Skocz do zawartości
Nerwica.com

Martiszon

Użytkownik
  • Postów

    162
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Martiszon

  1. Patryk29, ja bym nie wysuwała tak pochopnych wniosków. Każdy organizm jest inny. Moja psychiatra mówi, że ja ją ciągle zaskakuję swoją reakcją na leki. Większość jej pacjentów jest na 40 paro. Ja przez cały czas 20, w końcowej fazie nawet 10. Trzeba też trafić na dobrego psychiatrę niestety. I pogodzić się z faktem, że jak kilka prób zmiany leków się nie powiedzie, to trzeba się położyć na trochę w szpitalu. ska1977, tego akurat mnie psychoterapia nie nauczyła. Nie chodzę na behawioralną, tylko na psychodynamiczną więc nikt mnie tam nie uczy jak sobie radzić z lękami. Jedna książka, oparta na terapii behawioralnej pomogła mi na wiele rzeczy spojrzeć inaczej. Przeczytałam ją 3 razy, żeby pewne rzeczy sobie wpoić i ciągle powtarzać. Dzięki tej książce wyeliminowałam ataki paniki, które pojawiały się w związku z gulą w gardle i atakiem serca właśnie. Z pozostałymi jeszcze sobie nie radzę ale całe życie przede mną :) :) :)
  2. ska1977, hmmm moje tętno niemal cały czas wynosi 90. Generalnie ten objaw somatyczny nauczyłam się mieć głęboko w dupie pamiętaj i powtarzaj sobie, że to minie, że nic Ci się nie stanie, że to tylko w Twojej głowie. Ja się tak pozbyłam lęku ataku serca :)
  3. rPinstaH, moja stopka to tylko żart :) Popiol, na każdego co innego działa. Moim lekiem pierwszego rzutu był anafranil. Nie chcę nawet wracać do tygodnia w którym go brałam. Wytrzymałam 4 dni. Jak w nocy dopadł mnie sen (taki majak wręcz), że moje ciało unosi się nad łóżkiem - dałam spokój z tym lekiem. Inna sprawa, że ja bałam się brać cokolwiek. Jeśli SSRI nie są dla Ciebie dobre, próbuj z lekarzem aż znajdziesz lek odpowiedni dla Ciebie. Faceci tego pewnie nie zrozumieją ale mi kiedyś psychiatra powiedziała, że leki antydepresyjne muszą być dobrane jak dobry stanik - bierzesz, zakładasz ale nie czujesz, że nosisz Próbuj, jest cała masa leków, dobierzesz coś na pewno. miko84, tego nie wiesz :) grunt to znaleźć jakąś wewnętrzną motywację w życiu, do czegoś dążyć i małymi krokami się do tego zbliżać. Pamiętam jaką miałam radość jak potrafiłam w końcu ruszyć się z łóżka, potem zrobić sobie samej herbatę, potem śniadanie, obiad i tak codziennie po kroku. Pierdoły ale dla mnie były mega wyzwaniem! -- 04 gru 2014, 19:48 -- P.S. Wiecie co najbardziej pomogło mi w moim stanie i chorobie? Taki kop w tyłek. Mam w pracy kobitę, lat 60 kilka, choruje na raka. Po 6 latach, drugi rzut choroby. Któregoś dnia jak ja miałam drugi rzut choroby i poszłyśmy razem na fajkę (tak, nadal podpala, mimo raka), mówi do mnie: wiesz Marta, tak mi Ciebie szkoda i bardzo Ci współczuję. Taki rak to pryszcz w porównaniu z depresją. Wezmę chemię, pozbędę się go. Potrwa kilka miesięcy i wyzdrowieję a u Ciebie jest to proces długoletni i na pewno o wiele trudniejszy niż taki mój rak". Szczęka mi opadła...ale dało mi duuuużo do myślenia! Nie powiedziałam Jej tego ale jak sobie to głębiej przemyślałam, to zdecydowanie bardziej wolę leczyć swoją nerwicę niż raka. Na naszą chorobę się na szczęście nie umiera...
  4. Patryk29, mi się zawsze chciało żyć. Nawet w depresji. Nigdy nie miałam myśli samobójczych. Moje życie nie jest piekłem i ja o tym wiem. Kocham żyć i chcę jeszcze wiele rzeczy w życiu zrobić. Chcę w końcu zostać Mamą :) Poprawiam swoje funkcjonowanie za pomocą terapii. Jak miałam pierwszy rzut choroby, moje życie przypominało jeden wielki burdel. Po 2 latach jest zdecydowanie lepiej ale nadal dużo do zrobienia :) Popiol, co masz na myśli mówiąc "innego rozwiązania"? Ja myślę, że ja z tego wyjdę a leki nie mają tu nic do rzeczy. Tak mi się przynajmniej wydaje. Bo one mojego życia nie zmieniają, to ja je muszę zmienić, po to, by za którymś razem po ich odstawieniu, już żyć bez nich :) wierzę, że mi się uda, Ty też uwierz! Mam w pracy koleżankę. Miała podobno straszną depresję (za czasów, kiedy jeszcze nie pracowałyśmy razem). Leki próbowała odstawić 3 razy. Za 3 razem się udało. Bez terapii. Jak patrzę na siebie, to widzę, że drugi rzut choroby był już o wiele słabszy niż za pierwszym razem. Nie wiem czy do końca uda mi się wyleczyć nerwicę terapią (bo lekami to jestem pewna, że nie) ale może z biegiem czasu, będę wiedziała, czego się spodziewać i będę umiała z nią żyć. Pamiętajcie, że nasza głowa, nasz organizm daje tak o sobie znać, że coś nam jednak w życiu przeszkadza, coś trzeba zmienić, poprawić. Leki Wam tego nie załatwią. Trzeba mocno nad sobą pracować i jak to tylko możliwe, otaczać się ludźmi, którzy będą nas wspierać. No, nagadałam się :) Trzymam za Was mocno kciuki, będę zaglądać :)
  5. miko84, po 6 tygodniach wróciłam do pracy :) więc zadziałał po 6 tygodniach. Ale już po 3 widziałam dużą poprawę. Mam energię, lęków zero, depresji zero. Motywacja jeszcze nie wróciła do poziomu sprzed brania leków ale czekam cierpliwie, bo się cholera ta paro długo rozkręca. Nie wiem czy dzięki mircie nie mam anhedonii o której piszecie, nie mam zamułki czy po prostu ten lek tak na mnie działa ale...działa i to najważniejsze. Poza tym, nie czekam aż leki załatwią mi wszystko. Na niektóre rzeczy człowiek sam musi pracować (ad. motywacji, nastawienia etc.). Leki nam wszystkiego nie załatwią. Tak, czy owak, dzięki paro i mircie czuję się jak zdrowa osoba :) dam znać, jak będę odstawiać mirtę i zostanę na samej paro. Trzymam za Ciebie kciuki, mam nadzieję, że dasz trochę czasu temu mixowi i w końcu poczujesz się lepiej!
  6. miko84, bierzesz mój zestaw! Zgapiłeś! jak się czujesz? I co się stało, że wróciłeś do mirty i paro? Mi już dwa razy ten zestaw pomógł. Kilka miesięcy brałam 20mg paro i 30mg mirty. Mirtę potem odstawiałam i zostawałam na samym paro. Działało. Próbowałam odstawić, po 2 miesiącach wszystko wróciło, niestety. Teraz więc znowu jestem na tym zestawie i znowu zadziałał. Tym razem na depresję :)
  7. Patryk29, dzięki! A jak u Ciebie? Lepiej się masz? Jakaś terapia na oku? Ja po 3 miesiącach nie czułam różnicy pomiędzy 20 a 10. Na 10 lepiej się chodzi na psychoterapię. Lęków nie ma na tyle, żeby nie funkcjonować i żyć normalnie (po wcześniejszym byciu na 20 oczywiście) a bardziej świadomie się odbiera rzeczywistość i się z nią konfrontuje. Terapeuci nawet wolą jak pacjent jest na nieco niższej dawce... :)
  8. lunatic, rok temu zadziałała po 3 tygodniach, tak, ze mogłam zrobić cos poza siedzeniem w łóżku. Po miesiącu funkcjonowałam juz normalnie. 3 miesiące byłam na 20 potem kolejne trzy juz tylko na 10 i zdała egzamin :-) Teraz tez tak zrobię. 3 tygodnie bralam 10, od tygodnia jestem na 20 i jest naprawdę ok. Dziś mam gorszy dzień ale to się zdarza nawet zdrowym ludziom. Będę na 20 przez 3 miesiące, potem znowu zejde do 10 do wiosny i znowu będę odstawiac :-) Spię bardzo dobrze po mirtazapinie. Pewnie za miesiąc, tradycyjnie juz, ja odstawię.
  9. lunatic, za pierwszym razem wyeliminowała lęki, tym razem depresję. Wróciłam do normalnego codziennego funkcjonowania, tak jakbym była zdrowa. ska1977, za krótko bierzesz. Ja paro biorę juz miesiąc, do tygodnia pełna dawkę. Ten lek się długo rozkreca. Mdłości tez miałam. To skutek uboczny. Minie, zobaczysz. Wytrzymać,'bo warto :-)
  10. Od tygodnia biorę 20mg paro. Znowu postawiła mnie na nogi :-) czyli na depresje tez się sprawdza. No cóż, byle do wiosny. Wtedy znowu spróbuje odstawić. Jak piszecie o zamuleniu i senności to jestem zdumiona. Ja biorę 20 paro i 30 mirtazapiny i normalnie funkcjonuje :-) może faktycznie ten lek ma cos wspólnego z żeńskimi hormonami :-) :-) :-) za jakiś czas tradycyjnie zejde z mirtazapiny i zostanę do wiosny na samej paro. Echh nic to. Trzeba dalej nad sobą pracować. Trzymajcie się !
  11. devnull, mi było ciężko ale przetrwalam i warto było! Wytrwaj 2 tygodnie ubokow i będzie ok.
  12. lunatic, masz 30 lat i uwazasz ze juz nic nie możesz zrobić???? Nie zartuj nawet blagam! Cale życie przed Toba chłopie! Jak poukladasz sobie powolutku wszystko w głowie, dzięki terapii, to i praca i kobieta się znajdzie! Możesz nawet w wieku 40 lat kogoś znaleźć, z kim zalozysz rodzinę. Pomyśl tylko ile to czasu na probowanie zmiany samego siebie! Tymczasem siedzisz i czekasz az leki Ci pomogą. No pomogą, stanąć na nogi, resztę musisz zrobić sam z pomocą psychoterapeuty. 30tka to nie koniec świata. Nie pograzaj mnie :-) mam 31 lat i wierze ze wreszcie będę miała dziecko, ze kiedyś w życiu będę szczęśliwa. Cos w tym kierunku robię, Ty tez możesz, tylko w to uwierz i zacznij działać!
  13. Hahaha lunatic, idziesz na terapie jak polska wygrała z Niemcami to Ty z pewnością pokonasz depresje! :-) :-) :-) i ja tez! Mowie Wam - wszystko jest cholera możliwe jak widać :-) :-) :-) Lunatic, nie myśl przeszłością. Nie uznawaj tego czasu za zmarnowany bo wiele przed Toba! Zmykaj z forum i szukaj terapii jak najszybciej!
  14. lunatic, to czas najwyższy żebyś się przełamał i udowodnił sobie, ze do tej pory ludzie którzy Cie otaczali Cie bardzo krzywdzili i nie musisz iść przez zycie dalej z takim myśleniem i z nimi u boku! To co było oddzielasz gruba krecha i zaczynasz od poczatku. Masz tego świadomość, ze to jak oni się zachowywali w stosunku do Ciebie było nie w porządku prawda? Jak widzisz każdy z nas tutaj stara się Cie wesprzeć i uwierz mi, nic nie musisz dla mnie z tego powodu robić :-) w realu tez znajdą się takie osoby. Przełam się i walcz! A najlepiej jak na pierwszej rozmowie powiesz terapeucie ze myślisz tak jak napisales, ze nie potrafisz przyjmować pomocy. Dobry terapeuta odpowiednio Cie pokieruje. I uswiadom sobie, ze pomagaanie za nic nie jest niczym złym! Czy Ty oczekujesz od kogoś czegoś w zamian za Twoja pomoc? Napis z sobie to na kartce papieru i powtarzaj jak mantre przed każdym spotkaniem z terapeuta :-)
  15. lunatic, pewnie, ze nie Ty ustalasz, ja nie mam o to do Ciebie pretensji :-) ale terapie krótkotrwałe nie zdają u Ciebie egzaminów wiec trzeba by pójść na indywidualna :-)
  16. Patryk29, podpisuje się pod tym rękami i nogami! Trzeba cos zrobić, cokolwiek ale działać! Samo próbowanie juz dużo daje. Jakiś poziom satysfakcji jest, nawet jeśli się nie uda. Ale to zawsze pozostawia fakt, ze probowales. Lunatic, jak będziesz miał możliwość pójścia na terapie to na nią idź i w niej wytrwaj! A jak Ci się będzie wydawać ze gadacie o pierdolach to nie uciekaj tylko powiedz o tym terapeucie.
  17. lunatic, ale przecież Twoim głównym problemem jest właśnie fobia społeczna! Skąd wiesz, ze poznanie innych ludzi Ci nie pomoże? Ile wytrwales na jednej terapii? Bo mam wrażenie ze dwa miechy max! A to guuuuuuuzik w naszych schorzeniach. Ja po 2 latach odczuwam poprawę. Ale dopiero odczuwam! Zrozum, w tej chorobie najważniejszy jest czas. To tak jak z lekami. Nie można czegoś spróbować i po miesiącu czy dwóch rezygnować. W nerwicach potrzeba miesięcy, lat ale warto! Szczególnie w Twoim przypadku, kiedy rodzina Cie nie wspiera. Idź na terapie, jakakolwiek ale idź i wytrwaj w niej przynajmniej pol roku. Jeśli twierdziles, ze na terapii rozmawiacie o pierdolach, dlaczego nie powiedziałem tego swojej terapeutce? O tym trzeba mówić. Ja swoje początki terapii uważam za szaaaalenie trudne. Nim w ogóle zaczelam w nią wierzyć to minelko kilka tygodni. Ale stwierdził am, ze to fachowiec, zna się na tym co robi i bierze ze mnie odpowiedzialnosc a komuś zaufać muszę, zęby sobie pomoc. I Ty tez musisz, tylko zrób cos i wytrwaj w tym trochę dłużej :-)
  18. lunatic, potrzebna Ci terapia grupowa! Poszukaj dziennego oddziału nerwic w swojej miejscowosci. Nie dość, ze będziesz pracował nad sobą to poznasz nowych ludzi w Realu i to dokładnie takich samych jak Ty, mających takie same problemy ale przede wszystkim ludzi, którzy Cie zrozumieja. Daj sobie czas na tej paro, stan trochę na nogi i zacznij szukać pomocy. To naprawdę możliwe!
  19. lunatic, przykro mi ze nikt Cie w domu nie rozumie. To rzeczywiście trudne. Tym bardziej fajnie by było gdybyś chodził na psychoterapię...nie masz nikogo poza rodzina kto Cie rozumie i wesprze? Jakiś znajomy, kolega, koleżanka? Leki na pewno pomogą Ci w końcu stanąć na nogi a reszty naprawdę można się nauczyć na psychoterapii. Głowa do gory! Może z czasem rodzina Cie zrozumie a póki co szukaj wokół ludzi, którzy mogą Ci pomoc, nie musi to być nikt bliski!
  20. Patryk29, oby tak było i wróciły mi siły, bardzo bym chciała! Tojaaa, bardzo dobrze, ze chodzisz na psychoterapię! Sama zobaczysz efekty po kilu/kilkunastu miesiącach! Poznasz siebie, zrozumiesz swoje zachowania, będziesz wiedziała, ze dużo zależy od Ciebie, co zmienić, co poprawić. Nie będziesz się tak zadreczac, przyniesie Ci to ulgę. Przynajmniej w moim przypadku tak było i wierze ze u Ciebie tez tak będzie. Oczywiście na psychoterapię chodze nadal bo nie zmienie siebie przez 2 lata, jeśli przez 30 lat funkcjonowałam jak funkcjonowałam. Dużo tez daje wsparcie bliskich i nie tylko bliskich. Ja się nie wstydze swojej choroby, u mnie wszyscy w pracy wiedza ze choruje. To tez element zdrowienia :-) jedni maja cukrzycę, inni epilepsję, my mamy nerwice. Z tego da się wyjść, ja w to gorąco wierze. Ale psychoterapia przede wszystkim!
×