Skocz do zawartości
Nerwica.com

antananarywa

Użytkownik
  • Postów

    709
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez antananarywa

  1. antananarywa

    ot

    ejejejejeje no i czasem ładne też np. ja proszę nie generalizować i ja a ja jestem brzydka i zła w łóżku
  2. antananarywa

    ot

    Ciekawe, że Parodi mówi o brzydkich dziewczynach, ze krytykują innych, a sam pisze np. "tyłek szeroki jak u słonia", komentując jakąś laskę. He, he...
  3. Ja dziś dostałam hydroksyzynę, ale jej nie wykupiłam jeszcze. Spróbuję jakoś sama się z tym uporać, choć większych nadziei nie mam. Anna Maria, Ciekawe, skąd to się bierze u Ciebie? Ma to związek z depresją (albo czymś podobnym) czy zaburzeniami odżywiania albo z jednym i drugim? U mnie to może być też to, że się zawsze budzę megagłodna dziś pobudka o 3. później lekki półsen do 5.
  4. Wolna przemiana materii. Spróbuj jeść 5x dziennie małe posiłki. Powinieneś zacząć odczuwać głód. Ja mam tak samo. Zjem normalny obiad i nawet śniadania następnego dnia nie chce mi się jeść.
  5. Jak to jest u Was ze snem? Czy widzicie jakąś zależność pomiędzy ilością snu a tym, jak jecie? Ja sama od siebie powiem, że od kiedy jedzenie stało się moim problemem, budzę się o 5-6 rano i nie ma mowy, bym zasnęła z powrotem, chyba że na jakąś godzinkę, która nic mi nie daje - i tak chodzę jak zombie. Budzę się tak wcześnie niezależnie od tego, o której pójdę spać. Teraz to nawet boję zasiedzieć się u znajomych, bo wiem, że oznacza to pozbawienie się snu :/ Kiedyś miałam problemy z zasypianiem, kręciłam się po łóżku, teraz wieczorem zasypiam od razu (tzn. "od razu" w porównaniu z tym, co było kiedyś. bywało, że 4 godziny leżałam, gapiąc się w sufit, teraz jest to jakaś godzina), tylko to poranne budzenie się mnie męczy. Trwa to już dobrych kilka miesięcy. Początkowo była to godzina 7-8 rano (a gdy bardzo chciałam spać, nawet 9 ), co mnie w sumie cieszyło, bo miałam więcej czasu na bezsensowne zapierdzielanie po mieście, ćwiczenia, zajmowanie się byle dziadostwem, byleby spalić kcale i nie mieć kiedy zjeść teraz jestem już zdołowana, bo chciałabym się w końcu wyspać... Poza tym często wybudzam się w nocy, ale szybko zasypiam z powrotem. Ktoś miał coś podobnego? Albo ma?
  6. antananarywa

    [Olsztyn]

    Dziękuję za odpowiedź, rosomak89 :) a co w końcu ze spotkaniem, moi drodzy Olsztyniacy? Piękna pogoda jest, aż się chce kontaktów towarzyskich.
  7. antananarywa

    [Olsztyn]

    Słuchajcie, proszę o szybką odpowiedź. Ktoś się orientuje, jak się nazywa w Aksonie ta pani, która ocenia, czy ktoś się "nadaje" na terapię itd? Zostałam do niej skierowana i wpisana na listę osób oczekujących. Zrezygnowałam z tego i nie zapisałam się, gdy była taka możliwość (5 maja), ale teraz się jednak namyśliłam. Tylko nie pamiętam jej nazwiska.
  8. Może być nadmiar błonnika w diecie. Lub nadmiar białka.
  9. Za miesiąc wyprowadzam się do innego miasta, więc chyba nie ma sensu rozpoczynać teraz terapii. Oczywiście myślałam o tym. Wydaje mi się, że nawet jak przytyję i będę ważyć normalnie, to problem we łbie nie zniknie ;(
  10. A ja obiecałam chłopakowi, że będę jeść. Ale jego nieobecność działa na mnie tak, że boję się jedzenia jeszcze bardziej. Autentycznie boję się jedzenia... Gdyby dało się bez niego żyć, wywaliłabym do kosza... Ważę jeszcze mniej i znów boję się przytyć. Coraz mniej i mniej, coraz bardziej się boję. Wiem, że muszę przytyć, bo zniknął mi okres, zwolniło serce, cera tragiczna (wypryski, świecę się), oczy mam zapadnięte, kręgosłup na wierzchu, siniaki same mi się robią, włosy wypadają... Wiem na rozsądek, boję się konsekwencji niejedzenia, ale myśl o przytyciu sprawia, że panikuję. No nic. Zmuszę się. Chyba lepiej czuć się źle na początku i ważyć więcej, oswajać się z wagą, niż wylądować w szpitalu. To powtarza mi chłopak, mało do mnie dociera, ale staram się.
  11. Ja nie wiem, co mi jest, ale ostatnio staram się jest więcej i urozmaicać menu. I tak, wczoraj zjadłam kawałek pizzy domowej i mnie tak nie bolał psychicznie. Ale brak ćwiczeń (jestem w odwiedzinach u rodziny chłopaka i nie bardzo mam tu jak biegać czy coś) działa na mnie strasznie. Codziennie się ważę i przeraża mnie każdy gram w górę A jak zjem cos, czego nie planowałam, to ryczeć mi się chce.
  12. to rzeczywiście dobry pomysł. Możesz sobie np. ustalić, że tygodniowo zjadasz 300 kcal słodkości i ani okruszka więcej. Albo - jeden batonik tygodniowo (dwa ciastka, kawałek ciasta, lody, co tam chcesz). W ten sposób będziesz miała jakąś kontrolę nad tym, tak mi się wydaje.
  13. antananarywa

    [Olsztyn]

    Ja tam się dopasuję no i co? nic nie wybraliscie?;p
  14. a ktoś sobie wkręcał kiedyś zaburzenia odżywiania?
  15. mam wrażenie, że istnieją tylko skrajności. albo jem zdrowo - albo niezdrowo, żadnego złotego środka. nie umiem znaleźć. mam wrażenie, że jak trochę odpuszczę, to utonę w morzu czekolad i innego badziewia. a tak to wszystko trzyma się w dziwnych ryzach. tak to jeśli rano nie poćwiczę, to warczę na wszystkich. jeśli mi się godziny posiłków poprzesuwają, to wpadam w popłoch. to cholernie męczące!
  16. Jestem teraz na weekend w domu rodzinnym i mi rece opadaja, jak widze dzisiejszy obiad. Schab podsmazony i pieczony z zoltym serem, do tego surowka ze smietana (ja uzywam jogurtu). Chce mi sie plakac i jestem bardzo rozdrazniona, bo bede musiala to zjesc:( jestem tez wsciekla, ze moja rodzina je niezdrowo. No i oczywiscie kupili pudlo lodow i beda mi je wciskac. Dosc juz mam tego wykrecania sie od wszystkiego.
  17. Przecież prawie nikt w dzisiejszym świecie nie myśli o jedzeniu jak o źródle energii - dla większości to przyjemność, a nie tylko energia.
  18. Nie no, przepytał mnie, czy się przeczyszczam lub wymiotuję (a tego nie robię) oraz czy planuję jeszcze chudnąć. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą: że wiem, że nie powinnam, ale nie wiem, czy nie schudnę.
  19. Piszę, bo mam problem, z którym byłam u psychiatry i psychologa, którzy okazali się niezbyt pomocni. Zaczęło się, oczywiście, niewinnie. Pod koniec listopada 2013r. miałam organizm silnie wyjałowiony przez antybiotyk i kazano mi się zdrowo odżywiać. Odstawić słodycze, jeść białko, dużo warzyw, itd. Wiadomo, że na takiej diecie schudłam. Ważyłam 54kg przy 162cm i waga spadła do 52kg. Niby nic, ale gdy się zważyłam, ucieszyłam się niezmiernie. A że od słodyczy zdążyłam się coś niecoś odzwyczaić, to waga nie wracała. Później był okres, że mnie i chłopaka, z którym mieszkam, przycisnęła trochę bieda i przyznam, że się odrobinę poświęcałam - sama jadłam mniej, by on miał więcej (oczywiście robiłam tak, by tego nie zauważył) i już, proszę bardzo - koniec grudnia, a ja ważę 50,5kg. Szczęśliwam niezmiernie. A tu jeszcze karnet na siłownię dostałam na Boże Narodzenie. Latałam na tę siłkę przez 2 tygodnie codziennie, później rzadziej, ale już wtedy zauważyłam, że coś jest nie tak. Zjadałam 800-1000kcal dziennie. Mam jakąś tam wiedzę i wiedziałam, że to gruuuubo za mało, ale i tak tyle jadłam. Później chłopak wyjechał do pracy i przez miesiąc mieszkałam sama. Czułam się źle - samotna, zagubiona, naczytałam się o zdrowym jedzeniu i ograniczałam porcje, zadowolona, że wyglądam szczuplej i przerażona jednocześnie, że narobię sobie biedy (takie ambiwalentne odczucia miałam). Waga spadła do 47kg. Kiedy chłopak wrócił, nie mógł mnie poznać, tak wychudłam... Teraz ważę 46kg, dziennie zjadam 1000-1200kcal, nie mogę wcisnąć w siebie więcej. Chciałam zwiększać kaloryczność o 100kcal tygodniowo, by nie przytyć, ale co z tego? Jak zjem więcej na śniadanie, to później wyrzut sumienia i jem mniej na obiad. Zjedzenie czegokolwiek "niezdrowego" powoduje u mnie złe samopoczucie psychiczne. Ćwiczę codziennie, dużo chodzę (wybieram np. sklepy oddalone od domu i chodzę do nich pieszo), a jak się zatrzymam na dłużej (np. spędzę w pozycji siedzącej, powiedzmy, 5h w podróży), to jestem niespokojna, nerwowa, boję się, że zaraz zatrzyma mi się metabolizm, że przytyję. Jednocześnie boję się następstw niedowagi, boję się jeszcze schudnąć, ale mam problem, by utrzymać wagę, zwłaszcza, że w lustrze nadal widzę - uwaga - GRUBE nogi. No i właśnie. By nie stracić chłopaka, na którym zaczęłam się wyżywać (naprawdę nerwowa się zrobiłam), poleciałam do psychiatry. Psychiatra skierował mnie na diagnozę u psychologa, na której wyszło, że jestem całkowicie zdrowa. Anoreksji nie można u mnie stwierdzić, bo mam BMI 17,5, które mieści się w normie. Także jestem zdrowiutka jak rybka. Co zrobić?
  20. No idę jutro do lekarza, zobaczymy, czy skieruje mnie na jakieś badania. Najgorsze, że rzucałam tabletki anty i brałam antybiotyk jednocześnie :/ to mnie w sumie mogło też wykończyć, choć od sierpnia się gorzej czuję tak naprawdę. Zauważyłam też u siebie szczękościsk, nieświadomie zaciskam zęby.
  21. Od kiedy pamiętam, przejawiałam skłonności do zamartwiania się. Ale ostatnio chyba było tego za dużo. Problemy w związku (być może wyolbrzymiane przeze mnie, bo do tego też mam skłonności), zamartwianie się swoim wyglądem, zdrowiem, studiami (ostatnio jeden z wykładowców "uwziął" się na mnie, co mnie dodatkowo stresowało). Przez ostatnich kilka (3?) miesięcy niemal codziennie popłakiwałam wieczorami. Powodów było wiele - a bo to nie dam sobie rady, a bo przyszłość niepewna, bo pewnie już się chłopakowi nie podobam, bo zawiodę rodziców, itd. Zwalałam to na karb tabletek antykoncepcyjnych. Jednocześnie niemal cały czas byłam w tym okresie przeziębiona. Na początku listopada dopadł mnie silny ból gardła i kaszel, dostałam antybiotyk, który mnie uczulił, pojawiła się bolesna i swędząca wysypka. Możecie sobie wyobrazić, jaki był to dla mnie stres i ile stron internetowych przemierzyłam. W nocy płakałam, bo bałam się, że to coś poważnego, a chłopak nie mógł mnie uspokoić. Jak pisałam powyżej, ostatnio jeden z wykładowców na studiach ma na mnie oko. Noc przed zajęciami z nim (a miałam już wtedy tę przeklętą wysypkę) bardzo, bardzo źle "spałam". Nawet nie wiem, czy to był sen. Budziłam się i przysypiałam na przemian, roiły mi się w głowie dziwne rzeczy, okropnie waliło mi serce, aż czułam delikatny ból po lewej stronie klatki piersiowej. Być może wpływ ma kuracja antybiotykowa, po której jestem osłabiona, ale brałam osłonowo probiotyk i nadal biorę. Nie wiem już, co mam myśleć, a nie mogę myśleć o niczym innym Wczoraj w lustrze zauważyłam, że pojawiła się u mnie dość mocna asymetria piersi - czy to skutek odstawienia tabletek? Sama nie wiem. Już myślałam o raku:/ Poza tym na wewnętrznej stronie lewej dłoni mam nabrzmiałą żyłę. Mierzyłam sobie tętno - 90. Wiecznie jestem zmęczona - i znów: antybiotyk, nerwica czy coś innego? Bo antybiotyku można łatwo złapać jakąś chorobę. Co do wysypki, to nadal pojawia się pod wpływem zimna. Infekcja bakteryjna czy nerwica? Poza tym mam rankę w ustach, która się nie goi, co również przemawia za infekcją. Jutro idę do lekarza, ale obawiam się, że nic ciekawego mi nie powie Mam już dość tych nerwów, tego stresu. Nie wyrabiam! Nie mogę się nawet uczyć, bo ciągle wertuję internet, wpisując swoje objawy. I zamęczam chłopaka tym samym. I wciąż się martwię, i martwię...
  22. antananarywa

    [Olsztyn]

    Osrodek na ltoniczej za dajtkami. nie wiem jak tam z terminami, ale psychiatrow jakichs tam maja. a to jest na nfz? czy to ten slynny akson? nie wiem, czy tam sie chadem zajmuja.
  23. antananarywa

    [Olsztyn]

    Ech, a wie ktoś, gdzie są w miarę normalne terminy wizyt? Bo ja pierdzielę, dzwonię dziś na Wojska Polskiego, a tam najbliższy termin do psychiatry to marzec... zależy mi na czymś szybszym
  24. Hej, Mateusz :) Mam podobne problemy do Twoich, choć w nieco mniejszym nasileniu. Na pewno pomoże Ci psychoterapia, do której ja również się przymierzam. Mogłabym Ci tu długo gadać, że trzeba pokochać siebie i tak dalej, ale Ty to wszystko wiesz, tylko masz problem z wprowadzeniem tego w życie, tak jak i ja. Trzymaj się i na pewno NIE jesteś nieudacznikiem.
  25. o nekrofilii jest inna ankieta no ale liczy się jako stosunek czy nie?
×