Skocz do zawartości
Nerwica.com

zima

Użytkownik
  • Postów

    2 612
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zima

  1. nie wynika jesli dotarlismy do swojego pierwotnego ja i zdecydowalismy sie go rozwijac. jesli patrzymy na zycie przez pryzmat tego co trauma z nami powyprawiala to jej dziedzictwo nad nami ciąży, a nie to jacy naprawde jestesmy.mało kto decyduje sie dotrzec do swej istoty.. alkoholizm jest implikowany genetycznie, zwlaszcza do drugiego pokolenia. oznacza to tyle,ze na taka osobe obciążoną genetycznie alko inaczej wpływa niz na osobę ktora w linii pokoleniowej nie miala takich przypadków.jak sie jest w takim kręgu ryzyka to trzeba umieć ze soba postepować. innymi slowy..znaleźć jakis zamiennik...cos co wypełni życie i zrealizuje potrzebę,ale nie na skróty jak czasem przy alko. spojrzec na swiat innymi oczyma niz zostalismy zaprogramowani przez dziecinstwo.malo kto to chce sie z tym zmierzyc. łatwiej jesli jedno z rodziców nie piło albo był czas przed traumą. gorzej mają Ci ktorzy od malego nie widzieli trzeźwego swiata..chodzi mniej wiecej o to- jaki bylem jako dziecko, jakie mialem cechy charakteru, w czym bylem dobry i po tel linii isc. uznac ze idealnie nie istnieje, uczepic sie swoich mocnych stron i heja do przodu. mężczyźni maja gorzej, gdyż mniej analizują i bardziej idą na zywioł. są bardziej zagrozeni alkoholizmem moim zdaniem. jest bardziej podobny do matki czy do ojca? czy jego matka piła? jego ojciec jest podobny do swego ojca czy do matki raczej? i jeszcze jedno- palenie papierosow a alkoholizm to jak porownywanie picia kawy i zazywania kokainy
  2. swiadomość niczego nie zmienia. jest tylko preludium do zmiany.ciężko też o obiektywną świadomość. bo czasem nam moze sie wydawac inaczej niz jest. to co moim zdaniem bardziej "zmianogenne" to potrzeba.potrzeba raczej wynika z rozdzwieku pomiedzy tym kim jestesmy a kim chcielibysmy byc. dalej jest intensywnosc potrzeby-jak bardzo chcemy byc inni niz jestesmy. i raczej to co najwazniejsze to swiadomosc tego, czego zmienic nie mozemy, a jesli mozemy to jak duza cene jestesmy skłonni zapłacić...i na ile jestesmy pewni, ze tego wlasnie chcemy, ze to są nasze potrzeby i chcenie, a nie normy jakie naklada otoczenie, innymi slowy czy myslimy swoimi myslami. najwazniejsze pytanie to co chcemy osiagnac.najlepiej konkretnie. i czy zeby to osiagnac musimy aby naprawde zrezygnowac z tego jacy jestesmy czy po prostu powrocic do siebie. potrzeba jesli wynika z naszego dziedzictwa genetycznego jest czyms realnym, ale jesli z wtrętów otoczenia,bądź jest wygenerowana przez traumę, moze nie dać przewidywanej korzysci. ludzie jak nie chca dojść do własnych potrzeb, boja sie ich, uciekają od siebie w alko, dragi i poszukiwanie uniesien. kazdy ma inne potrzeby i DDa nie ma nic do tego poza tym, ze DDa od malego bylo uczone jak nie dochodzić do siebie i poszukiwac ucieczki na miliony sposobow. moim zdaniem DDA wiążą się ze sobą, bo wydaje im się ze nikt ich lepiej nie zrozumie jak drugie DDA. ale..zrozumienie niczego nie daje, pielegnuje wewnetrzne dziecko, gdyz daje przyzwolenie na powielanie schematów( akceptacja drugiej osoby taką, jaka jest). Jesli DDa jest z kims spoza kregu DDa to ma szanse na mimowolne skorygowanie błędnych schematów i dochodzenie do siebie z pominięciem nurania się w natręctwach z przeszłości. no co wam da dochodzenie do tego dlaczego moj ojciec matka byl taki a nie inny, dlaczego zrobil mi to i tamto. no co? jedyne na co macie wplyw to Wy. po co chcecie uporzadkowac przeszlosc? z niej nie wynika to jacy jesteescie, jesli nie odkryliscie swojego dziedzictwa genetycznego.a to sie robi samemu metoda prob i bledow. wracajac do glownego tematu. pytanie-kim jest jego ojciec/matka, kim dziadkowie. to Ci odpowiem na pytanie czy bedzie taki sam.... -- 22 sie 2013, 17:02 -- mark123 "Byłaby to linia beznadziejnych niedorobieńców i dziwolągów, nie ma sensu takiej tworzyć, szkoda Ziemi." w takim razie zawojujmy kosmos!
  3. Annulka nie odbije sie . Teraz jest zdrowie, wczesniej byla choroba. jak cukrzyca- trzeba "insuliny".nie wierze w psychoterapie. wierze w psychiatrie, terapie behawioralno poznawcza, przekaz pogprogowy i hipnoze.
  4. "Nie sądzisz, że długotrwałe branie leków może w jakiś sposób odbić się negatywnie na pracy organizmu" nie bardziej niz to co sobie robilam nie biorąc leków. nie odbije sie, jesli przestana dzialac, przerzuce sie na inne. widocznie mozesz sobie pozwolic by zyc bez nich.
  5. Annulka ..jesli terapia to tylko pranie mózgu. kazda inna moim zdaniem malo skuteczna.Powtarzalna w nieskonczonosc ekspozycja na bodziec lękowy plus np. hipnoza albo przekaz podprogowy.Psychoterapia jest do kitu , za przeproszeniem. Leki przede wszystkim. Biore asertin i jak bedzie taka potrzeba to bede brac do konca zycia. ladywind, zmien leki albo zwieksz dawke.
  6. no ale Annulka, nie tylko o lęki tu chodzi i nie tylko na lęki pomagają...naprawde nie tylko lęk jest problemem... -- 20 sie 2013, 17:45 -- ladywind, a co z twoja linia zycia? masz faceta, pracę? plany?
  7. element -" czy mozliwe jest ze po wyleczeniu juz nigdy nasz mozg nie bedzie funkcjonowal tak jak przed choroba?" no i o to chyba wlasnie chodzi, nieprawdaz?
  8. ladywind, a jak dlugo je bierzesz? moze to nie te leki, ktorych potrzebujesz...
  9. jak dlugo? do konca zycia jeśli trzeba. kto raz wydostal sie z bagna nie chce do niego powrocic.
  10. zmiana myslenia pomocna na DD? kochani, co Wy tu mówicie, na to sa leki...
  11. ciekawe wiec jest zadać się z Tobą, bo można dac poczatek jakiejs nowej galaktycznej linii pokoleniowej
  12. charakter się dziedziczy..mozna to potraktowac jako fatum bądź mozliwość do rozwijania potencjału...np. pewne cechy sa wzmacniane, a inne negatywne znajduja ujscie w czym innym. system latwy,ale trudno znaleźć coś przy czym będzie sie rozkwitać. moim zdaniem DDA ma dwa wyjscia-albo znaleźć sobie takie uzaleznienie, które nie bedzie zbytnio destrukcyjne albo wrocic do czasow wczesnego dziecinstwa i zastanowic sie- jaki wtedy byl-ile z tych cech wrodzonych mu umknelo przez traumę, ktore chcialby wskrzesic albo rozwinąć, czyli..jak wrócic do siebie... moim zdaniem nerwica jako zaburzenie czy tez choroba, zwał jak zwał, to jest nadreaktywność emocji. do tego są odpowiednie leki. leki na emocje albo mozna tez probowac zastosowac terapie szokową (i utrwalac ją) np. raz w tyg. skok na bungie, raz miesiacu przejazd tyrolka...ale tak czy siak leki moim zdaniem to najlepsza opcja. Amnum az mi sie krew gotuje jak czytam, co ogladales i mysle sobie, sorry, co to za matka co pozwala by dziecko bylo swiadkiem takich scen.
  13. AmnuM na terapii grupowej w moim miescie jest tak, ze uczestnicy nie moga sie ze soba spotykać po zajęciach...takie widzimisie psycholożki.fakt ze i tak mozna olać ten wymóg.. moim zdaniem bardzo ciezko znaleźć kompetentnego psychologa. a i tak do baby bym nie poszla. bo przewaznie sa malo konkretne i za bardzo sie wzruszają-gratis potrafia byc zlosliwe i wredne. ja nie potrzebowalam zrozumienia- bo to tak jak wzruszac sie nad trupem ze jest martwy.. ja potrzebowalam przywrocenia do zycia.. mój psychiatra się nie ceregieli- wali prosto z mostu -na to i na to nic nie poradzi, z tym da rade sie rozprawic, a to i to pozostaje kwestia nieodgadnioną. przepisal dwie recepty- jedna zapasową na wszelki wypadek jakby ten lek źle dzialal lub nie dzialal w ogole, nr prywatny i zalecenia. asertin mi ponaprawial to z czym przez 20 lat mojego zycia nie moglam sobie poradzic.jasne ze mam problemy, ale kto ich nie ma.. jak terapia to moim zdaniem behawioralno poznawcza.albo hipnoza. czyli wszystko to co skutecznie prowadzi do prania mózgu jak już. u mnie DDa objawia sie w tym, ze musze miec nowe cele do osiagniecia i lubie uciekac od bliskosci, natomiast wybierac niedostepnych mezczyzn. czuje sie jak łowca zamiast byc króliczkiem, ktorego sie goni...role mi sie poprzestawiały chyba troszkę ale zostawiam to tak jak jest, no bo co..mi z tym ok. gdybym miala to pozmieniac to chyba nie bylabym soba. mialam problemy z emocjami, ale asertin mi je porozwiazywal. mówię Ci Amnum- jak chcesz kogos poznać zdrowie to zakręć się wśród zdrowych ludzi- na poczatku bedzie ciężko bo i przepaść bedzie przeogromna, ale z czasem sie duzo nauczysz..jak postepowac..i zobaczysz ze oni maja takie problemy jak Ty, ale wiekszosc np nie uwaza tego za problemy i skupia sie na czym innym. no po prostu dla kazdego co innego jest wazne. a do rozwiazywania problemów z emocjami są leki... tak tak leki (nie lęki ) OceanSoul a Ty byłaś na jakiejś terapii? i jak wrazenia? moje juz znasz
  14. oceansoul nie wytrzebisz tego co jest w genach i zadna terapia tego nie zmieni. ale srodowisko ma bardzo duzy wpływ..najwiekszy. a o tym mozna juz zadecydowac samemu w jakim srodowisku sie obracamy. jak sie widzi w dziecinstwie rzeczy ktorych nie powinno sie widziec to raczej musi to jakos odreagowac...ofiara bardzo czesto staje sie katem, totez jestem zdania ze zeby wyjsc z zakletego kregu nalezy zawalczyc z katem..wtedy sie wie..duzo sie wie.. i rownowaga zostaje przywrocona.. -- 16 sie 2013, 19:19 -- siedziec na terapii DDa i wysluchiwac historii o 30 paroletnich poranionych dziewicach9(haha), ktore nie wiedza czemu sa same i mezczyzn, ktorzy uzalaja sie ze kazda laska ich wydyma i zostawi no to po prostu stracony czas. a i od czasu do czasu wtrety psycholozki, ktora taki sam czlowiek jak kazdy inny, tyle ze wymysla bzdurne zadania domowe typu opisz swoje dziecinstwo.. no chyba kazdy normalny czlowiek skwituje to smiechem...
  15. z mojego punktu widzenia, wszystko w porzadku. empatie równiez jestes skłonny odczuwać. chyba za wiele od siebie wymagasz.
  16. no a nie da sie tego odkrecic?
  17. dawno dawno temu brałam fluanksol. bralam go regularnie przez dluzszy czas- nie pamietam zadnych zmian poza tym, ze musialam przestac bo nie moglam usiedziec na miejscu. potem byl effectin er i czulam sie po nim jak kukła na sznurkach, ale dzwignelam sie. potem przez kilka lat nie bralam nic. teraz mam adekwatna diagnozę i trafione leki, bo poszlam do kompetentnego lekarza. setralina dała mi nowe zycie, taka prawda. nigdy wczesniej nie doswiadczylam czegos podobnego. trudno mi to wytlumaczyc, bo setra jest wszechogarniająca i niezbadana. ale światła zostały zapalone -- 13 sie 2013, 20:58 -- chce zwiekszyc dawke, bo mam przeczucie ze lepiej podziała.
  18. Dzejm, ja biorę 100mg (1tabletke) asertinu. jak lekarz pozwoli zamierzam brac dwie. za cenę tego co jest teraz do końca zycia nawet. nie moge powiedziec ze jest to lek, który wywołuje salwę radości. jego działanie trudno mi opisać tak do konca. na pewno stuprocentowo zniósł derealizację. czuję siebie bardzo dobrze. nie wiem jak to sie stalo,ale wszystkie moje zachowania kompulsywne zniknęły.myślę jakoś inaczej i zdyscyplinowalam sie.i czuję się jak przebudzona po wielkim śnie.a raczej koszmarze.teraz widze jaka bylam chora.
  19. co takiego sie stalo, ze nie moglas tego utrwalić?
  20. i jak Ci sie udalo z tego wyjść?
  21. niestety, nie jestem tak bardzo splycona emocjonalnie jakbym chciala. wczoraj bylam na miescie ze znajomymi, wypilam 3 piwa, wrocilam do domu i wzielam 1 tabletke xanaxu na sen.spoko, xanax biorę bardzo rzadko. hmm, dzis mialam nastroj wielce zły. jeszcze dzwonila matka ze swoimi zalami, no i ogarnal mnie jeszcze wiekszy dół, bo nie mogę jej pomóc, a ona wiecznie tylko narzeka na wszystko.kupie jej deprim i niech mi da swiety spokoj. poczulam sie mega samotna. ten ból i smutek w najczystszej postaci, jakby ktos mial umrzec. asertin biore gdzies tak 4 tydzien, moze jeszcze wiecej czasu potrzeba na kompletną serotoninową obojętność. -- 11 sie 2013, 22:14 -- ladywind, wyszlam. uczucia utrzymuja mi sie na stabilnym poziomie. choc dzis mialam zły dzień, ale to ze wzgledu na kaca i tel. od matki. no ale bylam opanowana, nie zrobilam niczego czego bym mogla zalowac. calkowicie pozbylam sie depersonalizacji. czuję siebie jak nie wiem co. zupełnie odeszły zachowania kompulsywne.nie rzucam się na wszystko co mozna zjeść i chudnę :) zwiekszył się poziom samodyscypliny. no mam problem ze snem, ale chrzanic to. nie przejmuję się i jest ok. dziś tylko mialam ochote pobiec przed siebie i czułam sie przygnębiona tym ze nie mam przyjaciół ani faceta, ale spoko ogarne ten temat za jakiś czas. mam fajne pomysły i konkretne rozwiązania.
  22. a ja pamietam nieposkromioną nienawiść, katastroficzną złość, nieokiełznaną agresję, wybuchy bez powodu, krzyk, miotanie się ze sobą, smutek ktory jest kresem wszystkiego i zwiastuje pustke- ten stan kiedy nawet smierc nie istnieje, i co bym nie zrobila to nie ma wyjscia, chociaz nie wiedzialam z czego mialoby byc wlasciwie to wyjscie. panika, lęk, drżenie. poczucie winy, derealizacja i depersonalizacja...
×