Skocz do zawartości
Nerwica.com

bakus

Użytkownik
  • Postów

    780
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bakus

  1. Witam :) Bardzo dziękuje rady, bardzo zastanawiające i cenne. "Co do dziewczyny- czy nie brakuje Ci po prostu śmiałości?" Oj też Bardzo chciałbym mieć odwagę zaprosić jakąś która mi sie podoba, do kina na spacer czy gdziekolwiek ale pomijając fakt, że są już zajęte przez tych typków, to boje sie porażki. Ale z drugiej strony to też dziewczyny bardziej mnie traktują jako przyjaciela, kumpla, wesołka a nie, że tak to nazwę materiał na swojego faceta. Pozdrawiam :)
  2. Witam. To mój pierwszy post tutaj to na sam przód chciałbym się przywitać wszystkich. Jest to pierwsza tego typu sytuacja, że pisze o swoich problemach, ale już nie daje rady. Liczę, że są osoby, które mnie wysłuchają i(na co liczę najbardziej) dadzą mi jakieś rady. Wprawdzie nie wiem od czego zacząć bo jest tego tyle. Chcę się po prostu wygadać komuś. Planuje wyjście do psychologa ale rodzice mnie wyśmiewają z tego powodu(ale nie wiedzą co mi dolega – nie wiedzą o rzeczach, które tu napisałem, w każdym razie nie o wszystkich) tego powodu i niestety to się przeciąga, dlatego na sam przód postanowiłem napisać to tutaj. Tak więc, mam 18 lat i właśnie idę do trzeciej klasy liceum. Nie wiem czy moje dzieciństwo(o ile nie jestem jeszcze w tym okresie) można nazwać ciężkim, bo nie wątpię, że są osoby z gorszymi przeżyciami, ale były sytuacje które nie wydają mi się do końca sytuacjami, które spotyka się na co dzień. Od małego pamiętam jak ojciec kłócił się bez przerwy z matką i często ją bił. Tak było do momentu kiedy nie przyszedł do domu 3 dni z rzędu i matka telefonując do niego dowiedziała się, że ma kogoś od dwóch lat. Było to gdzieś 8 lat temu. Po tej sytuacji mama zrobiła się agresywna, wybuchowa zaniedbywała swoje obowiązki matczyne. Postanowiła, że się przeprowadzimy nie zwracając na to czy mamy tam kolegów czy nie. Nie przedyskutowała nawet tego z nami. Z dnia na dzień mieliśmy wyjechać. Przeprowadziliśmy się do bloku(wcześniej mieszkaliśmy w jednorodzinnym domu). Trudno stało się. Myślałem, że weźmie się w garść i zacznie wszystko od nowa, ale nie. Zaczęła pić. Byłem wtedy jeszcze mały a mój brat jeszcze młodszy i nie dawaliśmy sobie rady. Była pijana strasznie, że zwalała telewizor, wszystko ze stolika, spala na podłodze. Takich widoków się nie łatwo pozbyć z pamięci. Pamiętam dokładnie jak swoje 13 urodziny spędziłem płacząc u babci, bo runęła na stolik niszcząc wszystko co tam było ... Na szczęście była babcia, która jak do tej pory jest najbardziej wpływową osobą na moje życie. Ojciec jest biznesmenem i jako, że nie mieli papierów rozwodowych to wrócił do nas, bo mama musiała coś podpisać, a że postanowiła iż nie podpisze jeżeli nie wróci do nas. Więc wrócił. Picie matki nie ustało jednak tak szybko. Po 3 miesiącach dopiero, a w tym czasie były bez przerwy wyzwiska, płacz, wydzieranie imienia kochanki ojca itp. Po tym jak przestała pić niby wszystko się ułożyło między nią a ojcem i na jakiś czas był spokój. Jednak ja parę lat już temu odkryłem, że ojciec znowu kogoś ma. Siedział na moim komputerze i raz coś robił na sieci a raz odpisywał na SMS-y z zadowoloną minką, a pora nie wydawała mi się odpowiednia na pisanie SMS-ów, bowiem była 1 w nocy. Upewniłem się czytając jednego... Trzymałem to jednak w tajemnicy, bo obawiałem się sytuacji jaka miała miejsce sprzed lat. Żyłem cały czas w świadomości, że ojciec ma kogoś innego do momentu jak coś się kolejnego wydarzyło. Okazało się, że ojciec biznesmen narobił tyle długów, oszukał skarb państwa, że grozi mu więzienie(5lat). Wyszło na jaw to dopiero jak zaczęli do naszego mieszkania(na które nie jest zapisany – szukali go u żony) dobijać się gliniarze, jakieś inne typki... Ojciec się wyprowadził pod pretekstem naszego bezpieczeństwa ale jak wiem jak jest naprawdę. Matka traktuje mnie jak w miarę dorosłego wiec poradziłem jej tak, że ustawiłem ją przeciwko ojcu i dzięki temu nie przejmuje się jego odejściem. Ale ja jak widać tak :/ Wprawdzie to ja nigdy nie miałem ojca, bo zawsze jak wracał w nocy, kiedy spałem, ale coś wpłynęło... To w zasadzie tyle jeżeli chodzi o moje dzieciństwo i problemy rodzinne. Nie sądziłem jednak, że tak to widać... Ostatnio znajomi z klasy mi powiedzieli, że się zmieniłem bardzo(od czasu rozprawy ojca). Jestem „przymulony”, zamyślony i milczący(gdy wcześniej byłem bardzo wesołym chłopakiem, żartobliwym itp.) nawet mnie zaczęli podejrzewać o branie narkotyków... Dodam jednak to, że nie biją mnie rodzice i nie bili, mam dużo rzeczy, czego inni mogą mi zazdrościć typu porządny komputer, telewizor, zestaw kina domowego, ale z innej strony dałbym sobie rade i bez tego. Jest jeszcze inna sprawa. Mianowicie problemy osobiste przez które mam myśli samobójcze. Koleżanki mi mówią, że mam zaniżoną samo ocenę, ja sam siebie też nie lubię. Cierpię na nerwice natręctw. Obgryzam paznokcie od małego. Staram się z tym walczyć, ale nie potrafię. Nie skubie już od miesiąca a się paznokcie nie goją... Nie wiem co robić :/ I przez to wszystko czasem się zapominam i „budzę” się z pazurem w gębie. Od małego ojciec mnie zmuszał, żebym chodził na karate. Pewnie myślał, że chce dla mnie dobrze, ale co z tego, jak ja tego nie chciałem a on mnie zmuszał?? Poza tym ćwiczyłem 9 lat i powiem, że to było 9 lat zmarnowane. Nic się nie nauczyłem. Nic. A sukcesy miałem co prawda i to dość spore, ale to co tam robiłem to pokazówka, w życiu realnym jest za przeproszeniem g***o warte. Ponad to mam wrażenie, że przyciągam kłopoty :/ Ile razy to się zdarzyło, że z kolegami gdzieś wyszedłem to akurat mnie jakieś karki o 3 głowy wyżsi musieli mnie zaczepić. Poszedłem do nowej szkoły to na dzień dobry dostałem po pysku, przy wszystkich od jakiś fanów zespołu piłkarskiego za to, że miałem długie włosy. Karate to był właściwie mój jedyny kontakt z ojcem, bo zawsze to się denerwował, przeklinał i nie można było z nim porozmawiać, tym bardziej, że wracał o bardzo później porze. Kompleksy na punkcie wyglądu też mam. Albo mam jakiś samowstręt albo nie wiem co... Mam wrażenie, że jestem bardzo brzydki, jak patrzę w lustro żałuje czasem, że nie mam pistoletu bo bym sobie w łeb strzelił. Bardzo szczupły(w sensie bardzo wąski) W związku z tym dbam o siebie. Nie mam, że tak to ujmę pryszczatej twarzy i chodzę na siłownie. Jestem najstarszy z osiedla a najmniejszy. Co do wzrostu to mam 1,76 cm, znajomy o 3 lata młodszy jest wyższy nawet... Nie wykluczone, że wszystko przez karate. Jakiś znajomy mi mówił, że jak się uprawia tego typu sport to się rośnie maksymalnie do tego wzrostu, a patrząc na gwiazdorów kina akcji to faktycznie są oni tak mali. Mam więc to wszystko za złe ojcu, bo cała moja rodzina jest wysoka. Powiedziałem matce, że chce jakieś hormony wzrostu to ta mnie traktuję jak idiotę w tym momencie i mówi, że chłopak rośnie do 21 roku życia i że urosnę jeszcze. Co prawda, nie rosnę już od dwóch lat... A wiem, że jeżeli nie urosnę do 21roku życia, to nic już mi nie pomoże. Kiedy mówię, że nie urosnę to ze mnie znowu śmieje. Ona odbiera moje wszystkie problemy jak jakiś głupi dowcip... Mam strasznie bladą karnacje i nie raz już słyszałem opinie na swój temat typu „Białas” Parę dni temu kupiłem sobie Beta karoten i mam nadzieje, że coś pomoże. Znajome mi radzą, żebym na solarkę chodził bo strasznie blady jestem. Chodzące zombie(myślę sobie) :/ Jestem bardzo wrażliwy. Bardzo. Ktoś mi coś powie to przeżywam to cały dzień a nawet dłużej. Są wakacje a ja siedzę przed kompem i nudzę się strasznie. Nie mam bowiem do kogo wyjść. Dawni koledzy „dojrzeli” zaczęli brać narkotyki, pić jak dzikie świnie, palić a że ja w tych sprawach w ogóle, bo brać narkotyków nie biorę, palić nie pale a pije tylko okazjonalnie(imprezy, na które zostałem zaproszony po raz pierwszy w tym roku, były to 18 znajomych z klasy). Mam też inne zupełnie zainteresowania. Oni np. lubią się chwalić ile razy wymiotowali przez picie alkoholu a ja kino, sztuka aktorska, na co oni reagują śmiechem, albo gust muzyczny, oni lubią metal, hip hop, rap, a ja np. muzykę filmową, Enrique Iglesiasa, Celine Dion albo jakieś wzruszające, romantyczne kawałki, a oni mnie wyśmiewają... Wprawdzie to wyśmiewanie to takie niby dla żartów, ale z moją psychiką to nie przejdzie, bo jak pisałem wcześniej, że jestem bardzo wrażliwy. Heh pamiętam sytuacje, jak zadzwonili do nie bo chcieli by ze mną pogadać. Myślałem, że fajnie, wywrę się z chaty itp. Jednak sprawa wyglądała tak, że jestem najstarszy i jako jedyny mam dowód i czy nie kupiłbym im alkoholu. Nie umiem odmawiać wiec to zrobiłem. Oni podziękowali i kontakt się urwał. Ja nie mam z nimi na pieńku oni do mnie też nic raczej nie mają jak uda mi się wyjść i ich spotkać to można pogadać ale tak to raczej mnie olewają. Mowa tutaj o podwórkowych znajomych. W szkole to mam raczej nienajgorsze kontakty z ludźmi(do czasu aż lekcje się nie skończą i nie wrócę do domu i znowu ta samotność, podczas gdy inni się spotykają, chodzą ze sobą czy imprezują) Strasznie też się martwe na zapas. Wiem, że umiem na matmę to mimo to się stresuje i denerwuje strasznie. Co prawda jestem kiepskim uczniem. Nie umiem się uczyć, od małego rodzicie mnie faszerowali korkami i teraz nie potrafię sam przysiąść... Nie zwalam na nich winy, ale taka jest prawda. Nie nauczę się bez pomocy korepetycji, a i to czasem też nie wychodzi:/ Albo martwię się co będzie za 2 lata, co za 10 i tak dalej :/ Na początku roku szkolnego już się boje, że obleje rok(nigdy się nie zdarzyło oblać) Jest jednak dwóch takich(podwórkowych) z którymi chodzę na siłownie(zacząłem od licpa) i z którzy rozumieją moje poglądy i nie traktują tego nadzwyczajnie. Bardzo ich cenie i w ogóle ale oni mają dziewczyny i raczej nie mogę z nimi spędzać czasu. No i właśnie. Kolejny problem(i chyba tego mi właśnie brakuje) to dziewczyna. Nigdy nie miałem dziewczyny, nigdy się nie całowałem i nie wzbudzałem zainteresowania kobiet. A czemu?? Podobno brzydki nie jestem. Gdziekolwiek nie pójdę(czy to na lekcje angielskiego czy poznam nowego kolegę ze szkoły czy koleżankę) to mi mówią, że bardzo przypominam Keanu Reevesa. Na tych osiemnastkach(imprezy) to bardzo dużo dziewczyn, które dopiero poznałem, mi tak powiedziało(właściwie to bardzo mnie to cieszy, bo Keanu to mój idol nad idolami, nie tylko jako aktor ale i człowiek). Klasa wysłała mnie nawet na konkurs na najładniejszego chłopaka ze szkoły i zająłem drugie miejsce. No więc co ze mną nie tak?? Dobre maniery też posiadam(panie przodem, ustępowanie miejsca, otwieranie drzwi itp.), umiem się kulturalnie odnosić do kobiet, staram się przy nich nie przeklinać, no więc?? Mam bardzo duże poczucie humoru. Jak jestem w towarzystwie osób do których jestem bardzo przywiązany to rozśmieszam wszystkich bardzo często, także co ze mną nie tak?? Odnoszę wrażenie, że, że dzisiaj to dziewczyny(bez urazy ale taka jest prawda – nie wszystkie ale duża większość...) wolą tych palących, chlejących, biorących dragi z włoskami na żelik(albo łysych) , chodzących po barach, koksowanych, dresiarzy, niż tych którzy nie palą nie piją itp. Nigdy mi nikt nie powiedział, że jakiejś tam dziewczynie z innej klasy się podobam w przeciwieństwie do wielu osób, które to słyszały(nie jeden mój kolega dowiedział się o tym w mojej obecności od innej dziewczyny)... Ta samotność mnie męczy, Tak więc nie wiem co mi zostaje. Albo mam zostać do końca życia sam albo zmienić się w tego typu kolesia... Czasem jak ide na dyskoteke(te osiemnastki) albo np. z tym zespołem aktorskim to matka gada dla żartów „żebyś komóś dziecka nie zrobił” nie zdaje sobie sprawy ze mi brakuje dziewczyny(i nie chodzi co spraw łóżkowe) to się śmieje jak głupia, bo myśli, że to mnie śmieszy. A ja zamiast się śmiać mam ochotę ja dosłownie zamordować, oczywiście nie okazuje tego ale za to drę się i przeklinam, a ta nadal myśli, że to śmieszne i coś dodaje. Do mnie po prostu rozsadza... Chodzę na zajęcia aktorskie. Rok temu zostałem przeniesiony do grupy z lepszymi, ale wszyscy się już znali itp. a ja nikogo więc się nie zżyłem za bardzo, ale bardzo mnie ucieszyła wieść, że jadę z zespołem za granicę grać przedstawienie. Jednak kiedy przyszedłem na zaplanowany dzień, żeby wszystko ustalić to zamiast tematu „Kiedy się spotykamy”, „Ile kasy brać”, „Co zabrać” był temat „Co chlejemy na obozie” – czyli ile, po ile, w jakich godzinach. Niestety jechać muszę, bo bez mnie nie zagrają, bo gram ważną postać... W dodatku jedna mi powiedziała, że mnie najmniej lubi z grupy prosto w oczy, przy wszystkich a cała reszta wyła ze śmiechu. Pewnie gdybym nie miał marzeń to dawno bym się powiesił... Żyję nadzieją, że uda mi się spełnić marzenia, czyli wyjechać za granicę, zostać aktorem i poznać tych wszystkich wspaniałych znanych ludzi. I nie dlatego, żeby podrywać panienki na sławę, ale dlatego, że chce uciec od siebie samego(w sumie niezbyt oryginalny powód, by zostać aktorem). Problem w tym, że angielskiego się uczę dopiero od liceum... wcześniej niemiecki. Ale wierze w to i to mnie trzyma na nogach na razie. Te wszystkie problemy wywołują we mnie myśli samobójcze, które też są dla mnie udrkęką :/ To samo bym powiedział psychologowi, jak ktoś przeczytał do końca to dziękuje, a jak ktoś jeszcze poradzi mi coś to by było mi bardzo miło. UPDATE: Dodam jeszcze, że straciłem apeyty na jedzenie. Moje posiłki są bardzo ograniczone, nieraz się mi zdazyło, że zjadłem jedynie kanapkę na dzień. Bardzo mało jem. Co prawda nigdy też nie jadłem wiele, ale jest coraz gorzej. Pozdrawiam.
×