Nie wiem czy mam nerwice lękową, ale jakby się zastanowić to odczuwanie silnego lęku towarzyszyło mi od dawna. Byłem uważany za grzecznego chłopca, ale prawda była taka, że się bałem, bałem się coś przeskrobać, bałem się odpowiedzieć komuś na wyzwiska, dlatego wpadałem szybko w rolę ofiary, nic specjalnego. Oczywiście skłamałbym gdybym powiedział, że zawsze byłem grzeczny, czasami coś się przeskrobało, komuś dokuczało bo inni tak robili, psychologia grupy i te sprawy. Miałem również okres względnego spokoju, gdzie byłem lubiany, ale to też pominę bo to mało ważne.
Jednak pomimo mijających latach jedno się nie zmieniało. Lubiłem siedzieć w domu, w swoim pokoju. Tylko tam czułem się bezpiecznie, tam byłem sobą. I tak w szkole myślałem tylko, żeby iść do domu i sobie wreszcie odpocząć. Z resztą zawsze dziwiło mnie dlaczego szkoła mnie tak męczy, ze studiami (z którymi szybko się pożegnałem) było podobnie. Teraz wydaje mi się, że znam odpowiedź; lęk. To gówno strasznie wykańcza psychicznie. I tak się prześlizgnąłem przez swoje życie, w sumie nic nie robiąc. Nigdy nie miałem dziewczyny, przyjaciół też, byłem raz na imprezie, gdzie czułem się jak gówno. Mimo wszystko nie cierpię z tego powodu w przeciwieństwie do ludzi tutaj siedzących. Może mam osobowość samotnika, nie wiem. Miałem również krótki roczny epizod z psychologiem, po tym jakbym prawie nie zdał do następnej klasy, jednak nic mi to w dłuższej perspektywie nie dało.Mimo wszystko nie żałuje tych niby straconych lat, wiele się w tym czasie nauczyłem i zrozumiałem.
Często bywa tak, że są człowiekowi przekazywane mądre prawdy, które jednak da się zrozumieć tylko na własnej skórze. Nie byłem wyjątkiem. Zawsze żyłem w świecie iluzji, jak pójdziesz do liceum to będzie lepiej mówiłem sobie, jak pójdziesz na studia to coś się zmieni. Jak myślicie czy coś się zmieniło? Na studiach kompletnie nie potrafiłem się odnaleźć, było nawet gorzej niż w liceum, bo tam ciągle przebywa się z tymi sami osobami, więc naturalnie, po jakimś czasie się kogoś poznaje. Zadziwiło mnie jak szybko ludzie się podobierali w jakieś grupki na studiach. Ja coś tam próbowałem zrobić, ale prawda była taka, że za bardzo się nie starałem. Do tego kierunek mi za bardzo nie odpowiadał, więc szybko odpuściłem.
Wyniosłem z tego dość oczywistą nauczkę; nic się samo nie zrobi. Problemy zamiecione pod dywan zawsze powracają z podwójna siłą i strzelają cię w ryj. W dodatku lęk powoduje u mnie problemy z koncentracją, pogarsza płynność moich wypowiedzi i sprawia, że czasami gadam jakieś dziwne głupoty, które nie mają sensu. W kryzysowych momentach tracę kontakt z rzeczywistością i wszystko wydaje się takie dziwne, lekko odrealnione jakbym był na kimś haju. To wszystko sprawia, że częstą wychodzę na debila i powstaje u mnie takie silne napięcie, które skutkuje atakami depresji i powrotami myśli samobójczych. Staram się z tym walczyć i mieć wyjebane na co co myślę, że myślą sobie inni o mnie. Powoli jest jakiś progres choć to wszystko kosztuje mnie wiele energii.
Czytałem ciekawy artykuł w gazecie, że ludziom w obecnych czasach brakuje Wielkiego Celu, celu wszystkich celów. Mi właśnie tego brakuje. Brakuje mi powodu, że rano wstać i pójść do pracy/ do szkoły. Żeby zacząć poważnie o siebie walczyć. Może problemem jest to, że mam dość małe wymagania od życia i marchewka, która jest powszechnym motywatorem na mnie nie działa. Nie marzę o kasie. Problemem są też moi rodzice, którzy mnie bardzo kochają i zapewniają mi na prawdę dobre warunki życia - kij tym samym również odpada. Może również problemem jest głęboka zakorzeniona wiara w to, że nic mi się nie uda w życiu, przecież nie wszyscy kończą dobrze. I nie jest to użalanie się nad sobą, choć tak brzmi. Nie jestem typem wylewnego człowieka, który innych obarcza swoimi problemami.
Potrafiłem wytrzymać na prawdę dużo, dzięki sile woli, jednak coś we mnie pękło w liceum i nie mam już tak dużej siły. I prawdę mówiąc trochę się rozleniwiłem ;d Mimo wszystko staram się walczyć. Po co to wszystko napisałem? Bo czasami to pomaga, nie mam nic przeciwko jeśli moderacja to usunie. Pozdrawiam.