cześć JużTuByłem, Ja osobiście nie wierzę, że te jazdy po esci to autosugestia. W moim przypadku, w przeszłości nigdy nie doświadczyłem takich stanów, więc niby skąd miała by się wziąć ta autosugestia. Tutaj może bardziej chodzić o pewne "wzmacnianie" w głowie naszych przypadłości. Czujemy się nie najlepiej, a zwiększony poziom serotoniny w synapsach potęguje te odczucia. Co do lekarza, to Ty niezły manipulant jesteś :) Nie przesadzaj z tym eksperymentowaniem.
  4. To coś pokręciłem. 5 dni to za mało. Po takim czasie, żaden lekarz nie odstawi tego leku, chyba że ktoś zapaści dostanie. Najszybciej można o tym rozmawiać z lekarzem po 4 tygodniach. A ten 8 stycznia to mnie nie wiem czy bawi czy przeraża. Masakra. Na NFZ to bym się spodziewał takich dat, ale prywatnie?
  5. Ja też jestem na 5mg. U mnie z dawką to była fajna historia, bo zacząłem od razu od 10mg. Zgodnie z zaleceniem lekarza. Pod koniec opakowania (po 3 tyg.) nie udało mi się w porę umówić z lekarzem, więc sam zszedłem na 5mg, żeby starczyło mi do wizyty i ... automatycznie poczułem się jak młody Bóg. Praktycznie pozostały tylko kiepskie poranki, a tak poza tym nic. Po rozmowie z lekarzem, stwierdziliśmy że zostajemy na 5mg i zobaczymy co będzie dalej. I na razie tak jadę. W międzyczasie, z tego samego powodu, zażyło się że miałem przesiadkę na 5mg co drugi dzień i też zauważyłem że się lepiej poczułem, ale lekarz stwierdził że to mała dawka i jeszcze podawana w falach.
  6. Hej Pika. Nie chcę Cię do leku zniechęcać, ale rzeczywiście jak przez 4 tygodnie nie ma poprawy to pora na zmianę. Ale o tym powinien zdecydować lekarz. Odstawienie esci może nie być błędem, bo czasami przed wzięciem nowego leku trzeba odczekać kilka dni, żeby nie było zespołu serotoninowego. Na kiedy masz umówioną wizytę?
  7. Katarzynka, sądzę że się wiele osób nie odezwie. A powodem jest to że lek jednak działa. Jak człowiek się czuje dobrze, to ostatnie co ma w głowie to chodzić po forach dla nerwicowców :) Sam tu jestem, bo kiedyś sobie obiecałem że będę zaglądał na forum nawet jak się lepiej poczuje. Wiem jak mi to pomagało. To światełko w tunelu może dużo pomóc.
  8. Ja "osłonowo" na początku brałem Cloranxen, to coś podobnego do benzo. Teraz dostałem Miansec, w razie problemów ze spaniem, ale na razie ani razu nie musiałem z niego korzystać. Pamiętam, że ktoś na forum pisał że dostał mianserynę na pobudzenie jako wspomaganie esci. Mógłby coś o tym napisać? Jak się sprawuje taka mieszanka?
  9. Beznadziejnie było dwa tygodnie. Kolejne dwa, upłynęły pod kątem otumanienia, zmęczenia. Później poczułem się lepiej, poza porankami i to trwało z dwa miesiące. Po tym okresie czuję się już lepiej. Może jedyne co brakuje to takiego poweru do działania, nakręcenia, ale widzę że to też powoli wraca. Wytrzymajcie. Bo warto. -- 11 gru 2013, 23:07 -- Dobra decyzja. I jeszcze jedno. Widzę że jesteś wspaniałą matką, a żoną jeszcze lepszą. Trzymaj się ciepło. -- 11 gru 2013, 23:22 -- Ja kiedyś czytałem, że z tymi porankami to chodzi o coś innego. W nocy mózg wchodzi w inny tryb pracy. Dzieje się tak za sprawą jakichś substancji, hormonów, czy tam czegoś innego. Rankiem skład tych substancji powinien się zmienić i tu tkwi problem. Jest to związane właśnie z gospodarką serotoniny.
  10. Ja nie zapomnę jak pewnego dnia przyszła do mnie moja 7 letnia córeczka i zapytała się co mi jest. Dlaczego ciągle jestem taki smutny i już nie mam czasu dla niej. Myślałem wtedy, że się potne. Ale na szczęście to minęło. Po prostu potrzeba czasu i cierpliwości. Czego Wam szczególnie życzę. -- 11 gru 2013, 22:42 -- I właśnie o to chodzi. Gratulacje. Strach ma wielkie oczy...
  11. Katarzynka, poczytaj o higienie snu. Mi to dużo pomogło. Przygotuj odpowiednio sypialnię i ustal sobie godzinę kiedy idziesz spać. Choć by się paliło i waliło nie przysypiaj wcześniej ani nie chodź spać później. Jak się obudzisz nad ranem, o ile możesz, zajmij się czymś od razu. Nie leż w łóżku. Zauważyłem że w dużej mierze takie polegiwanie bez celu, pogarsza nasz poranny stan. Powodzonka w pracy. Napisz jak było jak wrócisz. -- 11 gru 2013, 19:59 -- Wiesz że użyłaś słowa klucza. "Wydaje mi się". Bo to rzeczywiście nam się wydaje, nieważne jak sądzimy to za bezsensowne i nierealne, tak po prostu jest. Mamy rozwaloną chemię w mózgu, a nie chore serce, stwardnienie, czy co tam sobie wmawiamy. Pomimo że objawy są typowo somatyczne, tak na prawdę nic się nie dzieje. Może nawet nie wart z tym walczyć. Po prostu przeczekać wiedząc, że to nic groźnego i za chwilę przejdzie. Co do benzo to Twój wybór. Mi tam dużo pomógł, a jak widać nie miałem problemów z odstawieniem i ciągle żyję. -- 11 gru 2013, 20:08 -- Niestety to jest problem. Wielu ludzi tego nie rozumie. Sam bym chyba nie był w stanie tego zrozumieć, jakbym tego nie doświadczył. Nie poczuł czym to pachnie. Całe szczęście ta znieczulica nie dotyczyła mojej żonki. Cały czas przy mnie była. Przez te długie tygodnie. Chyba mnie jednak trochę kocha Na to wszystko jest wyjście. Nie szukaj oparcia w mężu. Będziesz miała je w nas. -- 11 gru 2013, 20:12 -- Jakby to nie było namawianie do przestępstwa, to bym napisał co takiemu mężusiowi można podać rano zamiast witaminek. Ciekawe jak by wtedy gadał... -- 11 gru 2013, 20:19 -- Nie będzie to trwało miesiąc. Tydzień, dwa max. Ja zalecam do tego osłonkę z benzo. Można się męczyć, tylko po co? Później lęki będą stopniowo zanikać wraz z upływem dnia. Pojawi się taki stan zawieszenia, ale to da rady przeżyć. Po prostu nic nie będzie Ci się chciało robić. Ja w tamtym okresie omal nie wmówiłem sobie, że mam borderline. Ale to pic. Po jakimś czasie mija.
  12. Ja przez pierwsze dwa tygodnie straciłem prawie 10kg (z 89 na poniżej 80). Nie żartuje. Ale wtedy nic nie jadłem, a dokładniej to raz dziennie żonka we mnie coś wbijała, najczęściej kisielek. Ale później szybko odzyskałem kilogramy, teraz wróciłem do swojej standardowej (nie mówię że normalnej :) ) wagi 92kg i się tak trzyma. -- 10 gru 2013, 23:57 -- pika to minie. Ja dokładnie przechodziłem to samo. Nie zapomnę tego rozbicia, niepokoju. Napadów zimna (we wrześniu przy 25 stopniach na zewnątrz, po biurze chodziłem w marynarce, powodując ogólne rozbawienie). Strasznej potliwości. Drżenia rąk. Drętwienia skóry. I do tego 3 miliony innych których nie pamiętam. Ale to mija. Przynajmniej u mnie minęło. Na chwilę obecną z najbardziej denerwujących objawów, to tachikardia jak sobie wypiję i to że nie pamiętam snów (chociaż to powoli też już mija). -- 11 gru 2013, 00:16 -- Wszystko co wymieniłaś. Do tego taki okropny wewnętrzny niepokój nie wiadomo z czego i natłok myśli. Niezbyt mądrych. Do tego bezsenność. Na początku przez kilka dni po prostu nie mogłem usnąć lub tak quasi usypiałem pod koniec nocy. Później po benzo trochę się to poprawiło, bo przynajmniej usypiałem, tak do 3...4 nad ranem, a później przewracałem się na łóżku. Ale to i tak był sukces i dużo mi to pomogło, bo chodziłem już bardziej wypoczęty. Do roboty nie poszedłem tylko raz, po nieprzespanych 3 dniach z rzędu. Byłem mega zmęczony. Zamknąłem się w sypialni, zasunąłem rolety, w domu nikogo nie było więc cisza, a i tak nie mogłem usnąć. Coś masakrycznego. Człowiek ze zmęczenia na oczy nie może patrzeć, a o uśnięciu nie ma mowy. Po ok. miesiącu sen wrócił do normy, czyli przesypiałem już całą noc. Z takich lżejszych, ale też niezbyt przyjemnych objawów, to też mogę wymienić nadmierną potliwość, ale nie wiem czy to było spowodowane esci czy moim lekiem na nadciśnienie. Przez dwa miesiące po prostu budziłem się cały mokry. Po jednej nocy pościel nie nadawała się do użytku. Koszulkę mogłem wyżymać. Katarzynka trzymaj się, a wszystko będzie dobrze. Jutro w robocie też sobie poradzisz. Zawsze możesz zwalić winę na jakieś niedyspozycje kobiece. To każdemu zamyka usta :)
  13. pika po to je lekarz wypisał żeby je brać. Ja łykałem benzo regularnie przez dwa tygodnie. -- 10 gru 2013, 23:00 -- To powiedz mu że jak kopniesz go w głowę raz, a później poprawisz, to tego drugiego razu już nie powinien czuć bo przecież głowa już go i tak bolała... A tak na serio, lekarze to też tylko ludzie i dają to co w książkach napisał pan X, a że pan Y napisał coś zupełnie innego to już nieważne, bo przecież prawda może być tylko jedna. No i do tego dochodzi to że sami na własnej skórze nic nie doświadczyli. A najczęściej nasze narzekania traktują jako majaczenie hipochondryka. -- 10 gru 2013, 23:14 -- Tak się właśnie teraz zastanawiam, czy właśnie nie powinnaś chodzić do pracy. U mnie muszę powiedzieć, że praca pomagała (pomimo tego że jest przyczyną mojej choroby ). U mnie wynika to chyba z tego że mi najbardziej pomagało zajęcie umysłu czymś innym niż rozmyślanie o niczym. W robocie udawało mi się to znakomicie. Kolejną rzeczą, której możesz spróbować to prowadzenie samochodu (jak masz prawko). U mnie to kapitalnie pomagało. Jakbym miał pstryczek w głowie. No a na początek to spacery. Trzeba coś robić w kierunku wyjścia z domu. To stymuluje nasz mózg.
  14. Wiesz... może i warto. Skoro tamten lek wyraźnie ci pomógł, to po co eksperymentować? Ja bym tylko pogadał z lekarzem, jakich skutków długoterminowych, tych pozytywnych i tych negatywnych, można się spodziewać po obu lekach. Może hasło "leki nowej generacji" nie jest tylko chwytem marketingowym.
  15. Ciężko powiedzieć. Czy jest tak jak wcześniej, zanim zaczęły się ataki? Zdecydowanie nie. Przynajmniej na razie. Ale lekarz też to jasno powiedział. Aby kuracja odniosła skutek potrzeba 6...12 miesięcy. Dla mnie przyzwyczajonego, co najwyżej do antybiotyków, na których działanie trzeba było czekać 2..3 dni, to była jakaś abstrakcja, ale ni stąd ni zowąd mam już prawie 4 miesiąc na karku. Czy jest lepiej niż w czasie, gdy miewałem ataki? Zdecydowanie tak. Już po prostu nie skupiam się na czekaniu na kolejny atak. Pomimo tego że nie miałem ich za często (średnio dwa...trzy dni jazdy co 3...4 miesiące). Czy jest lepiej niż było by bez leków? Nie wiem, ale sądzę że tak. Z jakiegoś powodu jednak zdecydowałem się na pójście do lekarza. Powodem tym były coraz częstsze i silniejsze ataki. Po lekach ich po prostu nie mam. Nie przejmuję się różnymi sprawami. Mam w nosie co myślą o mnie inni (przynajmniej bardziej niż wcześniej).
  16. Czesc, odstawilem forum na dwa tygodnie, a tu ponad 20 stron postow i kilku nowych nerwusow. Dziwnie to zabrzmi, ale szkoda ze sie tu spotykamy. Zastanawia mnie skad sie bieze taki nawal zaburzen, na tle nerwowym. Ale to juz temat na inna rozprawke... Katarzyna, ja przyjmuje esci (Aciprex) juz prawie 4 miesiac i musze powiedziec ze kropka w kropke przechodzilem to samo co Ty. Pierwsze dwa tygodnie to byla po prostu smierc w butach. Zero spania, jedzenia, w glowie tabuny durnych, natarczywych mysli, drzenie calego ciala, tetno 120 lezac plackiem na lozku i najgorsze, niemoc i strach. Dodam tylko ze w tym okresie schudlem 10kg. Tez jak Ty nie mialem tych objawow przedtem. Tzn. miewalem co kilka miesiecy napady paniki i mysle ze depresji, ale jakos sobie z tym radzilem. Az do lata. Jak mnie dorwallo, postanowilem cos z tym zrobic. No i sie zaczelo jak napisalem. Ale uzmyslowilem / wmowilem sobie ze lekaz jest madrzejszy w tym temacie i moja rola jako pacjenta jest sie sluchac. Innym tematem ze 'zapomnial' mi powiedziec ze nie zaczyna sie leczenia od calej tabsy. Po dwu pierwszych tygodniach, gdzie dodatkowo mocno wspieralem sie benzo (uregulowalo mi to troche sen), przyszly dwa, trzy kolejne, gdzie czulem sie jak robot. Wyzuty z wszelkich uczuc i checi. Jakby ktos splunal mi w twarz to bym sie chyba oblizal (obrzydliwe ale prawdziwe). Do tego zebranie mysli graniczylo z cudem. Przezylem i to. Nastepna faza to czekanie na wieczor. W miedzyczasie nawrocilem sie na czytanie i nie moglem doczekac sie kiedy sie poloze z ksiazka. Poza tym dzien byl kiepski. A poranek tragiczny. Trwalo to jakies cztery tygodnie. Nastepny miiesiac byl juz w miare ok. Poza porankami, ktore nadal byly tragicze, ale szybko to mijalo. Teraz od jakis dwu tygodni nawet poranki sa lepsze. Tak ze wyszedlem na prosta. Ale co o tym wszystkim myslec sam nie wiem. Z jednej strony lek dziala bo atakow tachikardii juz nie mam (chyba ze sobie popije), z drugiej moge sie zapytac co to za lek po ktorym czlowiek przez dwa miesiace nie wie jak sie nazywa. Jak patrze wstecz to chyba jednak bilans jest pozytywny. Trzeba wytrwac i miec przekonanie ze z kazdym tygodniem bedzie lepiej, bo bedzie. Uwierz mi.
  17. jetodik Dokładnie nie pamiętam, bo przechodzenie jest bardzo powolne, ale myślę że zajęło to też ok. 2 tygodni. Z ciekawostek, to ja zaliczałem w tym okresie, gwałtowne zmiany nastrojów. W ciągu godziny potrafiłem przechodzić z doła do euforii, aż się przestraszyłem zaburzeń dwubiegunowych, ale z czasem się uspokoiło. Podzielcie się proszę czy przy przechodzeniu z 5mg na 10mg mieliście jakieś nieprzyjemne przeżycia?
×