Skocz do zawartości
Nerwica.com

niebieskie.niebo

Użytkownik
  • Postów

    58
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez niebieskie.niebo

  1. Zobaczymy jak będziesz po 40 i nagle najdzie cię chęć na rodzinę i dziecko Nie żyjesz wiecznie, zegar tyka Ja również przegapiłem wiele rzeczy, część da się jeszcze odrobić, ale część już jest nie do odzyskania.
  2. Tak sobie myśle, że może jesteście po prostu księżniczkami czekającymi na te swoje idealne życie, idealnego partnera. Ja kiedyś taki byłem i liczyłem, że coś magicznie się samo zmieni jak zdobędę jakąś sekretną wiedzę, jak pójdę do LO, na studia. Nic takiego jednak się nie stało. Wierzę natomiast, że da się zmienić swoje życie, ale to jest bardziej długa i trudna praca ze sobą i ze swoimi emocjami.
  3. No to nie pozostaje ci nic innego jak ciągle szukać. Jeśli nie pasuje ci twoje życie to powinnaś je zmienić. Jednak pospiesz się z tym trochę, bo masz już prawie 30, a tu już taki wiek, że powinno się mniej więcej wiedzieć co robić z życiem. Tym bardziej, że jesteś kobietą i masz krótszą datę ważności, że tak powiem ;p
  4. A kim ty jesteś? Masz zaburzenia czy jesteś jakimś specjalistą? I co, udało ci się złapać te mityczne szczęście? Co do buddyzmu to masz racje. Myślę jednak, że buddyzm wcale nie dąży do szczęścia, a do pozbycia się ego i tak jak pisałeś przywiązań, które rodzi cierpienie. A szukanie sensu, chęć bycia kimś to czysty wytwór ego.
  5. Jeśli się nie mylę to są jedynie zalecenia, które mają pomóc szybciej osiągnąć oświecenie. Żadnym buddystą nie jestem bo nie wierzę w karmę i podobne sprawy. To co mnie interesuje to medytacja i podejście do niego. Mam nadzieję, że pomoże mi ona uodpornić się na lęk, bo w jego zlikwidowanie już nie wierzę.
  6. Ja dalej twierdzę, że źródłem jej problemu są emocje, brak sensu życia to jedynie racjonalizacja, jakieś usprawiedliwienie. Przypominają mi się pewne momenty z dzieciństwa gdy byłem szczęśliwy i szczerze mówiąc wtedy takie rzeczy mnie nie interesowały, po prostu cieszyłem się chwilą. Pytanie o sens, miejsce w życiu pojawiły się dopiero jak zacząłem się czuć nieakceptowany i byłem nieszczęśliwy. I jeszcze jedno; przez to, że trochę interesuje się buddyzmem zrozumiałem, że zarówno człowiek nie jest ani swoimi myślami ani uczuciami, że to tylko fale, za którymi można podążać ale nie trzeba. Nie ma co za dużo myśleć bo to szkodzi i może cię doprowadzić do szaleństwa i tak np. stało się z nietzsche, który pod koniec życia sądził, że jest królem :)
  7. Do osiągnięcia szczęścia tak na prawdę nic nie jest potrzebne. Pamiętaj, że szczęśliwe są jednak chwile i nie da się być cały czas szczęśliwym, jak to wmawia nam pop kultura. Nawet jeśli lubi się sport to czasami zwyczajnie się nie chce np. biegać. Wtedy trzeba się zmusić. Później pojawiają się jednak momenty, które wynagradzają nam cały ten trud. We wszystkim ważna jest determinacja i samodyscyplina. Obawiam się, że twoim problemem jest nieumiejętność radzenia sobie z emocjami, a nie sens życia czy inne bzdury. U mnie problemem jest strach. Gdybym się tak nie bał, to myślę, że wiedziałbym co robić w życiu. -- 18 maja 2013, 23:34 -- Pytanie tylko czy zwykły zjadacz chleba jest szczęśliwy? Z tego co widzę rzadko. Po prostu biorą to co daje im życie i nie myślą szerzej bo się boją/zaakceptowali swój los. Wiem, że osoby z depresją czy nerwicą lubią czuć się wyjątkowe, ale w gruncie rzeczy różnica między nami a zwykłymi, "zdrowymi" osobami jest niewielka. Oni po prostu się dostosowali, a my mamy z tym problem. -- 18 maja 2013, 23:36 -- Nie poznałem jeszcze osoby, która byłaby całkowicie zdrowa psychicznie i miała zdrową pewność siebie.
  8. Co do sensu życia; nie ma go po prostu. Wystarczy zrobić prosty eksperyment myślowy i spojrzeć na wszystko z większej perspektywy. Jak jest sens życia pszczoły, kwiata, małpy? Czy świnie zostały stworzone po to by ludzie je spożywali? Więc jeśli ktoś szuka sensu to go nie znajdzie. Można go sobie oczywiście samemu stworzyć, "żyje dla miłości, dla boga" i tak dalej. Może to być dla ciebie ważne, ale dla wszechświata jest to obojętne. Jutro może zginąć cała ludzkość i tak to nie jest ważne. Codziennie ktoś umiera, część pewnie myśli, że jest ważna, że została po coś stworzona. Jednak po ich śmierci nic się dzieje i wszystko idzie dalej do przodu. Jest to tak zwana przemijalność. Jedno z podstawowych praw natury i konsekwencja istnienia czasu. Podobnie jest z Bogiem. Istniało wiele różnych bogów w historii człowieka, każdy jednak znikał gdy ludzie, którzy w niego wierzyli, dla niego zabili wymierali. Tak samo będzie z Jahwe czy allahem. Nawet jeśli istnieje prawdziwy Bóg, jest on nam tak obcy, że przy naszym prymitywnym stopniu rozwoju nigdy go nie poznamy. Tak jak małpa nie jest wstanie zrozumieć wyższej matematyki. Pytanie, które powinnaś sobie zadać droga autorko brzmi; dlaczego chcę być ważna, wyjątkowa? Dlaczego moje życie musi mieć jakiś głębszy sens? Pytanie o sens to pytanie ego - czyli naszej prymitywniej, zwierzęcej strony. Szczęście można osiągnąć jedynie, gdy żyje się chwilą, bo gdy patrzy się na wszystko szerzej to każda rzecz traci smak.
  9. Obawiam się, że wpadłeś w pozycję ofiary. Ciężko ci będzie z tego wyjść. Więc czy w tobie jest problem? Tak bo pozwalasz by cię poniżali.
  10. Dlatego należy żyć na złość innym lub wyrosnąć ni z soli ni z roli tylko z tego co kogo boli. :) W Polsce to częsty cel w życiu Byle kogoś ściągnąć do swojego poziomu a jak jest lepszy to zniszczyć. Ale przynajmniej jakiś jest.
  11. niebieskie.niebo

    Zgłupiałem.

    Z pozytywów brania leków to dość wyrównany nastrój, z negatywów impotencja i otumanianie. Brałem xanax i przez jakiś miesiąc silne leki antydepresyjne. Ogólnie czułem się tak jakbym był niewyspany i poddany silnemu lękowi (mniejsza sprawność umysłowa, uczucie odrealnienia).
  12. jak tak żyje 15 lat dorosłego życia, choć to przyjemne nie jest. Nawet jak kilka lat pracowałem i mieszkałem na swoim to nadal nie miałem, celu, ambicji, dziewczyny, byłem nieszczesliwy tyle tylko że na siebie zarabiałem i pracowałem. Wyjazd z rodzinnego miasta jest dobry ale za tym musi iść jeszcze jakaś zmiana mentalna, u mnie ona nie zaszła i zmiana miejsca zamieszkania nie czyni mnie szczęślwiszym, no ale może jestem szczególnym przypadkiem wieczego malkontenctwa, bo mi sie nie podoba nie ważne gdzie bym był i co robił. Racja. Myślałem, że studia coś zmienią w moim życiu, ale to tylko przerośnięte LO gdzie dalej trzeba się uczyć kupy niepotrzebnych rzeczy i panuje straszny chaos organizacyjny. Samo bycie studentem daje jednak pewne możliwości. Problem tkwi w nas. Gdyby tylko istniał łatwy sposób by poradzić sobie ze swoimi problemami. Czas jest niestety bezlitosny i mamy go coraz mniej.
  13. To cos o mnie. Ja niby to szukam pracy, ale to bardziej niby po wcale mi na niej zbytnio nie zależy, co najwyżej na pieniądzach, albo żeby inni nie gadali. To mnie tez dotyczy zreszta 90% postu jakby była o mnie. W ostatniej pracy wytrzymałem 2 miesiące, już pierwszego dnia pracy chciałem z niej uciekać, strasznie mnie stresowała mimo że była to najprostsza praca na produkcji, gdybym nie był za granicą to pewnie bym szybko z niej uciekł a tak te 2 miesiące odbębniłem w męczarniach, mimo że wcześniej półtora roku się obijałem i powinienem być głodny pracy. U mnie jest jescze ten ból że ja mimo braku pracy z głodu nie zdechne i będę miał dach nad głową przez minimum najbliższe kilkanaście lat, gdybym był zmuszony to bym pracował a tak se zawsze wymówke znajdę skoro i tak jakoś przeżyje a wymagania mam niewielkie. No, ale trzeba coś z tym zrobić. Moja sytuacja jest właśnie wynikiem nierozwiązanych problemów z przeszłości. Co do zmuszania; zmuszałem się do wielu rzeczy przez długi czas i zamiast poprawiać się, mój stan się pogarszał. Później coś we mnie pękło i cała siła woli i chęć do życia uleciała gdzieś w eter. Jednak nie można tak żyć na dłuższą metę; bez celu, bez bliskiej osoby, bez ambicji, na czyimś utrzymaniu. Muszę zabrać trochę kasy i wyjechać ze swojego rodzinnego miasta. Może to pewnego rodzaju ucieczka, ale to najlepsze rozwiązanie.
  14. Spójrzmy prawdzie w oczy; osoba bezrobotna jest na samym dnie drabiny społecznej. I o ile kobieta może sobie jeszcze na to pozwolić, to bezrobotny facet jest nikim. Ciężko takiemu osobnikowi znaleźć dziewczynę ( bo jaka by chciała niezaradnie życiowego faceta?), z dalsza rodziną czy ze znajomymi wstyd się spotykać. A im dłużej się jest niepracującym tym gorzej; człowiek się rozleniwia, robi się apatyczny, coraz bardziej boi się coś zrobić. Praca za 6-8 zł na godzinę to wyzysk, prawda. Jednak od czegoś trzeba zacząć. Jeśli mieszka się u starych, to można te pieniądze zainwestować w jakieś dobre wykształcenie albo konkretne umiejętności. Praca za tak marne pieniądze powinna być przejściowa i jeśli ktoś pracuje za tyle więcej niż 2-3 lata to powinien się poważnie zastanowić nad swoim życiem. Sytuacja na naszym rynku pracy jest patologiczna, przez co pracodawcy mogą sobie dyktować warunki jakie chcą. Winę za to ponosi beznadziejny rząd, który wysokimi podatkami i mafią urzędniczą powykańczał kupę firm. Przetrwali albo złodzieje i cwaniacy albo najsilniejsi. Na szczęście zawsze można wyjechać i wielu ludzi tak zrobiło. Przy okazji wyobrażacie sobie jaka masakra panowałaby na rynku, gdyby ci wszyscy ludzie nie powyjeżdżali? Sam jestem bezrobotny, ale wiem, że rodzice wiecznie nie będą mnie utrzymywać. Kocham ich nad życie i wiele przeze mnie przecierpieli. Kiedyś nadejdzie czas, że to ja albo siostra będzie musiała się nimi zająć, tym bardziej, że nie mogą liczyć na emeryturę. Więc dlaczego ja nie mogę, a raczej nie chcę znaleźć pracy? Przez strach. Jest to demon, który towarzyszy mi przez całe życie. Wyizolowałem się od ludzi, wyizolowałem się od życia, a gdy wskakuję na głębszą wodę to od razu zaczynam się topić i wracam na brzeg. Moja nieumiejętność komunikacji z innymi, nie akceptacja siebie jeszcze to wszystko pogłębia. Przez to prawie nie skończyłbym liceum, nie skończyłem studia i nie mam celu w życiu. Próbowałem z tym stanem walczyć zawsze jednak prędzej czy później przegrywałem. Teraz wiem, że walczyłem nie z tym wrogiem co trzeba. Zawsze próbowałem jakoś wytrzymać, a powinienem pracować nad niską samooceną i strachem. -- 16 maja 2013, 23:37 -- Ktoś tam jeszcze gadał o niezależności. Niezależność finansową osiąga się wtedy gdy nie trzeba pracować na swoje pieniądze tzn. one same na siebie pracują albo gdy ma się ich tyle, że starczą do końca życia. Większość ludzi staje się niezależna od rodziców ale staje się zależna od pracy albo/i banku, to nic innego jak dobrowolne niewolnictwo, które tylko udaję wolność [ bo musisz pracować, żeby żyć]. W USA niektórym udało się niezależność np. ostatnio czytałem o facecie, który ma 30 lat i przeszedł na emeryturę :)
  15. Wiem, że odświeżam trupa, ale co tam. Życie jako takie nie ma sensu, ludzie go sobie sami tworzą, co nie zmienia faktu, że obiektywnie nie ma czegoś takiego. Pytanie tylko po co komuś ma być potrzebny sens? Moim zdaniem to wytwór ego, ja, który próbuje człowiekowi wmówić, że jego egzystencja jest ważna, że on musi być ważny, potrzebny. Tylko czy na prawdę człowiek musi być komuś, czemuś potrzebny? Nie można po prostu być, tak dla siebie i pieprzyc ten cały syf, wyścig szczurów, który jest wokół nas? To jest prawdziwa wolność, która daje szczęście. Zadam proste pytanie, czy jak jesteś szczęśliwy to myślisz o sobie, o sensie życia? Nie, jesteś tą chwilą, stajesz się z nią jednością i twoje ja znika na chwile. Poprawił mi się mój depresyjny humor po napisaniu tego postu ;d -- 25 mar 2013, 21:28 -- Matriź świetnie odpowiada na pytanie o sens
  16. Co do pracy, właśnie się z nią pożegnałem szukam dalej. Czegoś lepszego. Kiedyś miałem taką zabawną sytuacje, że próbowałem się do jakiegoś kręgu dołączyć (dosłownie) i mnie nie wpuścili Nie brałem ślubu ;d Jak mam sobie ufać skoro ciągle zmieniam zdanie i siebie zawodzę, jak nie osiągnąłem żadnego większego sukcesu na którym mógłbym oprzeć swoją pewność siebie. Ale to już powoli przeistacza się w użalanie się nad sobą, więc kończę. Co do bagatelizowania swoich problemów. Kiedyś strasznie się nad sobą użalałem i nic mi to nie dało, więc staram się tego unikać. I nie mogę wszystkiego zwalać na depresje czy nerwicę. Jestem leniem, nieobowiązkowym i nieodpowiedzialnym człowiekiem. Szybko się poddaje. Wad mam od groma. Sam sobie jestem winien, ale sytuacje można jeszcze odwrócić. Tylko po co skoro jest mi dobrze tak jak jest? Głupie myślenie, ale jednak. Dlatego muszę chcieć, muszę chcieć latać jak najwyżej potrafię. hehe. Widzę, że poetycki nastrój nie tylko mi się udziela. Brzmi to trochę jak jakieś prawnicze zabezpieczenie. Prawdę mówiąc nie wiem dlaczego to napisałaś, dla mnie to oczywistość. I dzięki, że chce ci się marnować swój czas na czytanie moich postów i jeszcze na nie odpowiadać.
  17. Lubie sobie czasami posłuchać tego speecha, jest świetny. Jeden z lepszych jakie kiedykolwiek usłyszałem w jakimkolwiek filmie. Taka ciekawostka; syn sylvestra stallone ostatnio umarł z powodu przedawkowania narkotyków albo leków, dokładnie nie pamiętam. Sam stallone miał dość trudne życie, nigdzie go nie chcieli jako aktora dlatego, że ma porażenie części twarzy przez to niewyraźnie mówi.
  18. No, z takim czymś się jeszcze nie spotkałem Ciekawe. Tu nawet nie chodzi o związek czy przyjaźń, ale żeby dostać się do jakieś grupy to trzeba samu się postarać i do nich zagadać. Sami tego nie zrobią. W takim razie nie ufam sobie. Za mało przeżyłem i doświadczyłem by ufać sobie. ] Wiesz właśnie patrząc na te forum czasami można dojść do wniosku, ze granica między użalaniem się a mówieniem o swoich problemach jest cienka. Jakbym został warzywem to prawdę mówiąc wolałbym żeby mnie inni zabili. Jeśli też całe życie jest usłane cierpieniem czy tragediami to na prawdę nie dziwię się osobom, które popełniają samobójstwo, choć to jest chyba najrzadszy powód. Kiedyś ludzie powiedzieliby ci, że od życia ważniejszy jest honor, więc wszystko zależy od kultury w której żyjemy. W społeczeństwach kolektywnych takich jak Japonia czy Chiny, jednostka i jej potrzeby się nie liczą. Na prawdę chciałbym znaleźć prostą receptę na swoje problemy. Móc szczerze powiedzieć czego tak na prawdę chcę, że na czymś mi szczerze zależy, że w coś wierze. W szkole byłem przez innych prowadzony za rączkę, a teraz czuje się ptak puszczony na wolność, który nie potrafi latać. Na własne życzenie uwolniłem się z jednego matrixa; szkoła-studia-praca-ślub-śmierć wpadając w inny.
  19. Zacząłem ostro wagarować. W ciągu miesiąca może jeden cały tydzień byłem w szkole. Trwało to kilka miesięcy i szkoła zainterweniowała. Wychowawca w piśmie stwierdził, że powinien kiblować, bo nie ma możliwości bym w pół roku odrobił cały rok. Czas pokazał, że nie miał racji. Dostałem na ten czas nauczanie indywidualne w zamian musiałem chodzić do psychologa i psychiatry. A co czasu straconego to uważam, że czegoś takiego nie ma. Każde zdarzenie nas czegoś uczy. Ogólnie miałem do czynienia z 4 psychologami i tylko 2 nadawała się do tej pracy. Psychiatra była okej, choć szybkość diagnozy choroby wzbudziło u mnie pewien niepokój co do jej kompetencji. Możliwe, że mój przypadek był po prostu typowy. Nie wiem. Wiesz ja na początku lo przez 2 tygodnie do nikogo się prawie nie odzywałem ;p Może. Jednak w naszej kulturze panuje taki zwyczaj, że to chłopak powinien inicjować rozmowę. Może dziewczyny mają w tej materii trochę lepiej, nie wiem. Jednak moim problemem jest brak nadziei a co za tym idzie brak szczerych chęci. Nie jestem małomówny z resztą, po prostu boję się rozmawiać z obcymi - to akurat nic wyjątkowego. Różnie. Najczęściej próbuje ją wyładować. Ignorowanie nie przynosi żadnego pozytywnych efektów. Czasami zamiast pomocy, lepszy jest mocny kopniak w dupę i puszczenie kogoś na głębokie wody, gdzie musi liczyć sam na siebie. Nie zawsze to mogą, ale czasami tak. Obarczam problemami ludzi, którym ufam, a ufam tylko rodzinie i kiedyś psycholog. Prawdziwej przyjaźni nigdy w życiu nie widziałem. A wystawianie się obcym ludziom to głupota. No chyba, że masz całkowicie wyjebane co myślą o tobie znajomi czy obcy, wtedy zwierzanie się ma sens, bo nikt nie jest w stanie cię zranić. Spotkałem się kiedyś z fajnym cytatem że można oszukiwać innych ale nie wolno oszukiwać samego siebie. Użalanie się oprócz krótkoterminowej ulgi nic nie daje, ale masz racje czasami fajnie to robić. -- 24 sty 2013, 23:53 -- Nie ma nic wspólnego z twoim avatarem. Po prostu musiałem wpisać jakiś nick. Najlepiej coś banalnego, padło na niebieskie niebo.
  20. Witam, szukam opowieści biograficznych jak komuś udało się wyjść z depresji/nerwicy. Może być to wpis na blogu, post na forum czy książka, wszystko mi obojętne. pozdrawiam.
  21. niebieskie.niebo

    Samotność

    Zależy co rozumiecie przez życie z dnia na dzień, ale dla mnie takie podejście jest skrajnie głupie i prowadzi do nieszczęść. Mądry człowiek powinien przygotowywać się na każdą okoliczność o ile to możliwe. Wtedy da się uniknąć wielu problemów. Chodzi wam raczej o nierealistyczne halucynacje odnośnie przyszłości i tak to prowadzi do frustracji czy negatywnych myśli.
  22. Kiedyś było podobnie. No może było więcej ludzi tzw. honorowych, ale masa się nie zmieniła.
  23. Nie chodzi o samą zmianę, a jej przyczynę. W skrócie potrzebna jest motywacja albo nadzieja. Bez tego nawet jeśli będziesz chciał coś zmienić to na dłuższą metę, tego nie utrzymasz. Chyba, że otrzymasz dużo pozytywnych bodźców z zewnątrz. Dlatego się chwali małe dzieci, bo one nie mają jeszcze wykształconej własnej wartości.
  24. Skoro się żalić, to na całego. To wszystko rodzi we mnie frustracje i nienawiść, na szczęście teraz to trochę ogarnąłem przez izolacje, która miała i dalej ma dla mnie zbawienny skutek. Czułem kiedyś taką nienawiść, że chciałem obcemu człowiekowi wydłubać oczy, śniłem z satysfakcją jak spycham ze schodów ze skutkiem śmiertelnych gościa, które szczerze nienawidziłem. Obecnie raz na jakiś czas mam negatywne myśli, ale nie jest to nic groźnego. Nie wiem dlaczego, ale odczuwam większą nienawiść do kobiet niż do facetów (choć to faceci mi więcej krzywdy zrobili), może jest to skutek wyidealizowanego stosunku, nie wiem. Wiem tylko, że to wszystko nie skończy się dla mnie dobrze jeśli będę szedł tą drogą.
  25. Super tylko co z tym zrobić? Teraz rozumiem dlaczego podrywałem swoją psycholog, choć nie zdawałem sobie z tego sprawy. Nie potrzebuje psychologa.
×