
mark123
Użytkownik-
Postów
12 773 -
Dołączył
Treść opublikowana przez mark123
-
W moim przypadku psycholog kliniczny
-
Problemy gastryczne, jelito nadwrażliwe, brzuch, itp.
mark123 odpowiedział(a) na fantomek temat w Zaburzenia odżywiania
I jeszcze sobie poczekam, bo jak dostanę skierowanie na manometrię przełyku, to pewnie też będą półroczne terminy, potem znowu czekanie na wizytę do gastrologa, także chyba dopiero pod koniec 2016 roku będę wiedział, co z moim przełykiem; no chyba, że do tego czasu wysiądzie mi organizm od braku płynów i już mnie nie będzie. -
Problemy gastryczne, jelito nadwrażliwe, brzuch, itp.
mark123 odpowiedział(a) na fantomek temat w Zaburzenia odżywiania
Lekarz rodzinny nie wie, co jest, a do gastrologa dopiero w lutym. -
Problemy gastryczne, jelito nadwrażliwe, brzuch, itp.
mark123 odpowiedział(a) na fantomek temat w Zaburzenia odżywiania
Trochę lepiej, odstawiłem lek na refluks, zwiększyłem dawki alweryny i przełyk jak na razie już tak mocno nie blokuje odbijania powietrza z żołądka, trochę łatwiej o rozluźnienie i odbicie. -
To wstępna diagnoza, za kilka dni będę miał wizytę, po której otrzymam niby ostateczną diagnozę.
-
Ja problem religijny miałem w wieku nastoletnim. Pomimo, że miałem ateistyczny pogląd (znowu sprzeczność pomiędzy moimi wrażeniami, a przekonaniami), nachodziło mnie wrażenie, że Bóg uwziął się na mnie, że jak nie wykonam pewnych rytuałów, to "wdroży" wrogie plany wobec mnie, miałem też w głowie myśli "od Boga", w których naśmiewał się ze mnie. Obecnie ten problem jak na razie minął.
-
Niechęć do okazywania czułości. Też tak macie?
mark123 odpowiedział(a) na elo temat w Pozostałe zaburzenia
Ja się brzydzę fizycznością przede wszystkim osób starszych, mam wrażenie że są najbardziej "skażeni" (oczywiście nie uważam, że osoby starsze mają na sobie najwięcej zarazków itp., to tylko jedno z moich dziwacznych wrażeń), a w dzieciństwie brzydziłem się rówieśników, miałem wrażenie, że dzieci są "skażone", a osoby dorosłe są "czyste". -
Indywidualną, zaczynam w styczniu.
-
Ja gimnazjum wspominam w miarę dobrze, natomiast szkołę podstawową źle, ale najgorzej szkołę średnią, uczniowie tamtej szkoły byli stadem małp, a nauczyciele i dyrekcja udawali, że wszystko jest w porządku. Na podstawie swoich doświadczeń, to jest mi obojętne, czy gimnazja zostaną zlikwidowane czy nie, bo gimnazjum wspominam najlepiej ze wszystkich szkół, już prędzej jestem za selekcją pod kątem zachowania w naborze uczniów do szkół średnich, małpy do zawodówek, albo do liceów/techników specjalnych dla trudnej młodzieży.
-
Moje dzieciństwo to dwa światy, pierwsza połowa dzieciństwa upłynęła pod znakiem awanturującego się pijanego ojca, druga połowa dzieciństwa to wręcz oaza spokoju w rodzinie, a poza tym matka i babcia spełniali niemal wszystkie moje zachcianki, babcia dodatkowo "wychwalała pod niebiosa", i ani razu za nic nie skrytykowała ani nie podniosła na mnie głosu. Nie wiem, jak byłem traktowany w pierwszej połowie dzieciństwa, bo o tym z matką nie rozmawiałem. Uważam, że lepiej bym wyszedł, gdyby moja druga połowa dzieciństwa wyglądała podobnie, jak pierwsza.
-
dlaczego? Nie wiem, mam hipotezę, że być może dlatego, że matka i babcia starały mi się zapewnić beztroskie dzieciństwo i uświadomiłem sobie, że ich starania to jedna z przyczyn moich problemów z psychiką i jakoś przeniosłem swoją złość na wszystkich rodziców, którzy chcą zapewnić swoim dzieciom beztroskie dzieciństwo.
-
Ja mam jakąś awersję do konceptu beztroskiego dzieciństwa; czuję w sobie pragnienie, by wszystkim rodzicom prawnie zakazać, by zapewniali swoim dzieciom beztroskie dzieciństwo.
-
Ja się chyba urodziłem już z trochę "popsutą" psychiką, z tego co wiem od matki, to już gdy zacząłem chodzić i zobaczyłem jakieś inne dziecko, to chowałem się za matkę, albo zakrywałem twarz.
-
Ja mam wstępnie zdiagnozowane F60.6 i wierzę, że terapia mi pomoże.
-
Zauważyłem, że charakterystyczne dla moich zaburzeń jest nagły duży ich postęp co kilka lat, w wieku 7-dmiu lat bardzo nagłe (z dnia na dzień) pojawienie się masy lęków i innych problemów emocjonalnych oraz wrażenia specjalnego pilnowania mnie przez społeczeństwo; w wieku 12 lat nagłe pojawienie się kompulsywnych zachowań, w wieku 17 lat nagły spadek koncentracji i zdolności wchłaniania wiedzy oraz chęci do nauki, w wieku 21 lat nagła totalna niechęć do nauki i kolejny spadek koncentracji i obecnie w wieku 25 lat nagły atak somatyzacji (wcześniej zaburzenia przebiegały bez somatyzacji) i powstanie kolejnych lęków oraz powstanie "ktosia".
-
Swoje dzieciństwo pamiętam od 6-go roku życia. To dzieciństwie było "nudne". Siedziałem w domu i albo oglądałem telewizję, albo grałem z kimś w karty lub warcaby albo grałem w gry na urządzeniu podłączanym do telewizora, nie miałem żadnego kolegi, żadnej koleżanki. Gdy bywałem u babci, to dużo byłem na podwórku i bawiłem się z psem (wtedy jeszcze lubiłem psy), często chodziłem z babcią na spacery. Najbardziej lubiłem być na podwórku wieczorem. Dużo bardziej lubiłem być u babci niż z rodzicami. W 7-dmym roku życia gwałtownie zaczęła się moja nerwica, przerażające były dla mnie noce, nagle zaczęły dręczyć mnie powtarzające się koszmary o atakujących moje ciało dziwnych przedmiotach i zacząłem miewać różne dziwne "fazy". (Te koszmary trwały w sumie kilkanaście lat, ale jeden z elementów tych koszmarów zdarza mi się w snach do dziś, do dziś także pod wpływem niektórych bodźców zdarzają mi się kilkusekundowe "cielesno-emocjonalne flashbacki" do koszmaru z 7-go roku życia). W szkole mi dokuczano, nie znam powodu, mogę jedynie snuć hipotezy, że to np. dlatego, że nie chciałem z nikim nawiązywać kontaktu. Nie było to jakieś duże dokuczanie, ale byłem tak przewrażliwiony, że każda przerwa była dla mnie "siedzeniem na tykającej bombie która w każdej chwili może mnie zabić". Dzieciństwo sprzed 6-go roku życia upłynęło podobno pod znakiem moich częstych pobytów w szpitalu (przewlekła anemia), pijanego ojca i awantur.
-
W ogóle nie chciało mi się uczyć, nienawidziłem studiów, poszedłem tylko dlatego, żeby rodzice nie zrobili mi piekła. Do pierwszej klasy technikum nauka szła mi dobrze i lubiłem się uczyć. Potem łatwość wchłaniania wiedzy i chęć do nauki mi przeszły z nieznanych powodów.
-
Skończyłem studia, bo chodziłem na uczelnie o bardzo małych wymaganiach i miałem korepetycje z prawie każdego przedmiotu.
-
Mieć pieniądze na bardzo dobrego prawnika i oskarżyć służbę zdrowia o narażanie mnie na poważny uszczerbek na fizycznym zdrowiu.
-
Ja w dzieciństwie miałem potrzebę kontaktu fizycznego z matką i babcią, często chciałem, aby matka lub babcia mnie głaskały po całym ciele, ale nie wiązałem z tym okazywania mi miłości, była po prostu to dla mnie duża fizyczna przyjemność. Albo po prostu takie wrażenie powstało z nierozumienia rówieśników. Było dla mnie niepojęte, jak można nie być cichym, spokojnym, posłusznym, byłem za tępieniem innych zachowań. Jako dziecko uważałem bycie cichym, spokojnym i posłusznym dorosłym za jedyne słuszne zachowanie, a rówieśnicy zachowywali się inaczej, byli dla mnie stadem rozpieszczonych bachorów, których nikt nie uczy dyscypliny i może dlatego powstało we mnie wrażenie, że są źli i mogą np. knuć plan niszczenia mnie.
-
Żeby ojciec zdechł
-
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
mark123 odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
Znaczna część lekarzy ma pacjentów w dupie i nie chce im się ich badać, a jak wiedzą, że pacjent ma nerwicę, to wolą wygodnie zwalać jego dolegliwości na nerwicę, zamiast skierować na badania. -
Według fizyki kwantowej myśli mogą wpływać na rzeczywistość.
-
U mnie jedyna potrzeba kontaktu, która obecnie występuje, to egocentryczne pisanie na forum, potrzeba ta pojawiła się kilka lat temu, wcześniej nie identyfikowałem żadnej potrzeby kontaktu. Do moich problemów z funkcjonowaniem pewnie kilka czynników dołożyło swoje "3 grosze", temperament, wychowanie, zaburzenia. Feralna noc, gdy miałem sześć lat też chyba zrobiła swoje, gwałtownie rozwinęła się wtedy u mnie nerwica, podobno wcześniej nie byłem takim maminsynkiem, jakim stałem się po tamtej nocy i byłem bardziej samodzielny. Do moich problemów z socjalizacją chyba przyczyniła się głównie moja "paranoja", od zerówki miałem wrażenie, że rówieśnicy są źli i knują plan niszczenia mnie, to mnie chyba najbardziej odpychało. U mnie odkąd pamiętam nigdy nie istniała potrzeba bycia kochanym, ani w ogóle "obsługa" miłości. Jakby w dzieciństwie ktoś mnie zapytał, czy rodzice mnie kochają lub czy ja kocham rodziców, to prawdopodobnie odpowiedziałbym, że nie wiem.
-
Że mój lekarz jest za tępy na moje dolegliwości fizyczne i muszę sobie sam ustalać dawkowanie leków.