
Esu
Użytkownik-
Postów
136 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Esu
-
Ojej przykro mi xD trzeba było szybciej uprzedzać Ale dziękuję!
-
A miało miało zabrzmieć tak miło i sympatycznie... Coś co jest złowrogie też może być miłe i sympatyczne ;]
-
Boję się przyszłości. Nie widzę sensu w życiu.
Esu odpowiedział(a) na smętna temat w Depresja i CHAD
Skoro napisalaś tutaj to znaczy, że posiadasz w sobie jakąś chęć na zmiany. Trzymaj się tego. Może to dziwne co napiszę, ale w większości wypadku czlowiek musi sobie sam radzić. Na pewno było by dobrze jakbyś mogła z kimś pogadać, ale sama musisz zorbic krok w celu zmienienia czegoś, odnalezienia sensu życia. -
Frytki na noc są niezdrowe
-
Aż czlowiek ma ochotę potańczyć :)
-
Oj dla sympatycznej i unikalnej Esu ponoć planowane jest coś znacznie grubszego! Zabrzmiało złowrogo ;]
-
Och a to ja nic nie widziałam xD a co tam będzie remontowane? będą gwiazdki i księżyc w szablonie?:>
-
dla niektórych noc to jak poranek
-
To tylko Twoja wyobraźnia Czyli mam potencjał twórczy ? Ale ,że tylko ? Na pewno masz xD teraz tylko go rozwijać
-
Dobry wieczór xD Pomyliłam się i napisałam tutaj, zamiast w nocnych markach xD
-
Każdy mój dzień wygląda to samo, a wygląda nieciekawie, bo prawie nic nie robię. Zawsze jednak mówię sobie, że jutro coś zrobię, a wychodzi jak wychodzi. Dobrze, że mam małego kota, zajmuję się nim, bawię i przy tym relaksuję. Zwierzęta są cudne.
-
To tylko Twoja wyobraźnia
-
Uch pomyliłam poranny post z nocnym jee, za dużo człowiek siedzi przed kompem.
-
Dawno tu nie byłam he. Dobry wieczór komukolwiek kto się tu przypałęta :)
-
Wykorzystujące się seksualnie rodzeństwo.Jak z tym żyć?
Esu odpowiedział(a) na *Wiola* temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Kiedyś znajoma powiedziała mi, że przecież to normalne że rodzeństwo tak chce się poznać. Myślałam, że się porzygam jak to usłyszałam :/ Może to kwestia wychowania dzieci i ich stanu psychicznego, tak samo wieku, ale mimo wszystko dla mnie takie relacje w rodzinie są chore. Nie mogę patrzeć normalnie na brata i nigdy nie spojrzę na niego inaczej. W dzieciństwie rodzice jasno dali mi znak, że seksualność to zło, a rodzina dobro. Więc czułam się dobrze z rodziną, ale jak doszło to spotkania z seksualnością nie mogłam zrozumieć, jak ktoś z rodziny, kto chroni i kocha, może wyrządzić mi coś co jest złe. Dziś widze to inaczej, ale nie zmienia to faktu, że nie jestem w stanie funkcjonować normalnie. -
Byłam pierwszy raz na konsultacjach u psychoterapeuty. Myślałam, że po wyjściu będę choć trochę czuła się lepiej. A teraz wydaje mi się, że otworzyłam drzwi w swoim umyśle, które wypuściły wszystko to czego się obawiałam. Zżera mnie to, a muszę czekać na terpaię, która może się odbyć za parę miesięcy :/ Pewnie spróbuję zapisać się gdzieś indziej. Ale ostatnio było strasznie źle. Tak źle, że ograną mnie strach bo zbliżyłam się do linii, za którą mogłabym sobie coś zrobić :C Jak okropne jest to poczucie bezsilności, beznadziejności, kiedy patrzy się na swoje problemy i chce się płakać, nie dostrzegając żadnej nadziei na poprawę. Koleżanka polecała mi iść do psychologa do przychodni, aby coś mi przepisał, ale boję się, że to może nie potrzebne, że może jakoś to minie ech. Czy coś takiego w ogóle wymaga leków?
-
albenka zapewne masz racje, ale to jednak smutne, że dopiero takie sytuacje pozwalają ludziom odsunąć dawne konflikty i zająć się tym co najważniejsze w relacjach między bliskimi. Dawno mnie tu nie było. Zmieniło się o tyle, że w końcu poszłam na konsultację do ośrodka terapeutycznego. Ech było ciężko. Zabawne jak człowiek potrafi sobie wmówić, że ma nad czymś kontrolę, a kiedy przychodzi do powiedzenia na głos co w człowieku siedzi to tama pęka. Masakra. Dwa spotkania i wiem, że wymagam terapii. Czy czułam się lżej? Nie, w zasadzie to nie czułam różnicy w swoim samopoczuciu. Jedynie czułam zadowolenie, że jakiś krok uczyniłam w pracy nad sobą. Teraz czekam na znak od ośrodka, kiedy mam zacząć terapię. Smutek, bo mają tam oblężenie i mogę czekać parę miesięcy na swoją terapię. Niestety po tym wszystkim czuję się gorzej. Jakby wraz z pęknięciem tamy łez, wylazły gorsze rzeczy, które siadają mi na umysł i nie pozwalają żyć tak jak przedtem. Niedawno miałam w tygodniu pare spotkań ze znajomymi i po nich spadło mi samopoczucie. Ale tym razem było najgorzej niż wcześniej. W sumie nigdy nie chciałam sobie czegoś zrobić, a nawet jeśli taka myśl się pojawiała to umiałam ją zignorować, albo zbić jakimś sensownym argumentem. Teraz było tak jakbym poszła krok dalej w zbliżeniu się do linii, za która mogłabym sobie coś zrobić. To było ohydne uczucie, uczucie bezsilności i poczucia, że nic się już nie zmieni, bo źródło problemu ma tyle odnóży, supłów że nie jest możliwe, aby cokolwiek się polepszyło. Jakoś udało mi się to przejść, ale teraz żyję w strachu przed tym, że znowu wyjdę do ludzi i ponownie poczuję się niepotrzebna, niechciana, po prostu nikim. Zastanawiam się nad szukaniem terapii gdzieś indziej, bo boję się że nie wytrzymam. Najgorsze co zauważyłam, że nawet rozmowa z kimś mi nie pomaga i to znowu mnie przeraża. Już wolę pójść poczytać książkę, popisać opowiadanie, porysować, cokolwiek, aby móc nie tworzyć tych chorych rzeczy w mojej głowie. Na konsultacjach powiedziałam, że żyję w ciągłym konflikcie dwóch sprzecznych emocji, które się we mnie rodzą. Jak dwie osoby, jedna zdrowa, druga chora. Jedna chce, abym widziała się z ludźmi, pragnie kontaktu, rozmów, a druga krzyczy, że i tak ktoś mnie zrani, porzuci. Wtłacza mi strach w serce. Jedna pragnie być kochaną przez kogoś, druga się tego brzydzi. Paranoja :/
-
Snejana witaj :)
-
anonus Skoro tyle w Tobie zapału to pewnie szybko nadrobisz :) Żeby dostać się do kadry to co musisz zrobić?
-
anonus to trzymam kciuki wykończony Ach ta maska zimnego mordercy
-
anonus a jaki sport uprawiasz?