Skocz do zawartości
Nerwica.com

kamilwin

Użytkownik
  • Postów

    126
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kamilwin

  1. Cześć! Psycholog dobrze Ci poradził - zaakceptuj siebie. Brzmi jak frazes. Brzmi nielogicznie ("Jak mam zaakceptować siebie, skoro chcę się zmienić? Skoro nie chcę być taka? Przecież to bez sensu."). Może i bez sensu, ale działa. Akceptacja stanu obecnego to pierwszy krok do zmiany. Miałem podobnie. Przejmowałem się tym, że mi się będą trzęsły ręce przy jedzeniu i ktoś to zauważy. Stresowałem się tym, jak mnie odbierają inni - że mnie mają za mruka, nieśmiałego, gbura, itd. Zastanawiałem się ciągle kiedy i co powinienem powiedzieć, żeby było dobrze, jaki gest wykonać, a jakiego nie. Taka obsesyjna próba kontrolowania swoich gestów, mimiki, myśli, emocji, słów to jeden z objawów niskiej samooceny, nieśmiałości, może nerwicy. Nie wiem co to neuroleptyki, ale jak się domyślam jakieś leki. Jeśli myślisz, że leki podniosą Twoją samoocenę i pewność siebie, to gratuluję podejścia. Tak, czy siak Zdrówka życzę!
  2. Jest ryzyko, jest zabawa A serio, to nie słyszałem, żeby ktoś miał zawał serca podczas ataku paniki. "Co najwyżej" można zemdleć od hiperwentylacji. Zresztą zawał jest chyba powodowany niedokrwieniem serca, a podczas ataku paniki serce pompuje krew aż miło Zapytaj się ludzi tutaj - są wśród nich osoby w różnym wieku, także zawałowym pewnie. Niech się pochwalą ile zawałów mieli podczas ataków paniki. Możesz popytać też lekarzy - kardiologów, psychologów, psychiatrów - zapytaj się czy podczas ataku paniki może dojść do zawału serca, czy słyszeli o takich przykładach, jak dużo ich było, itd. Z tego co wiem to do zawałów dochodzi nagle, a atak paniki trochę trwa. Ale lekarzem nie jestem, więc mogę się mylić. Mnie takie podejście uwolniło od nerwicy i paniki. Też się bałem jak zacząłem stosować technikę "domagania się więcej". Bałem się, że umrę, że padnę na zawał, że mi ciśnienie rozsadzi głowę(!). Ale miałem już na tyle dość tych lęków i takiego życia, że naprawdę wolałem umrzeć próbując coś zmienić, niż dalej wegetować. Dziś jestem wolny i zdrowy zarówno fizycznie jak i psychicznie. Chcesz to spróbuj, nie chcesz, to nie. Sama musisz podjąć decyzję. Ja odpowiedzialności za Twoje zdrowie nie biorę, bo jeszcze się okaże, że będziesz pierwszą osobą, która umarła z powodu ataku paniki i co wtedy? Pewnie by mnie do więzienia wsadzili za wypisywanie herezji na tym forum i podjudzanie do samobójstwa Tak, czy siak, Zdrówka życzę!
  3. Zamiast się próbować uspokajać, spróbuj się jeszcze bardziej zdenerwować, wzmocnić strach, lęk, panikę, przyspieszyć bicie serca. Sprawdź czy Ci się uda i daj znać. Pozdrawiam!
  4. Do Twojej aktualnej sytuacji pasuje jeden z podrozdziałów mojego poradnika. Pozwolę sobie go tu wkleić, mam nadzieję, że nie naruszam w ten sposób swoich praw autorskich ODREAGUJ! Społeczeństwo uczy nas, że emocje powinniśmy skrywać, tłamsić w sobie. Jesteś wkurzony? Powinieneś zacisnąć zęby i siedzieć cicho, żeby przypadkiem, w przypływie gniewu, nie powiedzieć czegoś przykrego drugiej osobie. Jesteś smutny? Powinieneś udawać, że jest wszystko w porządku, bo nikt nie lubi smutasów. Chce Ci się płakać? Jak jesteś kobietą to jeszcze przejdzie, ale jak facetem to już nie, bo przecież prawdziwy facet nie płacze. Oczywiście celowo tutaj generalizuję i przejaskrawiam te stereotypy, bo aż tak źle nie jest, ale trochę prawdy w tym jest. Ja jestem ogólnie introwertykiem i rzadko kiedy daję się ponieść emocjom. Chociaż zmieniam się i zmieniam się w moim odczuciu na lepsze. Coraz rzadziej chowam swoje emocje. Jak coś wkurzy ekstrawertyka to Ci to wykrzyczy w twarz, obrazi Cię na tysiąc różnych sposobów, nie mając nawet przy tym racji i parę minut później już nie pamięta o co poszło. Pozbył się negatywnych emocji i jest zadowolony, bagatelizując całe zajście. A Ty Introwertyku trzymasz w sobie swoje negatywne emocje i negatywne emocje, jakimi Cię nakarmili inni i dziwisz się, że źle się czujesz? Powiedz sobie „Dosyć!” i znajdź sposób na rozładowanie swoich emocji. Moim zdaniem uleganie gniewowi podczas kłótni nie jest niczym dobrym i rzeczywiście lepiej wtedy przygryźć wargi, żeby nie powiedzieć czegoś, czego będziemy później żałowali. Ale zawsze możesz powiedzieć, że dopóki Twój rozmówca się nie uspokoi, to nie będziesz z nim dyskutować i, jak masz możliwość, to wyjdź. Jeśli kłótnia za daleko zaszła, to postaraj się wytrzymać do końca zachowując względny spokój. Ale jak już będzie po, to nie zapomnij się jakoś rozładować. I nie mówię tu o alkoholu. Znajdź sobie jakiś sposób na rozładowanie emocji i stosuj go zawsze kiedy czujesz, że masz w sobie dużo negatywnych emocji szukających ujścia. Co może być takim sposobem? Wysiłek fizyczny chociażby. I nie piszę tu o biciu naszego wrednego interlokutora Wyjdź na siłownię, idź pobiegać, kup sobie worek treningowy, który będziesz mógł namiętnie okładać, zapisz się na boks. Inny sposób? Pieprznij w coś Włóż w to maksimum siły i złości. Oczywiście najlepiej by było żebyś sobie przy tym nie zrobił krzywdy - wszystko z głową. Worek treningowy byłby najlepszy, ale kopnięcie jakiejś aluminiowej puszki też może dać pewną ulgę. Możesz też spróbować z wersalką albo kanapą, ale nie zapomnij po wszystkim jej przeprosić i poprosić o zrozumienie dla swojego zachowania. Ja z własnego doświadczenia nie polecam Ci walenia w żadne twarde rzeczy. Kiedyś jak walnąłem w ścianę to mnie łapa bolała ponad tydzień, miałem szczęście, że nic sobie nie złamałem. Chociaż z drugiej strony mój kolega - w przypływie złości - walnął w jakąś szybę stojącą obok śmietnika, rozciął sobie rękę i dostał kilka stów odszkodowania, bo powiedział, że kuku zrobił sobie podczas zajęć szkolnych Ale w sumie nie uważam tego, za najlepszy sposób na zarabianie pieniędzy. Próbuj różnych rzeczy. Inny sposób? Krzyk jest bardzo skutecznym narzędziem do rozładowywania emocji ☺ Puść sobie jakąś agresywną, mocną muzykę na cały regulator (ja lubię Rammstein, Godsmack, System of a Down, Linkin Park [w utworze „Faint” jest taki moment, w którym wokalista wydziera się niemiłosiernie i to jest dobra chwila żeby się do niego przyłączyć pomyśl o wszystkim co Cię wkurza, przywołaj te emocje i spróbuj je z siebie wyrzucić przy pomocy krzyku. Jak nie masz w domu warunków na takie krzyki, to może spróbuj w samochodzie? Na pewno znajdziesz też inne sposoby na rozładowanie emocji. Ja Ci z własnego doświadczenia napiszę, że dla mnie takim sposobem stało się, dosyć niespodziewanie, chodzenie na mecze piłkarskie i dopingowanie swojej drużyny. Takie głośne śpiewanie (bardziej by to chyba wypadało nazwać „darciem ryja” przez 90 minut naprawdę działało na mnie fantastycznie oczyszczająco. Fenomenalne w tym było to, że zamieniałem swoje negatywne emocje na pozytywne, bo zagrzewałem swoją drużynę do walki ☺ Pamiętaj o tym, żeby raz na jakiś czas rozładowywać swoje emocje. To bardzo ważne!
  5. Mnie akurat pomogła terapia behawioralno-poznawcza gdzie funkcjonuje taki termin jak " ekspozycja " czyli konfrontacja z lękiem Może wrócić dlatego , że napady paniki to tylko jeden z objawów nerwicy , a leczenie objawowe z pominięciem przyczyny ,to tak naprawdę tylko "zaleczanie " . Mimo tego myślę , że takie podejście może pomóc ( mam tu na myśli podświadomość ) bo podobno wiara czyni cuda , ale dobrze pomyśleć nad terapią która pomaga zmienić postrzeganie siebie , innych i świata Cieszę się, że Tobie też udało się uwolnić od nerwicy, mimo tego, że poszedłeś inną drogą. Jak wróci, to z nią zatańczę :) Nie boję się już silnego lęku, więc jak chce to niech wraca, nie mam nic przeciwko. Wygrałem raz, wygram i kolejny.
  6. hehe z tymi prezentacjami na studiach też miałem problemy. Najpierw wpadałem w perfekcjonizm próbując je stworzyć (tego nie napiszę, bo nie mam wiarygodnego źródła, tamtego nie napiszę, bo łatwo będzie podważyć moją teorię, itd.). Inni robili je w 15 minut wklejając jakieś zdjęcia i info z wikipedii, a ja się zabierałem do tego po parę dni i próbowałem robić nie wiadomo jak zajebistą prezentację. Na szczęście z czasem zrozumiałem, że taki perfekcjonizm to nic dobrego i się bardziej wyluzowałem. Jak już zrobiłem po ciężkich bólach taką prezentację, to później się cholernie stresowałem jak ją wygłaszałem. Na moje szczęście zawsze miałem tak, że jak się stresowałem podczas wystąpienia publicznego, to się sam z siebie trochę śmiałem, jak się myliłem, albo jak gubiłem wątek. Mimowolnie się uśmiechałem myśląc sobie w duchu (co ja za głupoty plotę, a reszta siedzi i słucha z zaciekawieniem). Zawsze mnie to jakoś bawiło. To mi pomagało, bo inni też do mnie inaczej wtedy podchodzili, wiedzieli, że mam dystans do siebie. Raz mi jeden wykładowca powiedział, że powinienem wystąpić w Mam Talent ze swoim talentem najnudniejszej prezentacji Uśmiechnąłem się szczerze i podziękowałem za pomysł. Najważniejsze to się tym nie przejmować za bardzo. Życie jest o wiele łatwiejsze jak się ma odpowiedni dystans do siebie i otoczenia. Pozdrawiam!
  7. Może to jeszcze nie jest fobia społeczna, tylko "po prostu" nieśmiałość? Sam byłem (a pewnie i dalej jestem, chociaż trochę mniej) nieśmiały. Najważniejsze żebyś siebie zaakceptował takim, jakim jesteś. Jesteś nieśmiały? Małomówny? Zaakceptuj to. Jak to szczerze zaakceptujesz, to przestaniesz się tym przejmować (skoro zaakceptowałeś, że jesteś nieśmiały, to masz w dupie, że ktoś Cię za tego weźmie). A jak już zaakceptujesz w pełni siebie, to uwolnisz swoją naturalną pewność siebie, która w każdym z nas drzemie. Jak będziesz się dobrze czuł z samym sobą, to inni ludzie momentalnie to zobaczą i uznają Cię za osobę pewną siebie, tylko że małomówną. Nie każdy musi mieć gadane, być duszą towarzystwa, opowiadać dowcipy i zabawiać całe grupy. Gdyby wszyscy tacy byli, to świat byłby nudny i przestałby funkcjonować. Wyobraź sobie sytuację kiedy spotyka się dziesięć takich "dusz towarzystwa" i każdy chce zdominować resztę, opowiedzieć więcej historii, dowcipów. Groteska :) Ja miałem podobnie. Stresowałem się jak szedłem na jakąś imprezę, gdzie miałem poznać jakieś nowe osoby (a jeszcze bardziej jak to miały być dziewczyny Bałem się, że mnie wezmą za mruka, że będę miał zimne i spocone ręce, że będę zestresowany. Ale parę razy udało mi się złapać taki stan "mam wy...czesane" Niech mnie wezmą za mruka, mam to w dupie. Będę się świetnie bawił nawet jakbym miał się bawić sam. I wiesz co się działo? Ludzie (dziewczyny też sami do mnie lgnęli. Przyciągałem ich tym, że dobrze się czułem sam ze sobą - swoją naturalną pewnością siebie. Pracuj też nad wychodzeniem ze strefy komfortu. Małymi krokami. Zagaduj nieznajomych o godzinę, drogę. Zgłaszaj się na ochotnika, wychodź z inicjatywą. Na początku będziesz się stresował, czuł dyskomfort, ale im częściej będziesz to robił, tym łatwiej będzie Ci to przychodziło i Twoja pewność siebie będzie rosła. A co do wystąpień publicznych, to zdecydowana większość ludzkości tego się boi. Słyszałem nawet o takim badaniu, w którym zapytali ludzi czego najbardziej się boją. Występowanie publiczne było na pierwszym miejscu, śmierć na drugim Zdrówka życzę! -- 24 lis 2012, 13:44 -- P.S. Jeszcze a propos "niezręcznej ciszy" Pamiętaj zawsze, że dwie (albo i więcej) osób za nią odpowiada, a nie Ty sam. Skoro jest cicho to ta druga osoba też nie wie, co powiedzieć, albo nie czuje potrzeby żeby rozmawiać. Czasem lepiej posiedzieć chwilę w ciszy niż na siłę gadać jakieś dyrdymały. Jak to mawiała Mia Wallace w Pulp Fiction - "Kiedy czujesz się komfortowo w takiej niezręcznej ciszy i Ci ona nie przeszkadza, to znaczy, że masz obok siebie kogoś wyjątkowego".
  8. Niby "życzę sobie wynagrodzenia" za mój poradnik, bo trochę się namęczyłem, żeby go napisać i zainwestowałem parę stów w sklep internetowy umożliwiający jego sprzedaż, ale zdzierać na pacjentach nie zamierzam Najważniejsza dla mnie jest "misja", czyli to żeby Wan pomóc. Słaby ze mnie sprzedawca póki co zgłosiło się do mnie parę osób i dwóm z nich wysłałem swój poradnik za darmo. Jeśli nie masz kasy, to napisz mi, że chciałbyś go dostać za darmo - nie będzie problemu. Ale jeśli wydajesz mnóstwo kasy na wizyty u psychoterapeutów i leki, to myślę, że za poradnik, który może Ci naprawdę pomóc na zawsze się uwolnić od nerwicy warto zapłacić parę groszy. Co do Twojego przypadku, to masz świetne podejście. O to właśnie chodzi. Żebyś się nie bał paniki i nerwicy ("Mam mdleć?! Super! Dawaj, pokaż na co Cię stać!"). Tego między innymi uczę w tym swoim poradniku. Zdrówka życzę! -- 24 lis 2012, 12:06 -- Moja panika była bardzo przebiegła i zaatakowała mnie dwa razy w ciągu tygodnia, kiedy trzymali mnie na badaniach w szpitalu po tym jak zemdlałem. Pierwszy raz przed dniem, w którym założyli mi holta, drugi raz po Czyli wtedy kiedy nosiłem holta siedziała cicho akurat i nic nie wykryło :)
  9. Pij więcej wody mineralnej, kup sobie suplement diety z magnezem, zacznij stosować jakieś techniki relaksacyjne i postaraj się nie bać kolejnego ataku, bo im bardziej będziesz się go bała, tym większe prawdopodobieństwo, że przyjdzie. Powiedz sobie, że skoro przeżyłaś jeden, to przeżyjesz i drugi - jesteś zdrowa, bo miałaś robione badania, więc nie masz się czego bać. Wtedy atak nie przyjdzie, bo nie będzie miał po co. I zaakceptuj te swoje symptomy - mrowienie dłoni, skurcze, itp. Jak je zaakceptujesz, to po pewnym czasie przestaniesz na nie zwracać uwagę i znikną. Zdrówka życzę!
  10. Jest coś lepszego od akceptacji. Domaganie się więcej. Większego lęku, większych duszności, bólu. Serio. Ja tak się bawię od miesiąca i skutki są zaskakujące. In plus oczywiście. A 3 tygodnie temu odstawiłem leki. Czytałam o tym, to główna zasada programu Panic Away opracowanego przez Barry'ego McDonagh. Akceptacja & Zaufanie swojemu ciału to dla mnie taki cel krótkoterminowy.. chciałabym zastosować w pełni tę strategię Demand More ale jeszcze nie mam odwagi.. tak jak pisałam wcześniej ciężko mi zaufać ze nic mi nie będzie i jestem bezpieczna, a to jedno z podstawowych założeń. Chociaz jeszcze nie udało mi się zastosować wszystkich zasad tego programu to muszę powiedzieć, że zmieniło to moje podejście do nerwicy i ataków paniki. Przestałam myśleć, że to choroba i że potrzebny mi lekarz specjalista. i garść leków. Zrozumiałam, że to sama tworze, to nie jest nic zewnętrzengo, na co nie mam wpływu. To raczej problem z nieprawidłową reakcją na otaczający świat a nie jakaś choroba która mnie zaatakowała. Pozwoliło odbić się od dna i chociaż wciąż nie wypłynęłam na powierzchnie to jestem dobrej myśli... Brawo dla Ciebie :) Mnie właśnie pomógł Panic Away. Początki są trudne, ale z czasem jest coraz lepiej, aż w końcu jesteś wolny(a). Nie przejmujesz się tym czy nerwica wróci czy nie, bo wiesz, że sobie poradzisz. A jak nie boisz się jej powrotu, to nie wraca, bo nie ma po co Mam nadzieję, że już niedługo odważysz się i zastosujesz one move technique, a za kilka tygodni poczujesz się całkiem zdrowa. Powodzenia!
  11. Moim zdaniem to nerwica i ataki paniki, czyli to, co też przerabiałem Nerwicę może powodować wycieńczenie organizmu (chociażby emocjonalne), dlatego ten Twój chroniczny stres związany z robotą może być jedną z przyczyn. Toi, że przestałeś uprawiać sport i zamknąłeś się w domu pogarsza jeszcze bardziej sytuację. Powinieneś wrócić do wcześniejszego życia póki problem się nie rozwinął jakoś bardzo. Wymagania związane z pracą (perfekcjonizm, pracoholizm), jakie przed sobą postawiłeś mogą wywoływać dodatkową presję - spróbuj się wyluzować - powiedzieć sobie, że jak się nie uda, to trudno. Spróbujesz, ale nie masz zamiaru tracić zdrowia dla jakiegoś głupiego celu zawodowego. Postaraj się też wprowadzić jakieś techniki relaksacyjne do swojego dziennego kalendarza (świadomy oddech, wizualizacje, medytacja, technika relaksacji Jacobsona). Zwracaj też uwagę na swoją dietę (kup sobie jakiś suplement diety z magnezem, pij więcej wody mineralnej). Jeśli nie zauważysz poprawy, to powinieneś się skonsultować z psychologiem albo psychiatrą lub przeczytać mój poradnik w którym opisuję autoterapię, dzięki której ja sobie z tym problemem poradziłem. Zdrówka życzę!
  12. Oby to nie byłą nerwica, ale skoro serce Ci wali ze strachu, to niestety taka może się okazać diagnoza.
  13. Jest coś lepszego od akceptacji. Domaganie się więcej. Większego lęku, większych duszności, bólu. Serio. Ja tak się bawię od miesiąca i skutki są zaskakujące. In plus oczywiście. A 3 tygodnie temu odstawiłem leki. Wiem. Ja tak wyszedłem z nerwicy i ataków paniki Ale najpierw trzeba zaakceptować swój stan, poczuć się bezpiecznie, żeby spróbować podjąć rękawice w walce ze strachem.
  14. Nie porównuj się z innymi, bo to obniża Twoją samoocenę. Postaraj się zaakceptować swoją aktualną sytuację i dojrzeć w niej pozytywy. Zmagasz się z bardzo wrednym problemem i jak Ci się uda przetrwać, to będziesz dużo silniejsza od większości ludzi, którzy tego nigdy nie przeżyli. A jak się uwolnisz od lęków, to wszystko samo się potoczy bardzo szybko - zrobisz studia, zdasz prawko i znajdziesz pracę. Po drodze na pewno jakiś przystojniak też się trafi :) Jeśli chcesz się z kimś porównać - to spróbuj z ludźmi, którzy mają "gorzej". Nie po to, żeby się wywyższać, czy wzbudzić w sobie jakieś wyrzuty sumienia - po to, żeby docenić to, co masz i być za to wdzięczną. Masz wzrok? Niektórzy nie mają. Ty możesz obserwować tyle pięknych rzeczy, różnych barw. Masz dwie ręce? Dwie nogi? Możesz grać w rugby, squasha, czy badmintona. Masz dach nad głową? Niektórzy nie mają. Staraj się skupiać na tym co masz, a nie tym, czego nie masz. I obserwuj co się zacznie dziać. Głowa do góry!
  15. Drogi Marcinie! Po liczbie medycznych słów, których użyłeś i których pojęcia nawet się nie domyślam i nie zamierzam, wnioskuję, że: 1 - albo interesujesz się medycyną, 2 - albo jesteś mocno zafascynowany swoją dolegliwością. Póki nie potwierdzisz swojego zainteresowania medycyną, to zakładam to drugie. A to podchodzi chyba pod hipochondrię. Lekarzem nie jestem, więc moja wiedza może być w tej kwestii zerowa ale żyjemy w wolnym kraju, więc wypowiem swoje zdanie. Ta tężyczka mocno mi się kojarzy z nerwicą. Nawet ośmieliłbym się stwierdzić, że to jedno i to samo, tylko inna nazwa i ta pierwsza daje ludziom chorującym na nerwicę "nadzieję" na to, że nie muszą leczyć swojej psychiki, wystarczy tylko leczyć ten jakiś zespół tężyczkowy. Mnie też badali na tężyczkę i jej nie wykryto (może dlatego, że przed tym badaniem miałem atak paniki i moje ciśnienie skoczyło powyżej 150 i pani Lekarz Prowadząca postanowiła mi dać jakiś lek na uspokojenie, a badanie przesunęła o kilkanaście minut). Wcale nie jestem pewien, czy za drugim razem to nieprzyjemne badanie by nie wyszło pozytywnie. Ale możliwe, że bredzę, nie chce mi się czytać o tej chorobie za bardzo. Mam młodszą siostrę, u której pojawiły się podobne objawy do moich (nerwica, panika). U niej wykryli tężyczkę. Teraz bierze leki, ale mówi, że nic jej nie pomagają i musi zwiększać dawki. Próbowałem jej delikatnie dać do zrozumienia, żeby się zajęła swoją psychiką, ale ona póki co chce po swojemu. Jej wola. Reasumując widzę dwie możliwości: 1. Tężyczka to to samo, co nerwica. 2. Tężyczka wywołuje nerwicę. Wnioski nasuwają się same. Tak czy siak, będziesz musiał pokonać nerwicę. Mam nadzieję, że Ci się to powiedzie. Powodzenia i głowa do góry!
  16. Dokładnie. Opór wzmacnia emocję (myśl). Akceptacja pozbawia ich ładunku emocjonalnego. "What resist, persist" (To przed czym się opierasz, (po)zostaje).
  17. Ja Wam napiszę tak. Macie syndromy hipochondrii. Nie ma co się obrażać - taka jest prawda. To jest naturalne - podczas nerwicy Wasze ciało jest niespokojne (m.in. kołatanie serca), a Wy jesteście przewrażliwieni na tym punkcie, doszukujecie się w każdym szybszym biciu serca jakiejś tragedii, zawału. Chodzicie często do lekarzy na badania, u jednego coś wykryje, u drugiego nic. Macie nadzieję, że Wam coś wykryją - coś co da się wyleczyć, coś co oni Wam wyleczą, podczas gdy Wy będziecie sobie leżeć na łóżku. Kiedy Wam to wyleczą - będziecie zdrowi zarówno fizycznie jak i psychicznie - wrócicie do szczęśliwego życia. Niestety tak nie będzie. Problem leży w psychice i tam powinniście szukać jego rozwiązania. Oczywiście, że umysł z ciałem jest połączony i jak jedno słabo funkcjonuje, to na drugim też to się odbija. Taki długotrwały stres, chroniczny niepokój, szprycowanie chemią przez niektórych z Was musi odbijać się na Waszym zdrowiu fizycznym. Jeśli nie weźmiecie się za siebie, to niedługo coraz więcej takich badań u lekarzy będzie "coś pokazywać". Ale jeśli wyleczycie swoją psychikę, to ciało pójdzie za nią i wróci do normy. Opowiem Wam ciutkę o sobie. Z nerwicą zmagałem się kilka lat, z atakami paniki ok. 2 lat. Pewnego razu zemdlałem trzykrotnie w autobusie. Następnego dnia pojechałem do szpitala zapytać się co się dzieje. Zatrzymali mnie tydzień na badaniach. Badali mi serce, mózg, układ nerwowy. Generalnie nic nie wykryli - młody, zdrowy chłopak. Ale... w sercu "coś tam było" - jakaś przestawka gdzieś tam, gdzie nie powinna, ale to nic złego, niektórzy tak mają. Ale... w mózgu "coś tam było" - w płacie skroniowym jakieś zmiany, ale nie ma co panikować, trzeba to będzie przebadać kiedy indziej jeszcze raz. Ale.... w układzie nerwowym "coś tam było" - jakieś podejrzenie jakiegoś zespołu. Nie bardzo wiedzieli co napisać w epikryzie, to mi napisali, że mam "podejrzenie padaczki pourazowej" (kilka lat wcześniej dostałem poważnie w oko, przez co słabo na nie widzę - uznali, że to może być powodem tych zmian w płacie skroniowym i układzie nerwowym) i dali skierowanie do neurologa. Jak wyszedłem ze szpitala, atak paniki mnie napadł już w autobusie powrotnym. Od tego czasu miałem ich dziesiątki w środkach komunikacji miejskiej, supermarketach i innych. Do neurologa nie poszedłem. Serca później też nie badałem. Uznałem, że póki nie uleczę swojej psychiki, to w ciele zawsze "coś tam mi wykryją". Dziś jestem zdrowy zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Podejrzewam, że gdybym wtedy poszedł do neurologa, przejmował się swoim sercem, to "coś by mi tam wykryli" i zamiast pracować nad swoją psychiką, to by mi doszły kolejne zmartwienia w postaci tych dolegliwości neurologicznych i kardiologicznych i nigdy bym w pełni nie wyzdrowiał. "Padaczki pourazowej" nigdy nie miałem, mimo, że się bałem jak cholera, że mnie kiedyś najdzie. Wniosek dla Was płynący z mojej historii, który możecie olać albo przyjąć jest taki - Póki w badaniach nie wykryli u Was nic poważnego (śledziona Wam się przemieściła do wątroby, jedna nerka próbuje pożreć drugą, mózg Wam wyparował), to się tym nie przejmujcie, tylko pracujcie nad swoim zdrowiem psychicznym. I nie badajcie się co tydzień, bo "macie duszności", "jest Wam słabo" i "serce Wam szybciej bije", bo to normalne przy nerwicy. Zbadajcie się raz, dokładnie. Jeśli Dr House Was badający nie zrobi przerażonej miny podczas czytania Waszych wyników badań, to znaczy, że nie jest źle. Pamiętajcie jeszcze jedno. "Normalność" to rzecz względna. Moja Pani od Biologi w LO mawiała, że "normą" jest robienie raz dziennie kupy i trzy razy dziennie siku. Jak ktoś ma inaczej, to niech się idzie badać. Nie wiem jak u niej, ale u mnie częstotliwość robienia kupy i siku zależy od tego co, ile i jak często jem i piję. Podobnie jest z ciśnieniem - dla jednego normą będzie 120 dla innego 80. Nie ma co wyciągać średniej i pierwszemu obniżać na siłę ciśnienia do 100, a drugiemu podnosić do 100, "bo taka powinna być norma" (dane biorę z kosmosu, nie wiem jaka jest "norma" i mnie to szczerze mówiąc nie interesuje). Zdrowia życzę zarówno fizycznego, jak i psychicznego! Trzymajcie się!
  18. Tylko sama możesz sobie pomóc. Leki nie rozwiązują problemu, tylko go odraczają. Jeśli chcesz się naprawdę wyleczyć, to będziesz potrzebowała wewnętrznej przemiany. Taką przemianę może w Tobie "wywołać" specjalista, albo możesz to zrobić sama. Innej drogi nie ma.
  19. Ja Wam napiszę jaki jest sposób na lęki, ataki paniki, nerwice, fobie i inne podobne dolegliwości, zaburzenia. Składa się z trzech punktów. Formuła jest bardzo prosta, gorzej przychodzi jej skuteczne stosowanie. 1. Akceptacja stanu obecnego. Zaakceptuj to, że masz lęki, to, że się boisz, to, że Ci się ręce trzęsą, to, że się boisz spotykać z innymi ludźmi. Też kiedyś tego nie pojmowałem. "Jak niby mam zaakceptować swój lęk, skoro nie chcę się bać? Jak go zaakceptuję, to przecież zostanie ze mną na zawsze!" Na tym polega cały myk właśnie. Jeśli szczerze zaakceptujesz swój lęk, to pozbawisz go zasilania (np. lęku przed tym, że ktoś zobaczy, że się boisz, dziwnie zachowujesz, że weźmie Cię za czubka). Jeśli przestaniesz się bać lęku (niby masło maślane, a nie do końca), to zobaczysz jak lęk zacznie słabnąć. No bo skoro nie boisz się bać, to co Ci z tego, że lęk przyjdzie? Niech przyjdzie. Miej to w dupie i zaakceptuj go. 2. Stosowanie metod relaksacyjnych (gorąca kąpiel, muzyka, medytacja, świadomy oddech, itd.) Dzięki nim obniżysz poziom swojego niepokoju ogólnego. 3. Wychodzenie ze swojej strefy komfortu. Robienie rzeczy, których się boisz. Małymi kroczkami. Jeśli masz fobię społeczną, to nie porywaj się od razu na wygłoszenie przemówienia na wiecu politycznym przed tysięcznym audytorium. Zacznij od rozmowy z bliskim, od zapytania o drogę nieznajomego, od powiedzenia "Cześć" koleżance/koledze, który Ci się podoba, od niezobowiązującej rozmowy o pogodzie z Panią w Warzywniaku. I stopniowo podnoś sobie poprzeczkę. I tyle. Ja tak zrobiłem i mi się udało. Oczywiście zaraz ktoś może napisać, że on ma o wiele poważniejsze problemy, że ja się nie znam, itd. Możliwe. Ale schemat działania zawsze jest taki sam. Błąd większości z Was polega, moim zdaniem, na tym, że nie stosujecie wszystkich trzech punktów jednocześnie. Niektórzy z Was myślą, że joga, czy medytacja wyleczy Was ze wszystkiego (stosujecie tylko 2 punkt). Inni walczą ze swoimi lękami i nie mają już siły (tylko 3 punkt). Jeszcze inni zaakceptowali swój lęk, panikę, ale nie potrafią w sobie znaleźć wystarczająco dużo odwagi, by poszerzać swoją strefę komfortu (kurczącą się coraz bardziej przez lęk). Zastosujcie się do tych trzech punktów jednocześnie i wracajcie do zdrowia jak najszybciej! Tego Wam z całego serca życzę! ...................... P.S. Jeśli takie "reklamowanie" jest zabronione tutaj na forum, to proszę moderatora o edycję mojego postu (usunięcie tylko ostatniego akapitu i zostawienie moich "złotych rad" Pozdro 600! -- 20 lis 2012, 14:04 -- Oj tak :) Kacowe lęki, to najstraszniejsza rzecz, jaką matka natura wynalazła :) Bierze się to stąd, że na kacu jesteś o wiele "wrażliwszy" na bodźce zarówno zewnętrzne (np. słońce Cię razi, hałasy Ci bardziej przeszkadzają), jak i wewnętrzne (bardziej czujesz bicie swojego serca, itd.) Często Ci się ręce trzęsą, skurcze Cię łapią, czujesz ogólne napięcie mięśni. Ale to chyba bardziej jest spowodowane wypłukiwaniem jakichś minerałów z organizmu przez alkohol (np. magnezu, wapnia). Chociaż może bardziej tym, że wątroba jest zajęta filtrowaniem alkoholu, a nie odpowiednich składników mineralnych. Ale specem nie jestem w tej dziedzinie, więc możliwe, że nie mam racji. To taka moja teoria :) I jak się wszystko tak skumuluje, wszystkie te symptomy, to napad paniki jest tylko kwestią czasu.
  20. kamilwin, zgadzam się ale wskaż mi dobrego polskiego psychoterapeutę na NFZ?? nawet prywatnego ciężko znaleźć. Ja spróbowałam u dwóch prywatnych jedan beh pozn inny psychodynamiczny i powiem że ten drugi zdawał się coś tam mieć pojęcie, ale jak mi powiedział że taka terapia trwa latami... no przepraszam 150 zł 60 min kilka razy w tygodniu przez kilka lat.... No to sorry nie stać mnie na tę ekskluzywną metodę leczenia. Nad czym ubolewam, ale taka polska rzeczywistość jest!!! Co powinnam zrobić pracując do 16.00 ok 25 km od centrum? Co byś zrobil? hehe ja byłem 3 razy u poleconej Pani Psycholog. 150 zł godzinna wizyta. Niby się czułem trochę lepiej jak od niej wychodziłem, ale lęki nie przechodziły. Po 3 wizytach musiałem się zdecydować czy podejmuję terapię (jakaś terapia z powrotem do przeszłości i próbą znalezienia źródła problemu), czy odpuszczam. Jako, że nie spałem na dolarach, to odpuściłem I chyba dobrze zrobiłem.
  21. Ja może nie mdlałem notorycznie, ale raz zemdlałem trzykrotnie w autobusie. Następnego dnia pojechałem do szpitala na badania i zatrzymali mnie tam na tydzień. Nic nie wykryli - normalny, młody, zdrowy chłopak. W epikryzie nie mieli co wpisać, to mi napisali, że mam "podejrzenie padaczki pourazowej" Możesz sobie wyobrazić jak się czułem wychodząc ze szpitala ze świadomością swoich "akcji" i "podejrzenia padaczki pourazowej". Mieszanka wybuchowa! Atak paniki przyszedł już jak wracałem autobusem ze szpitala. Później miewałem ich dziesiątki.
  22. Sory, że tak cytuję co chwila, ale nie umiem jeszcze adresować wiadomości bez cytowania Pamiętam jak to było ze mną. Też się długo broniłem przed lekami, bo się bałem, że się od nich uzależnię. Ale jakoś mi się udało obronić i nigdy po żadne nie sięgnąłem. Podczas najgorszych ataków paniki jak się trząsłem jak galareta na talerzu, to przychodziły różne myśli. Chciałem się napić wódki, która była w lodówce, chciałem dzwonić na pogotowie, chciałem żeby mi coś wstrzyknęli na uspokojenie, chciałem umrzeć, byle tylko zaznać spokoju. Ale jakoś to wszystko zawsze udawało mi się przemóc i walczyć dalej. I walczyłem tak jakieś dwa lata. Dopóki nie zrozumiałem, że walka to nie jest skuteczna metoda -- 20 lis 2012, 13:00 -- Skoro Ci wszystko jedno, skoro jesteś wypruta z emocji, to myślę, że jesteś bliżej wyzdrowienia niż Ci się wydaje.
  23. Leki Cię nie wyleczą. One Cię tylko "znieczulają" jak alkohol. Osłabiają Twoją percepcję przez co mniej się przejmujesz swoimi "akcjami". Jeśli chcesz się uwolnić od lęku to powinnaś podjąć terapię.
  24. To początki agorafobii. Miałem podobnie. Leżałem pod kocem w dzień, bojąc się gdziekolwiek wyjść. Ba! Nawet bałem się rozmawiać z moją mamą w drugim pokoju. Musisz coś z tym zrobić. Podjąć terapię u specjalisty, albo autoterapię. -- 20 lis 2012, 12:38 -- Ja się z Tobą nie mogę w pełni zgodzić. Myślę, że druga osoba właśnie od tego między innymi powinna być - od wspierania Ciebie. Oczywiście nie powinno to działać w jedną stronę, tylko w obie. Takie gadanie, że "muszę się sama ogarnąć, dopiero wtedy będę mogla kogoś poznać" sprawia, że zaczynasz w to wierzyć, przyjmować to jako prawdę i przez to może okazać się w Twoim przypadku prawdą. A to tylko przekonanie. Ja znam osoby, które poznały partnerów w momencie, gdy "same jeszcze nie były ogarnięte". I to zaprzecza Twojej "prawdzie". Staraj się przyjmować takie przekonania, które będą dla Ciebie budujące, a nie ograniczające. Jeśli jakieś przekonanie jest ograniczające, to je kwestionuj, racjonalizuj, dawaj mu przykłady na to, że nie musi być "prawdziwe".
×