Skocz do zawartości
Nerwica.com

refren

Użytkownik
  • Postów

    3 901
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez refren

  1. refren

    Lobby homoseksualne

    Więc dlaczego w świeckim państwie księża mają tyle do powiedzenia na temat invitro, aborcji i innych tego typu rzeczy? Nie mieszkamy w Watykanie. Na takiej samej zasadzie, jak mają dużo do powiedzenia inne organizacje, związki zawodowe, feministki i lobby gejowskie. Państwo świeckie polega według Ciebie na tym, że księża mają nie mieć swojego zdania? To tacy sami obywatele jak inni, w dodatku reprezentują przekonania katolików, na przykład moje, oraz bronią pewnego systemu wartości, który może się komuś nie podobać, ale ma długą tradycję i dla wielu ludzi był i jest ważny. Sztuczne stwarzanie życia, czyli in vitro, to ważny problem etyczny i kontrowersyjny, równie dobrze może się o nim wypowiadać Kościół jak i np. (niestety) "wielka" profesor etyki M. Środa. Państwo świeckie widać oznacza dla wielu ludzi, że obywatele religijni mają być dyskryminowani i siedzieć cicho.
  2. Tak, ciutkę się rozgadałam :)) Długa droga życia, jak przed każdym, ale normalność to jest każdy Twój dzień, a nie coś, co przyjdzie. Normalność to nie jest ideał, ideał jest zawsze przed nami i nie można go dosięgnąć, tylko wyznacza kierunek.
  3. Tak, ciutkę się rozgadałam :)) Długa droga życia, jak przed każdym, ale normalność to jest każdy Twój dzień, a nie coś, co przyjdzie. Normalność to nie jest ideał, ideał jest zawsze przed nami i nie można go dosięgnąć, tylko wyznacza kierunek.
  4. refren

    Lobby homoseksualne

    W jaki sposób narzucają, chodzą za kimś i biją go różańcem? Mi nic nie narzucają.
  5. refren

    Lobby homoseksualne

    W jaki sposób narzucają, chodzą za kimś i biją go różańcem? Mi nic nie narzucają.
  6. refren

    Lobby homoseksualne

    Religia nie jest obowiązkowa i na tym polega różnica, nie jest też edukacją seksualną. Osobiście miałam w szkole podstawowej program takiej edukacji prowadzony z ramienia Kościoła przez katolickie małżeństwo. Od "nowoczesnej" edukacji takiej jak w Niemczech różniło się to tym, że 1) mieliśmy 14 lat 2) Nie było to obowiązkowe i odbywało się na dodatkowej lekcji. Każdy rodzic dostał program i musiał podpisać zgodę, jeśli ktoś nie miał zgody, to nie mógł chodzić. Tymczasem edukacja seksualna przedszkolaków jest ohydną indoktrynacją, ale nie można jej uniknąć, bo jest pod płaszczykiem nauki czyli zgodna ze "współczesnym" widzeniem człowieka, według którego należy uczyć dzieci w przedszkolu, jak fajnie się masturbować. Lęk przed "katolicką indoktrynacją" jest emocjonalny i jest fikcją, ponieważ z nauki Kościoła wynika bardzo głęboko przekonanie, że nie można narzucać rodzicom, jak mają wychowywać dzieci. Natomiast dążenie do ujednolicenia i regulacji życia rodziny, to tendencje lewicowe, zgodnie z którymi można "naukowo" i "racjonalnie" ustalić, co jest dla ludzi najlepsze, a potem wprowadzić to ustawami. Dla mnie normalną sytuacją jest, że każdy rodzić wybiera sobie program edukacji seksualnej, zgodnie z którym będą uczone jego dzieci, bądź może z tego zrezygnować. Gdy nie ma wyboru, jest to narzucanie, bo kompromis światopoglądowy raczej nie jest już możliwy. Gdyby był, to dawno mielibyśmy te lekcje w Polsce. Miałam kiedyś na studiach zajęcia z seksuologiem, który opracowuje takie programy (nie jest z żadnej opcji politycznej) i opowiadał, że pierwszym recenzentem podręczników, z którymi konsultuje się ministerstwo jest lobby seksualne i "uwalają" oni kolejne wersje, bo stosunek homoseksualny nie jest wystarczająco pięknie w nich przedstawiony.
  7. refren

    Lobby homoseksualne

    Religia nie jest obowiązkowa i na tym polega różnica, nie jest też edukacją seksualną. Osobiście miałam w szkole podstawowej program takiej edukacji prowadzony z ramienia Kościoła przez katolickie małżeństwo. Od "nowoczesnej" edukacji takiej jak w Niemczech różniło się to tym, że 1) mieliśmy 14 lat 2) Nie było to obowiązkowe i odbywało się na dodatkowej lekcji. Każdy rodzic dostał program i musiał podpisać zgodę, jeśli ktoś nie miał zgody, to nie mógł chodzić. Tymczasem edukacja seksualna przedszkolaków jest ohydną indoktrynacją, ale nie można jej uniknąć, bo jest pod płaszczykiem nauki czyli zgodna ze "współczesnym" widzeniem człowieka, według którego należy uczyć dzieci w przedszkolu, jak fajnie się masturbować. Lęk przed "katolicką indoktrynacją" jest emocjonalny i jest fikcją, ponieważ z nauki Kościoła wynika bardzo głęboko przekonanie, że nie można narzucać rodzicom, jak mają wychowywać dzieci. Natomiast dążenie do ujednolicenia i regulacji życia rodziny, to tendencje lewicowe, zgodnie z którymi można "naukowo" i "racjonalnie" ustalić, co jest dla ludzi najlepsze, a potem wprowadzić to ustawami. Dla mnie normalną sytuacją jest, że każdy rodzić wybiera sobie program edukacji seksualnej, zgodnie z którym będą uczone jego dzieci, bądź może z tego zrezygnować. Gdy nie ma wyboru, jest to narzucanie, bo kompromis światopoglądowy raczej nie jest już możliwy. Gdyby był, to dawno mielibyśmy te lekcje w Polsce. Miałam kiedyś na studiach zajęcia z seksuologiem, który opracowuje takie programy (nie jest z żadnej opcji politycznej) i opowiadał, że pierwszym recenzentem podręczników, z którymi konsultuje się ministerstwo jest lobby seksualne i "uwalają" oni kolejne wersje, bo stosunek homoseksualny nie jest wystarczająco pięknie w nich przedstawiony.
  8. refren

    Lobby homoseksualne

    Nie istnieje coś takiego jak przygotowanie do życia w rodzinie prowadzone przez "kler"
  9. refren

    Lobby homoseksualne

    Nie istnieje coś takiego jak przygotowanie do życia w rodzinie prowadzone przez "kler"
  10. Z całym szacunkiem do potrzeby podobania się sobie, chyba jest dla Ciebie zbyt ważny. Są inne rzeczy istotne w życiu, tak naprawdę Twój wygląd nikogo nie obchodzi w tym stopniu, co Ciebie, choć może Ci się wydawać, że od niego zależy całe Twoje szczęście. Ciekawi mnie czy patrząc całymi dniami w lustro i zdjęcia masz czas na spotkania z ludźmi. Twój wygląd zmieni się jeszcze wiele razy pod wpływem różnych niezależnych od Ciebie czynników, będziesz miał jeszcze setki zdjęć, na których będziesz wyglądał w najróżniejszy sposób. Twój wygląd i wrażenie innych ludzi na Twój temat, to nie jest to samo, co Ty. Ludzie się z Tobą mijają, zabierają swoje wrażenie i odchodzą, zapominają, a Ty zostajesz ze swoim życiem. Przy czym poza wyglądem zwracają też uwagę na to, czy jesteś sympatyczny i czy masz coś ciekawego do powiedzenia. Żeby osiągnąć szczęście musisz inwestować w swój rozwój, naukę, zainteresowania, umiejętności, relacje z ludźmi, wygląd Ci niczego nie załatwi. -- 01 mar 2013, 00:39 -- Pomyślałam, że zamiast się wymądrzać, opiszę moją walkę ze swoim wyglądem, może to Ci da trochę dystansu. Zmagałam się z nim w szkole średniej i wisiała nade mną klątwa szkolna. Objawiała się tak, że wyglądałam fajnie wszędzie, tylko nie w szkole. W domu się sobie podobałam, lubiłam widok we wszystkich lustrach, ranek już był gorszy, ale najgorzej było w szkole. Patrzyłam w lustro w szkolnym kiblu i widziałam jakąś różową, pociągłą, zasianą zaskórnikami twarz, która ani trochę nie była moją twarzą. Podobnie było z wakacjami i rokiem szkolnym. Na wakacjach czułam się atrakcyjna, co też się odzwierciedlało w reakcjach innych, nie mogłam się doczekać września (wrócę i wreszcie będę ładna), a potem znowu to samo... Klątwa działała też na zdjęciach, z wakacji były fajne, zdjęcia klasowe i z wycieczek szkolnych - fatalne, zostawiałam je sobie żeby mieć klasę na pamiątkę, ale zalepiłam siebie jakąś nalepką, żeby na siebie nie patrzeć. Robiłam różne eksperymenty, żeby przywołać wygląd do porządku, kręciłam włosy na lokówkę, farbowałam, robiłam trwałą, opalałam twarz lampą kwarcową i piłam czasem takie ilości soku marchwiowego, że wyglądałam, jakbym miała żółtaczkę. Kiedyś przed sylwestrem zrobiłam sobie nową fryzurę i kolor - i poczułam, że wyglądam zajebiście. Jechałam na tego sylwestra ze znajomymi, patrzyłam w szybę pociągu i cały czas mi się podobało to, co widziałam. Nie mogłam się doczekać, aż przyjdę do szkoły. Ale zanim poszłam, kolor jakby zblaknął, włosy się inaczej ułożyły, wbiłam się w te same ciuchy co zawsze - i znowu to samo, żadnej różnicy. To samo okropne odbicie w łazience. Klątwa szkolna nie opuściła mnie do końca liceum, ustąpiła dopiero, jak je skończyłam i wygląd mi się scalił z dwóch różnych skrajnych w jeden, całkiem znośny, który akceptowałam. Z wyglądem to jest dziwna sprawa ; )
  11. Z całym szacunkiem do potrzeby podobania się sobie, chyba jest dla Ciebie zbyt ważny. Są inne rzeczy istotne w życiu, tak naprawdę Twój wygląd nikogo nie obchodzi w tym stopniu, co Ciebie, choć może Ci się wydawać, że od niego zależy całe Twoje szczęście. Ciekawi mnie czy patrząc całymi dniami w lustro i zdjęcia masz czas na spotkania z ludźmi. Twój wygląd zmieni się jeszcze wiele razy pod wpływem różnych niezależnych od Ciebie czynników, będziesz miał jeszcze setki zdjęć, na których będziesz wyglądał w najróżniejszy sposób. Twój wygląd i wrażenie innych ludzi na Twój temat, to nie jest to samo, co Ty. Ludzie się z Tobą mijają, zabierają swoje wrażenie i odchodzą, zapominają, a Ty zostajesz ze swoim życiem. Przy czym poza wyglądem zwracają też uwagę na to, czy jesteś sympatyczny i czy masz coś ciekawego do powiedzenia. Żeby osiągnąć szczęście musisz inwestować w swój rozwój, naukę, zainteresowania, umiejętności, relacje z ludźmi, wygląd Ci niczego nie załatwi. -- 01 mar 2013, 00:39 -- Pomyślałam, że zamiast się wymądrzać, opiszę moją walkę ze swoim wyglądem, może to Ci da trochę dystansu. Zmagałam się z nim w szkole średniej i wisiała nade mną klątwa szkolna. Objawiała się tak, że wyglądałam fajnie wszędzie, tylko nie w szkole. W domu się sobie podobałam, lubiłam widok we wszystkich lustrach, ranek już był gorszy, ale najgorzej było w szkole. Patrzyłam w lustro w szkolnym kiblu i widziałam jakąś różową, pociągłą, zasianą zaskórnikami twarz, która ani trochę nie była moją twarzą. Podobnie było z wakacjami i rokiem szkolnym. Na wakacjach czułam się atrakcyjna, co też się odzwierciedlało w reakcjach innych, nie mogłam się doczekać września (wrócę i wreszcie będę ładna), a potem znowu to samo... Klątwa działała też na zdjęciach, z wakacji były fajne, zdjęcia klasowe i z wycieczek szkolnych - fatalne, zostawiałam je sobie żeby mieć klasę na pamiątkę, ale zalepiłam siebie jakąś nalepką, żeby na siebie nie patrzeć. Robiłam różne eksperymenty, żeby przywołać wygląd do porządku, kręciłam włosy na lokówkę, farbowałam, robiłam trwałą, opalałam twarz lampą kwarcową i piłam czasem takie ilości soku marchwiowego, że wyglądałam, jakbym miała żółtaczkę. Kiedyś przed sylwestrem zrobiłam sobie nową fryzurę i kolor - i poczułam, że wyglądam zajebiście. Jechałam na tego sylwestra ze znajomymi, patrzyłam w szybę pociągu i cały czas mi się podobało to, co widziałam. Nie mogłam się doczekać, aż przyjdę do szkoły. Ale zanim poszłam, kolor jakby zblaknął, włosy się inaczej ułożyły, wbiłam się w te same ciuchy co zawsze - i znowu to samo, żadnej różnicy. To samo okropne odbicie w łazience. Klątwa szkolna nie opuściła mnie do końca liceum, ustąpiła dopiero, jak je skończyłam i wygląd mi się scalił z dwóch różnych skrajnych w jeden, całkiem znośny, który akceptowałam. Z wyglądem to jest dziwna sprawa ; )
  12. refren

    Lobby homoseksualne

    Polecam do przeczytania. Tu już nie chodzi o akceptację gejów czy związków partnerskich, ale o to, co niektórzy chcą zrobić dzieciom. "Ministerstwo ostatnio wydało książeczkę „ABC małego ciała. Leksykon dla dziewczynek i chłopców”. Proszę zobaczyć: rozmiar 7 na 7 cm, zmieści się więc w każdej dziecięcej rączce. I wszystko na wesoło i kolorowo. I cytat – z góry przepraszam, jeśli przekracza granice przyzwoitości – „dotykanie jąder może być rozkoszne i piękne”, „Łechtaczka znajduje się z przodu pomiędzy małymi wargami sromowymi. Dotykanie łechtaczki może dostarczyć wiele rozkoszy” albo „Prezerwatywy można kupić w różnych kolorach, rozmiarach i gustach smakowych. Dzięki nim można zapobiegać ciąży, uniknąć zarażenia się chorobami”. Do tego mamy obrazek penisa w czasie wzwodu. I ostatni cytat: „Bycie lesbijką jest dla niektórych ludzi niezwyczajne, ale to jest zupełnie normalne. Tak jak można mieć ochotę na czekoladę, tak samo kobiety i mężczyźni mogą mieć ochotę na seks z samym sobą”. Jeszcze proszę powiedzieć, że zabawa w lesbijki jest normą w niemieckim przedszkolu… – Prawie. Nie we wszystkich przedszkolach jest to stosowane, ale taki jest trend: rozstawia się dzieci po kątach i każe przytulać oraz uczy masturbacji. Maluchy? Opowiada Pani bajki… – Taka jest rzeczywistość w moim kraju. Ja bym swojego dziecka do takiego przedszkola nie posyłała, a już na pewno nie na edukację seksualną. – I poszłaby pani do więzienia. Za co? Że broniłabym moje dziecko przed gwałtem na jego psychice? Przecież jako rodzic odpowiadam za nie. – Nie do końca. Wprawdzie konstytucja Niemiec mówi, że „troska o dzieci i ich wychowanie są naturalnymi prawami rodziców i ich pierwszorzędnym obowiązkiem” (art. 6), ale na przykład w 1986 r. bawarski Sąd Administracyjny zdecydował, że konstytucyjne prawo rodziców do wychowywania dzieci jest ograniczone przez powszechny obowiązek szkolny. A ministerstwo edukacji do programu szkolnego i przedszkolnego wprowadziło edukację seksualną. Więc jest obowiązkowa. W Niemczech jako jedynym kraju w Europie jest też zakazany tzw. homeschooling, czyli nauczanie w domu. Mieliśmy taki głośny przypadek w 2006 r., rodziny Plett. Uczyli dzieci w domu, protestowali wobec programu edukacji seksualnej. Policja wtargnęła do nich, aresztowano matkę, ojcu udało się uciec z dziećmi do Austrii." - See more at: http://www.bibula.com/?p=58584#sthash.guwmWOjX.dpuf
  13. refren

    Lobby homoseksualne

    Polecam do przeczytania. Tu już nie chodzi o akceptację gejów czy związków partnerskich, ale o to, co niektórzy chcą zrobić dzieciom. "Ministerstwo ostatnio wydało książeczkę „ABC małego ciała. Leksykon dla dziewczynek i chłopców”. Proszę zobaczyć: rozmiar 7 na 7 cm, zmieści się więc w każdej dziecięcej rączce. I wszystko na wesoło i kolorowo. I cytat – z góry przepraszam, jeśli przekracza granice przyzwoitości – „dotykanie jąder może być rozkoszne i piękne”, „Łechtaczka znajduje się z przodu pomiędzy małymi wargami sromowymi. Dotykanie łechtaczki może dostarczyć wiele rozkoszy” albo „Prezerwatywy można kupić w różnych kolorach, rozmiarach i gustach smakowych. Dzięki nim można zapobiegać ciąży, uniknąć zarażenia się chorobami”. Do tego mamy obrazek penisa w czasie wzwodu. I ostatni cytat: „Bycie lesbijką jest dla niektórych ludzi niezwyczajne, ale to jest zupełnie normalne. Tak jak można mieć ochotę na czekoladę, tak samo kobiety i mężczyźni mogą mieć ochotę na seks z samym sobą”. Jeszcze proszę powiedzieć, że zabawa w lesbijki jest normą w niemieckim przedszkolu… – Prawie. Nie we wszystkich przedszkolach jest to stosowane, ale taki jest trend: rozstawia się dzieci po kątach i każe przytulać oraz uczy masturbacji. Maluchy? Opowiada Pani bajki… – Taka jest rzeczywistość w moim kraju. Ja bym swojego dziecka do takiego przedszkola nie posyłała, a już na pewno nie na edukację seksualną. – I poszłaby pani do więzienia. Za co? Że broniłabym moje dziecko przed gwałtem na jego psychice? Przecież jako rodzic odpowiadam za nie. – Nie do końca. Wprawdzie konstytucja Niemiec mówi, że „troska o dzieci i ich wychowanie są naturalnymi prawami rodziców i ich pierwszorzędnym obowiązkiem” (art. 6), ale na przykład w 1986 r. bawarski Sąd Administracyjny zdecydował, że konstytucyjne prawo rodziców do wychowywania dzieci jest ograniczone przez powszechny obowiązek szkolny. A ministerstwo edukacji do programu szkolnego i przedszkolnego wprowadziło edukację seksualną. Więc jest obowiązkowa. W Niemczech jako jedynym kraju w Europie jest też zakazany tzw. homeschooling, czyli nauczanie w domu. Mieliśmy taki głośny przypadek w 2006 r., rodziny Plett. Uczyli dzieci w domu, protestowali wobec programu edukacji seksualnej. Policja wtargnęła do nich, aresztowano matkę, ojcu udało się uciec z dziećmi do Austrii." - See more at: http://www.bibula.com/?p=58584#sthash.guwmWOjX.dpuf
  14. refren

    Lobby homoseksualne

    Werty, zgodziłabym się z Tobą gdyby nie dwa zastrzeżenia. Po pierwsze prawa do dziedziczenia, dostępu do informacji o zdrowiu itp wcale nie wymagają wprowadzenia związków partnerskich, o czym świadczy choćby ten artykuł: http://m.poznan.gazeta.pl/poznan/1,106517,13422749,Zwiazki_partnerskie_sa_mozliwe_juz_dzis_.html Jeśli istniejące regulacje nie wystarczają, zawsze można je rozszerzyć. Drugie jest takie, że praktyka innych krajów mówi, ze rejestracja związków partnerskich jest zawsze pierwszym krokiem, potem pojawia się mowa o zrównaniu praw małżeństw i tych związków - bo przecież nikogo nie można "dyskryminować" i dochodzimy do adopcji.
  15. refren

    Lobby homoseksualne

    Werty, zgodziłabym się z Tobą gdyby nie dwa zastrzeżenia. Po pierwsze prawa do dziedziczenia, dostępu do informacji o zdrowiu itp wcale nie wymagają wprowadzenia związków partnerskich, o czym świadczy choćby ten artykuł: http://m.poznan.gazeta.pl/poznan/1,106517,13422749,Zwiazki_partnerskie_sa_mozliwe_juz_dzis_.html Jeśli istniejące regulacje nie wystarczają, zawsze można je rozszerzyć. Drugie jest takie, że praktyka innych krajów mówi, ze rejestracja związków partnerskich jest zawsze pierwszym krokiem, potem pojawia się mowa o zrównaniu praw małżeństw i tych związków - bo przecież nikogo nie można "dyskryminować" i dochodzimy do adopcji.
  16. refren

    Lobby homoseksualne

    Zgadzam się, że mogą być jakieś względy porządkowe, ale wolałabym żeby ten zakaz czy lepiej regulacja był właśnie tak uzasadniony, niepokoi mniee raczej sposób uzasadnienia takiego zakazu neutralnością światopoglądową państwa, bo to zły precedens.
  17. refren

    Lobby homoseksualne

    Zgadzam się, że mogą być jakieś względy porządkowe, ale wolałabym żeby ten zakaz czy lepiej regulacja był właśnie tak uzasadniony, niepokoi mniee raczej sposób uzasadnienia takiego zakazu neutralnością światopoglądową państwa, bo to zły precedens.
  18. Degenero, nie wiem ile masz lat, ale podejrzewam że nie specjalnie dużo (góra 23), jeśli nie, to wyprowadź mnie z błędu. Żeby wyrażać swoje emocje i potrzeby, trzeba wiedzieć, czego się chce. A żeby to wiedzieć, trzeba wiedzieć kim się jest, a z kolei żeby to wiedzieć, trzeba siebie wypróbować - w różnych rolach, zadaniach. Moim zdaniem nie ma nic lepszego, niż żebyś stawiał sobie jakieś cele, wyzwania, które będą od Ciebie wymagać jakichś działań "na zewnątrz' - bo drogą samej autoanalizy nie poznaje się siebie, trzeba to robić w działaniu i w relacji z innymi ludźmi. Załóż sobie może, że jesteś w drodze przez życie, uczysz się, nie wymagaj od siebie perfekcji w żadnej sytuacji, raczej mów sobie, ze nauczysz się dzięki nowej sytuacji czegoś, co Ci się przyda w przyszłości - teraz nie musi być idealnie. I postaraj się nie myśleć o tym, jak odbierają Cię inni - po prostu sobie zabroń na jakiś czas. Takie myślenie, jak też nadmierna autoanaliza potrafią paraliżować - przynajmniej tak było i bywa u mnie. Ale odkąd (po pierwszym rzucie choroby) sobie postanowiłam, że nie będę się skupiać na tym, co inni o mnie myślą, jak odbierają moją kondycję, wygląd, zachowanie (bo bez tego mam dość problemów, a ponieważ się źle czuję i jestem przyćpana lekami, to na pewno będą mnie różnie odbierać), zaczęło mi być łatwiej. Zdolność wyrażania emocji bierze się moim zdaniem z zaangażowania. Emocje opierają się na naszym stosunku do czegoś. Musisz się więc ustosunkowywać do rzeczy, które Cię otaczają, czyli po prostu mieć własne zdanie w różnych sprawach (począwszy od tego, czy lepsze jest pieczywo pszenne czy żytnie i kto powinien dostać Oscara, a skończywszy na polityce i ideach) i o coś się w życiu starać, a także mieć jakiś swój ideał osobowości, do którego dążysz (które może się oczywiście zmieniać). Moim zdaniem zdolność odbierania uczuć, przekonań innych świadczy o Twoim potencjale, bo możesz dostrzegać dzięki temu złożoność zjawisk, patrzeć na tę sama rzecz z różnych stron. Ludzie prawdziwie ograniczeni nie są w stanie wyjść poza własny punkt widzenia. -- 27 lut 2013, 23:28 -- Nie napisałam przy ustosunkowaniu się do czegoś, że najważniejsza jest Twoja ocena czy coś jest dobre czy złe, dobro i zło, to podstawowy układ odniesienia moim zdaniem, jeśli się chce mieć tożsamość.
  19. Degenero, nie wiem ile masz lat, ale podejrzewam że nie specjalnie dużo (góra 23), jeśli nie, to wyprowadź mnie z błędu. Żeby wyrażać swoje emocje i potrzeby, trzeba wiedzieć, czego się chce. A żeby to wiedzieć, trzeba wiedzieć kim się jest, a z kolei żeby to wiedzieć, trzeba siebie wypróbować - w różnych rolach, zadaniach. Moim zdaniem nie ma nic lepszego, niż żebyś stawiał sobie jakieś cele, wyzwania, które będą od Ciebie wymagać jakichś działań "na zewnątrz' - bo drogą samej autoanalizy nie poznaje się siebie, trzeba to robić w działaniu i w relacji z innymi ludźmi. Załóż sobie może, że jesteś w drodze przez życie, uczysz się, nie wymagaj od siebie perfekcji w żadnej sytuacji, raczej mów sobie, ze nauczysz się dzięki nowej sytuacji czegoś, co Ci się przyda w przyszłości - teraz nie musi być idealnie. I postaraj się nie myśleć o tym, jak odbierają Cię inni - po prostu sobie zabroń na jakiś czas. Takie myślenie, jak też nadmierna autoanaliza potrafią paraliżować - przynajmniej tak było i bywa u mnie. Ale odkąd (po pierwszym rzucie choroby) sobie postanowiłam, że nie będę się skupiać na tym, co inni o mnie myślą, jak odbierają moją kondycję, wygląd, zachowanie (bo bez tego mam dość problemów, a ponieważ się źle czuję i jestem przyćpana lekami, to na pewno będą mnie różnie odbierać), zaczęło mi być łatwiej. Zdolność wyrażania emocji bierze się moim zdaniem z zaangażowania. Emocje opierają się na naszym stosunku do czegoś. Musisz się więc ustosunkowywać do rzeczy, które Cię otaczają, czyli po prostu mieć własne zdanie w różnych sprawach (począwszy od tego, czy lepsze jest pieczywo pszenne czy żytnie i kto powinien dostać Oscara, a skończywszy na polityce i ideach) i o coś się w życiu starać, a także mieć jakiś swój ideał osobowości, do którego dążysz (które może się oczywiście zmieniać). Moim zdaniem zdolność odbierania uczuć, przekonań innych świadczy o Twoim potencjale, bo możesz dostrzegać dzięki temu złożoność zjawisk, patrzeć na tę sama rzecz z różnych stron. Ludzie prawdziwie ograniczeni nie są w stanie wyjść poza własny punkt widzenia. -- 27 lut 2013, 23:28 -- Nie napisałam przy ustosunkowaniu się do czegoś, że najważniejsza jest Twoja ocena czy coś jest dobre czy złe, dobro i zło, to podstawowy układ odniesienia moim zdaniem, jeśli się chce mieć tożsamość.
  20. refren

    Lobby homoseksualne

    Przeczytałam tylko początek dyskusji i chciałam napisać, że w pełni się z Tobą zgadzam i wielu znanych mi ludzi podziela takie odczucia. Obecnie ludzie są podzieleni z grubsza na dwie grupy, takich, którzy są zaniepokojeni postępującą ofensywą tego lobby i zwolenników "nowoczesności", "tolerancji" i "świeckiego państwa". Piszę to w cudzysłowach, bo dla mnie są to puste hasła, gdyż mówiąc o tolerancji w rzeczywistości lewicowi mają na myśli dyktat ateistyczny i zakaz publicznego wyznawania religii, co już się dzieje w innych krajach Europy. Przykładem absurdu, nie jedynego, był ostatnio hotel, który zablokował w komputerach w recepcji strony internetowe kościołów i goście hotelowi, którzy chcieli sprawdzić, o które są msze, mieli z tym spory problem. A zrobiono to w imię tzw "neutralności światopoglądowej", która nie ma nic wspólnego w istocie z neutralnością. Przykłady takich absurdów można mnożyć w nieskończoność. W imię "neutralności" zabrania się modlitwy na ulicach (Anglia), co oznacza, że na ulicy można jeść, rzygać, maszerować w gejoparadzie, ale już modlitwa narusza "neutralność". http://www.wykop.pl/ramka/1416061/hotel-blokuje-strony-internetowe-kosciolow/ Dla mnie to niewiele się różni od dawnej "rewolucji proletariatu", którą notabene przeprowadzono bez udziału proletariatu. Podobnie tym razem, coraz mniej mamy do powiedzenia, bo coraz więcej władzy jest w unijnych instytucjach, które nie są wybieralne demokratycznie. Podejrzewam więc, że rewolucja gejotariatu też się odbędzie bez naszego wpływu. Polecam prof. Wolniewicza (nawiasem mówiąc jest ateistą):
  21. refren

    Lobby homoseksualne

    Przeczytałam tylko początek dyskusji i chciałam napisać, że w pełni się z Tobą zgadzam i wielu znanych mi ludzi podziela takie odczucia. Obecnie ludzie są podzieleni z grubsza na dwie grupy, takich, którzy są zaniepokojeni postępującą ofensywą tego lobby i zwolenników "nowoczesności", "tolerancji" i "świeckiego państwa". Piszę to w cudzysłowach, bo dla mnie są to puste hasła, gdyż mówiąc o tolerancji w rzeczywistości lewicowi mają na myśli dyktat ateistyczny i zakaz publicznego wyznawania religii, co już się dzieje w innych krajach Europy. Przykładem absurdu, nie jedynego, był ostatnio hotel, który zablokował w komputerach w recepcji strony internetowe kościołów i goście hotelowi, którzy chcieli sprawdzić, o które są msze, mieli z tym spory problem. A zrobiono to w imię tzw "neutralności światopoglądowej", która nie ma nic wspólnego w istocie z neutralnością. Przykłady takich absurdów można mnożyć w nieskończoność. W imię "neutralności" zabrania się modlitwy na ulicach (Anglia), co oznacza, że na ulicy można jeść, rzygać, maszerować w gejoparadzie, ale już modlitwa narusza "neutralność". http://www.wykop.pl/ramka/1416061/hotel-blokuje-strony-internetowe-kosciolow/ Dla mnie to niewiele się różni od dawnej "rewolucji proletariatu", którą notabene przeprowadzono bez udziału proletariatu. Podobnie tym razem, coraz mniej mamy do powiedzenia, bo coraz więcej władzy jest w unijnych instytucjach, które nie są wybieralne demokratycznie. Podejrzewam więc, że rewolucja gejotariatu też się odbędzie bez naszego wpływu. Polecam prof. Wolniewicza (nawiasem mówiąc jest ateistą):
  22. Też mnie zawsze bardziej przyciągały twarze dziewczyn niż mężczyzn (choć trochę się to osłabia od jakiegoś czasu). Nie wiem czemu, może dlatego, że wychowywałam się tylko z mamą, więc jako dziecko ustawiłam sobie tak uwagę - na kobiety, może jest jakiś inny powód (zainteresowanie tym, co podobne do mnie, szukanie wyznaczników kobiecej atrakcyjności), w każdym razie nie świadczy to o mojej orientacji - zaręczam. Zawsze sobie mówiłam, że to dlatego, że kobiety są bardziej do oglądania, a w mężczyznach liczy się działanie. Ale nie ważne jaką teorię do tego dorobię, widać się tak zdarza. Jeżeli masz fantazje erotyczne na temat kobiet, to znaczy, że Cię pociągają kobiety.
  23. Też mnie zawsze bardziej przyciągały twarze dziewczyn niż mężczyzn (choć trochę się to osłabia od jakiegoś czasu). Nie wiem czemu, może dlatego, że wychowywałam się tylko z mamą, więc jako dziecko ustawiłam sobie tak uwagę - na kobiety, może jest jakiś inny powód (zainteresowanie tym, co podobne do mnie, szukanie wyznaczników kobiecej atrakcyjności), w każdym razie nie świadczy to o mojej orientacji - zaręczam. Zawsze sobie mówiłam, że to dlatego, że kobiety są bardziej do oglądania, a w mężczyznach liczy się działanie. Ale nie ważne jaką teorię do tego dorobię, widać się tak zdarza. Jeżeli masz fantazje erotyczne na temat kobiet, to znaczy, że Cię pociągają kobiety.
  24. Moim zdaniem zdrowie to nie jest brak objawów, ponieważ całe życie zdarzają się trudności, depresyjne dni, lęki - u ludzi, którzy się nie leczą psychiatrycznie też. Zdrowie, to jest właśnie to, o czym piszesz - umiejętność radzenia sobie z tymi objawami. Dla mnie zdrowie to poczucie wolności, możliwość planowania swojej przyszłości i poczucie, że się ma wpływ na swój los, że można realizować swoje zamierzenia. Kiedy pojawiło się we mnie takie uczucie, poczułam się zdrowa, choć objawy nieraz wracały i zawsze mogą wrócić.
  25. Moim zdaniem zdrowie to nie jest brak objawów, ponieważ całe życie zdarzają się trudności, depresyjne dni, lęki - u ludzi, którzy się nie leczą psychiatrycznie też. Zdrowie, to jest właśnie to, o czym piszesz - umiejętność radzenia sobie z tymi objawami. Dla mnie zdrowie to poczucie wolności, możliwość planowania swojej przyszłości i poczucie, że się ma wpływ na swój los, że można realizować swoje zamierzenia. Kiedy pojawiło się we mnie takie uczucie, poczułam się zdrowa, choć objawy nieraz wracały i zawsze mogą wrócić.
×