Skocz do zawartości
Nerwica.com

kamastar1985

Użytkownik
  • Postów

    65
  • Dołączył

Treść opublikowana przez kamastar1985

  1. Hmmm... na szpitalnym wiecie - bez podjadania - to schudniesz na bank.
  2. Niebieska777 spodobało mi się to, co napisałaś: Ja po tym jak nie zostałam przyjęta na 7F złapałam wielomiesięcznego doła, potem zaczęłam się podnosić, szukać pracy... ale nie miałam siły. Potem trafiłam do Obrzyc, gdzie zostałam potraktowana dokładnie odwrotnie niż na 7F. Dziś wiem, że Obrzyce to było to moje miejsce, gdzie mam odzyskać swoje życie. Tyle dobra, ile tam dostałam przez 24 tygodnie, nie dostałam chyba przez całe życie. Dzięki temu dobru przetrwałam trudne momenty i wyszłam z nich z tarczą a nie - jak zwykle - na tarczy. Jestem mocniejsza. Tylko żebym to jeszcze utrzymała...
  3. Ala1983 dzięki za odpowiedź To pranie było jedynym mankamentem na Oddziale, ale przetrwałam pół roku. Warto było. Warunki materialne są mniej istotne od wartości własnego życia. Zrozumiałam to na terapii. I chwała Bogu, że są ludzie, którzy mi to uświadomili. I dziękuję im za to!!!
  4. Mewka91 przepraszam, ...to było do wel2 ...skutki siedzenia do północy na necie. Sorki
  5. Ala... mam pytanie - głupie, ale dla mnie ważne - jak to jest z własnymi rzeczami? Można mieć czy nie...? ...bo w reg. czytałam, że trzeba jakiś depozyt podpisywać...? Nie rozumiem tego. Po co on? I jak się już ten depozyt podpisze i ma się swoje własne ubrania /bo niby w czym miałabym tam chodzić? ;P/ a nie ma tam pralki jak pisałaś /znaczy jest ale nie można z niej korzystać/ to 1. po co ona jest? Taka nowa dekoracja czy co...? a 2. jak mam prać? Ja np. nie bardzo mogę w łapach bo mam awarię kręgosłupa i kurcz mi ręce i nogi łapie... no to jak...? A od Międzyrzecza dzieli mnie jakieś 550 km -- 21 mar 2015, 14:43 -- wie ktoś z Was czy jeździ jakiś bus z jak najbliżej dworca PKP w Międzyrzeczu pod szpital?
  6. Mewka91 ...nie przesadzasz "troszkę"? Przecież nawet jeśli Twoja terapeutka poda kogokolwiek z personelu 7F do komisji etyki czy jak to się tam u nich nazywa, że używają niecenzuralnych słów, bo przecież 1. zrobi to w sposób anonimowy; 2. wątpię, żeby ktoś z 7F śledził ten wątek i się doszukiwał który pacjent kryje się pod jakim nickiem, ale nawet jeśliby to robił to 3. w jaki sposób mogłoby to wpłynąć na Ciebie w przyszłości?
  7. Mewka91 jakich rzeczy nie można mówić wprost ...bo nie bardzo rozumiem, co chcesz powiedzieć
  8. my_name kamol z serca mi zdjęłaś. Bałam się, że może jednak przesadziłam. Ale tak to właśnie jest. Życie często funduje nam takie zimne prysznice na opamiętanie. I nie po to, by nas zabić, lecz - by wzmocnić nasze "ja". ego dobrze Ci się wydawało. Jakbyś chciała skoczyć z mostu, byłabyś kierowana na oddział ogólnopsychiatryczny tak, jak osoba z obrażeniami ciała w wypadku na chirurgię, tj. od razu. I tak jak osobie z podejrzeniem urazu kręgosłupa szyjnego zakłada się kołnierz, tak osobie zagrażającej sobie i/lub innym - zakłada się kaftan bezpieczeństwa. Jeślibyś "zbzikowała" i sama uznała "...ups zaczynam widzieć białe myszki" np... :) musiałabyś pójść do psychiatry po skierowanie i z takowym udać się do szpitala psychiatrycznego. Przyjęliby Cię - oczywiście przy założeniu, że akurat mają wolne miejsca /pewnie musiałabyś poczekać co nieco / i nie skończył im się limit z NFZ. I trafiłabyś na oddział ogólnopsychiatryczny. Oddział 7F jest to natomiast Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości /i Nerwic - to ostatnie to tylko zmyła dla NFZ-u, bo ten nie ma w swej klasyfikacji czegoś takiego jak zaburzenia osobowości i nie mógłby finansować czegoś, czego nie ma. Stąd dotuje leczenie nerwic./ Na oddziałach ogólnopsychiatrycznych leczy się choroby psychiczne. Najogólniej mówiąc można powiedzieć, że pacjent chory psychicznie nie jest świadomy tego, co robi, natomiast pacjent cierpiący na zaburzenia osobowości wie, że robi źle, ale jednak to robi. Można te dwie sytuacje zobrazować na przykładzie dwóch osób idących środkiem autostrady. Pierwsza /chora/ nie zdaje sobie sprawy z tego, że naraża się na niebezpieczeństwo; druga /zaburzona/ wie, że w każdej chwili może w nią wjechać rozpędzony samochód, ale mimo to dalej idzie środkiem autostrady. Osoby chore psychicznie leczy się głównie farmakologicznie, czyli lekami psychotropowymi. Psychoterapia indywidualna, grupowa, społeczność terapeutyczna itp. formy pomocy mają tutaj znaczenie drugorzędne. W przypadku osób z zaburzeniami osobowości jest dokładnie odwrotnie Pierwszorzędne znaczenie mają oddziaływania o charakterze psychoterapeutycznym, natomiast leki /psychotropy/ są wyłącznie pomocą, kiedy pacjent ewidentnie nie radzi sobie i potrzebuje chwilowego wsparcia w walce z emocjami. Stąd też procedura przyjęcia na 7F jest też bardziej skomplikowana, 4-etapowa, żeby lepiej zorientować się w sytuacji i możliwościach pacjenta. Sprawdzenia jak radzi sobie w sytuacjach emocjonalnie trudnych no i - tym samym - czy pobyt na oddziale nie zagrażałby zdrowiu jego i innych pacjentów oddziału. Ktoś mógłby np. mieć skłonności do odreagowywania złości, frustracji na sobie i przy pierwszej lepszej konfrontacji /a tych na 7F nie brakuje/ próbować się zabić. Ktoś inny w podobnej sytuacji mógłby całą swoją agresję przenosić na inne osoby i być agresywnym psychicznie i/lub fizycznie w stosunku do pozostałych pacjentów, zagrażając im, ich poczuciu bezpieczeństwa. Dlatego proces diagnostyki na ten oddział jest tak złożony. I i tak zdarza się, że dochodzi do przepychanek /głównie słownych, ale zdarzały się też sytuacje, że ktoś kogoś uderzył na 7F. W tym drugim przypadku agresor wylatywał z oddziału/ między pacjentami. A co dopiero gdyby tych konsultacji nie było... Poza tym te konsultacje mają jeszcze dwie funkcje: sprawdzić poprawność diagnozy /nie zawsze do leczenia kierowane są osoby posiadające zaburzenia osobowości bądź są niewłaściwie zdiagnozowane; chyba często się zdarza że osoby osobowością antysocjalną kierowane są jako z borderline. To tak na przykład. A antysocjalne nie są przyjmowane właśnie z uwagi na wysokie prawdopodobieństwo stosowania przemocy na oddziale. Kolejną funkcją takiej złożonej diagnostyki jest motywacja do leczenia. To jest to o czym pisałam do niebieskiej777 i o czym mówiłam z my_name. Chęć zmiany sposobu w jaki się funkcjonuje w świecie jest tu podstawą. Bez tego pobyt na 7F po prostu nie ma sensu. Tak jak nikt nie jest w stanie zmusić żebraka do skorzystania z noclegowni, tak nikt z personelu ani ze współpacjentów nie będzie w stanie zmusić konkretnej osoby, by zmieniła to czy tamto. Można pokonywać opór w pacjentach, identyfikować mechanizmy obronne, nazywać różne rzeczy po imieniu... ale jeśli mimo to ta osoba nie będzie nic zmieniać... leczenie nie ma najmniejszego sensu. Zresztą, ...sama jestem żywym tego dowodem. Wyleciałam za brak postępów w terapii. I tak jak pisałam do niebieskiej777 tu nie chodzi o to, że ktoś podejmuje różne aktywności w życiu czy nie i tych pierwszych przyjmują a tych drugich - nie. Nie, kompletnie nie o to chodzi. Bo ktoś - sory niebieska777 że akurat taki przykład podaję, ale po prostu pod ręką - może tak panicznie bać się pójścia do pracy, że w końcu z niej rezygnuje, ale pomagać w domu, gotować obiady, prać, prasować, sprzątać... a może tego nie robić. W pierwszym przypadku dowodzi, że jest osobą odpowiedzialną, starającą się, dbającą o innych... Istnieje więc prawdopodobieństwo, że na oddziale taka osoba weźmie odpowiedzialność za swoje leczenie i będzie się starać jak najlepiej pracować nad sobą, by innym z nią też żyło się lepiej. W drugim przypadku ... no cóż... będzie dokładnie odwrotnie. Nieodpowiedzialny człowiek nie zmieni się nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w odpowiedzialnego i nie weźmie na siebie ciężaru odpowiedzialności za swoje życie, za swoją terapię. Tak jak napisała my_name: "Też mi się wydaje, że sam fakt posiadania czy nieposiadania pracy nie jest tu decydujący, tylko jest brany pod uwagę łącznie z innymi czynnikami. Przemawia za tym m.in. ten projekt Peron 7F skierowany do osób bezrobotnych z zaburzeniami osobowości." echsz....znowu się rozpisałam tak, że można by było z tego jakieś wystąpienie zrobić
  9. my_name tak, właśnie tak mi powiedziała. Na 7F gdzie też byłam lata temu się ze mną /ani z nikim innym/ nie cackali. I w momencie, kiedy to się działo, nie doceniałam tego, obrażałam się, strzelałam focha... Ani też bym nie słuchała dalej, ale jakimś sposobem udało jej się mnie zatrzymać. Nie podobał mi się właśnie ten sposób, w jaki do mnie mówiła, uważałam, że nie zasługuję na takie traktowanie itp., itd. ... Dopiero po czasie doceniłam to, że powiedziała mi to i że zrobiła to w taki sposób. Dzięki temu się obudziłam z letargu, w którym tkwiłam od dłuższego czasu. Zgadzam się z Tobą, że nie każdy jest w stanie znieść taką krytykę i może się okazać, że się posypie psychicznie... że będzie jeszcze gorzej. Tylko że w takich sytuacjach b. ważne jest wsparcie otoczenia. I ja ufam, że niebieska777 je otrzyma. Ma rodziców, męża. Podniesie się. A wtedy jest szansa, że zauważy, że nie jest zbyt w porządku wobec rodziny. Mnie p. Ordynator powiedziała to jeszcze bardziej dosadnie. Najpierw sfochałam potem się zastanowiłam czy przypadkiem nie ma racji. Miała. Zgadzam się z Tobą, że każdy jest inny, nie ma dwóch identycznych osób ani - tym bardziej - sytuacji. Myślę jednak, że niebieska 777 jednak da sobie radę. Czasem warto być kategorycznym i nie pozwalać na pewne rzeczy. Niebieska777 okłamuje samą siebie, ze jest zmotywowana i oczekuje /roszczenie/ od innych, żeby dawali jej różne rzeczy /akceptację, utrzymanie, pomoc, szansę.../ I nie byłam fair wobec niej, ani siebie, gdybym jej nie powiedziała prawdy w oczy. Wiem, czasem prawda jest brutalna i bolesna, ale wiem też, że warto ją usłyszeć, przyjąć i zaakceptować, by poprawić jakość swojego życia /i przy okazji innych osób z naszego otoczenia/. Niebieska777 jeśli odbierzesz mojego wcześniejszego posta jako atak na swoją osobę albo poczujesz się przeze mnie osądzona, to strasznie bardzo Cię przepraszam. Naprawdę. Nie zamierzałam Cię osądzać. Jedynie chcę, żebyś sobie wzięła do serca to, co zostało Ci powiedziane na kwalifikacji na oddział. Ja się zgadzam z my_name, że służba zdrowia w tym kraju jest chora i że gdybyś poszła do prywatnego gabinetu, nie odesłaliby Cię z kwitkiem tylko dlatego, że nie pracujesz. Tylko ...dlatego że jak nie pracujesz = nie zarabiasz = możesz nie być wypłacalna Dlatego też myślę, że jednak nie dlatego dostałaś odmowę na 7F tylko dlatego, że nie masz prawdziwej motywacji. Jakąś masz, ale to jest tylko pewne oszustwo, w jakim żyjesz. my_name napisała, że mimo kiepskiej motywacji, jednak terapia coś jej dała i zmieniła na jakiś czas sposób jej funkcjonowania. I na pewno tak było. Tylko że my_name miała MAŁA motywację a Ty niebieska777 masz ZEROWĄ motywację. I to jest ta różnica. Wydaje mi się, że to właśnie to zdecydowało o tym, że personel 7F zadecydował na "nie". Nie oceniam Cię. Tym bardziej, że Cię nie znam. Piszę tylko o tym, co zaobserwowałam czytając Twoje posty niebieska777. I jestem prawie pewna, że za tym parawanem nieróbstwa i niechęci do zmiany z Twojej strony kryje się super dziewczyna: w pełni wartościowa, odpowiedzialna i wcale nie żaden wykorzystywacz tylko osoba, która wiele może z siebie dać, i nawet chce tego, tylko jeszcze nie wie jak.
  10. Niebieska777 p. Ordynator nie pracuje tam od wczoraj i wie kiedy ktoś naprawdę nie mógł/nie może podjąć pracy a kiedy szuka wymówek. Tłumaczenie, że rzuciłaś pracę, bo bolał Cię brzuch z nerwów... sorry, ale ja mam koleżankę, która cierpi na rdzeniowy zanik mięśni i pracuje na pół etatu... I całkiem nieźle sobie radzi. Tłumaczenie nr 2 że przecież od kwietnia Twój mąż miał podjąć pracę, więc Ty ze swojej rezygnujesz, bo boli Cię brzuch... żałosne, naprawdę. Dlaczego? Bo to że Twój mąż pracuje i zarabia na życie, nie znaczy, że TY masz leżeć i pachnieć. Nie jesteś jakimś super-uprzywilejowanym człowiekiem i powinnaś podjąć pracę. I to jak najszybciej. Choćby tylko po to, żeby pokazać, że nie jesteś nieodpowiedzialna, zależy Ci, starasz się... nie wyjdzie? OK, wtedy ludzie wokół Ciebie przestaną Cię postrzegać jako bezwartościowego lenia, a spojrzą na człowieka, który cierpi i któremu warto pomóc, bo nie odpuści zbyt łatwo. Wiem, że taka krytyka boli. I nie piszę tego, żeby Cię dobić. Wręcz przeciwne - dziękuję Ci, że napisałaś tego posta, bo dzięki niemu zrozumiałam coś, co mnie trapiło od czasów mojej ostatniej kwalifikacji na 7F (jakieś półtora roku temu). Też mnie nie przyjęli. Też wtedy nie pracowałam. Miałam doła. Nie potrafiłam wziąć telefonu do ręki i zadzwonić o pracę. ..miałam w sobie jakiś wewnętrzny opór, którego nie byłam w stanie /...a może - właśnie - nie chciałam?/ pokonać. Wtedy z pomocą przyszła moja współlokatorka. Wyciągnęła mnie z domu. Poszłyśmy na baaaardzo długi spacer. ...pogadałyśmy... I to ona otworzyła mi oczy, że ja cały czas próbuję uciec przed samą sobą, przed podjęciem stającego przede mną wyzwania. Uciekam: a to na oddziała, a to do zakonu, a to do McDonalda, Tesco... i to cichaczem, po nocy, ...tak żeby nikt mnie nie spotkał i nikt tego nie zobaczył... no i żebym ja sama nikogo nie spotkała i nie musiała odpowiadać na niewygodne dla mnie pytania. Teraz, po przeczytaniu Twojego posta, ...zobaczyłam swoje własne postępowanie tyle że w kimś innym - w Tobie. A to zmienia postać rzeczy, bo 1. nie jestem wyjątkiem = nie ja jedna stosuję taką taktykę; 2. kogoś innego łatwiej skonfrontować z rzeczywistością niż samego siebie; 3. ...ale jak krytykuję innego człowieka, który robi te same błędy, co ja, to konfrontuję samą siebie i swoją rzeczywistość. Także dzięki niebieska 777 Dzięki Tobie już wiem co powinnam zrobić: wziąć się do roboty. Jeśli chcesz zmienić swoje życie na lepsze, nie oczekuj, że będziesz brać z życia garściami. Jeśli chcesz zmienić swoje życie na lepsze, dawaj z siebie jak najwięcej, a wtedy będziesz spijała z życia prawdziwą śmietankę - to co najlepsze. Mówię to z własnego doświadczenia. I życzę Ci, żebyś to zrozumiała, wystartowała jeszcze raz na oddział, tylko teraz już z prawdziwym pragnieniem zmiany. Wiesz jak odróżnić pozoranta od prawdziwego człowieka? Kiedyś byłam osobą, która nie chodziła na egzaminy, bo się bała /...bóle brzucha, biegunka, nudności.../ I w efekcie zawaliła studia. Wielokrotnie. Aż przyszedł czas, kiedy poszłam na egzamin, chociaż miałam wszystkie powyższe dolegliwości. Do tego dołączyło drżenie rąk, pocenie się ... trudno mi było wydusić z siebie jakieś słowo. Zdała na piątkę. I do tego wzrosło moje poczucie własnej wartości. Już nie byłam bezwartościowa, bo każdy, kto pokonuje swoje słabości, jest zwycięzcą. A zwycięzca to nie byle kto! Więc ja stałam się kimś! Kimś wartym czegoś! Ja wiem, że nie jest łatwo odłożyć swoje strachy na bok i robić swoje, ale to właśnie jest droga do sukcesu. Twojego sukcesu w życiu! Pomyśl sobie co by się stało, gdyby Twoi rodzice i mąż stwierdzili, a ... mnie to się dziś nie chce iść do roboty. Rwie mnie w kościach. Nie idę. I tak co dzień. ...a brzuch mnie rozbolał. Czeka mnie stresujący dzień - nie idę. Zostanę w domu, obejrzę sobie mój ulubiony serial i będzie OK. ... chciałabyś żeby tak się stało? Jakbyś się z tym czuła? Ja jak zrozumiałam tę - z pozoru prostą i oczywistą zależność - ...nie myśląc o niczym otworzyłam serwis gumtree.pl, wzięłam telefon do łapy i zaczęłam dzwonić. Dzwoniłam do skutku. Po setce telefonów, w końcu znalazłam swoje miejsce na ziemi - w pracy. Teraz powoli przestawiam się na swój biznes. ...tylko najsampierw musiałam odłożyć na półkę i zamknąć na klucz swój egoizm. Bo hrabina Kamila pracowała nie będzie. Przecież matka da, więc po co? ...a że ona czuje się przeze mnie wykorzystywana....? co mnie to obchodzi? To bardzo złe nastawienie. I wierz mi - na początku wgl nie wiedziałam /zaprzeczałam/ że co? ..że niby ja coś robię matce? dobra, kochająca córeczka mamusi? ...nie, to niemożliwe ...ale okazało się jak najbardziej prawdziwe. Wykorzystywacz i pozorant to leń, który może, ale mu się nie chce i to widać, że żeruje na innych. Jakbyś zobaczyła na ulicy "zebraka" sprawnego i w sile wieku, uwierzyłabyś, że nie może znaleźć pracy lub jest mu coś, co uniemożliwia mu podjęcie pracy? Dokładnie tak samo wyglądasz mówiąc, że nie pracujesz, bo boli Cię brzuch a Twój mąż ma pracę, więc jest OK. I dokładnie tak samo ja wyglądała jakieś półtora roku temu. Dokładniutko tak samo. Daję Ci więc info z pierwszej ręki. Sama zdecyduj co z tym zrobisz. Buziak!
  11. panty-line zgadzam się z getmeoutofhere - skierowanie od psychiatry jest konieczne a poza tym lepiej nie ściemniać. Na 7F personel jest naprawdę wykwalifikowany i odróżnią zaburzenia lękowe od zaburzeń osobowości - nawet jeśli nie od razu to po przyjęciu na oddział. Przecież pierwsze 2 tyg pobytu na oddziale to z jednej strony czas dla pacjenta na zaaklimatyzowanie się a z drugiej - dla nich, żeby się lepiej przyjrzeć Twojemu funkcjonowaniu. także... lepiej bez ściemy ;P
  12. Niby wszystko jest ok. Niby powinnam normalnie funkcjonować, żyć, pracować.. Tylko że mi się k...a nie chce Na co dzień micha od ucha do ucha i jest fajnie ale jak przychodzi chwila, że zostaję sam-na-sam ze sobą... to wcale już tak fajnie nie jest. Wgl nie jest. Nawet był czas, że wgle nie było. Teraz jest źle. Teoretycznie - poprawa. Bo z nicości pojawiło się coś. Tylko że to "coś" przeszywa mnie do szpiku kości i rujnuje mi życie. Nikt mi nie wierzy, że nie mam znajomych, bo nie wyglądam na taką. A prawda jest taka, że jestem sama. Moi znajomi znają mnie, jak coś ode mnie potrzebują. Jak przestają - zapominają o mnie. To ja już wolę nie mieć żadnych znajomych. Nawet mój lekarz POZ mi nie wierzy, że większość moich problemów wynika z uczulenia na nie wiem na co. /..bo że jestem uczulona na samą siebie i siebie samej nie lubię to wiem/ ....wiem jednak że jestem uczulona na niektóre produkty spożywcze, ale nie wiem na jakie. I ciągle je jem. I jest coraz gorzej. I wiem doskonale, że moje depresje i fobie społeczne wynikają z panicznego lęku przed odrzuceniem i oceną innych /w moim mniemaniu oczywiście do będzie ocena na moją niekorzyść/ ...tylko............kurde co z tego, że ja to wiem, skoro nie mam zielonego pojęcia co ma z tym faktem zrobić? Właściwie to nawet nie wiem po jaką cholerę piszę to na tym forum. Chyba tylko po to, żeby gdzieś to powiedzieć, wyrzucić to z siebie ...
  13. no comment... Ja się nie tłumaczę, bo tłumaczą się winni a ja nie popełniłam żadnej zbrodni :) Tego posta którego przytaczasz pierwszy raz widzę na oczy i w żadnym razie się pod nim nie podpisuję. -- 02 cze 2014, 19:06 -- Vassaga - no pewnie, że to ty wysłałaś tego posta z mojego konta Tarantula - dobrze, że nie kupujesz, bo psychologię skończyłam na prywatnej uczelni Powiem więcej: nie prowadzę żadnej "meiloterapii" ani nawet pomocy online. W realu też nie. (Prowadzę firmę handlowo-usługową). Także - chociaż mam uprawnienia (nie musisz wierzyć ) - do terapeutyzowania jest mi równie blisko jak Marsjaninowi na Ziemię Ala1983 - no może jest w tym trochę przesady, ale zauważyłam, że terapeuci z 7F ... nie wiem jak to nazwać. No ale w każdym razie nie są zachwyceni tym forum.
  14. Vassaga nie rozumiem twojego posta. Nie prowadzę żadnej "meiloterapii" jak to nazwałaś. Piszę zdecydowanie jako była pacjentka. Nic więcej. I w żadnym razie nie biorę kasy za meile. I nie szukam "zdesperowanych klientów na 20 zł za meila". Skąd ci się to wgl wzięło? Skąd takie pomysły? Jeśli kogoś wgle naprawiam to raczej siebie a nie cały świat. :) Jak piszę - czy to na forum czy na priva do kogoś - to też wyłącznie jako "absolwentka" oddziału a nie jako terapeuta!!! Zgadzam się z tobą, że przez neta można naściemniać ile wlezie. Tylko jak tu mówić o próbie oszustwa i lewych papierach skoro ja tu nie prowadzę żadnej terapii!!!!!! - co podkreślam raz jeszcze. Po pierwsze nie mam uprawnień do prowadzenia terapii Po drugie to nie jest moja bajka Po trzecie to nie jest ani czas ani miejsce /nawet jako była pacjentka nie powinnam tu pisać i udzielać rad nt. oddziału.Bo ma to wpływ na to co się potem dzieje w społeczności a personel nie jest w stanie tego ogarnąć. Musiałby siedzieć i na bieżąco czytać to co tu piszemy - bo to dotyczy wszystkich tutaj piszących jako ci którzy byli/są na oddziale i dzielą się doświadczeniami. No, ale wtedy to forum nie miałoby sensu :) Jako była pacjentka piszę, ale jako terapeuta Przepraszam jeśli gdzieś napisałam coś z czego wyciągnęłaś takie wnioski. Napisz mi proszę gdzie żebym się na przyszłość klupnęła młotkiem zanim coś takiego napiszę
  15. czego się boisz w ludziach? ...jak nie chcesz pisać na forum, możesz na kamastar1985@poczta.fm Może jak pogadamy to trochę się przestaniesz bać...
  16. Pewnie mnie zaraz zlinczujecie za to, co napiszę, ale... właśnie: ja nie krytykowałabym tak strasznie p. Alicji Pisarczyk. Nie znam jej ani nie czerpię żadnych korzyści z tego, że nie nadaję na jej pomysł na biznes. ...no bo to jest forma zarabiania na życie. Czy i wy nie zarabiacie? Z czegoś trzeba żyć! Dziewczyna skończyła studia /psychopedagogikę zresztą, która daje narzędzia i kwalifikacje do prowadzenia terapii/ więc dlaczego by nie miała otworzyć własnego gabinetu? tu: gabinetu online? Napisała jawnie kim jest - pedagogiem w trakcie dalszej nauki i dalszego zdobywania doświadczenia. Nie ściemniała też, że jest psychologiem, więc z góry wiesz, że rozmawia z Tobą psychopedagog a nie psycholog, a już na pewno nie - pani z warzywniaka. Poza tym tak, jak Wy, tak i osoba, która pomaga, może mieć pewne ograniczenia. Może nie czuje się jeszcze na siłach, aby rozmawiać twarzą-w-twarz. A może po prostu chce mieć wgląd we własne porady, aby móc się rozwijać - móc wracać do tego, co powiedziała i uczyć się na własnych błędach. Nawet w szpitalach specjalistycznych są terapeuci bez dyplomów - wcale się z tym nie kryjący - którzy SIĘ UCZĄ. Też można powiedzieć, że to hohsztaplerzy i wyłudzacze, naciągacze... etc., etc. Więcej - nawet dyplomowani terapeuci popełniają błędy. No chyba nie jesteście tak naiwni, aby sądzić, że są ludzie-ideały bez skazy...co? Lucy1979 napisała, że "myślą, że jak "wariaci" to wszystko im można wcisnąć?" ...nie, ja myślę, że tu raczej chodzi o to, że ktoś - tu: p. Alicja Pisarczyk - chce pomóc, ma dobrą wolę, ... a że nie za free...? No cóż... popatrzcie na prywatne gabinety psychoterapeutyczne, także te online np. www.psychorada.pl tak samo macie tam płatne porady i przecież równie dobrze tam ktoś może nie być tym, za kogo się podaje, - choć admin serwisu zapewnia, że sprawdza certyfikaty - i tak samo może się okazać, że terapeuta, coach czy inny będzie z Tobą rozmawiać i jednocześnie jeść kolację. Nie że mam coś do Ciebie, Lucy1979, po prostu nawiązałam do Twojej wypowiedzi, bo zawierała treść, którą chciałam poruszyć. Tylko tyle. psychorada jest dużym serwisem, więc domniemam, że założyciele mieli całkiem spory kapitał na start. P. Alicja może nie ma? Pomyśleliście, że może dlatego zrobiła tylko taką "prowizorkę" i sprzedaje ziółka za 500 zł? Może nie zarzucajmy jej tak od razu lawiną błota, co??? ...nie robi tego bezinteresownie? Skąd wiecie? Może serce dobre tylko brak kontaktów a w tej branży akurat one się całkiem, całkiem... bardzo liczą, a za bezinteresowność chleba i mleka nie kupi... No... chyba że Wy - drodzy forumowicze tutaj tak krytykujący pomysł na biznes p. Pisarczyk - idziecie do swojego osiedlowego warzywniaka i tam miła pani z warzywniaka daje Wam za free marchewkę, pietruszkę.... Ot tak, bezinteresownie, bo Wy zaburzeni przecież jesteście to nie macie pracy To by tłumaczyło Wasz bunt wobec p. Alicji Sama jestem "zaburzona". Zdarzało mi się korzystać z pomocy online - i czy to będzie psychopedagog czy psycholog czy może pani z warzywniaka - to jest to osoba, której postanowiłam zaufać i zaryzykowałam napisanie meila. W tej jednak konkretnej sytuacji bardziej bym zaufała p. Alicji niż psychologom z ABC Zdrowie, których chat - jak sami zauważyliście - jest stworzony wg pewnego szablonu. Piszą to, co się w nim mieści i tak, jakby recytowali wyuczone regułki. To ja już wolę panią Alę z warzywniaka. Nawet jeślibym miała zapłacić 35 zł za poświęcenie mi 15 minut, gdy wszyscy inni odwrócili się ode mnie i nie mam z kim pogadać w swoim najbliższym otoczeniu Buźki Zbuntowani! P.S. Nie bronię tu p. Alicji ani nie nalatuję na Was. Chodzi mi tylko o spojrzenie na temat z miłością i zrozumieniem dla innych Jakby się okazało, ze pani Ala z warzywniaka czy babcia Ala nabiła mnie w butelkę i zgarnęła kasę tylko za gest zrozumienia czy nic nie wnoszące w moje życie slogany, pewnie bym się wkurzyła. ... gdybym była normalna ...ale jestem zaburzona, więc machnęłabym ręką i stwierdziła: "no cóż, trudno. Niech sobie kupi te nowe buty" P.S. 2 Dobrze że jesteście. Takich też potrzebuje świat, aby przejrzał na oczy i zrozumiał swoje złe postępowanie
  17. Na pobycie diagnostycznym bierzesz udział w zebraniach społeczności /obowiązkowo/ i możesz chodzić na wszystkie nieobowiązkowe zajęcia. Nie masz rozmów z pielęgniarką, ani terapii grupowej, ani indywidualnej. Włączana jesteś też do dyżurów oraz masz spotkania z personelem tak, jakbyś szła normalnie na konsultacje, czyli: przeprowadzają z tobą wywiad środowiskowy, rozmawia z tobą terapeuta i na koniec masz spotkanie z ordynator/jej zastępcą, gdzie dowiadujesz się czy zostajesz przyjęta czy nie.
  18. fantasy - to że widzisz u siebie problem już jest sukcesem i małym kroczkiem ku wolności. Za każdym uzależnieniem stoją problemy dnia codziennego. Problemy, które z jakichś przyczyn nas przerosły. To, że uznajesz swój problem. Więcej - to, że przerażające jest dla ciebie to, co robisz. To idealna sytuacja w której warto szukać pomocy u specjalistów /terapeuta, psychiatra/ Większy wstyd nie szukać dla siebie pomocy wiedząc, że ma się problem niż wstyd, że jest się uzależnionym. SZUKAJ DLA SIEBIE POMOCY, FANTASY!!! ...póki nie jest za późno!
  19. kamastar1985

    Witam

    Po pierwsze nie jesteś nieudacznikiem! Jakby ci ktoś przyłożył pistolet do głowy i kazał oddać portfel albo ściągnąć majtki, pewnie byś to zrobiła. Zapamiętałabyś też samo zdarzenie, ale już szczegóły np. miejsca gdzie to się zdarzyło, jak wyglądał sprawca etc. ... nie zapamiętałabyś. Podobnie dzieje się w sytuacji, gdy ktoś cię poniża przy wszystkich. Jak sama o sobie piszesz, jesteś osobą wrażliwą. A tzn. że łatwo jest cię urazić a ty nie umiesz sobie z tym poradzić. I nie wynika to z tego że jesteś nieudacznikiem (!) ale z tego, że nikt cię tego nie nauczył. Nikt dotąd nie pokazał ci jak się bronić przed atakami ze strony innych. Ludzie to zauważają i wyładowują na tobie swoje frustracje dnia codziennego, bo tak jest im wygodnie. Znaleźli sobie obiekt, który pozwala się traktować jak worek treningowy, więc korzystają z okazji i sobie używają. Ciebie to boli, ale nie reagujesz, bo boisz się konsekwencji /wyrzucenia z zajęć, odrzucenia, jeszcze większej agresji ze strony kata.../ Zachowujesz się jak ofiara, myślisz jak ofiara i czujesz się jak ofiara. Jest na to lekarstwo. Bardzo proste ćwiczenie: myjąc zęby po każdym posiłku spójrz w lustro, spójrz sobie głęboko w oczy i powiedz samej sobie: kocham cię i nie pozwolę, aby cię nadal krzywdzono Z liceum wyniosłaś wiele upokorzeń i - ci jest z nimi ściśle związane - wstydu. Zamiast jednak powiedzieć stanowcze NIE w sytuacjach, gdy cię upokarzają ty pokazujesz swoją bezradność i bezsilność. Ludzie traktują cię tak, bo im na to pozwalasz. Po prostu przestań się bać! i powiedz, że nie życzysz sobie takiego traktowania. Pomyśl - wyrzucą cię z uczelni za to że się postawiłaś wykładowcy? A nawet jakby się tak stało - co byłoby niezgodne z prawem - to nie jest to jedyna uczelnia w kraju! Zawsze możesz się przenieść do innej. Nie traktuj jednak tej możliwości jako jedynego słusznego rozwiązania. Mam wrażenie, że gdziekolwiek byś się nie pojawiła, wszędzie będziesz się czuła atakowana przez ludzi. Tylko ... czy nie dokładasz się do tego swoim nie-działaniem? Zamiast stawiać się w pozycji ofiary stań się sobie matką. Czy jako matka pozwoliłabyś aby ktoś ci krzywdził dziecko? Nie pozwalaj więc dalej zadręczać swojego wewnętrznego dziecka, stając w jego obronie! MASZ DO TEGO ŚWIĘTE PRAWO!!!!!! I nie chodzi mi o to, że masz teraz walczyć z całym światem, wytaczając przeciwko niemu wszelką dostępną ci artylerię. :) Po prostu jasno dawaj ludziom do zrozumienia, że nie dasz się gnębić i nie pozwalasz na to. Wykładowca na ciebie krzyczy? Możesz mu powiedzieć "Z całym szacunkiem dla pana, ale nie pozwalam na to, aby mnie pan traktował w taki sposób. Proszę na mnie nie krzyczeć" Wiesz kiedy mnie w liceum przestali dokuczać, nabijać się ze mnie, śmiać...? Wtedy, gdy po raz pierwszy im się sprzeciwiłam. Zdobyłam się na odwagę i poszłam do szkolnego pedagoga i powiedziałam co mi zrobili. Teraz to już nie ja bałam się, że oni mi zrobią jeszcze coś gorszego, bo naskarżyłam, ale oni zaczęli się bać, że znowu na nich doniosę i będą mieć przez to problemy. Z pozycji ofiary przeszłam na pozycję zwycięzcy. Tobie radzę zrobić to samo. Jesteś osobą wrażliwą więc tym bardziej chroń całe to piękno, które jest w tobie! Być może jest też tak, że - ponieważ wyniosłaś z liceum uraz - tak jak w liceum śmiano się z ciebie, że nie czegoś nie umiesz, nie rozumiesz... /w końcu - w myśl rodziców- masz być idealnym uczniem wszystko rozumiejącym. Dziewczynką do chwalenia się/ tak teraz każdą sytuację społeczną w której czujesz, że ktoś zwraca ci uwagę, wskazuje błędy, mówi że jeszcze nie do końca umiesz, rozumiesz... odbierasz jako atak przeciwko swojej osobie, przez co rodzi się w tobie agresja. Nie chcesz - i/lub nie umiesz - wyładowywać jej na tych ludziach, którzy ja wywołali /czytaj: zwrócili uwagę na twoje niedociągnięcia/ więc ją w sobie tłumisz, a stłumiona agresja może dawać własnie takie objawy jak te przez ciebie opisane: zaniżony nastrój, czujesz się zła, ponura, nieprzyjemna dla siebie i innych... głupia. Jeśli jest tak jak przypuszczam dobrym rozwiązaniem jest uświadomienie sobie co wywołało w tobie złość i skąd się to wzięło. Wtedy zrozumiesz, że to nie jest tak, że jesteś życiowym nieudacznikiem, tylko człowiekiem od którego wiele wymagana i który co prawda sprostał tym wymaganiom tylko że zostało to okupione ogromnymi stratami, bo przestałaś wierzyć w siebie, w swoje możliwości i umiejętności. Sama piszesz, że wkuwałaś co się dało "na pamięć" a tak zdobyta wiedza - wierz mi - umyka wraz z zaliczeniem materiału, który obejmuje. Tym bardziej, że wiązała się z przykrymi dla ciebie przeżyciami, więc - w ramach poradzenia sobie z nimi - wywaliłaś wszystko z pamięci. Tak było dla ciebie łatwiej. Ludzka pamięć działa trochę jak dysk komputerowy. Jeśli chcesz na nim zmieścić zbyt wiele danych, zostają one utracone. Nie zapiszą się bo nie ma miejsca. Aby było miejsce na nowe, trzeba pousuwać stare, niepotrzebne, nieaktualne. Przyczepiłaś się do tego że z matematyki nic nie pamiętasz, bo prawdopodobnie ten przedmiot był dla ciebie z różnych przyczyn - nie wiem jakich - najtrudniejszy do zaliczenia. Ale dałaś radę!!! Zdałaś i to z ogólnym wynikiem bardzo dobrym!!! Nie jesteś więc nieudacznikiem!!!!!!!!!! Jeśli matematyka nie jest ci na studiach potrzebna, odpuść sobie, że jej nie umiesz!!! Ja np. nie mam pojęcia o sposobie rozmnażania się drożdży i ich możliwych permutacjach czy jak to się tam nazywa. Jestem na II roku psychologii i jest git :) Biologia drożdzy nie jest mi potrzebna i nie wnikam w to. Ale już sposób funkcjonowania ludzkiego układu nerwowego jest mi potrzebny, więc tym fragmentem interesuję się wnikliwie i poszerzam wiedzę z liceum, której nie zdobyłam bo nie miałam biologii. Nie gnęb się więc że nie znasz najprostszych funkcji liniowych czy jakichś tam. Ja też nie umiem rysować wykresów i żyję :) i jestem pewna, że gdyby przeprowadzić sondę uliczną i zapytać studentów o te funkcje to większa połowa z nich /nie liczą mat-fiza/ zrobiłaby wielkie oczy i zapytała co to jest w ogóle funkcja. Nie ma ludzi którzy umieją wszystko. Wielu z nas, Polaków, nie zna hymnu narodowego. Ja znam i jak usłyszałam, że 45% badanych nie umiało go wyrecytować to mnie zatkało z wrażenia. Także wrzuć na luz i bądź dla siebie bardziej wyrozumiała. Nie musisz wiedzieć wszystkiego i nigdy wszystkiego wiedzieć nie będziesz, bo to niemożliwe. Choćbyś nawet całe najpiękniejsze lata życia spędziła nad książkami... Jedynie straty poniesiesz bo - jak sama zauważyłaś a to kolejny dowód na to że jesteś osobą inteligentną - młodość przeminie ci na kartach książek. Rodzicie wykształcili w tobie przymus bycia perfekcjonistką. Bycia we wszystkim najlepszą. I - paradoksalnie - to co ci miało służyć, motywować do rozwijania swoich pasji, działa na twoją niekorzyść. Obniża ci samoocenę /jestem do niczego bonie wiem wszystkiego/ i zniechęca cię do życia /może lepiej by było gdybym przestała istnieć/. Prowadzić to może do uzależnienia, bo w alkoholu mogłabyś ukoić swoje smutki i frustracje, ale - to kolejny dowód na twoją mądrość - wiesz że to nie jest żadne rozwiązanie problemu i szukasz pomocy na forum. I super! Bądź dla siebie łagodna i tolerancyjna. I przestań traktować każdego kto wskazuje ci błędy jako swojego wroga numer jeden. Nie jesteś już w liceum! Nie masz nastu lat! Jesteś dorosłą kobietą, która umie i broni swoich praw, strzeże swoich granic a krytykę traktuje jako drogowskaz do bycia coraz lepszym i coraz mądrzejszym człowiekiem.
  20. Kangurekkk po prostu weź się w garść! Zadzwoń na oddział i się dowiedz Wg mnie odpuszczą Ci życiorys ale pozostałe konsultacje będziesz musiała przejść Z tego co pamiętam to masz daleko do Krk więc może uda Ci się zaliczyć kilka konsultacji na raz Jakby co możesz się u mnie zatrzymać bo mieszkam w Krk Mam nadzieję, że zadzwonisz
  21. Ailinn... to normalne, że się tak czujesz. Czemu przepraszasz, że pytasz? Tylko głupiec twierdzi, że wie wszystko. Rzeczą ludzką jest pytać. I nie ma za co przepraszać. Pytając nikomu nie wyrządzasz krzywdy. Wręcz przeciwnie - pomagasz samej sobie zredukować lęk wynikający z tego, że nie wiesz do końca w co się pakujesz Już trochę po czasie piszę, ale powiem Ci to: uszy do góry i dbaj o siebie!
  22. czerwona-malina przepustki są od piątku po południu /czytaj po ostatnich Twoich zajęciach np. psychokredkach czy sesji/ i najpóźniej możesz wrócić w niedzielę o 20-ej. Oczywiście jeśli chcesz możesz wziąć przepustkę na jeden dzień /wracasz na noc/ albo możesz wziąć przepustkę tylko na kilka godzin. Tylko jak się spóźnisz to możesz nie dostać przepustki np. w kolejnym tygodniu.
  23. no!!! i to mi się podoba!!! bez odwlekania, czekania.... szukania powodów... trzymam kciuki czerwona-malina
  24. na co czekasz? dzwoń :) numer: (12) 6524 317 Twój los w Twoich rękach
×