Skocz do zawartości
Nerwica.com

monapayne

Użytkownik
  • Postów

    1 358
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez monapayne

  1. Cześć Wam... Czy macie tak, ze nie potraficie dla siebie ugotować? Ja w ogóle brzydzę się pożywienia i spożywania go przeze mnie. Nie jestem w stanie jeść publicznie i robić sobie jedzenia w kuchni w mieszkaniu studenckim. -- 09 wrz 2013, 17:39 -- Probował ktos nutri drinki? Mam candidę od tej calej glodowy wielkiej.. ciekawe czy mozna wtedy. W kazdym razie chyba wskazane są nutri przy wyglodzeniu.
  2. Ja nie daję sobie rady fizycznie, społecznie, życiowo... To moj największy problem. Np. taka zabawna sprawa haha - nie umiem gotować. Dla siebie. Dla innych umiem. Jak ktoś dla mnie ugotuje to zjem, jasne. A najlepiej to zjem ze stołówki. Bo tam płacisz i to ich praca i wtedy to jedzenie jest tak o. Chudnę ciągle. Walczę z tym, dzisiaj zjadłam obiad. Zupa i naleśniki. Ale ciężko jest, głowa mnie boli od tego wszystkiego. Ważę 40 kg.
  3. MalaMi1001, dokładnie, też tak mam... Poza tym wydaje mi się, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo po tej depresji, która mi się od jakiegoś czasu ciągnie. Nigdy nie będę szczęśliwa w taki sposób jak byłam kiedyś. Np. jako dziecko lub czasem jako nastolatka. To tak gniło w środku i czekało aż nadejdzie dorosłość. Chciałabym medytować i rozwijać się duchowo, najpierw doprowadzić swój stan zdrowia do ładu, powiedzmy, że przytyję, a potem bym chciała rozwijać się duchowo, innego wyjścia nie widzę. Nigdy nie będę szczęśliwa jak moje koleżanki. Po pierwsze dlatego, że mam inne poglądy, np. nie chcę mieć dzieci, nieważne jaka jest tego podstawa psychologiczna, nie zmienię tego i nie chcę; a po drugie to coś na pewno jest jeszcze na tym świecie wartego uwagi. Kiedyś pociągała mnie miłość do drugiej osoby. Teraz już wiem jak to jest kochać. Nie wiem czy toksycznie, czy nie. Po prostu wiem jak to jest. Chciałabym nawet ten toksyczny związek rozwijać, aby nie był taki toksyczny, chciałabym ... chciałabym... wiele.
  4. wykończony, no, ja też sobie wspólczuję. Chcę to zmienić jednak.
  5. EmInQu, no, chciałabym skończyć ten związek. Nie wiem czy to miłość, ale bardzo lubię przebywać z tą osobą. Tylko niektórych rzeczy się już nie cofnie, np. tego, że się cięłam aby on zwrócił na mnie uwagę, ze zdradzałam i, że nie uprawialam nigdy seksu z tą osobą, a jestem z nią ponad 2 lata. Jest to bardzo bierny typ człowieka. Gdyby nie ja to by nie było tego związku, bo ja zabiegam ciągle od samego początku o niego, a on o wiele wiele mniej. Często milczy i jakby go nie było, ale jednak jest. Mogę zawsze się do niego przytulić i mogę go nawet pobić gdybym chciała, on nie zaprotestuje. A więc to jest toksyczny związek. Wypalony, wypalił mnie ten związek, a na początku nawet się zapowiadał. Przeszkadza mi też anoreksja. Nie potrafię jeść. Boję się, że zachoruję poważnie, bo mam krytyczną wagę, ledwo co chodzę. Czy mój związek da się jeszcze naprawić skoro jest taki toksyczny? Moglibyśmy się zmienić? Może lepiej go zakończyć. -- 09 wrz 2013, 10:59 -- Chciałabym być silniejsza psychicznie.
  6. MalaMi1001, jak z tego wybrnąć... Bo fizycznie możemy dać radę. A psychicznie? Ja mam anoreksję z tego powodu. http://www.swiat-zdrowia.pl/artykul/anoreksja-seksualna Ja mam dokładnie to samo. Ciężko mi z tego wybrnąć na dłuższą metę.
  7. EmInQu, nie wiem czy jest adekwatny. Możliwe, że czuję aż tyle, że nie mogę już znieść tego i się wyłączyłam w pewnym momencie. Jako dziecko tak robiła, odłączałam się. Matka miała problemy, a ja przy niej trwałam. Matka miała ogromne problemy. Ojciec raz chciał ją zabić. Ja teraz jestem w związku. I on jest toksyczny, jest podobnie jak w związku z moją matką. Nie umiem się od tego uwolnić. Brak mi też uczucia lęku i wstydu - albo inaczej - są one tak wielkie, że już nic nie czuję. Nie zależy mi też na opinii otoczenia o mnie. Ale to raczej w złym sensie. Mogę wyjść nago i mam to wszystko gdzieś. No i gadam sama ze sobą, to już chyba zły znak.
  8. EmInQu, no czuję się bardzo winna. Nie umiem być normalna. Nigdzie nie jestem sobą. Na prawdę nic nie czuję. Żal mi mojej matki, że ma taki charakter, na pewno chciała inaczej. I żal mi siebie, że tkwię w toksycznym związku, nie potrafię z niego wyjść. A tożsamości na prawdę nie mam. Tak jakoś w życiu mi wyszło. Że zawsze gram kogoś kim nie jestem chyba. -- 09 wrz 2013, 10:06 -- Miałam w życiu zbyt wiele traum. Nie wiem jak się od tego uwolnić.
  9. EmInQu, bo nic nie czuję... nie mam tożsamości. Tak, jest tak jak piszesz. To ja sobie nie poradzę. Nie wiem co zrobić by sobie poradzić. Nie chciałabym znowu iść do psychologa, chociaż może to byłoby dla mnie dobre. Boję się, że jak będę chodzić do psychologa to będzie gorzej... monk.2000, powiedzmy, że mam tak z rodziną. Tylko, że rodzina mnie nigdy nie kochała prawdziwie, zawsze toksycznie. Toksyczne wszystko. Całe moje dzieciństwo to traumy albo szok albo nerwice albo po prostu nadużywanie emocjonalne. Zawsze gdy musiałam mieszkać z rodziną, tj. była młodsza, a więc zależna, to czułam do nich żal. Teraz nie czuję nic, nie mam kontaktu ze swoimi emocjami.
  10. Cześć. Wyprowadziłam się po raz drugi z domu rodzinnego i mam nadzieję, że dam radę i nie zrezygnuję. Gdy byłam nastolatką łatwo było mi zaakceptować fakt, że będę musiała kiedyś się z tego domu wynieść, myślałam często o ucieczce, już jako dziecko. Zawsze lubiłam samotność i niezależność. A teraz co? Od roku okazuje się, że jestem uwięziona przez matkę i rodzinę jakimś niewidzialnym łańcuchem. Staję się taka jak oni i tylko wtedy czuję się dobra, nie czuję się winna. Mam ogromne poczucie winy, że mialabym ich opuscić. A jednak oni nie byli dla mnie dobrzy. Zawsze utwierdzali mnie w tym jaka jestem beznadziejna i że z niczym sobie nie dam rady. Rozwiedzieni i tak są. Ojciec w więzieniu, nie mam kontaktu. Toksyczny ojczym. Nie chcę pisać dokładnie czemu było mi źle w domu, ale dzisiaj już wiem, że na pewno było źle. Broniłam się przed tym by nie być taka toksyczna jak oni, a taka się stałam. I do tego nie umiem odejść. Mogę odejść fizycznie, ale wiem, że oni sobie beze mnie nie poradzą. Muszą mieć jakieś popychadło do tworzenia swojej rodziny. Nigdy ich nie kochałam, tzn. kochałam, ale inaczej niż oni mnie. Nie umiem teraz odejść tak po prostu. To jest mój największy problem. Bo myślałam, że gdy od nich ucieknę to będę się czula wolna. A czuję się jeszcze bardziej zniewolona. I to przez siebie. Mam rozpad osobowości... Czy ktoś miał podobny problem?
  11. Gojira, no, ja też nie wiedziałam, że one mogą tak działać. Brałam co prawda tylko 2 miesiące. Ale jestem pewna, że Ci wszystko wróci. Siła duszy i psychiki - dasz radę.
  12. Gojira, to straszne... Mam nadzieję, że wróci wszystko... Mi bardzo powoli, ale wraca. Wszystko jest odwracalne. Ja też jednak lubiłam siebie taką. Wcześniej miałam trochę tak jakby wyrzutów sumienia, że jestem bardzo emocjonalna... Ale teraz doceniam, że byłam indywidualna, miałam swoje uczucia i broniłam ich. Po prostu.
  13. MalaMi1001, a ja? A ja mam 20 lat i chyba w końcu ktoś opisał jak się czuję, tj. jak Ty... Bardzo podobnie, bardzo to teraz trafia w moje życie... Tylko, że ja... - aż to wszystko sprawiło, że jednak nic nie czuję. Rozpadłam się.
  14. Robinho, no i bardzo dobrze, ja się staję, a nie chodzę na terapię. I ja przypuszczam, że to po części od mojego brania ssri... No, ale wiem, że jak pojdę na terapię to mi wrócą uczucia... Brałam sertralinę, może powinnam w innym wątku pisać, no ale bez przesady ; p. To też ssri. I też jestem płaczliwa po tym, a nawet histeryczna, jak Arnin pisze, coś podobnego, a w szpitalu to klony mi też dawali.
  15. Nie, nie zaczęłam... Muszę chyba mieć skierowanie, a nie wiem skąd je wziać, jestem w nowym mieście, muszę poczekać na kilka dokumentow do nfz...
  16. Robinho, heh, chyba warto iść na terapię, nie po to żeby efekty były twałe, te z paroksetyny - bo to, nie oszukujmy się, jest fałsz, przytłumienie, 'pigułka szczęścia', jakby nie patrzeć jest to trochę iluzja. Może lepiej pójść na psychoterapię po to, aby zaakceptować to jakim się jest i te niektóre lęki. Dotrzeć do sedna sprawy, zrozumieć siebie, czemu tak reagujemy na świat [tzn.reagujecie] i jakoś to wykorzystać do rozwoju, a nie do rozwoju amerykanoida.
  17. A ja myślę, że bardzo ciężko jest dostać miłość od rodziców chyba, bo wielu rodziców myśli, że kocha, a jednak nie.
  18. hania33, coś musi sprawiać ten Twój lęk, nawet jak masz fobię, to możesz to opanować, tylko być może są jakieś problemy sytuacyjne - nie wiem, np. miejsce zamieszkania, coś Ci może nieuświadomionego przypomina... U mnie gorzej, ale będzie lepiej.
  19. Mi się wydaje, że to chodzi o to, że to trochę iluzja po prostu. Myślisz, że nagle wszystko możesz, bo np. nie czujesz takiego lęku i wstydu jak wcześniej... I masz mniej myśli = mniej obaw...
  20. Normalny człowiek to nawet i bez leków może mieć hipomanię. Ach, ci psychiatrzy! Niektórzy to narcyzy, co chcieli być fajni i poszli na takie studia i myślą jak komputry a nie ludzie. Ajem operejtor wyf maj poke kalkulejter. Ty-ty---tyyyyy.
  21. monapayne

    SSRI/SNRI i miłość

    Ja też mam zobojętnienie, dopiero wczoraj coś mi uczucia wróciły jak film oglądałam. Nie pamiętam jak to jest pożądać i kochać a nawet lubić czy czuć zainteresowanie człowiekiem.
×