Skocz do zawartości
Nerwica.com

finalriot

Użytkownik
  • Postów

    115
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez finalriot

  1. Ja miałam jednego przyjaciela w życiu, aczkolwiek przez swoje lęki i strach przed odrzuceniem wszystko popsułam. Aktualnie u mnie brak wsparcia bo zamykam się w sobie i swoim chorym świecie.
  2. Candy14, być może się mylę, nie wiem. :) Osobiście mi nie wyszło więc co ja wiem w takim razie...
  3. Ludzie się poznają i automatycznie wiedzą czy ktoś jest dla nas atrakcyjny fizycznie czy nie. Nie czarujmy się, najpierw kogoś widzimy, potem poznajemy. Co do bycia parą to ludzie podejmują taką decyzję, gdy mogą być sobą i nie muszą nikogo udawać, mają wspólny język, dobrze się rozumieją przez co chcą spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Do tego jest między nimi "to coś" co ich do siebie przyciąga. Uważam, że aby związek był długotrwały trzeba mieć wspólną podstawę by coś zbudować. Mówiąc o podstawie mam na myśli podejście do religii, rodziny oraz spędzania wolnego czasu (np. nie widzę na dłuższą metę gdy ktoś kocha imprezowy styl życia a druga osoba woli siedzieć w domu, gdyż prędzej czy później powstanie konflikt). Aczkolwiek nie wiem, aktualnie moja wiara w miłość gaśnie, gdyż widzę jak ciężko jest znaleźć z kimś wspólny świat.
  4. Nie chodziło o podłe zachowania ludzi, gdyż tego nie toleruję i w tej kwestii myślę tak samo jak Ty. :) Po prostu uważam, że każdy ma prawo popełnić błąd i jeżeli żałuje tego co zrobił, to zasługuje na drugą, trzecią, dziesiątą szansę. A pewnie większość osób nie jest tak cierpliwa (?), a może to kwestia naiwności, nie mam pojęcia. W moim środowisku nikt nie rozumie właśnie tego, że potrafię rozmawiać z kimś kto bardzo mnie skrzywdził, wybaczyć mu i zapomnieć o przeszłości.
  5. chalkwhite, jeżeli chodzi o szpital to w sumie nic ciekawego tam się nie działo. Terapia wyglądała tak, że za każdym razem przychodził inny psycholog i właściwie całą historie musiałam opowiadać od nowa. Do tego na spotkaniach jakieś 15 osób - lekarzy, pielęgniarek i innych takich gapiących się na mnie to dla mnie był koszmar, źle to wspominam. Nie wiem czy mam akurat taką chorobę, ponieważ dawno temu moja psycholog stwierdziła że w ogóle to ja wszystko wiem i to ona chwilami uczy się ode mnie. No to rzuciłam terapię. W sumie zastanawiam się nad tym czy nie wrócić, chociaż toczy się jakaś walka we mnie w tej kwestii. Domyślam się, że wiele osób próbuje sobie ubzdurać chorobę, albo po prostu szukać doraźnego ratunku.
  6. To wszystko jest jakieś skomplikowane.
  7. To dlaczego jest mi wmawiane, że wierzę w świat którego tak naprawdę nie ma? Jakoś ciężko zrozumieć mi to, że wszyscy ludzie tak się uodpornili, według mnie najzwyczajniej w świecie przemawia przez nich egoizm bo występuje brak jakichkolwiek przemyśleń na temat tego co druga osoba czuje. Przecież najłatwiej jest wszystkich ocenić i nie dać im szansy jak coś zrobią źle. Jakoś nie zgadzam się z tym, że większość ludzi posiada takie cechy i jest to tylko kwestia uodpornienia. A sądzę tak dlatego, że dużo ludzi uważa, że człowiek (a facet to już w ogóle) musi być silny, nie może płakać i musi radzić sobie sam...
  8. chalkwhite, pomoc psychologiczna nic mi nie dawała. Jak już gdzieś pisałam - poziom pomocy z którym się spotkałam jest żałosny, szczególnie w szpitalu psychiatrycznym. Od psychologa nie dowiem się nic więcej prócz tego co wiem i wkurzało mnie to bo było stratą mojego czasu. Potrafię jasno ocenić co mi jest, napisałam tu ponieważ objawy mam strasznie zbliżone. Zresztą depresję zdiagnozowałam sobie sama (oczywiście śmiali się że wymyślam, szczególnie rodzina), gdy trafiłam do szpitala i powiedzieli mi że mam depresję to ich wyśmiałam bo wiedziałam to od dawna. Każdy mówi, że zdrowy człowiek tak się nie zachowuje. Nie szukam na siłę choroby bo już mam dwie, trzecią jest depresja - wszystkie potwierdzone przez lekarzy i wszelkie badania, ale skoro mam zbliżony stan to przecież mogę dowiedzieć się jak inni radzą sobie z chorobą do której ja mam zbliżone objawy, może mi to jakoś pomoże.
  9. slow motion, jestem zupełnie inna niż większość ludzi. Mam w sobie jakąś cholerną wrażliwość, naiwność i wieczną wiarę w to, że ludzie są dobrzy, że wcale nie chcieli mnie skrzywdzić, że każdy zasługuje na kolejną szansę, przez co też jestem często wyśmiewana. Wielu ludzi nie zastanawia się nad tym co myślą i czują inni, nie próbują dotrzeć do nich tylko każdego człowieka oceniają powierzchownie, więc słowa: "jesteś taka jak wszyscy" strasznie bolą. To tak jak bym widziała i rozumiała więcej, to bywa strasznie uciążliwe.
  10. to, że odbieram świat inaczej niż większość społeczeństwa.
  11. Witam Was cieplutko, Zarejestrowałam się tutaj, ponieważ po prostu nie daję już rady. Panicznie boję się odrzucenia. Stało się tak kilka razy i nawet w zwyczajnej wiadomości potrafię wkręcić sobie próbę odrzucenia i braku akceptacji. Mam straszne wahania nastroju - od radości i żartów, po łzy i pretensje. Wczoraj straciłam jedną z najważniejszych osób w moim życiu, ponieważ złamałam obietnicę dotyczącą samookaleczania. Zrobiłam to świadomie, po to by go ratować, nie chciałam żeby już dłużej cierpiał. Bo ja nie potrafię określić czego oczekuję od znajomości z innymi ludźmi, często mam dosyć samej siebie, czuję że nie rozumiem świata a świat nie rozumie mnie bo przecież każdy tylko potrafi powiedzieć: "Jesteś rzekomo dorosła a zachowujesz się jak dzieciak", ale ja bronię się, to nie jest do końca moja wina, ja tego wcale nie chcę... I moje pytanie - czy uważacie, że jest to ta osobowość chwiejna emocjonalnie typu borderline?
  12. Kinky Kylie, tak, z mojej inicjatywy. Często odbierałam słowa nie tak jak powinnam. Stwierdziłam, że on za bardzo na tym cierpi i właściwie nic nie zyskuje z naszej znajomości. Wiedziałam, że jak się potnę to przestanie się do mnie odzywać. Był pewny, że tego nie zrobię. Zrobiłam to świadomie, dla jego dobra bo ja straciłam wiele, nawet mojej rodzinie nie zależało tak bardzo na moim szczęściu tak jak jemu. Widziałam jak odchodził a ja stałam, łzy mi ciekły po polikach i liczyłam na to że się odwróci. Chciałam krzyczeć a nie mogłam. To jest chyba najgorsze przeżycie jakiego w ogóle doświadczyłam. Wiedziałam że to będzie bolało, nie wiedziałam że zaboli tak bardzo. Ale wiem, że tak będzie lepiej dla niego. A dlaczego Twoja znajomość się rozpada?
  13. Kinky Kylie, a czemu nie masz z nikim kontaktu? Dziś straciłam osobę dla której byłam ważna. Do tego z własnej winy i dla jego dobra bo już nie potrafiłam patrzeć na to jak cierpi przez to, że część wiadomości odbieram jako atak na mnie czy próbę odrzucenia, po prostu inaczej nie potrafię. Teraz nie chce mnie znać... A z tym wsparciem to wiem, że jest to pewnego rodzaju szczyt marzeń bo drugiemu człowiekowi ciężko jest to zrozumieć... Babilon, gdyby to było takie proste że ktoś powie: "przestań się ciąć" to tyle osób nie miałoby z tym problemu. Poza tym moim zdaniem porównywanie samookaleczenia z uderzaniem głową w mur nie ma sensu. Takie uderzenia nie eliminują wewnętrznego napięcia tak jak pocięcie się i patrzenie na cieknącą krew, która dla mnie jest znakiem że jeszcze żyję, więc o bliznach w ogóle nie myślę. Co do próby leczenia - z mojego doświadczenia poziom pomocy psychologicznej czy psychiatrycznej jest żałosny, szczególnie w szpitalu psychiatrycznym. borderline26, super że podejmujesz walkę o siebie! :) Wiesz, to że masz chwile gdy sobie nie radzisz wcale nie wyklucza tego, że nie możesz być dobrym pedagogiem. :)
  14. Kinky Kylie, co do rodziny mam identycznie, wszystko tłumaczone lenistwem. U mnie ran też nie widać bo nie chcę na to zwracać ich uwagi. A nie brakuje Ci wsparcia? borderline26, myślę że wstyd nie ma sensu chociaż wiem, że to trudne. Ja jednak przestałam się obwiniać i w sumie przechodzę do tego na porządku dziennym mówiąc sobie: "stało się" i próbuję od nowa wszystko sobie poukładać. Ten cholerny ból psychiczny jest o wiele gorszy od fizycznego.
  15. Na pewno jest jakiś sposób żeby sobie z tym poradzić, tylko na dzień dzisiejszy nie wiem jaki. A co z Twoją rodziną czy znajomymi? Ja gdy widzę, że cierpią odpycham ich od siebie na wszystkie sposoby...
  16. Jejku, wreszcie znalazłam ludzi, którzy nie powiedzą mi: "jesteś nienormalna". Też mam problem z samookaleczaniem. Nie robiłam tego od roku, jednak dwa tygodnie temu to wróciło, nawet nie wiem jak to się stało, gdyż miałam taki natłok emocji i różnych myśli, początkowo w ogóle nie czułam bólu. Teraz izoluję się od ludzi upewniając się w przekonaniu, że nikt nie chce mnie zrozumieć i każdy uważa to za egoizm. Jak sobie radzicie gdy pojawia się myśl, żeby zrobić sobie krzywdę?
×