
poem
Użytkownik-
Postów
1 202 -
Dołączył
Treść opublikowana przez poem
-
pierogi z serem oraz z serem i brokułami
-
monk.2000, czy nie zapomniałeś o czymś?
-
Ja w sumie ostatnio nawet potrafię to określić, choć moje lubienie nie jest "zdrowe i normalne", zazwyczaj nie potrafię z kimś rozmawiać, a moja sympatia opiera się na zazdrości i chęci bycia jak ktoś. tak, właśnie mi też się tak zdaje...
-
Ja wiem od matki tak ogólnie, jak wyglądała sytuacja w czasie jej ciąży i w moich pierwszych kilku latach życia. Ale nie wypytywałem o szczegółowe, konkretne wydarzenia. Ciekawa jestem, jaka byłam jako mała dziewczynka, bo wiem tyle co widać na zdjęciach (uwielbiam je oglądać, bo widać na nich uśmiech) i coś tam niby pamiętam, tylko że pamiętam głównie swoje koszmary w nocy i w dzień. Zastanawiam się czy dopiero w szkole stałam się taka zamknięta w sobie (do przedszkola nie chodziłam), jaka byłam wcześniej. Chyba najbardziej mnie niszczyły koleżanki, których nie lubiłam a one mi dokuczały, ale że mieszkały w tym samym bloku to się nimi bawiłam.
-
wysłowiona, masz rację. Ale ja o tym wszystkim pisze, by właśnie przeanalizować swoje zachowanie, wyciągnąć jakieś wnioski i zmienić coś. Dorosła jestem od niedawna i jeszcze nie do końca wszystkiego świadoma. Ja się właśnie tak zachowuję - przejmuję światopogląd od innych ludzi, np. od osoby, którą lubi ktoś na kim mi zależy, bo wydaje mi się, że wtedy i mnie polubi.
-
Idealni, ale nie w sensie bez wad, ale że sobie dobrze radzą, że potrafią być sobą i tak dalej.
-
Ja z natury to raczej krótko śpię. Nie umiem spać dłużej niż, no powiedzmy tak maksymalnie do 10 rano, choć bez nastawiania budzika obudzę się o 8 albo i wcześniej. Ile godzin? to różnie. A senność to inna sprawa. Jak jestem w złym nastroju to ciężko mi wstać i tylko czekam by się położyć i tak zasypiam przed 23, wstaję o 7. Bywało, że czułam się wyspana.
-
Ja z natury to raczej krótko śpię. Nie umiem spać dłużej niż, no powiedzmy tak maksymalnie do 10 rano, choć bez nastawiania budzika obudzę się o 8 albo i wcześniej. Ile godzin? to różnie. A senność to inna sprawa. Jak jestem w złym nastroju to ciężko mi wstać i tylko czekam by się położyć i tak zasypiam przed 23, wstaję o 7. Bywało, że czułam się wyspana.
-
Czuję się dobrze (jestem bardziej zrelaksowana, swobodna, odczuwam ulgę), gdy nie duszę w sobie wszystkich myśli. I gdy ktoś mnie słucha i bierze pod uwagę to co mówię, jakieś zmiany są wprowadzane dzięki mnie - czuję się podbudowana (i zadziwiona, że mój pomysł nie był zły u że w ogóle ktoś mnie słuchał). Zwykle bym się tym nie chwaliła i nie brała pod uwagę tego rodzaju uczuć, zapomniałabym, bo jak ja tak mogę, no ale... Uczę się :)
-
Czuję się dobrze (jestem bardziej zrelaksowana, swobodna, odczuwam ulgę), gdy nie duszę w sobie wszystkich myśli. I gdy ktoś mnie słucha i bierze pod uwagę to co mówię, jakieś zmiany są wprowadzane dzięki mnie - czuję się podbudowana (i zadziwiona, że mój pomysł nie był zły u że w ogóle ktoś mnie słuchał). Zwykle bym się tym nie chwaliła i nie brała pod uwagę tego rodzaju uczuć, zapomniałabym, bo jak ja tak mogę, no ale... Uczę się :)
-
Odpowiedzialność? Kiedyś uważałam się za odpowiedzialną, obowiązkową, ale to tak bez większego powodu. Nie wydawało mi się, żebym była nieodpowiedzialna, bo i nie było sytuacji, które by to zweryfikowały. A przyznawanie się do błędów? Staram się przyznawać do jakiś drobnych pomyłek w pracy, bo wiem że ktoś mi wyjaśni jak powinnam zrobić i jest mi lżej i okazuje się, że nic strasznego się nie stało. Jeśli chodzi o jakieś poważniejsze rzeczy to... trudno mi przytoczyć jakieś przykłady, myślę o tym słowie - "odpowiedzialność", powtarzam sobie, ale jest mi jakieś obce, chyba tak bardzo jej unikam i ciężko mi z czymś połączyć. Nie wiem, czasem ciężko mi połączyć jakieś pojęcie (uczucie, emocję) z sytuacją... Bardzo bym chciała, ale nie umiem. Czasem mama mi wykrzykuje, że jestem nieodpowiedzialna, jakby to była obelga i jakbym o tym nie wiedziała.
-
Chciałabym tak umieć olewać to co myślą inni. Czuję, że nie mam prawa myśleć o sobie dobrze, nie ma powodów. carlosbueno dobrze to wyraził. -- 01 kwi 2013, 14:17 -- hmm a Ty lubisz WSZYSTKICH? To raczej niemozliwe.. jednych sie lubi..innych nie bardzo... cos musi iskrzyc zeby ludzie sie lubili. A wiesz... kiedyś tak miałam, że uważałam wszystkich ludzi za lepszych ode mnie, nie wiem czy lubiłam ich czy nie, ale widziałam, że są powody, by ich lubić. Już mi przeszło to uważanie wszystkich ludzi za idealnych, ale moja samoocena (jej podstawy) niewiele się zmieniły. Wiem, że to co piszę to są głupotki jakieś niestworzone, ale tak myślę.
-
Ano właśnie, mi zależy, aby wszyscy mnie lubili (choć wiem, że nigdy tak nie było i nie będzie). Nie poradziłabym sobie z myślą, że ktoś mówi o mnie źle. W efekcie nie mam ani przyjaciół ani wrogów.
-
Ja często odwlekam pójście spać gdy jestem śpiący, bo nocne życie wydaje mi się jakieś takie... lepsze. w pewnym momencie zaczynam się bać nocy jestem spokojniejsza, gdy zasypiam przed północą i wstaję o 7 rano
-
Jak zwykle o tej porze dylemat czy spać, czy posiedzieć jeszcze przy kompie albo poczytać i posłuchać audycji w radiu. Chce mi się spać, ale z drugiej strony, może być ciekawiej.
-
O to to, doradzać również nie potrafię. Aż się uśmiechnęłam jak przeczytałam co napisałeś (na zasadzie, że ktoś to rozumie). Doradzanie to wyrażanie swojego zdania w jakiejś kwestii, a to trudne... Nawet powiedzieć, że ktoś wygląda w czymś dobrze/źle jak stoi przed lustrem i dopytuje. Zwykle i tak moje zdanie nie dociera do osoby, która prosi o radę. Albo po prostu nie wiem, no nie wiem, więc co mam powiedzieć?
-
A ja nie wiem czyja opinia o mnie jest gorsza - czy moja czy ludzi... Bo z jednej strony wydaje mi się, że inni uważają mnie za głupią, bezwartościową. Jestem strasznie wyczulona na wychwytywanie krytyki. Z drugiej strony, tak jak pisałam, że jestem dobra, grzeczna (nie przeklinam, nie potrafię stawiać na swoim, ale to nie są przecież zalety...). Pamiętam takie zajęcia psychologiczne, na których mieliśmy wymienić w danej osobie cechy, które w niej cenimy i jakie mogą ułatwiać jej życie. Powiedziałam o koledze, że cenię w nim jego wrażliwość oraz chęć pomocy. Okazało się, że jemu ta wrażliwość wcale nie pomaga... Każdy z nas ceni inne cechy. Ja nie potrafię pocieszać, w tym sensie jestem niewrażliwa na problemy innych ludzi dlatego uważałam, że to jest "przydatne".
-
Na terapii powinnismy dochodzic sami do pewnych wnioskow. Na tym polega praca na terapii...przepracowujesz problem a potem sama wyciagasz wnioski, sama szukasz rozwiazan, sama pracujesz nad zmiana. Terapeuta to tylko przewodnik ktory czuwa zeby wnioski byly sluszne Sęk w tym, że na terapii właściwie nic nie przepracowałam. Od jej zakończenia minęły dwa lata, przez ten czas trochę się w moim życiu zmieniło i czuję, że dopiero teraz potrafiłabym mówić ciut więcej.
-
Abstrahując od wszystkiego- za dużo śpisz, zdecydowanie To akurat może wpływać na ból. Wiadomo, że somatyzacja jest normalna przy zaburzeniach psychicznych, ale poważnie, nie śpij więcej niż 8h, to w niczym nie pomaga. Wiem, że Ci się tak wydaje, bo sama potrafiłam sypiać dużo jak miałam problemy, ale to nie jest rozwiązanie. I później bóle głowy są nie do zniesienia. carlosbueno, a próbowałeś sobie wizualizować jakieś sukcesy, dobre chwile, itp? To dość skuteczna metoda zazwyczaj. Popieram! Za dużo snu przynosi odwrotny efekt. Kiedyś będąc bezrobotna sypiałam do godziny 9-10, czyli jakieś 10 godzin. Czułam że nic mi się nie chce, "nie miałam czasu" na np. czytanie książek (co bardzo lubię). Tylko siedziałam przy kompie. W pewnym momencie postanowiłam to zmienić. Zaczęłam nastawiać budzik na 8:30, potem stopniowo doszłam do 7:30. I okazało się, że mam mnóstwo czasu na wszystko. Rano zakupy, sprzątanie itp. Tyle rzeczy zrobionych, a na zegarku dopiero 9:00. To bardzo motywujące. A jak chcę się wyspać to kładę się spać trochę wcześniej. Wiem dobrze co to znaczy senność i zmęczenie ze stresu, często mnie to dopada...
-
Ja ze swojej terapii nic nie wyciągnęłam. Do tego, że "brak emocji" jest moim problemem, doszłam sama. Chyba więcej jestem w stanie zrobić sama niż licząc na terapię. Znaczy wiem, że terapia w dużej mierze może polegać na własnej pracy nad sobą, jednak u mnie to tak nie wyglądało. Teraz czekam na wolny termin w ośrodku psychoterapii i jakoś przez pewien czas wydawało mi się, że dopóki nie zacznę chodzić na sesje to mogę nic nie robić... Ale to chyba nie tak...
-
czyżbyś miała ten sam problem co ja z tłumieniem emocji i przez to nieumiejętnością ich rozpoznawania?? Tak. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak bardzo. Na pytanie co czujesz najczęściej odpowiedziałabym, że nic. Ale już samo takie pytanie wywołuje choćby zakłopotanie.
-
strasznie się zdenerwowałam, poczułam i czuję irytację, gdy ktoś zrobił mi na złość... choć może nieświadomie, po prostu zachował się w niezrozumiały dla mnie sposób, egoistycznie. a gdy jestem zdenerwowana to nie mam na nic siły. miałam się wykąpać, a tylko usiadłam skulona w łazience na podłodze... Czuję żal, niezadowolenie, wyobcowanie, przygnębienie, bezradność, zagubienie. Heh, kopiuję nazwy emocji ze strony internetowej, sama bym ich nie wymyśliła, ale ja to wszystko czuję! Pewnie gdybym się nie zastanowiła to zapomniałabym o tym co czułam dzisiaj... Sama siebie wtłaczam w jakąś dziwną rolę, daję się wykorzystywać, żyję w poczuciu krzywdy.
-
Ja nigdy nie słyszałam by sobie wyznawali miłość czy jakiekolwiek pozytywne uczucia. A mnie teraz korci, by zapytać o to mamę. Wyobrażam sobie kilka możliwych odpowiedzi, pewnie twierdzących, ale różnych w zależności od nastroju.