Skocz do zawartości
Nerwica.com

acherontia styx

Użytkownik
  • Postów

    12 590
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez acherontia styx

  1. Teraz, bei napisał(a):

    Ogólnie mam wrażenie, że najwięcej terapeutów na NFZ pracuje w nurcie psychodynamicznym, pozostali prowadzą raczej terapie prywatne. 

    Nie tylko, ja np. kiedyś byłam na terapii na NFZ w nurcie ericksonowskim. Idzie znaleźć inną niż psychodynamiczną na NFZ. Im więcej zakontraktowanych tego typu świadczeń w danym rejonie kraju, tym więcej tych nurtów będzie do wyboru zapewne.

  2. Godzinę temu, bei napisał(a):

    Ciekawe z czego to wynika?

    Nie wiem, mogę zapytać moją t., bo ona też od lat prowadzi terapie grupowe. Pierwsze co mi przychodzi randomowo na myśl, że to jest jednak najbardziej uniwersalny nurt i można z każdym rodzajem problemów na nim pracować (ale to takie moje luźne myśli tylko).

  3. Mnie bardziej zastanowiła kwestia jak chcesz wejść w związek skoro nie potrafisz utrzymać nawet znajomości.
    Inna sprawa, terapeutka ma trochę racji - zbyt mocno idealizujesz to wszystko, a jeśli nawet się wyleczysz, z takim podejściem będzie brutalne zderzenie z rzeczywistością 🤷‍♀️ ja np. cały czas twardo utrzymuję, że pod pewnymi względami przed terapią, żyło mi się lepiej 🙃

     

  4. @Marzec u mnie w grę od początku wchodziła tylko psychodynamiczna terapia. Trwała od 2017 roku z przerwami niewielkimi, czyli zliczając  +/- 7 lat. Leki oczywiście też brałam, prawie 10 lat, ale ode mnie psychiatra od początku wymagał psychoterapii, powiedział, że samymi lekami to mogę się leczyć i 50 lat i efekty będą mizerne. I w sumie potwierdzam, że 70% roboty zrobiła terapia, a jakieś 30% to leki.

  5. Godzinę temu, bei napisał(a):

    Pracowałam kiedyś na portierni. Miałam umiarkowany stopień niepełnosprawności na OCD i z tego co się orientuję dofinansowanie dla pracodawcy bylo wyższe niż moja wypłata. Podejrzewam ze tutaj moze byc podobnie.

    Nieee, ta osoba nie ma raczej orzeczenia. Ona ogólnie po tym rocznym zwolnieniu nie była gotowa do powrotu do pracy. Ja jak tylko ją zobaczyłam pierwszego dnia, to już od razu wiedziałam że no nie. I wszyscy to widzieli. Zresztą tam jest dziwna historia, nie chcę pisać dokładnie, bo to i tak nie odda całego obrazu.
     

     

    Godzinę temu, bei napisał(a):

    Ale moze zwolnić w pierwszym możliwym momencie. Z powodu ciąży też nie można zwolnić, a moja kuzynka najpierw miała zagrożona ciążę, a potem jak już mogli to ją zwolnili.

    Jeśli została zwolniona z art. 54 KP (chyba ten art. bo nie chce mi się sprawdzać) to jakby poszła do sądu pracy to by wygrała najprawdopodobniej (pracownik kosztów sądowych nie ponosi), ale ciężko coś stwierdzić nie znając całej sytuacji. No i np. jeśli podpisała porozumienie stron to no zamknęła sobie możliwość wkroczenia na drogę sądową. Jak się nie ma pewności czy pracodawca gra fair, to nigdy nie podpisuje się porozumienia stron. Niech szykuje normalne wypowiedzenie, którego też nie ma obowiązku podpisywać, bo wypowiedzenie jest czynnością jednostronną.

    A jeśli kuzynka urodziła i wróciła po macierzyńskim to żeby uchronić się przed zwolnieniem wystarczyło zmniejszyć etat do 7/8 i cyk, roczna ochrona przed zwolnieniem.

    Kodeks pracy serio daje wiele możliwości ochronienia się przed zwolnieniem, ale trzeba wiedzieć jak skorzystać z możliwych furtek w owym kodeksie.

  6. 1 godzinę temu, Raccoon napisał(a):

     

    Ale jak cię więcej nie ma niż jesteś, to już przestaje być fajne dla pracodawcy, bo po co komu taki pracownik? Ja gdybym był pracodawcą, to bym nie chciał takiego pracownika i bym mu wręczył wypowiedzenie.

    Powiem tak, znam osobę która nagle w zeszłym roku poszła sobie na zwolnienie. Finalnie nie było jej rok, bo jeszcze świadczenie rehabilitacyjne. Wróciła, popracowała 3 tygodnie i znowu jej nie ma 🙃 Średnio raz w roku znika na dłuższy czas, bo ja tam pracuje 3 lata i to jest któreś zwolnienie jej. Nikt jej nie zwalnia. Czy jej nieobecność jest problemem? Tak, bo wtedy inne osoby, oprócz swojej roboty, muszą jeszcze dzielić się siedzeniem na portierni. Mi jako mi, to wisi, bo jej nieobecność na moją pracę nie wpływa w żaden sposób, bo ja nie podlegam pod osoby które ją zatrudniają, ale to co teraz zrobiła dla mnie jako dla mnie jest nie fair.
    U mnie w pracy też taka jedna była. Tylko z nią też trochę inna sytuacja bo to już kobieta na emeryturze. W sumie nie wiem czy jeszcze pracuje czy nie, bo ja z osobami ze swojej firmy widzę się sporadycznie.

    Jestem absolutnym przeciwnikiem chodzenia chorym (z infekcją itp.) do pracy. Nie mam zamiaru poświęcać własnego zdrowia dla pracy. Dla mnie gorączka = arrivederci - nie ma mnie w pracy, idę na zwolnienie. Psychiatra też mi nie raz wystawiała zwolnienie. Tylko, że ja nie chodzę na długie zwolnienia - tydzień max. Jak była sytuacja że wisiał nade mną szpital i mogłam zniknąć na miesiąc, uprzedzałam o tym pracodawcę, że może tak być, ale niezapowiedziane zniknięcia na długi czas (poza nagłymi sytuacjami) są dla mnie nie fair. Tym bardziej, że w przypadku mojej nieobecności teoretycznie powinno być zastępstwo - nie ma go, bo nie ma ludzi.
     

    1 godzinę temu, bei napisał(a):

    Czy potraktowały to normalne i miałbym do czego wracać czy by mnie kimś zastąpili i tyle.

    Pracodawca na zwolnieniu nie może Cię zwolnić. Po powrocie ze zwolnienia od razu też nie może Ci wręczyć wypowiedzenia z powodu nieobecności, bo powód zwolnienia ustał skoro wróciłaś do pracy 🙃 to są właśnie kruczki prawne, które warto znać. No chyba że mówimy o umowie zlecenie - to wtedy kodeks pracy nie obowiązuje bo nie ma pracodawcy, tylko zleceniodawca.

  7. W dniu 9.05.2025 o 21:11, Raccoon napisał(a):

    No miałem raz taką sytuację niestety. Kiedyś jak byłem młody i miałem pierwsze badania okresowe, to myślałem że lek. med. pracy widzi całą moją dokumentację i że jak zataję, to będę mieć przez to problemy i sprawę w sądzie i przyznałem się do wszystkich swoich chorób i nie dość że nie podpisał mi zgody, to jeszcze mnie chamsko potraktował i bardzo to mnie wtedy dobiło.

    Ale wtedy się pisze odwołanie do Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy i WOMP najczęściej zmienia decyzje. Załatwiane jest to bardzo szybko, bo WOMP ma chyba 7 dni na to, od momentu złożenia odwołania.

  8. 10 godzin temu, bei napisał(a):

    Słyszałem o aferze że w szkole powpisywali dzieciom jakieś terapie czy coś takiego, a wcale ich nie było. Rodzice odkryli to na koncie pacjenta. Jakaś matka bała się, że dziecko w przyszłości będzie miało problemy ze zrobieniem kariery w niektórych branżach przez to.

    Tak. Jedna była nawet u mnie w mieście, druga gdzieś na południu Polski. Czy te dzieci mają pousuwane te wpisy? Nie. A obawy matki całkiem słuszne, bo rzeczywiście do pracy np. w służbach stan zdrowia jest prześwietlany dokładnie i każdy wpis w stylu spektrum autyzmu czy inny może zdyskwalifikować. A tu dodam, że te wpisy dodali psycholodzy, nawet nie lekarze.
    Czy błędny wpis może się zdarzyć? Jasne, że może, mi samej się zdarzyło coś źle wpisać przez przypadek, z tym, że przy zwykłej pomyłce takie coś się wyłapuje od razu jeszcze przed zamknięciem wizyty lub od razu po, gdzie większość programów ma to okienko na możliwą edycję. 
    Problem większy zaczyna się w momencie gdy trafiasz z takimi wpisami w stanie zagrożenia życia - wtedy każdy lekarz może mieć wgląd, wystarczy zaznaczyć odpowiednie okienko w programie. Mając w historii 2137 recept na leki narkotyczne, zostaniesz uznana za ćpunkę i Twoje leczenie może przebiec zupełnie inaczej niż normalnie by przebiegło.

  9. I nie, zastrzeżenie peselu nie pomaga w tych sytuacjach, bo ono nie działa w placówkach medycznych. Trzeba pilnować gdzie się podaje głośno swoje podstawowe dane.

    I tak, dodam że to się zdarza. Nawet dzisiaj znajomy mnie pytał skąd mu się wzięła recepta na prometazynę (zrealizowana) w IKP  wystawiona przez farmaceutę w czasie gdzie jego nawet w kraju nie było i na pewno nie mógł być w aptece, która zrealizowała receptę.

  10. Ty też nie rozumiesz o co mi chodzi - przynajmniej z podawaniem swoich danych w aptece czy w przychodni przy rejestracji.
    Ogarnięty random mający znajomości słysząc TYLKO Twój pesel może sobie zaraz załatwić recepty na leki narkotyczne, może sprawić że w Twojej historii na IKP pojawią się diagnozy chociażby żylaki odbytu, mimo że w życiu nie byłaś u żadnego lekarza, który mógłby to stwierdzić. Może dopisać do Twojej historii choroby każdą możliwą jednostkę chorobową/zabieg etc. On na tym np. zarobi (w końcu NFZ płaci za wykonane zabiegi, wizyty etc.) a Tobie zajmie lata usunięcie takich wpisów z IKP bez gwarancji że to w ogóle się uda. I tak, te wszystkie wpisy zobaczy z automatu lekarz rodzinny bo on ma dostęp nieograniczony do Twojego IKP i widzi wszystkie recepty jakie miałaś wystawione przez lekarza nieważne czy na wizycvie prywatnej czy na NFZ.
    Ile było pdoobnych afer w kraju na duża skalę tylko w tym roku? Ja wiem o co najmniej dwóch medialnych. Nadal uważasz że to że ktoś pozna Twoje nazwisko jest problemem?

    A nawet jakby udało Ci się "usunąć" taki wpis, to dla dowolnego pracownika medycznego będzie on nadal widoczny po ustawieniu odpowiedniego filtra w wyszukiwarce, bo wpisów w dokumentacji medycznej usunąć nie można. Nawet jak się zrobi błąd, to owszem, zgłasza się jako błąd i oznacza niby usunięcie, ale on nadal będzie zapisany pod filtrem "zmodyfikowany" i będzie do wglądu z adnotacją że ktoś zrobił błędny wpis (ale to jest też możliwe tylko przez jakiś czas, nie po kilku miesiącach czy latach). 

  11. 3 minuty temu, bei napisał(a):

    Miałam wrażenie , że on nawet nie byl pewny czy ma takiego pacjenta tylko sprawdził w komputerze.

    Wyszukując Ciebie w bazie pacjentów, żeby utworzyć wizytę, zapewne zaczął wpisywać od nazwiska - baza wtedy sama podpowiada pacjentów wszystkich którzy w tej bazie się znajdują o danym nazwisku (i nie, nawet nie trzeba wpisywać całego nazwiska, przeważnie wystarczą 3-4 litery), widocznie akurat wyskoczyły mu 2 osoby, to zapytał.

    Nie wiem, dla mnie to nie jest nic dziwnego, ale ja może mam inny styl relacji jakie nawiązuje z lekarzami jako pacjent od zawsze, bo mnie lekarze może nie pytają o to czy znam jakiegoś tam pacjenta, bo mam jednak niepowtarzalne nazwisko i jeśli ktoś jest w ich bazie o takim samym nazwisku to jest moją rodziną na 100%, ale dla mnie to że lekarz wspomni o jakimś innym swoim pacjencie nie jest niczym dziwnym. Wręcz moja psychiatra swego czasu regularnie opowiadała mi różne historie innych pacjentów, czasem ujawniając ich diagnozy i imię, bez nazwiska, a czasem samą diagnozę. Ba, mój pracodawca rozmawiał z moją lekarką nawet telefonicznie. Zresztą moja psychiatra kiedyś mnie zapytała co tam u jej szefa, bo leżał jako pacjent na oddziale, na którym wtedy pracowałam i ja doskonale wiedziałam, że to jej szef, sam szef wiedział, że znam się z jego koleżanką z pracy i heja, wszyscy zadowoleni. Zero problemu.
    Lekarz rodzinny też mnie jakiś czas temu zapytał czy przypadkiem moim szefem nie jest jakaś tam osoba, bo zobaczył nazwę zakładu pracy, okazało się, że nie znałam człowieka i zbieżność po prostu w nazwie firmy tylko.
    Ludzie, nie jesteście pępkiem świata, że nawet jak lekarz coś o Was opowie innemu pacjentowi to nikt takich informacji nie notuje skrzętnie, żeby później to wykorzystywać do niecnych celów, czy Was szukać żeby zidentyfikować 🫣
    Sami często ludzie podają chociażby w przychodni czy aptece informacje o sobie o wiele bardziej szczegółowe, które słyszą wszyscy ludzie wokół, a które bardzo łatwo wykorzystać.

  12. Zgadzam się z @Mic43, że @domek w każdym swoim poście musi wspomnieć o swojej wierze i życzyć każdemu nawrócenia/błogosławieństwa czy czego tam. 
    Ja np. żeby być szczęśliwą i rozwiązać swoje problemy nie potrzebuje do tego wyimaginowanego człowieka, to dlaczego w każdym temacie niezwiązanym z wiarą w żaden sposób czytam o tym jaki to użyszkodnik nie jest nawrócony.
    I żeby nie było, nie mam nic do tego w co kto wierzy - może sobie wierzyć w garbate aniołki nawet, ale to już podchodzi bo chamskie narzucanie wszystkim wokół swoich poglądów.

  13. 16 godzin temu, bei napisał(a):

    A co jeśliby miała, czy powinnam dowiedzieć się w taki sposób, że ktoś leczy się u psychiatry?

    Ale to że ktoś chodzi do lekarza nie jest żadną tajemnicą. Czy podał Ci diagnozę, datę urodzenia, pesel pacjenta? Nie. To nie było naruszenie jako takiej tajemnicy.
    Samo imię i nazwisko nie są wystarczającymi danymi, żeby kogoś zidentyfikować, także pod RODO to też nie podpada.

  14. Godzinę temu, Marzec napisał(a):

    Dodam że siadło po kilku stresujących sytuacjach w pracy, ale to nie może tak być za każdym razem...
    Może ta dawka rzeczywiście za niska..

    Ale z tego co opisujesz to nie w leku i nie w dawce jest problem, co w Twojej zdolności do radzenia sobie ze stresem. Leki nigdy nie załatwią wszystkiego.

  15. @Dryagan ja wiem, ale kolega sam z siebie robi nie wiadomo jak upośledzonego (jakby miał IQ co najmniej poniżej 49), a w rzeczywistości iloraz inteligencji tego nie potwierdza i sam to przedstawił w pierwszym swoim poście. Zresztą widać po jego wypowiedziach na forum, że w wielu kwestiach sam siebie ubezradnia i wczepił się tej niepełnosprawności intelektualnej jak rzep psiego ogona. Samo spektrum autyzmu nie równa się też od razu niskiemu IQ.
    A teraz z własnego podwórka: dziecku w spektrum autyzmu jeśli funkcjonuje w szkole, może i z trudnościami, ale funkcjonuje, żaden PZOON nie przyzna orzeczenia o niepełnosprawności jeśli ma IQ powyżej 70. Jedyne na co może liczyć to orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego (z tym, że to inna instytucja wydaje), ale to nadal nie wyklucza nauki w zwykłej szkole. Wskazuje tylko na potrzebę IPET i dodatkowego wsparcia dziecka. 

    Ale jak już chcecie konkretny przykład dla porównania to proszę: IQ na poziomie 70 to można porównać do rozwoju na etapie 12-latka. Czy 12-latek nie jest w stanie się nauczyć języka obcego? Jest. Wiadomo, nie będzie to biegła znajomość, ale całkiem spory zasób słów i najważniejszych wyrażeń będzie w stanie się nauczyć. Kolega twierdzi, że nie jest w stanie się niczego nauczyć właśnie przez swoje IQ. No tylko, że IQ jakie przedstawił nie uzasadnia tego. Całek zapewne nie będzie w stanie rozwiązywać, ale też nie jest tak, że nie jest w stanie się w ogóle niczego nauczyć, bo jeśli rzeczywiście by tak było to sens istnienia wszystkich szkół specjalnych stanąłby pod wielkim znakiem zapytania.
     

  16. Ja mam w ogóle w rodzinie 2 osoby pracujące w wojsku już od kilku lat. Nie narzekają xD Jeden jest żołnierzem, drugi pracuje jako pracownik cywilny(akurat te dwie osoby są rodzeństwem, pracują w tej samej jednostce)  Fakt, że Ł. który jest żołnierzem często jest poza domem i poza jednostką w ogóle, bo nawet na pogrzeb swojej babci dostał tylko jeden dzień wolnego i musiał obrócić w 24h z Litwy do domu na pogrzeb i z powrotem, ale on lubi takie życie. No i co sobie polata to jego - uroki pracy w jednostce lotnictwa. Część "Akcji Serce" to właśnie ta jednostka zabezpiecza przewóz narządu.

  17. 1 godzinę temu, MiśMały napisał(a):

    A moja padaczka, to jest EEG padaczkowe i neurolodzy uważają, że może się u mnie psychiatrycznie objawiać a nie fizycznie.

    Yyyy, sorry, ale dziwne trochę bo ja też miałam EEG robione pierdyliard razy, włącznie z videoEEG i EEG 24h, właśnie dlatego że zapis EEG wskazywał na padaczkę, ale objawy się nie zgadzały. W końcu właśnie neurolog mnie skierował na oddział epileptologii, żeby specjaliści od epilepsji na to spojrzeli i zrobili 24h video-EEG i inne swoje badania i tam pomimo zapisu wskazującego na padaczkę wykluczyli ze 100% pewnością epilepsję uznając że przy takim zapisie to powinnam mieć pełnoobjawowy napad, żeby rozpoznać padaczkę a tymczasem zapis sobie, a u mnie zero objawów. EEG miałam jeszcze długi czas nieprawidłowe, ale uznano, że sam zapis, bez objawów nie jest wskazaniem i podstawą do leczenia epilepsji. Wręcz kazano odstawić wszystkie leki p/padaczkowe które brałam do tamtej pory. Czy odstawienie leków coś zmieniło? Spowodowało nasilenie objawów? Absolutnie nie.
    Zrobiłabym porządną diagnostykę u epileptologa, a nie zwykłego neurologa, bo nie klei mi się trochę to co piszesz.

  18. Ale to tak nie działa, że sobie zadecydujesz co Twój organizm wyprodukuje i w jakiej ilości.  W teorii pod jej wpływem wzrasta poziom wszystkich monoamin. Nie tylko dopaminy, ale też serotoniny, NA i innych. Ale żeby organizm mógł cokolwiek wyprodukować musi mieć z czego. Jeśli masz niedobory aminokwasów to pomimo brania leku - niewiele z tego wyjdzie.

  19. 28 minut temu, Dalja napisał(a):

    Czy mogą teoretycznie skreślić jak uznają że ktoś nie ma predyspozycji, na pewno masz praktyki który musisz zaliczyć, jak ktoś ci ich nie zaliczy to wtedy @acherontia styxbędzie wiedzieć bo jest z branzy

    Skreślić nie skreślą, bo jeśli ktoś się ewidentnie nie nadaje to praca samodzielna to szybko zweryfikuje 😅 a same uczelnie przepychają im bliżej końca studiów. Ale ciężko powiedzieć czy mogą nie zaliczyć praktyk jak nie wiadomo czy chodzi o lekarski/stomatologie/pielęgniarstwo czy jaki inny medyczny kierunek, bo jednak te praktyki się różnią, ale tak, zawsze będzie też oceniane podejście do pacjenta na studiach medycznych. Jednak w mojej opinii może co najwyżej to wpłynąć na obniżenie oceny, a nie na sam fakt czy  skreślą z listy studentów czy nie.

     

    12 godzin temu, Dalja napisał(a):

    Ale wszyscy to przetrwali, po końcu studiów nigdy więcej nie zobaczysz tych ludzi na oczy i oni tak samo.

    Akurat studiując kierunki medyczne i później pracując w zawodzie bardzo często spotyka się tych samych ludzi co na studiach czy to w pracy czy w toku kształcenia podyplomowego, które po studiach medycznych jest poniekąd obowiązkowe ;) 

     

    A co do autorki wątku: wątpliwości pt. "czy się nadaję?" ma każdy na studiach medycznych, prędzej lub później i to jest normalne. Jednak jeśli problemem jest silny lęk, utrudniający funkcjonowanie, to mimo wszystko polecam zasięgnięcie opinii psychiatry i psychoterapię, żeby popracować nad tym lękiem, bo medycyna to praca z ludźmi. A pacjenci bywają różni, tak jak ludzie bywają różni, ale to co skreśla jakiegokolwiek medyka w oczach pacjenta to pokazanie, że się boję/panikuję. Oczywiście każdy się czasami boi, bo sytuacje w pracy bywają różne, ale wtedy trzeba uruchomić tryb "bój się i rób", ale tak, żeby nie dać po sobie poznać, że się boimy ;)

×